Reklama

Polacy muszą mieć więcej dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rząd Donalda Tuska doprowadził do lawinowo narastającego zadłużenia państwa. Chcąc ratować sytuację, próbuje się zlikwidować lub znacznie ograniczyć rozwiązania wspierające rodziny. Tymczasem niekorzystne zjawiska demograficzne narastają. Wymaga to reakcji ze strony władz, promujących rodzenie dzieci i ograniczających uciążliwości ekonomiczne związane z wychowaniem młodego pokolenia. Dlatego niektóre propozycje mogą przynieść wyjątkowo szkodliwe skutki.

Statystyki nie pozostawiają złudzeń

Reklama

W 2003 r. urodziło się 351 tys. dzieci. Najmniej od czasów wojennych. W roku ubiegłym było trochę lepiej, bo na świat przyszło 425 tys. noworodków. Ale to i tak bardzo mało w porównaniu z wyżem lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Wtedy co roku przybywało ponad 600 tys. dzieci. A w rekordowym 1983 r. urodziło się 724 tys. nowych obywateli. Mamy więc do czynienia ze spadkiem urodzin o prawie połowę. Sytuację pogarsza emigracja młodych Polaków, która nasiliła się po wejściu Polski do UE i od kilku lat pozostaje na poziomie kilkuset tysięcy rocznie. Utrzymywanie się takiej tendencji w dłuższej perspektywie przyniesie różnorodne negatywne zjawiska społeczne i gospodarcze.
Negatywne skutki odczuwamy już w systemie emerytalnym. Rynek pracy opuszcza coraz więcej osób ze starszych pokoleń, a zasila go coraz mniej młodych osób. Dlatego od kilku lat przybywa emerytów. Według danych podawanych przez ZUS, na koniec maja 2010 r. było już 5 mln emerytów. Dla porównania średnio miesięcznie w 2009 r. było 4,98 mln, w 2008 - 4,77 mln, a w 2007 - 4,56 mln emerytów. W ciągu trzech lat przybyło ok. pół miliona osób uprawnionych do emerytury.
Z tego powodu zaczyna brakować pieniędzy na bieżącą wypłatę świadczeń. Pokrywane są one z wpływów ze składek opłacanych przez osoby czynne zawodowo. Ponieważ jest ich coraz mniej, wpłacone składki do ZUS-u i KRUS-u nie pokrywają potrzeb. Już od kilku lat budżet państwa dopłaca do systemu emerytalnego kilkadziesiąt miliardów złotych. W tym roku jest to rekordowa kwota 80 mld zł, ale i tak zabrakło środków na emerytury wrześniowe. Dlatego brakującą kwotę 7,5 mld zł ściągnięto z Funduszu Rezerwy Demograficznej, gdzie odkładane są pieniądze na czarną godzinę. W tym roku rząd zapowiedział, że zrobi to jeszcze raz i weźmie kolejne 4 mld zł. Oznacza to, że fundusz ten zostanie prawie w całości „wyczyszczony”. I co będzie dalej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie chodzi o jałmużnę

Eksperci z zakresu ekonomii i demografii są zgodni. Polacy muszą mieć więcej dzieci. Konieczne są działania ze strony państwa, które zachęcą kobiety, szczególnie w wieku od 25 do 34 lat, do rodzenia większej liczby pociech. Działania te muszą być podejmowane natychmiast, ponieważ w ciągu kilku najbliższych lat pokolenie wyżu demograficznego z lat 80. założy rodziny i będzie jeszcze w najlepszym czasie, z punktu widzenia biologicznego, do jej powiększania.
Dużym osiągnięciem ostatnich lat, z wielkim trudem wprowadzanym, jest wdrożenie instrumentów polityki prorodzinnej. Jest to dodatek popularnie zwany becikowym i odliczenia od podatku dochodowego na każde dziecko. Zaznaczmy, że nie należy traktować tego jako pomoc, ale jako sprawiedliwsze rozłożenie ciężarów publicznych. To, że małżonkowie mogą odliczyć od płaconego przez siebie podatku dochodowego pewne kwoty związane z liczbą wychowywanych dzieci, nie oznacza, iż otrzymują pomoc od państwa. Oni tylko zapłacą trochę mniej niż inne osoby o podobnych dochodach, które dzieci nie mają. Oczywiste jest, że utrzymanie i wychowanie potomstwa wiąże się z większymi wydatkami. Obciążanie ich takimi samymi ciężarami wobec państwa co osób bezdzietnych byłoby zwykłą niesprawiedliwością.
Tym bardziej że rodziny więcej konsumują i przez to płacą więcej podatków obrotowych - VAT i akcyzy. Państwo więc i tak na nich zarabia. A jeśli małżonkowie nie zarobią i nie wypracują dochodu, to i tak nie mają od czego odliczyć kwot przypadających na dzieci.

