Katastrofa pod Smoleńskiem dała impuls do ożywienia w stosunkach polsko-rosyjskich. Ma ono wymiar sentymentalno-historyczny. Wiąże się z gestami współczucia i sympatii dla Polski w obliczu wielkiej narodowej tragedii. Związek z Katyniem powoduje, że następuje też otwarcie społeczeństwa rosyjskiego na wiedzę o tamtej zbrodni. Ale przyszłość i rzeczywiste interesy Polski i Rosji leżą w relacjach gospodarczych. Jedną z najważniejszych płaszczyzn, na których te interesy dają o sobie znać, jest umowa dotycząca dostaw gazu oraz wspólnego zarządzania gazociągiem jamalskim.
Gazociąg jamalski
Reklama
Największe zasoby gazu ziemnego na świecie posiada Rosja. Szacuje się, że wynoszą one ok. 30 proc. Do Polski ten kluczowy dla gospodarki surowiec dostarczany jest tzw. Gazociągiem Jamalskim. Jest to nitka rur, która łączy złoża gazu w północnej Rosji na Półwyspie Jamalskim (stąd jego nazwa) z Europą Zachodnią.
Porozumienie z Polską o budowie rurociągu podpisano za rządów Hanny Suchockiej w 1993 r. Gazociąg biegnie przez Rosję, Białoruś i Polskę do Niemiec. Ma długość 4 196 km, z tego przez nasz kraj biegnie 680 km. Budowa odcinka polsko-białoruskigo została ukończona w 1999 r., a w 2005 r. osiągnął on docelową moc przesyłową po oddaniu do użytku wszystkich stacji kompresorowych. Przez terytorium Polski transportowanych jest ok. 50 mln m3 gazu na dobę, z tego ponad 80 proc. trafia do Niemiec i dalej do Europy Zachodniej.
Pierwotnie planowana była budowa drugiej nitki gazociągu, która miała dostarczać kolejne 50 mln m3 gazu na dobę i zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na ten surowiec w krajach UE. Ale ostatecznie zrezygnowano z jego budowy, gdyż Niemcy i Rosja porozumiały się w sprawie budowy Gazociągu Północnego. Podobno wpływ na to miało stanowisko polskiego rządu, który nie chciał drugiej nitki, gdyż omijając Ukrainę, jej uruchomienie uderzyłoby w interesy gospodarcze naszego sąsiada, uważanego wówczas za strategicznego partnera.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Strategiczna umowa
Polskę wiązała podwójna umowa z Rosją. Jedna dotyczyła budowy, a następnie zarządzania wielką rurą. Druga określała, jakie wielkości surowca oraz w jakim czasie i za jaką cenę Polska będzie kupowała. Obie kończyły się w 2009 r.
Dlatego jednym z ważniejszych zadań w sferze gospodarki, przed jakim stanął rząd Donalda Tuska, było wynegocjowanie i zawarcie nowych umów. Główne prace nad porozumieniem w tym zakresie zostały zakończone w grudniu ubiegłego roku. Wzajemne postanowienia zawarto w umowach zawieranych na dwóch poziomach. Jeden to szczebel rządów, a drugi - przedsiębiorstw państwowych w postaci Gazpromu i polskiego PGNiG, które w praktyce będą wypełniały przyjęte postanowienia.
Uzgodniono zwiększenie i wydłużenie o 15 lat dostaw rosyjskiego gazu do Polski oraz przyjęto nowe zasady działania spółki EuRoPol Gaz, do której należy gazociąg jamalski na polskim odcinku. Na podstawie umowy rządów, PGNiG ma do 2037 r. sprowadzić z Rosji gaz za 100 mld dol. To jeden z największych kontraktów na sprzedaż gazu podpisanych dotąd przez Gazprom.
Dodatkowo Gazprom zwolniono z długów za tranzyt gazu przez Polskę, szacowanych na 180 do 380 mln dol. A opłaty za tranzyt gazu mają zostać obniżone i uzyskać stałą wielkość dającą 2 proc. zysku spółce zarządzającej gazociągiem.
Niższe stawki za tranzyt
Mniejsze koszty tranzytu gazu przez Polskę umożliwiają Rosjanom złagodzenie stanowiska wobec kontrahentów z Niemiec. W zeszłym roku odebrali oni mniej gazu, niż zamówili. A w długoterminowych kontraktach na import gazu obowiązuje zasada „bierz lub płać”. Oznacza to, że odbiorca, który sprowadził mniej gazu, niż uzgodnił, powinien zapłacić za niewykorzystane zamówienie.
W takiej sytuacji znalazł się niemiecki koncern E.ON Ruhrgas, któremu groziła zapłata 700 mln euro kary za nieodebrany gaz z Rosji. Niemiecki odbiorca zmniejszył import, bo w kryzysie spadło zużycie gazu. Ale Gazprom potraktował wyrozumiale zachodniego partnera i obniżył mu karę za nieodebrany gaz z 700 do 140 mln euro - w pewnym sensie dzięki uzgodnieniom zawartym z Polską.
Mniejsze opłaty za tranzyt gazu przez Polskę mogą w najbliższej przyszłości przynieść dodatkowe zyski Rosjanom. Przez nasz kraj można transportować 33 mld m3 gazu rocznie. Ale gdyby istniejący gazociąg wykorzystać do maksimum, korzystając z nowych instalacji, to rurą popłynie więcej gazu i można przesłać nawet o jedną szóstą więcej. Przekraczając normy, gazociąg mógłby pracować jedynie przez pięć do siedmiu lat, a potem musiałby przejść generalny remont. Ale ten czas wystarczyłby na pełne uruchomienie Gazociągu Północnego, który przez Bałtyk ma dostarczać rosyjski gaz do Niemiec.
Nowe negocjacje w nowej atmosferze?
Uzgodnione warunki z jednej strony stabilizowały dostawy gazu i rozliczenia za tranzyt, ale z drugiej ograniczyły pole manewru strony polskiej na wypadek zmiany sytuacji na rynku. Z tego powodu nowe porozumienia spotkały się z ostrą krytyką ze strony opozycji i wielu ekspertów. Trzeba jednak przyznać, że wobec monopolistycznej pozycji Rosji jako dostawcy gazu oraz niesolidarnej postawy głównych państw europejskich, zwłaszcza Niemiec, pole manewru dla polskich negocjatorów nie było zbyt duże.
Ale to, co ustalono w grudniu ubiegłego roku, przez kolejne miesiące ulegało ciągłym drobnym poprawkom. I mimo że rząd polski już w lutym podjął uchwałę o ostatecznym zatwierdzeniu nowych umów, do dzisiaj nie są one jeszcze podpisane. Stało się tak na skutek opieszałości strony rosyjskiej, która jakby sprawdzała, czy jeszcze nie uda się czegoś uzyskać.
Ta sytuacja daje polskiemu rządowi doskonałą okazję, aby też zastosować takie podejście i spróbować wykorzystać nową atmosferę w relacjach między naszymi krajami. Tym bardziej że pretekstu dostarcza nam Unia Europejska, która ciągle sygnalizuje, że ma wątpliwości, czy te porozumienia są zgodne z prawem unijnym.
Nie będzie wadą, ale dużą zaletą, jeśli uda się nam sprawy sentymentalne przełożyć też na materialne korzyści dla polskiej gospodarki.