"A kto to jest ten Bóg? Co ty, jakiś dewota jesteś? To nie
wiesz, że już XXI wiek mamy, a ty wciąż te swoje paciorki mówisz
jak w jakimś średniowieczu! Ty się lepiej dziećmi zajmij, zacznij
zarabiać prawdziwe pieniądze, zrób coś sensownego, bo od tego klęczenia
odciski będziesz tylko miał!" - czy ty również słyszałeś kiedyś podobne
zarzuty? W mniejszym lub większym stopniu każdy chrześcijanin spotyka
się z prześladowaniem.
Na takie ludzkie reakcje trudno zareagować. Pomóc może
jedynie modlitwa i czynna miłość. A na tę ostatnią zapewne najtrudniej
się zdobyć. Wszak odnosi się do naszych nieprzyjaciół - nawet jeśli
są to najbliżsi domownicy. Ale nawet gdy zdobędziemy się na tak heroiczną
postawę wobec prześladującego bliźniego i tak zapewne długo poczekamy
na jego przychylność. Choć różnie bywa...
Teresa bardzo mocno zaangażowała się w nowo powstałą
wspólnotę. Była wdową, a dzieci już nie były takie małe. Tak więc
mając sporo czasu, mogła go poświęcić dziełu ewangelizacji, jednocześnie
niczego nie odbierając swojej rodzinie. Inaczej jednak myślał jej
ojciec. Rodzic za każdym razem, gdy córka udawała się na spotkanie
modlitewne, obrzucał ją stekiem dosłownie najgorszych wyzwisk. I
to w taki sposób, że pół wsi go słyszało. Toteż prestiż rodziny był
w tak małej społeczności mocno nadwątlony. Teresa się jednak nie
zrażała i milcząco przyjmowała swój krzyż. Nigdy nie okazała ojcu
choćby rozgoryczenia. Przeciwnie, gdy tata po raz kolejny wpadł w
furię, ona obróciła się i powiedziała: "A ja i tak będę cię kochała"
. Wówczas stał się prawdziwy cud! Ojciec do tego stopnia się zmienił,
że za każdym razem, gdy córka udawała się do swojej wspólnoty, on
wkrótce wyjeżdżał autem. Od tego czasu po skończonej wspólnotowej
modlitwie na Teresę czekał samochód z szoferem, gotowym by ją odwieść
do domu!
Być może i twój prześladowca zmieni się o 180o, nie zapomnij
się o to modlić, ale też uzbrój się w cierpliwość. Czas łaski nie
musi nadejść od razu.
Jednak są i inni wrogowie Kościoła, tym groźniejsi, że
zorganizowani w prężne instytucje. Oczywiście, także wobec nich obowiązuje
tradycyjna "broń" chrześcijan: miłość i modlitwa. Wszak tutaj oręż
powinien być uzupełniony o rozsądek. Albowiem ich styl walki jest
daleki od furii zranionego i sfrustrowanego ojca Teresy. Ich atak
jest o wiele subtelniejszy, zamaskowany pozorami dobra. Chrześcijanin
wobec przeciwnika zorganizowanego tym bardziej więc powinien być "
roztropny jak wąż, a nieskazitelny jak gołąb" (por. Mt 10, 16).
W przeszłości Kościół potrafił się skutecznie obronić
przed wrogiem instytucjonalnym. Nieprzyjaciół zewnętrznych powstrzymywał
miecz krzyżowców, natomiast wewnętrznych kontrolowała Święta Inkwizycja.
Dzisiaj chyba również nie brakuje zorganizowanych prześladowców
Kościoła. A kto wie, może jest ich więcej niż w przeszłości? Tak
więc i obecnie nie powinny rdzewieć dwa ewangeliczne miecze (por.
Łk 22, 38), choć z pewnością są dzisiaj nieco inne niż dawniej. Praktyka
wskazuje, że najskuteczniejszy jest "miecz" modlitwy oraz drugi -
miłości. Jednakowoż jak w każdych czasach powinna to być broń ostra
i precyzyjna...
Jeśli chcesz naostrzyć swój "miecz" współczesnego krzyżowca,
Szkoła Nowej Ewangelizacji w Łomży zaprasza cię na odpowiedni weekendowy
kurs. Mój tel. 219-87-96.
Pomóż w rozwoju naszego portalu