Reklama

Rodzina

Z Nim podołamy wszystkiemu

Jeżeli wierzymy, że Bóg jest wszechmogący, jeżeli wyznajemy, że Jezus jest zwycięzcą, że jest Lwem Judy, to jak możemy mówić, że nie podołamy? – pyta retorycznie Marta Witecka, od 24 lat żona Andrzeja i matka sześciorga dzieci.

Niedziela Ogólnopolska 29/2021, str. 50-51

[ TEMATY ]

rodzina

wiara

Artur Madej

Rodzina to najlepsze miejsce, gdzie dziecko może się uczyć szacunku i miłości do innych

Rodzina to najlepsze miejsce, gdzie dziecko może się uczyć szacunku i miłości do innych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rodzinę spotkałam w Krakowie, gdzie odbierała statuetkę „Przyjaciel życia”, przyznawaną przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka. Doceniono ich jako cichych bohaterów. Wzruszyłam się filmem prezentującym nagrodzonych (można go obejrzeć na YouTubie: www.youtube.com/watch?v= q-s4nhdxk_U).

Państwo Witeccy mieszkają na warszawskim Ursynowie. Ich rodzinę stanowią: pierworodny Jan (student), 2 lata młodszy od niego Szymon, który urodził się z trisomią 21, licealista Jonatan, Jakub (także z trisomią 21), dla którego Witeccy są rodziną zastępczą, Noemi – uczennica szkoły podstawowej, i Estera, która urodziła się z zespołem Edwardsa i żyła 117 dni. W rozmowie z Martą i Andrzejem przyznałam, że chciałabym ich poznać w codziennych trudnych sytuacjach i dowiedzieć się, jak sobie radzą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kłótnie

Reklama

Witeccy już przed ślubem ustalili, jak liczną będą rodziną i jak będzie miał na imię ich pierworodny. Zastanawiali się także nad tym, co będzie, gdy np. dziecko urodzi się chore. – W ramach przygotowań do sakramentu małżeństwa prowadzimy dwa z dziesięciu zaplanowanych spotkań dla narzeczonych, u których widzimy pod tym względem beztroskę – zauważa p. Marta i zwraca uwagę, że narzeczeni z reguły myślą, iż wszystko im się samo ułoży... – Takie ustalenia przygotowują przyszłych małżonków do wspólnego życia, uświadamiają, że może być różnie – przekonuje i dodaje: – Mówimy też narzeczonym, żeby pamiętali, by w pierwszych latach wspólnego życia nie podejmowali skrajnych decyzji, szczególnie o rozwodzie.

Znaleźli sposób na kłótnie. Głowa rodziny zapewnia, że się nie kłócą, a jego żona wyjaśnia: – Pamiętając o myśli z Księgi Przysłów, że miastem bez murów jest człowiek nieopanowany, staramy się powstrzymać emocje, gdy dochodzi do konfliktowej sytuacji, i nie mówić ostatniego słowa. Jeżeli mąż wybuchnie, to ja milczę. I na odwrót. Pani Marta przekonuje, że powstrzymywanie się od wzajemnego ranienia się słowami sprawia, iż potem łatwiej się dogadać.

Znacznie trudniej jest zapanować nad emocjami potomstwa. – Nie powiem, żeby się nie kłócili, tym bardziej że w jednym pokoju mieszka troje dzieci, a w drugim – dwoje, więc jest zagęszczenie i każde z nich walczy o swoje terytorium – przyznaje p. Marta. Dodaje, że najmłodsza latorośl musi braci zaczepiać, a oni nie pozostają jej dłużni. Rodzice mają świadomość, że sytuacja jest rozwojowa, ale jednocześnie są przekonani, iż trzeba postawić granice. Wyjaśniają: – Nie pozwalamy dzieciom wyzywać się nawzajem w jakikolwiek sposób, nie zgadzamy się na przyklejanie sobie etykietek i tłumaczymy, że problemy rozwiązuje się pokojowo.

Modlitwa

Reklama

Witeccy przyznają, że ich dzieci miały obowiązki od najmłodszych lat, a z wiekiem otrzymują nowe zadania, na miarę swych możliwości. Są to z reguły prace związane z utrzymaniem porządku w ich mieszkaniu. – Dom, rodzina to najlepsze miejsca, gdzie dziecko w przyjaznej atmosferze może się uczyć szacunku i miłości do innych oraz obowiązkowości – przyznaje Andrzej Witecki i zauważa: – Jeśli dziecko ma wyrosnąć na świadomego swej roli człowieka, to gdzieś musi się tego nauczyć, a najlepszym środowiskiem jest rodzina.

