Reklama

Za drzwiami alkowy

- Żałuję, że na takich naukach nie byłem zaraz po ślubie - mówił jeden z uczestników rekolekcji prowadzonych przez o. Knotza, mieszkaniec Dzierżoniowa. - Dzięki temu, że nie ma tu tematów tabu, dużo łatwiej jest nam z żoną rozmawiać o seksie, stajemy się sobie coraz bardziej bliscy.

Niedziela świdnicka 6/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podczas rekolekcji dotarło do mnie, że sfera pożycia małżeńskiego nie tylko nie jest obojętna, ale przyczynia się ona do uświęcenia męża i żony - dodaje inny uczestnik.

Z nadzieją w przyszłość

Małżonkowie z naszej diecezji od lat mają okazję uczestniczyć w rekolekcjach prowadzonych przez o. Knotza, czytają napisane przez niego książki, odwiedzają jego stronę internetową: www.szansaspotkania.net. Dziś opowiadają o owocach, jakich doświadczyli.
- Do czasu rekolekcji trudno było nam znaleźć odpowiedzi na tematy związane z fizycznym i psychicznym wymiarem aktu w Kościele, nie chcieliśmy natomiast szukać ich u seksuologów, którzy nie potrafiliby uwzględnić w swoich poradach wymiaru moralnego. Tu udało się nam połączyć jedno z drugim.
- Te wykłady i rozmowy pozwoliły nam zlokalizować i nazwać nasze problemy, nie wzbudzając równocześnie lęku czy paraliżującego poczucia winy, ale nadzieję na ich przezwyciężenie. Sprawiły, że postrzegamy wszystkie aspekty aktu seksualnego w sposób harmonijny jako prowadzące nas do coraz większej jedności ze sobą i ze Stwórcą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szczęśliwe pożycie

Reklama

O. Knotz rozpoczyna rekolekcje od rozmowy o wymiarach miłości małżeńskiej: uświadamia, że sakrament małżeństwa realizuje się poprzez wspólną modlitwę, rozmowę, bycie ze sobą, wzajemne wspieranie się, a także przez współżycie seksualne. To wszystko stanowi elementy więzi między mężem i żoną, i w tych obszarach mogą oni odkrywać miłość do siebie nawzajem i do Boga.
Właściwe spojrzenie na sferę seksualną możliwe jest dopiero, gdy uświadomimy sobie, że jest ona sferą bardzo ważną, ale umieszczoną w szerszym kontekście relacji ze Stwórcą i współmałżonkiem.
Podczas konferencji dotyczącej celebracji aktu małżeńskiego poruszany jest zarówno aspekt radości i przyjemności związanej z seksualnością, jak też pokazanie problemów moralnych.
- Nie mówimy tylko o zakazach, ale głęboko analizujemy wszelkie trudności, na jakie napotykają małżonkowie, pamiętając, że w tej sferze nie da się oddzielić fizyczności od wymiaru psychicznego i duchowego. Odkrycie duchowości pomaga ucieszyć się aktem i zatroszczyć o jego jakość: odkryć, że moralność w tej sferze nie jest narzucona z góry, ale że ona porządkuje ludzkie doświadczenie, co wypływa z serca, gdy chce się, by pożycie było jak najbardziej szczęśliwe.

Ołtarze małżeństwa

- Odkąd sami wzięliśmy udział w tych rekolekcjach, zachęcamy do udziału w nich naszych znajomych - mówi małżeństwo z Dzierżoniowa. - Warto posłuchać, skonfrontować tę naukę z życiem i wysnuć wnioski. Chociaż - jak w każdej dziedzinie - czasem wymaga to trudu, wiemy już z naszego doświadczenia, że warto podjąć wysiłek.
- Podoba mi się, w jaki sposób prelegent mówi o metodach naturalnych, pokazując ich wartość z punktu widzenia psychologii czy medycyny, nie pomijając problemu wychowania kilkorga dzieci, a równocześnie przestrzegając, by naturalne planowanie rodziny nie było wyrazem zamknięcia się na życie.
- Dopiero, gdy o. Ksawery przyrównał łoże małżeńskie do ołtarza, na którym przecież sam Chrystus ofiaruje się z miłości do nas, uświadomiłam sobie, jak ogromna miłość powinna przenikać małżonków podczas zespolenia.
- To udział w akcie stwórczym, współpraca z Bogiem w powoływaniu nowej istoty i doświadczanie Jego bliskości.

Złoty środek

Czy uciekać od siebie? Czy i na ile się do siebie przybliżać? Czas wstrzemięźliwości w okresie płodnym to temat, który niesie ze sobą wiele pytań i wątpliwości. Ponieważ czekanie dla większości par jest w tym okresie bardzo trudne, warto dobrze prześledzić, po co ten czas jest i jak się w nim odnaleźć. Chodzi o to, by każda para znalazła odpowiedni dla siebie złoty środek pomiędzy bliskością a oddaleniem: by każde z małżonków czuło się kochane i akceptowane, mimo że nie decydują się na zbliżenia. By był to czas czułości, budowania przyjaźni, tęsknoty, której nie skrywają.
- Ta sfera życia może być uporządkowana wtedy, gdy małżonkowie mają nie tylko szczerą chęć wprowadzenia w nią ładu, ale także doświadczenie głębszej miłości - podkreśla o. Ksawery. - Natomiast - nawet przy ogromnych chęciach - nie uda się tego dokonać szybko i pod rygorem. Nie jest sztuką powiedzieć, czego nie powinno się używać czy robić. Natomiast sztuką jest doprowadzić do takiego sposobu życia, by równocześnie małżonkowie odkrywali jego piękno i potrafili się z niego cieszyć. To nie jest tak, że jeżeli żona i mąż są wierzącymi, to nie pojawią się u nich problemy z prezerwatywą, stosunkiem przerywanym itp.
- Dojrzewanie do czystości małżeńskiej jest drogą: tu potrzeba stopniowego wzrastania duchowego, psychicznego, moralnego - wyjaśnia. - Potrzeba czasu, by omówić trudne sytuacje: przyjrzeć się momentom, w których małżonkowie się załamują, czują, że nie są w stanie realizować tego, co Kościół nakazuje. Potrzeba także wiedzy, by zrozumieć, na czym polegają grzechy w sferze seksualnej, które z nich są lekkie, a które ciężkie. A nade wszystko - wytrwałości i wiary, dzięki którym osiąganie czystości małżeńskiej będzie stawało się coraz łatwiejsze.
Najbliższe rekolekcje małżeńskie prowadzone przez o. Knotza w pobliżu diecezji świdnickiej odbędą się w dniach 19-21 marca br. w Głogowie.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Św. Franciszku, naucz nas nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać, nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć, nie tyle szukać miłości, co kochać!

Wszechmogący, wieczny Boże, któryś przez Jednorodzonego Syna Swego światłem Ewangelii dusze nasze oświecił i na drogę życia wprowadził, daj nam przez zasługi św. Ojca Franciszka, najdoskonalszego naśladowcy i miłośnika Jezusa Chrystusa, abyśmy przygotowując się do uroczystości tegoż świętego Patriarchy, duchem ewangelicznym głęboko się przejęli, a przez to zasłużyli na wysłuchanie próśb naszych, które pokornie u stóp Twego Majestatu składamy. Amen.
CZYTAJ DALEJ

Francja: proces beatyfikacyjny kolejnej pary małżeńskiej

2024-09-30 19:21

[ TEMATY ]

beatyfikacja

proces beatyfikacyjny

małżeństwa

Claude i Marguerite de La Garaye

Karol Porwich/Niedziela

We francuskiej diecezji Saint-Brieuc, we wschodniej części Bretanii, rozpoczął się proces beatyfikacyjny pary małżonków: Claude’a-Toussaint’a Marot’a (1675-1756) i Marguerite-Marie Piquet de la Motte (1681-1759), znanych jako państwo de La Garaye. Znani byli z konkretnego zaangażowania na rzecz chorych i ubogich, stając się wzorem czynnego miłosierdzia.

Claude i Marguerite de La Garaye przez niemal 50 lat zajmowali się opieką nad chorymi. Swój zamek w Taden przekształcili w szpital. W przebudowanych stajniach urządzono sale na 60 łóżek. Aby sfinansować to charytatywne dzieło, małżonkowie wyprzedali swój majątek. Kształcili się też w dziedzinie medycyny, a także zatrudnili medyków, dzięki czemu placówka miała bardzo dobra reputację w regionie.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję