Szybkie i niespodziewane awanse kanadyjskiego kardynała Marca Ouelleta analizował w „National Post” ks. Raymond J. de Souza. Jego zdaniem, losy kard. Ouelleta przypominają przebieg pracy profesora, a później kard. Josepha Ratzingera.
Podobnie jak Joseph Ratzinger, Marc Ouellet był spokojnym profesorem, wykładającym na Uniwersytecie Laterańskim. Gdy pewnego popołudnia 2001 r. odebrał telefon, nakazujący, aby następnego dnia stawił się w Pałacu Apostolskim, rozmyślał, czy czasem w swoich publikacjach nie popełnił jakiegoś błędu. Dzień później dowiedział się, że zostanie biskupem i będzie pracował w Papieskiej Radzie ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Prawie cztery lata później został kardynałem i arcybiskupem Quebecu. - Ścieżka awansu przypomina drogę kard. Ratzingera, który też był najpierw profesorem, później arcybiskupem Monachium, a krótko po tym został szefem Kongregacji Nauki Wiary. Nominacja kard. Ouelleta będzie pobudzała do spekulacji, że może podążać drogą kard. Ratzingera do papiestwa - pisał ks. de Souza.
Jego zdaniem, metropolita Quebecu intensywniej niż jego poprzednicy stawiał czoło sekularyzmowi, a jego głos w tak fundamentalnych sprawach, jak obrona życia nienarodzonych brzmiał szczególnie mocno. Komentator podkreśla, że kard. Ouellet jako pierwszy spośród Kanadyjczyków pełni tak wysoką funkcję w hierarchii Kościoła katolickiego i będzie miał wpływ na nominacje biskupów przez najbliższe lata. Jego zdaniem, stratę poniosła metropolia kanadyjska i ciężko będzie znaleźć godnego następcę.
Jest rok 1846. Francja przechodzi poważny kryzys, epokę fermentu i zmian społecznych. Kraj przeżywa najpierw rewolucję, czasy napoleońskie, wreszcie lata nędzy. Rodzi się moda na racjonalizm i krytykę Kościoła. W wielu miejscach z wolna zanika wiara.
Nawet najzdrowsze zdawałoby się środowiska – wsie – tracą swą tożsamość i wyrzekają się swoich tradycji. W Corps ludzie żyją tak, jakby Boga nie było. Tam właśnie mieszkała Melania Calvat (lub Mathieu). W 1846 r. miała czternaście lat. Tam żył też jedenastoletni Maksymin Giraud. Choć oboje mieszkali w tej samej parafii, La Salette, pierwszy raz spotkali się dopiero na dwa dni przed objawieniem się Matki Najświętszej. Nic dziwnego, byli tak różni, że nawet gdyby się gdzieś zobaczyli, nie zauważyliby swojej obecności.
„Aż trudno sobie uświadomić, jak wiele osób będzie teraz miało poczucie pustki, bo zabraknie im doradcy, doświadczonego i mądrego człowieka, pasterza, ale i brata w Chrystusie, przyjaciela” - tak o śp. bp. Antonim Pacyfiku Dydyczu mówił bp Piotr Sawczuk, który wygłosił homilię na Mszy pogrzebowej biskupa seniora diecezji drohiczyńskiej.
Zwierzył się, że kiedy 14 września po raz ostatni odwiedził swego poprzednika w szpitalu, „nie sprawiał wrażenia człowieka udręczonego życiem, oddychał spokojnie, tyle że coraz wolniej. Udzieliłem mu błogosławieństwa,. Zmarł 10 minut później”. Bp Szawczuk zaznaczył, że bp Dydycz nie bał się śmierci. Czasami o niej wspominał, ale zawsze ze spokojem, z przekonaniem, że taka jest naturalna kolej rzeczy.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.