Wspólnie się modlą. Chociaż – jak zaznaczają – gdy dzieciom przybywa lat, coraz trudniej zebrać je razem. – modlitwa jest kluczowa, to spotkanie, podczas którego możemy stanąć w prawdzie przed Bogiem – przekonuje p. Andrzej. Wtedy można, a nawet należy przeprosić, ale i wybaczyć. Podkreśla: – To także wspólne dziękowanie za przeżyty dzień, za wszystko, co się w nim wydarzyło, za dobro, którego się doświadczyło. W przypadku ich rodziny restrykcyjne wprowadzanie modlitwy nie zawsze przynosiło oczekiwane efekty. – U nas bardzo dobrze się sprawdza modlitwa przy gitarze, gdy razem gramy i śpiewamy – opowiada p. Marta i dodaje, że ustalili stałą godzinę wieczornej modlitwy, bez względu na to, w jakim są składzie.

Wsparcie

Reklama

Z pewnymi oporami zapytałam, czy mają za sobą kryzysy małżeńskie. A gdy przyznali, że i owszem, poprosiłam, aby opowiedzieli, jak sobie z nimi poradzili. Pani Marta mówi, że najtrudniejsze było pojawienie się Kuby, dla którego stworzyli rodzinę zastępczą. Wspomina: – Uważałam, że skoro podjęliśmy decyzję o przyjęciu Kuby do rodziny, to powinnam wziąć odpowiedzialność na własne barki. Do dzisiaj pamiętam wspólnotowy wyjazd. Mieszkaliśmy w przyczepach, oczekiwałam na urodzenie Noemi, a z nami po raz pierwszy był Kuba. Każdy chciał do niego zagadać, pogłaskać go, a on wszystkiego się bał i cały czas był przy mnie. Potrafił mnie gryźć, bić. Było to bardzo trudne. Pani Marta zaznacza, że wtedy z pomocą przyszła jej Mariola Wołochowicz, która zauważyła problem. – Pamiętam, że powiedziałam, iż muszę sobie sama z tym poradzić, a ona stwierdziła, że człowiek, który nie prosi o pomoc, jest pyszny, a nie skromny – opowiada p. Marta i dodaje, że po tej rozmowie przyszła do wspólnoty i opowiedziała, co czuje, jak trudne jest to dla niej. I poprosiła o modlitwę w tej intencji.

Przyznaje, że miała wtedy także problem z dogadaniem się z mężem: – Kuba zupełnie inaczej traktował Andrzeja. Gdy mąż wracał z pracy, Kuba był uśmiechnięty, zadowolony, wyciągał do niego ręce. Andrzej podejrzewał, że ja, będąc w ciąży, mam różne nastroje, że przesadzam. Wtedy z kolei pomogli nam znajomi, którzy zachęcili nas do założenia rodziny zastępczej i sami przez wiele lat nią byli. To wtedy mój mąż usłyszał, że mogę mieć rację. Mężczyzna opowiedział, że wielokrotnie obserwował, jak odmiennie dzieci traktują mamę i tatę w rodzinie zastępczej. Dzięki temu p. Andrzej się przekonał, że żona nie przesadza, że to nie są ciążowe hormony. Witeccy zauważają, że takie wsparcie małżonków w konfliktowych sytuacjach jest bardzo cenne.

Zaufanie

W związku z rozpoczynającym się latem rodzina ma w planach zarówno wspólne dłuższe wyjazdy wakacyjne, jak i krótkie wypady poza Warszawę. – Możliwość bycia razem na pewno buduje relacje – przekonuje p. Andrzej i dodaje: – To czas na wyjścia, na gry, spotkania. Dla mnie to jest bardzo przyjemne, gdy możemy być razem i nigdzie nie muszę się spieszyć.

A Marta Witecka puentuje rozmowę: – Myśmy doświadczyli tego, że z Bogiem pokona się każdą trudność. Bo jeżeli wierzymy, że Bóg jest wszechmogący, jeżeli wyznajemy, że Jezus jest zwycięzcą, że jest Lwem Judy, to jak my możemy mówić, że nie podołamy? Podołamy, ale z Nim.

2021-07-14 12:11

Oceń: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy „bomba” wybuchnie w Dublinie?

Niedziela Ogólnopolska 33/2018, str. 12-14

[ TEMATY ]

wywiad

rodzina

spotkanie

Włodzimierz Rędzioch

Costanza Miriano

Costanza Miriano

Costanza Miriano pochodzi z Perugii, ale mieszka w Rzymie. Pracuje w telewizji publicznej RAI; najpierw pracowała w dzienniku telewizyjnym „TG3”, a teraz zajmuje się informacją religijną w RAI oraz współpracuje z różnymi czasopismami. Ale – jak podkreśla – jest przede wszystkim żoną i matką czworga dzieci. Jest gorliwą katoliczką i nie ukrywa swoich uczuć religijnych ani w życiu osobistym, ani zawodowym. Należy do Komitetu „Brońmy naszych dzieci”, który organizował we Włoszech manifestacje Dzień Rodziny – „Family Day” . Wśród wielu zajęć Costanza Miriano znajduje jeszcze czas, by po nocach pisać książki, które budzą wiele emocji. Pierwsza, zatytułowana „Sposati e sii sottomessa”, stała się wydarzeniem nie tylko literackim we Włoszech i we wszystkich krajach, gdzie się ukazała. W Polsce nosi tytuł: „Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet” (Wydawnictwo Esprit). Jest to seria oryginalnych, błyskotliwych, ironicznych i rozśmieszających do łez listów, w których Costanza pisze o miłości, małżeństwie i rodzinie. W Hiszpanii feministki i lewicowi politycy nie chcieli dopuścić do dystrybucji tej książki, gdyż – w ich opinii – „broni kobiecego podporządkowania” i jest „podżeganiem do przemocy wobec kobiet”; inni twierdzili, że „narusza konstytucję”. Dyskutowano na jej temat również w parlamencie hiszpańskim i próbowano przekazać sprawę jej publikacji do prokuratury. A przecież tytuł książki to po prostu słowa zaczerpnięte z Listu św. Pawła do Efezjan. Po tak gwałtownych reakcjach na pierwszą książkę autorka zdała sobie sprawę, że trzeba napisać kolejną, aby wyjaśnić kobietom, jak rozmawiać z mężczyznami. I tak powstała książka: „Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć” – w tym przypadku tytuł nawiązuje do innego fragmentu Listu: „A wy, mężowie, kochajcie żony z takim oddaniem, z jakim Chrystus pokochał Kościół. On oddał za niego życie...”. Pomimo ostrej krytyki feministek z różnych środowisk i ataków laickich mediów książki stały się bestsellerami – wydrukowano ok. 100 tys. egzemplarzy każdego z tytułów.
W parny letni ranek spotkałem Costanzę Miriano w rzymskim barze – tematem naszej rozmowy nie były jednak jej książki, ale zbliżające się Światowe Spotkanie Rodzin w Dublinie.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – W dniach 22-26 sierpnia br. odbędzie się IX Światowe Spotkanie Rodzin, tym razem w Dublinie w Irlandii. To ważne wydarzenie dla wszystkich, którym leży na sercu los rodziny we współczesnym świecie...
CZYTAJ DALEJ

Święta od Czarnego Krucyfiksu

„Czyń, co widzisz!” – te słowa miała usłyszeć królowa Jadwiga od Chrystusa z wawelskiego krzyża. Czarny Krucyfiks w katedrze wawelskiej był stałym obiektem jej modlitwy.

Przy tym Czarnym Krucyfiksie, do którego pielgrzymują krakowianie co roku w Wielki Piątek, nauczyłaś się, Jadwigo Królowo, dawać życie za braci. Twoja głęboka mądrość i szeroka aktywność płynęły z kontemplacji – z osobistej więzi z Ukrzyżowanym” – powiedział św. Jan Paweł II w Krakowie 8 czerwca 1997 r., podczas kanonizacji bł. Jadwigi.
CZYTAJ DALEJ

Jadowniki Mokre pożegnały śp. abpa Józefa Kowalczyka

2025-08-23 13:35

[ TEMATY ]

abp Józef Kowalczyk

Archidiecezja Gnieżnieńska

- Śp. abp Józef Kowalczyk żył dla Pana, żył i pracował dla Jego Kościoła. Świadkowie jego codziennej pracy zaświadczają, że była gigantyczna - powiedział abp Wiktor Skworc o zmarłym byłym nuncjuszu apostolskim w Polsce i Prymasie. Były biskup tarnowski przewodniczył Mszy św. żałobnej w kościele w Jadownikach Mokrych - rodzinnej parafii abpa Kowalczyka.

Liturgię poprzedziła procesja z trumną byłego nuncjusza apostolskiego w Polsce z Ośrodka Opiekuńczo - Rehabilitacyjnego dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Caritas Diecezji Tarnowskiej do kościoła parafialnego. Abp Kowalczyk był inicjatorem powstania ośrodka, a 24 lata temu otwierał go także ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję