Lęk przed lataniem
Szanowna Redakcjo,
Pozwólcie Państwo, że przywołam w pamięci jeden obrazek. Otóż leciałam samolotem do Ziemi Świętej, z grupą koleżanek i kolegów na kongres zawodowy do Jerozolimy. W połowie drogi wpadliśmy w złe warunki pogodowe, samolotem wstrząsało i wyglądało to nieprzyjemnie, a nawet groźnie. Przetrwać te momenty trwogi pozwoliła mi ręka sąsiada, którą złapałam jak koło ratunkowe. W drodze powrotnej leciałam już sama. Też miałam bardzo nieprzyjemne momenty i ręki użyczyła mi wówczas życzliwa, nieznajoma sąsiadka. Czyli jednak nie da się żyć bez innych ludzi. To oni są dla nas oparciem i odniesieniem, nawet jeśli są to tylko inne samotne osoby.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Była kiedyś książka pt. „Każdy umiera w samotności” Hansa Fallady (podobno znów się ukazała na rynku). Już nie przypominam sobie jej treści, ale tytuł wciąż brzmi znajomo. Otóż dziś już nie trzeba umierać w samotności, bo są dobrzy ludzie, którzy mogą wtedy być z nami. Co więcej – powiem też, że nie trzeba żyć w samotności. Zawsze można znaleźć drugiego człowieka, dla którego możemy zrobić coś dobrego. A choćby potrzymać za rękę, gdy się będzie bał latania. Tak jak ja...
Pozdrawiam Szanowną Redakcję, wszystkich Czytelników „Niedzieli” i szczególnie Panią Aleksandrę – Katarzyna A.