Dzieci to inwestycja

Najwyższy czas, aby w Polsce na wzór wielu innych krajów, w tym zachodnioeuropejskich, zmienić podejście do wydatków związanych z rodzeniem i wychowywaniem młodego pokolenia. Do tej pory utarło się, że duża liczba dzieci wiąże się z biedą i zacofaniem. Ten negatywny stereotyp utrwala liberalna kultura masowa, która przedstawia jako pozytywne postawy wygody, hedonizmu i wiecznej zabawy. Wręcz zwalcza się model tradycyjnej rodziny i propaguje się nastawienie na karierę, postawę singla, czyli życia bez trwałego związku, a w skrajnych przykładach nawet postawy homoseksualne.
Jak widzimy, kierunek ten jest szkodliwy nie tylko w wymiarze moralnym, ale także ekonomicznym. I z tego powodu wymaga rozbudowanej reakcji ze strony państwa. Należy do dzieci podchodzić nie jak do zbędnego balastu, ale jak do inwestycji na przyszłość. Dlatego całe otoczenie, które ma wpływ na podejmowanie decyzji o rodzeniu, a następnie o wychowaniu dzieci, musi być przyjazne.
Plany ministra finansów o ograniczeniu prawa do odpisu w podatku dochodowym dopiero od trzeciego dziecka czy likwidacja becikowego muszą być odrzucone. Samo ich podjęcie świadczy, że w obecnym rządzie ciągle pokutuje stare myślenie. Musi się to spotkać ze zdecydowaną krytyką. Zwłaszcza że istnieje wiele innych rozwiązań, które mogą przynieść ulgę finansom publicznym. Chociażby takie, jak podatek bankowy czy zmniejszenie składki przekazywanej do OFE i wysokości pobieranych prowizji.
Trzeba iść jeszcze dalej i zwiększyć nakłady na budowę żłobków oraz przedszkoli wraz ze zwiększeniem tam zatrudnienia. Należy pomyśleć o wydłużeniu godzin pracy tych instytucji. Konieczny wydaje się powrót do płatnych urlopów wychowawczych i wydłużenia okresu, w którym można z niego skorzystać.
W świetle narastających problemów demograficznych aktywna polityka prorodzinna to nie konsekwencja jakiegoś wyboru programowego, ale elementarny odruch, wynikający z instynktu samozachowawczego. Polacy, jeśli chcą przeżyć jako naród i myśleć o rozwoju, muszą mieć więcej dzieci, a państwo powinno o to aktywnie zabiegać.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pierwsze parafie neoprezbiterów 2025. Gdzie rozpoczną posługę?

2025-05-29 20:13

[ TEMATY ]

neoprezbiterzy

zmiany personalne

zmiany kapłanów

Archidiecezja warszawska

Neoprezbiterzy z abp. Adrianem Galbasem

Neoprezbiterzy z abp. Adrianem Galbasem

Dwunastu neoprezbiterów wyświęconych 24 maja 2025 roku zostało posłanych na pierwsze parafie, gdzie będą wikariuszami. Dekrety wręczył im metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

Dwunastu neoprezbiterów odebrało dekrety z rąk metropolity warszawskiego w kaplicy Domu Arcybiskupów Warszawskich. Na początku abp Adrian Galbas odczytał fragment z Dziejów Apostolskich (Dz 1, 6-8), a następnie zachęcił nowych kapłanów, aby nie patrzyli „na tę chwilę tylko od strony administracyjnej, ale żeby to potraktowali także jako moment duchowy”. – Posłanie was na pierwsze miejsca posługi jest doświadczeniem duchowym. I w tym sensie dobrze, żeby właśnie miało miejsce w takim kontekście – mówił metropolita warszawski.
CZYTAJ DALEJ

Zmiany personalne w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej

2025-05-28 14:02

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Lityński

dekrety

zmiany personalne

Karolina Krasowska

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne

Bp Tadeusz Lityński 28 maja w parafii Ducha Świętego w Zielonej Górze wręczył niektórym kapłanom naszej diecezji dekrety, kierujące ich do posługi duszpasterskiej w nowych parafiach.

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne. Poniżej publikujemy listę tegorocznych zmian personalnych w diecezji. Proboszczowie i administratorzy parafii obejmują urząd 1 sierpnia, natomiast wikariusze parafialni – 25 sierpnia (ewentualne inne terminy podano przy nazwiskach). Zestawienie nie obejmuje parafii prowadzonych przez zgromadzenia zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Gdy sztuka prowadzi do modlitwy. Relikwiarz męczennic z Braniewa

2025-05-30 18:13

[ TEMATY ]

wywiad

Braniewo

siostry katarzynki

Andrzej Adamski

Archiwum prywatne Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Już wkrótce beatyfikacja piętnastu sióstr katarzynek w Braniewie. Wyjątkowej oprawie tej uroczystości towarzyszyć będzie wyjątkowy relikwiarz. Nam w przededniu beatyfikacji udało się porozmawiać z Andrzejem Adamskim, znanym złotnikiem z Braniewa, który stworzył to fascynujące dzieło sztuki sakralnej.

Przeczytaj także: Symbol łez i krwi. Relikwiarz sióstr katarzynek
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję