Reklama

Sylwetka: ks. Tadeusz Uszyński

Naprawdę kochał człowieka

Wielu z tych, którzy w słynnych „siedemnastkach” wędrują dzisiaj na Jasną Górę, doskonale pamięta twórcę tych grup, nieżyjącego już ks. Tadeusza Uszyńskiego. - Dzielił z nami pasję pielgrzymowania, rozpalał w nas miłość do ludzi i Boga - wspominają pątnicy.

Niedziela Ogólnopolska 32/2005

ze zbiorów prywatnych

Na pielgrzymim szlaku

Na pielgrzymim szlaku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wychowywał się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec był ochotnikiem wojny polsko-bolszewickiej, brat matki zginął w Starobielsku, a z dziadkiem zgłębiał historię Polski. Być może to wszystko wpłynęło później na zaangażowanie patriotyczne ks. Tadeusza Uszyńskiego.

Sutanna nie była murem

Reklama

Regina Pruszyńska, która w latach 70. jako studentka matematyki w Warszawie brała udział w organizacji tych pielgrzymek, opowiada, że ks. Uszyński chętnie dzielił ze wszystkimi trudy codzienności, towarzyszył pątnikom na poszczególnych odcinkach drogi, krok po kroku wyjaśniał im sens wędrówki.
- Wymagał od innych, ale również od siebie - podkreśla R. Pruszyńska.
- To on otworzył mi Kościół w znaczeniu duchowym i intelektualnym - mówi Jacek Nyc, dyrektor Biura Organizacyjnego Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, który również uczestniczył w tych pielgrzymkach.
Wyruszały one - i wyruszają do dziś - z kościoła akademickiego św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu. Dokładnie z tego samego miejsca, w którym ks. Uszyński (wtedy rektor tego ośrodka) witał Jana Pawła II na spotkaniu z młodzieżą w 1979 r.
- A potem ufundował tablicę pamiątkową, która widnieje na świątyni - dodaje ks. Bogdan Bartołd (obecnie rektor kościoła).
Ci, którzy szli w pielgrzymkach do Częstochowy, wspominają, że ks. Uszyński swoją postawą sprawiał, iż z ludzkich serc odchodziła nienawiść do wrogów narodu. Bo trzeba pamiętać, że w tamtych czasach pielgrzymki inwigilowało SB.
- Pamiętam, na jednym z noclegów wsypano truciznę do studni i nie mogliśmy się napić wody. A był 30-stopniowy upał - opowiada Pruszyńska. - Ks. Uszyński natomiast spokojnie tłumaczył nam, że trzeba się za tych ludzi modlić. I na siebie brał zdobycie napojów.
Stworzył pielgrzymkowe grupy międzynarodowe, zapraszał do wędrówki Francuzów, Belgów, Węgrów, Włochów i Niemców, z którymi miał świetny kontakt.
- Był kapłanem nietuzinkowym. Sutanna nie stanowiła muru, który oddzielałby go od ludzi. Wręcz przeciwnie, doskonale znał i rozumiał człowieka, jego problemy i słabości - dodaje Jacek Nyc. Natomiast Piotr Chmieliński, nasz redakcyjny kolega, który znał ks. Uszyńskiego, zaznacza, że słynął on również z tego, że był dobrym, życzliwym spowiednikiem.
- Dla nikogo nie był surowy, w konfesjonale starał się z penitentem nawiązać serdeczny kontakt, nigdy nie oceniał, nie potępiał - twierdzi.

Przecież mogę chodzić w kurtce

Reklama

Kiedy ks. Uszyński stworzył „siedemnastki”, pełnił funkcję rektora w warszawskim kościele akademickim pw. św. Anny (w latach 1966-84). Kościół był wtedy solą w oku władz, a duszpasterstwo miało nieco inny charakter niż dzisiaj. I wymagało ostrożności. Dlatego studenci zwracali się do ks. Uszyńskiego: „Wuju”. Zwrot „proszę Księdza” był zbyt niebezpieczny. A on, jak prawdziwy wuj się zachowywał. Troszczył się o nich, żartował, zabierał na obozy, wskazywał głębsze wartości.
Słynął z gościnności. W domu częstował swoją ulubioną kawą cappuccino z biszkoptem, chętnie wdawał się w długie dyskusje. Drzwi jego dwupokojowego mieszkania zawsze były otwarte. Dopiero gdy go okradli, zaczął je zamykać.
- Ale tylko przez jakiś czas - śmieje się Jacek Nyc. I opowiada, że kiedyś z szafy ks. Uszyńskiego zniknął kożuch. „To nic, przecież mogę chodzić w kurtce” - skwitował krótko. A studenci uczyli się od niego dystansu do tego, co niesie życie. I z dnia na dzień stawał się im coraz bliższy.
- Niewątpliwie to on sprawił, że kościół św. Anny stał się centralnym ośrodkiem duszpasterstwa akademickiego w stolicy - podkreśla ks. Bartołd. Natomiast ks. Zygmunt Malacki, który był rektorem u św. Anny bezpośrednio po ks. Uszyńskim, wylicza zasługi swego poprzednika dotyczące wystroju tej zabytkowej, XVII-wiecznej świątyni. - Odnowił całe wnętrze kościoła, malowidła i freski - mówi ks. Malacki.
Zagospodarował też wieżę, która wcześniej była gołębnikiem.
W 1980 r. ks. Uszyński otrzymał nowe zadanie. Kard. Stefan Wyszyński wezwał go do siebie i powiedział: „A ty mi odnowisz Sodalicje Mariańskie, i to w dawnym duchu”. Ich działalność została bowiem zawieszona w 1949 r., ale Ksiądz Prymas pamiętał, że ks. Uszyński w liceum był prezesem Sodalicji. I tak stał się moderatorem Federacji Sodalicji Mariańskich w Polsce.
Jako rektor św. Anny zajął się również kombatantami. Był też kapelanem weteranów kawalerii i artylerii konnej Wojska Polskiego i duszpasterstwa byłych więźniów obozów i więzień II wojny światowej. Cały czas pozostawał też sekretarzem Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Akademickiego (KEDA).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rodzinne tradycje

Ks. Uszyński, rocznik 1929, przyszedł na świat w rodzinie Mariana i Bolesławy z domu Zakrzewskiej w Bogutach k. Zuzeli. Był najstarszy z pięciorga rodzeństwa.
- Większość rodu żyje dziś na ziemi amerykańskiej, gdyż spora część z nas wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych - opowiada Stanisław Uszyński, brat księdza. I prowadzi mnie na pierwsze piętro swego domu w podwarszawskim Konstancinie, do pokoju ks. Uszyńskiego. - Lubił tu wypoczywać, gdy do nas przyjeżdżał, ale zdarzało się to rzadko - wspomina. Wyciąga z regału kilkanaście albumów ze zdjęciami i przywołuje w pamięci zdarzenia sprzed lat. Pokazuje biurko, które odziedziczył po bracie, i obrazy, które wisiały w jego pokoju. Jest dumny z brata kapłana.
Ks. Uszyński wychowywał się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec był ochotnikiem wojny polsko-bolszewickiej, brat matki zginął w Starobielsku. Z dziadkiem zaś zgłębiał historię Polski. Być może to wszystko wpłynęło później na zaangażowanie patriotyczne ks. Uszyńskiego.
Święcenia przyjął 7 sierpnia 1955 r. - w tym roku obchodziłby jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Na pierwszej parafii, w Józefowie, dał się poznać jako miłośnik młodzieży. Był katechetą i duszpasterzem akademickim. Podobnie później w Piasecznie, gdzie doszła mu jeszcze funkcja kapelana szpitala. A potem - opiekuna harcerzy, do których miłość przeniósł na kolejne parafie: do św. Zygmunta na Bielanach i archikatedry św. Jana.

