Senat z pewnymi kosmetycznymi zmianami przyjął - przy sprzeciwie senatorów PiS, którzy jak najbardziej słusznie domagali się odrzucenia całej ustawy - prezydencki projekt nowelizacji ustawy prawo o zgromadzeniach. Nowe regulacje ograniczają w Polsce prawo do zgromadzeń, jedną z fundamentalnych zdobyczy przemian demokratycznych po 1989 r. W wyniku nowelizacji władza zyskuje instrumenty do blokowania demonstracji, które się jej nie podobają, co - jak twierdzi wielu ekspertów - jest sprzeczne z konstytucją. Nowelizacja wzbudziła powszechny sprzeciw zarówno na lewicy, jak i na prawicy, a także w środowiskach monitorujących wolności obywatelskie w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało skargę do Trybunału Konstytucyjnego.
W czasach PRL był totalitaryzm twardy. Nie było możliwości legalnego demonstrowania, a ten, kto to robił, był uznawany za element antysocjalistyczny. Był pałowany, więziony, niekiedy ludzie też ginęli. PRL już nie ma, ale okazuje się, że może być tzw. soft (miękki) totalitaryzm. Władza ludowa, gdy ludzie domagali się wolności, sprawiedliwości i przestrzegania praw człowieka, musiała użyć milicji, ZOMO i innych instrumentów pacyfikacji. Dzisiaj próbuje się to robić w rękawiczkach, przez formułki prawne, powiązanie z odpowiedzialnością finansową, procedury, oddanie spraw uznaniowości urzędników.
Nowelizacja ustawy o zgromadzeniach wpisuje się, niestety, w cały ciąg działań szeroko rozumianego obozu władzy, który przez ostatnie lata konsekwentnie próbuje ograniczyć wolności obywatelskie w Polsce. Kilka lat temu rząd Donalda Tuska próbował ocenzurować Internet przez słynny pomysł rejestru stron internetowych. Dopiero nacisk opinii publicznej zmusił rząd do wycofania się z tego pomysłu. Kolejny przejaw tendencji cenzorskich to przyjęcie w Senacie poprzedniej kadencji, na wniosek jednego z senatorów PO, poprawki ograniczającej dostęp obywateli do informacji publicznej, co jest standardem demokratycznego państwa prawa. Dopiero Trybunał Konstytucyjny uchylił ten zapis.
Na przełomie ubiegłego i tego roku głośno było o podpisanej i popieranej przez ekipę Donalda Tuska umowie międzynarodowej ACTA, która cenzurowała i naruszała prywatność Internetu, przy czym minister odpowiedzialny za tę sprawę kompromitował się, mówiąc, wpierw podpiszemy, a później przeanalizujemy jej skutki. Dopiero oburzenie opinii publicznej zmusiło władzę do wycofania się z tego pomysłu. Powołana przez obóz rządzący Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dyskryminuje katolicką Telewizję Trwam, stosując uznaniowe kryteria w przyznawaniu dostępu do rozpowszechniania cyfrowego. Ten skandaliczny zamach na fundamenty demokracji wywołał protesty na nienotowaną skalę.
O co w tym wszystkim chodzi? To proste. Nasila się kryzys, sytuacja w kraju jest coraz gorsza, władze nie rozwiązują podstawowych problemów kraju. Wzbudza to coraz większe napięcia społeczne. Na jesień planowane są liczne manifestacje i demonstracje. Rządzący krajem obawiają się niezadowolenia społecznego i dlatego próbują różnymi metodami ograniczać wolność słowa. Rząd, który boi się własnych obywateli, ulega pokusie stosowania metod niedemokratycznych, by za wszelką cenę utrzymać się przy władzy.
* * *
Jan Maria Jackowski
Publicysta i pisarz eseista, autor 10 książek i ponad 1100 tekstów prasowych. W latach 1997 - 2001 poseł na Sejm RP; w latach 2002-2005 wiceprzewodniczący, a następnie przewodniczący Rady m.st. Warszawy; w latach 2005-2007 sędzia Trybunału Stanu; od 2011 r. jest senatorem RP
Pomóż w rozwoju naszego portalu