Reklama

Prywatyzacja czy wyprzedaż?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Napolecenie premiera Donalda Tuska Ministerstwo Skarbu Państwa przygotowało plan przyspieszonej prywatyzacji na lata 2009-2010. Ze sprzedaży majątku państwowego do budżetu ma w tym czasie wpłynąć 36,7 mld zł. To dużo, uwzględniając, że w czasach kryzysu trudno będzie uzyskać dobre ceny. Największe kontrowersje budzi jednak stanowisko rządu, który chce bieżące problemy ze zbilansowaniem państwowych dochodów i wydatków pokryć operacją, która rodzi trwałe skutki własnościowe zmniejszające wpływy w latach przyszłych.

Sprzedać co się da

Jedną z odpowiedzi na zmniejszające się dochody budżetu państwa z tytułu podatków jest przyspieszenie planów prywatyzacyjnych. Pod młotek mają pójść przede wszystkim całe sektory energetyki i przemysłu chemicznego. Z tego pierwszego są to: Enea, Tauron, PGE, Energia i ZE PAK, czyli zarówno dystrybutorzy energii, jak i producenci w postaci zespołu elektrowni Pątnów, Adamów, Konin. Zmienić właściciela ma także chluba polskiej chemii: Zakłady Azotowe w Puławach, Tarnowie i Kędzierzynie oraz Ciech i Zakłady Chemiczne w Policach. Zakłady w Tarnowie to te, które budował m.in. prezydent Ignacy Mościcki, jeden z wybitniejszych polskich profesorów chemii w okresie przedwojennym.
Państwo planuje pozbyć się też Giełdy Papierów Wartościowych oraz udziałów w spółkach giełdowych -
Telekomunikacji Polskiej SA, Banku Pekao SA, kopalni „Bogdanka”, Ruchu i Lotosie oraz KGHM.
Resort min. Aleksandra Grada nie tylko planuje, ale też aktywnie przygotowuje się do tych operacji. Na koniec czerwca br. zaawansowanych było 431 projektów prywatyzacyjnych, z tego w 116 przypadkach rozpoczęto etap końcowy w postaci poszukiwania inwestora.
W oficjalnym komunikacie Ministerstwo Skarbu Państwa dodaje, że przyspieszona prywatyzacja oznacza również szansę na lepsze radzenie sobie z kryzysem przez sprywatyzowane firmy, ale nie wyjaśnia, na czym miałoby to polegać. Do sprzedaży chce się bowiem wystawić najlepsze zakłady, które wypracowują zysk i przynoszą znaczącą dywidendę do budżetu. Ich sytuacja może więc raczej ulec pogorszeniu po zmianie właściciela. Tym bardziej że nowy inwestor z reguły zainteresowany jest zdobyciem rynku, a nie ochroną miejsc pracy.
Sprzedaż majątku państwowego to nie sposób na walkę z kryzysem gospodarczym, ale prosta metoda na zrekompensowanie mniejszych wpływów podatkowych. Problem w tym, że bardzo krótkowzroczna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Temat politycznie drażliwy

Po ogłoszeniu informacji, że na liście szybkiej wyprzedaży znajduje się KGHM, czyli przedsiębiorstwo zajmujące się wydobyciem i przetwórstwem polskiej miedzi, w tym zakładzie zawrzało. Związki zawodowe natychmiast ogłosiły pogotowie strajkowe i wystąpiły z postulatem do rządu o wycofanie się z tego pomysłu. Dodajmy, że firma ta jest spółką notowaną na giełdzie, w której do państwa należy już tylko 41 proc. udziałów. Co prawda przy pasywnej postawie pozostałych akcjonariuszy pozwala to na pełną kontrolę, ale pozbycie się choćby małej części akcji może tę sytuację zmienić. Zwłaszcza że Ministerstwo Skarbu nie kryje, że bierze pod uwagę rezygnację w ogóle z jakiegokolwiek udziału w podejmowaniu decyzji o przyszłości polskiej miedzi. We wspomnianym planie prywatyzacji zakłada się sprzedaż od 10 do 41 proc. (czyli wszystkich) akcji KGHM.
W odpowiedzi na to premier Tusk wycofał się z poparcia dla sprzedaży miedziowego giganta, a min. Grad powiedział, że był to tylko jego autorski pomysł, który nie ma poparcia rządu.
Niewiele to jednak zmienia, ponieważ wicepremier ds. gospodarczych Waldemar Pawlak, lider drugiej koalicyjnej partii PSL, znanej dotąd z niechętnego stosunku do sprzedaży polskich zakładów obcemu kapitałowi, potwierdził plany rządu odnośnie do przyspieszonej prywatyzacji. Według niego, wpływy z tego tytułu w przyszłym roku mają wynieść ok. 30 mld zł, czyli z tym, co ma być sprzedane jeszcze w tym roku, dałoby wynik łączny ok. 40 mld zł. Nie krył, że przyspieszenie wyprzedaży ma ścisły związek z problemami budżetu, dodając dość przewrotnie, że „prywatyzacja jest najłatwiejszym społecznie sposobem bilansowania budżetu”. Po reakcji załogi KGHM chyba jednak będzie musiał zmienić zdanie.
Szef ludowców zaproponował prywatyzację pracowniczo-menedżerską. Ma to polegać na sprzedaży zakładów pracownikom i kadrze kierowniczej. Oświadczył, że „jeśli przez 20 lat transformacji pracownicy i kadra zarządzająca utrzymali firmę na rynku, to moralnie stali się właścicielami”. Jest to pogląd bardzo wątpliwy. Majątek jest własnością wszystkich obywateli, a kadra kierownicza zawsze powinna dobrze pracować, bo za to otrzymuje sute wynagrodzenie. Pomysł ten można co najwyżej zastosować w odniesieniu do małych zakładów, dając spółkom pracowniczym pierwszeństwo w nabyciu ich miejsc pracy.

Krótkowzroczne myślenie o budżecie

Uzasadniając swoją opinię na temat rezygnacji ze sprzedaży państwowych udziałów w KGHM, premier Tusk wyjaśnił, że jest to nieopłacalne, gdyż dywidenda w ciągu 5-6 lat przekroczy ewentualne wpływy z tego tytułu. Jest to trafny argument i sedno sprawy. Problem w tym, że szef rządu sam sobie zaprzecza. Taka sytuacja zachodzi bowiem w zdecydowanej większości firm umieszczonych w planie szybkiej prywatyzacji. Po co więc wydawał polecenie, aby taki plan sporządzić?
Szukając pieniędzy na załatanie dziury budżetowej, minister finansów wycisnął z państwowych spółek ok. 8 mld zł dywidendy. W tym np. z umieszczonej w planie do sprzedaży Giełdy Papierów Wartościowych ponad 0,5 mld zł. Wiadomo, że chcąc uzyskać duże wpływy, trzeba oferować przedsiębiorstwa dochodowe, bo tylko takie w czasach kryzysu znajdą nabywców i uzyskają jako taką cenę. Ale to oznacza, że państwo rezygnuje z zysków wypracowywanych przez te spółki. Za jednorazowy duży zastrzyk pieniędzy pozbywamy się raz na zawsze mniejszego, ale stałego strumienia wpływów. Przyszłoroczny budżet przez taki zabieg łatwiej będzie zbudować, ale kosztem jeszcze większych trudności w jego zbilansowaniu w kolejnych latach.
W 2002 r. został utworzony Fundusz Rezerw Demograficznych, który miał otrzymywać 40 proc. wpływów z prywatyzacji i chronić nas przed negatywnymi skutkami starzenia się społeczeństwa. Jego aktywa powinny więc wynosić dzisiaj ponad 20 mld zł.
Ale wynoszą tylko 5 mld zł, gdyż tego zobowiązania nie przestrzegano. Z zapowiedzi min. Michała Boniego, który w Kancelarii Premiera odpowiada za sprawy społeczne, wynika, że tak będzie i w przypadku pakietu przyspieszonej prywatyzacji.
Przejadanie majątku zgromadzonego przez poprzednie pokolenia jest działaniem wyjątkowo niegospodarnym i nieodpowiedzialnym.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sejm: debata nad projektem depenalizacji aborcji

2024-07-11 13:52

[ TEMATY ]

aborcja

PAP/Tomasz Gzell

Karina Bosak

Karina Bosak

Szereg błędów natury prawnej wykazała w projekcie depenalizacji aborcji posłanka Karina Bosak z Konfederacji podczas czwartkowej debaty nad sprawozdaniem Komisji Nadzwyczajnej, która pracowała nad projektem Lewicy. - Wasz projekt jest niespójny, niekonstytucyjny, procedowany w pośpiechu i bez właściwych konsultacji, a dotyczy spraw fundamentalnych - życia i śmierci. Dlatego należy go odrzucić - argumentowała prawniczka.

"Nieczęsto na tej sali są debaty, w których decyduje się o życiu i śmierci. To jest jedna z nich" - zaczęła swoje wystąpienie Karina Bosak z Konfederacji. Przedstawiając stanowisko swojego klubu, posłanka podkreśliła: "Nasz sprzeciw wobec tego projektu ma charakter moralny i ideowy: zabijanie dzieci nienarodzonych to zło w czystej postaci. Tworzenie warunków, w których kobiety można do tego zachęcać, popychać lub wręcz zmuszać, to zło. Decydowanie o bezkarności winnych tej śmierci - to zło".

CZYTAJ DALEJ

Jeden z dwóch górników, zaginionych po wstrząsie w kop. Rydułtowy, transportowany na powierzchnię

2024-07-11 19:20

[ TEMATY ]

kopalnia Rydułtowy

PAP/Michał Meissner

Jeden z dwóch górników, poszukiwanych po czwartkowym wstrząsie w kopalni Rydułtowy, został zlokalizowany i jest transportowany na powierzchnię – poinformował prezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Piotr Litwa.

Ze względu na wzrost aktywności sejsmicznej akcja poszukiwania drugiego pracownika została przerwana, ratownicy zostali wycofani do bazy.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo życia w śpiączce po wypadku: nie umarłam, byłam u Pana Jezusa i widziałam wszystko...

2024-07-11 21:03

[ TEMATY ]

świadectwo

stock.adobe.com

Straszny wypadek samochodowy, śpiączka i po miesiącu rozpoczęcie procedury odłączania od aparatury podtrzymującej życie. To początek historii nawrócenia kobiety, która interesowała się czarną magią, wróżbiarstwem, wywoływała duchy, zażywała narkotyki i nadużywała alkoholu. Kobiety, która jedną nogą przekroczyła granicę śmierci i zobaczyła, co jest po drugiej stronie...

Kobiety, która lekarzowi z oddziału intensywnej terapii powiedziała, gdzie chowa wódkę z sokiem pomarańczowym w pokoju socjalnym, ponieważ widziała to spod sufitu, leżąc w śpiączce na OIOM-ie. Jakim cudem? Poznajcie historię Irminy Sosnkowskiej z Poznania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję