Trwa #NowennaLiterackaJP2 przed wspomnieniem św. Jana Pawła II
„Poezja ks. Karola Wojtyły dociera do najwęższych szczelin ludzkiego serca” – mówi ks. Tomasz Podlewski, kapłan Archidiecezji Częstochowskiej. Duchowny zainicjował na Twitterze akcję #NowennaLiterackaJP2 przed wspomnieniem św. Jana Pawła II. Kościół obchodzi je 22 października, w rocznicę inauguracji pontyfikatu Papieża-Polaka.
Inspiracją do zainicjowania tej nietypowej nowenny była dla ks. Tomasza Podlewskiego chęć popularyzowania zarówno samej poezji, jak i tej w wydaniu Karola Wojtyły. „Ja po prostu kocham poezję, kocham Wojtyłę i kocham poezję Wojtyły” – mówi kapłan. W dniu rozpoczęcia nowenny do św. Jana Pawła II, 13 października, częstochowskiego księdza piszącego aktualnie dla „Różańca” i „Niedzieli” po raz kolejny naszła myśl o propagowaniu poezji przyszłego papieża. „Chodziło to za mną już jakiś czas, więc oddałem to Jezusowi na modlitwie. I w czasie środowej Mszy św. nagle pojawił się na mojej orbicie taki pomysł, żeby w trakcie nowenny do Papieża, każdego dnia, publikować drobny fragment jego poezji” – wyznaje kapłan. „Myślę, że nowenna to dla tego dzieła dobry czas. Takie 9 dni z poezją to chyba w sam raz, żeby nie było za dużo, żeby nie zamęczyć” – dodaje ks. Tomasz Podlewski. Inicjatywa #NowennaLiterackaJP2 to połączenie jego osobistego pragnienia, któremu konkretny kształt nadało zwykłe modlitewne natchnienie.
Reklama
Zapytany o wybór tekstów do nowenny, duchowny przyznaje, że nie planował niczego z wyprzedzeniem, a dobór fragmentów każdego dnia zawierza św. Janowi Pawłowi II.
„To co dzień wygląda tak samo, bardzo zwyczajnie. Po prostu proszę papieża, żeby sam wskazał jakiś fragment, którym chce w danym dniu poruszyć czyjeś serce. Później biorę jeden ze zbiorów jego poezji, jakie zabrałem ze sobą do Rzymu i po prostu otwieram. Tam, gdzie mi oczy spoczną i serce zadrży jakoś mocniej, zatrzymuję się nieco dłużej. Zaczynam taki urywek rozczytywać, smakować… I jeśli do mnie przemawia, to po prostu dzielę się nim na Twitterze” – mówi ks. Tomasz Podlewski, który sam od lat również tworzy poezję.
Podziel się cytatem
Autor książki „Jezusowa kardiologia" podkreśla, że w poezji ks. Karola Wojtyły jest miejsce na codzienność i sprawy wielkie; na cierpienie i na nadzieję. „Składa się on z tego, z czego składa się życie każdego z nas. Po pierwsze w poezji ks. Wojtyły spotykam jego samego: napełniam się spojrzeniem, które w nim mieszkało, poznaję jego sposób myślenia i wielowymiarowe spojrzenie na wiele spraw. W tej poezji jest nie tylko Wojtyła. W niej jest Karol… On pięknie maluje literami to, co go otacza, i to, co jest w nim samym. Wojtyła mistrzowsko chwyta w swoich wierszach zarówno sprawy zewnętrzne, jak i krajobrazy wnętrza. Jestem przekonany, że on wciąż jest jeszcze do odkrycia, jako poeta. On nam w swojej poezji zostawił… naprawdę kawał siebie” – dzieli się ks. Tomasz Podlewski, doktorant Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie i student Rzymskiego Angelicum. „Po drugie – w jego poezji spotykam także sprawy uniwersalne, lepiej poznaję także siebie samego. On gra po takich strunach, które po prostu do mnie przemawiają. Jego poezja połączona czasem z filozoficznymi refleksjami naprawdę ubogaca. I pomaga się zatrzymać. To mnie napełnia dobrem i pięknem. A to, co dobre i piękne – daje życie”.
Reklama
Duchowny podkreśla, że choć nie jest krytykiem literackim, to dostrzega w Wojtyle poetę subtelnego, wrażliwego i niesłychanie błyskotliwego, który z jednej strony ogarnia poetyckim spojrzeniem sprawy ponadczasowe, a z drugiej – z ogromną precyzją opisuje całą gamę spraw wewnętrznych, bliskich każdemu człowiekowi. „Myślę, że on jest naprawdę dobrym przewodnikiem po ludzkim wnętrzu. Jego poezja dociera do najwęższych szczelin ludzkiego serca. Tam, gdzie nie zawsze da się dotrzeć traktatem, encykliką czy homilią. Poza tym doświadczam w poezji ks. Wojtyły, że on naprawdę musiał bardzo kochać ciszę. Jego poezja to wypływ z serca, którego cierpienia koiła cisza… I koił Bóg. Wojtyła to specjalista od człowieka. Nie tylko od Boga” – zaznacza ks. Tomasz Podlewski.
Wpisy #NowennaLiterackaJP2 ksiądz Podlewski sygnuje też hasztagiem #DezynfekcjaSerca. Jak mówi, poezja Karola Wojtyły daje duszy możliwość odpoczynku i jest swoistym detoksem na nadmiar ekranu, „przebodźcowanie” i medialny zgiełk.
Przykład? "Rzeczywistość bardziej jest wspaniała niźli bolesna (...) Nie wracać po tyle razy, lecz iść i dźwigać po prostu..." – taki cytat w drugim dniu nowenny wybrał ks. Podlewski. Jak zaznacza we wpisie, są to słowa 37-letniego ks. Karola Wojtyły, napisane: „28 lat po śmierci mamy, 25 lat po śmierci brata, 16 lat po śmierci taty i 12 lat po wojnie. Na rok przed nominacją biskupią”.
Ciąża Emilii, matki Karola Wojtyły, była zagrożona, ale zdecydowała się urodzić dziecko, pomimo że ich życie obojga stało pod znakiem zapytania, a jej samej doradzano aborcję. Pomógł jej ginekolog pochodzenia żydowskiego, który wyraził zgodę na poprowadzenie ciąży.
Sąsiadka pani Wojtyły, pani Maria Siwcowa, mieszkanka Wadowic, zeznała, że gdy Emilia była w drugim miesiącu ciąży, dr Jan Moskała, wówczas znany ginekolog i położnik, rozpoznał ciążę wysokiego ryzyka, stwierdzając, że nie może jej donosić i dziecko nie urodzi się zdrowe. Dlatego doradził jej aborcję, nie zgadzając się na kontynuowanie ciąży. Okoliczność tę potwierdziły również dwie koleżanki pani Emilii z Wadowic, Maria Kaczorowa i Helena Szczepańska.
Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry,
Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”.
Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii.
Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie.
Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom.
Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej.
W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.;
wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń.
Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy.
Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac.
Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”).
Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości.
Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie?
Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy.
Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia.
Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
Prawie 2 miliony Polaków żyje w skrajnej biedzie, a na ulicach miast „mieszka” przynajmniej 53 tys. ludzi. Nikt tego nie planuje. Nikt nie chce tak żyć. W Światowym Dniu Ubogich Caritas rusza z kampanią, której celem jest przypomnienie, że to nie anonimowa statystyka, tylko ludzkie historie, które warto usłyszeć. U pana Łukasza zaczęło się od tego, że ojciec faworyzował jego brata, a on wpadł w złe towarzystwo, jak twierdzi, na złość ojcu. Tak minęło mu kilkadziesiąt lat. Ania zakochała się w mężczyźnie, który stosował przemoc, uciekła. Później miesiące spała w samochodzie, krążąc gdzieś pomiędzy Wejherowem a Sopotem. Zbyszek całe życie pływał po świecie, nigdy nie założył rodziny - dziś zdrowie już nie pozwala wsiąść na statek, a on nie ma dokąd wracać. Czy masz pewność, że podobne sytuacje nie staną się kiedyś Twoją historią? A co, gdybyś Ty nie miał dokąd pójść?
- W Polsce jest ponad 53 tys. bezdomnych, jednak mówi się o niedoszacowaniu statystyk.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.