Przez pryzmat człowieka

Ostatnia placówka duszpasterska ks. Uszyńskiego to parafia św. Andrzeja Apostoła przy Chłodnej, gdzie od 1984 r. aż do śmierci w 2001 r. był proboszczem.
- Mieszkał w pokoju, który tak naprawdę przypominał pobojowisko - opowiada J. Nyc. Kartony, stosy książek, papiery, notatki. I kawa cappuccino na stole, przy którym wciąż brakowało miejsca, bo ludzie tu wchodzili bez przerwy. Przenieśli się tu także za ks. Uszyńskim kombatanci, zawiązał się Związek Sybiraków. Prężnie działała też Sodalicja Mariańska.
Chociaż kazania nie były jego najmocniejszą stroną, był znany jako dobry duszpasterz. Skromny, bez zadęcia, za to ze swadą i poczuciem humoru. Parafianom imponował także pracowitością. Gdy widział porozrzucane wokół kościoła papiery, zbierał je, a potem brał miotłę i sprzątał teren wokół świątyni.
- Był zajęty sprawami ludzkimi, ale też każdą wolną chwilę poświęcał na czytanie książek. Szczególnie interesowały go pozycje historyczne oraz nauczanie Jana Pawła II. Często z nami odmawiał Różaniec. To przykład dobrego kapłaństwa i dobrego człowieczeństwa. Wiele nauczyłam się od Księdza Prałata - stwierdza R. Pruszyńska.
Czym jeszcze ks. Uszyński przyciągał do siebie ludzi?
- Dobrocią i serdecznością - uważa P. Chmieliński. J. Nyc dodaje: - Był też dobrym organizatorem, czuliśmy się przy nim bezpiecznie, zwłaszcza podczas wyjazdów zagranicznych, które dla nas organizował. Dzięki ks. Uszyńskiemu zwiedziłem wiele państw Europy Zachodniej, miałem motywację do nauki języków obcych, którymi ks. Uszyński sam biegle władał. - Jednym słowem - ewangelizował, postrzegając świat przez pryzmat człowieka i jego problemy - ocenia J. Nyc. - A my widzieliśmy, że cała jego działalność wypływa z głębokiej wiary. Do dziś pamiętam, jak wszedłem kiedyś wieczorem do ciemnej zakrystii i zastałem w niej ks. Uszyńskiego. Klęczał na podłodze i się modlił.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uczestnicy popularnego tanecznego programu w żenujący sposób parodiują... modlitwę

2025-09-15 22:13

[ TEMATY ]

telewizja

telewizja

Adobe Stock

Uczestnicy popularnego tanecznego show postanowili zabłysnąć humorem i zamieścili w sieci nagranie, które – w ich zamyśle – miało bawić i promować program. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Zamiast lekkości i żartu otrzymaliśmy nieudolną próbę rozbawienia widzów, która przerodziła się w żenujący spektakl z wyraźnie antykatolickim podtekstem. Trudno było patrzeć na to bez poczucia wstydu.

Na nagraniu „gwiazdy” programu – Barbara Bursztynowicz, Maja Bohosiewicz, Aleksander Sikora i Tomasz Karolak wraz z partnerami tanecznymi (Michałem Kassinem, Albertem Kosińskim, Darią Sytą i Izabelą Skierską) – odgrywają scenkę stylizowaną na modlitwę. Za stolikiem ustawione są zdjęcia jurorów, a uczestnicy wznoszą ręce i wygłaszają swoje „intencje”, które wspólnie kończą słowami: „wysłuchaj nas parkiet”.
CZYTAJ DALEJ

Rozważanie: Młody chłopak chciał złożyć "Apostazję"

2025-09-19 07:22

[ TEMATY ]

rozważanie

Diecezja Bielsko-Żywiecka

Łaska lubi inicjatywę. Wyobraź sobie: do kancelarii parafialnej wchodzi osiemnastolatek. Chce oficjalnie dokonać apostazji, zrywa z wiarą, nie chce „fikcji”. Wszystko wydaje się przesądzone… Ale odrobina rozmowy, prosta modlitwa i odważna inicjatywa kapłana sprawiają, że chłopak wychodzi nie z papierem apostazji, lecz po spowiedzi i Komunii Świętej.

To jedno wydarzenie odsłania sens Ewangelii o nieuczciwym zarządcy. Jezus nie chwali oszustwa, ale wskazuje na spryt i przedsiębiorczość – tę ludzką zaradność, którą warto przenieść do spraw ducha. Dlatego w tym odcinku mówię o:
CZYTAJ DALEJ

Kup książkę: „To ja, Andrzej Duda”

2025-09-22 12:49

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

red

Książka podsumowująca jedną z najważniejszych prezydentur w dziejach III RP.

W publikacji „To ja, Andrzej Duda” były prezydent ujawnia kulisy decyzji i wydarzeń, które zaważyły na losach Polski i Europy. Bez upiększeń i cenzury pisze o tym, co przez dziesięć lat piastowania najważniejszego urzędu państwowego go spotkało i jakimi kryteriami kierował się przy prezydenckich wyborach. To lektura, która przybliża nam jedną z najbardziej udanych i przełomowych prezydentur, a zarazem zapis ważnych momentów historii najnowszej naszego państwa i Europy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję