SLD chce wygrać na przystąpieniu do UE
Arkadiusz Dawidowski w Życiu z 29 października pisze w artykule pt. Sojusz wprowadza Polskę do Unii, jak SLD chce zdyskontować dla siebie działania na rzecz wejścia Polski do UE. Dawidowski zaczyna swój opis od przybycia 1 października do Brukseli wraz z Aleksandrem Kwaśniewskim członków rządu Jerzego Buzka: szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej - Jacka Saryusza-Wolskiego i głównego negocjatora - Jana Kułakowskiego. Dawidowski pisze: "Z pozoru wszystko wyglądało normalnie. U drzwi komisarza ds. rozszerzenia Unii Guantera Verheugena okazało się jednak inaczej. SLD nie będzie się dzielić sukcesem. Polskę wprowadzą na europejskie salony tylko prezydent i jego ludzie. Tego dnia gabinet Verheugena był bowiem otwarty jedynie dla Kwaśniewskiego i jego ministra Jana Truszczyńskiego, przyszłego głównego negocjatora. Kułakowski i Saryusz-Wolski zostali za drzwiami. SLD przygotowywał się do tej roli bardzo długo. Zbyt długo, żeby teraz stracić historyczną dla siebie szansę pokazania się w glorii najskuteczniejszej polskiej formacji politycznej. Wprowadzenie Polski do UE może być dla lewicy najlepszym sposobem na wygranie kolejnych wyborów parlamentarnych. A może nawet prezydenckich".
Ustępstwa czy obrona polskich interesów?
Reklama
Wygląda na to, że droga rządu Leszka Millera do UE może być
łatwiejsza niż poprzedniego rządu. Miller po prostu w o wiele większym
stopniu jest gotów do ustępstw wobec UE. Pisze o tym Danuta Zagrodzka
w tekście pt. Teraz albo wcale w Gazecie Wyborczej z 30 października,
stwierdzając m.in.: "Sytuacja powoli się wyjaśnia. Rząd Leszka Millera
chce szybko wprowadzić Polskę do Unii Europejskiej i gotów jest pójść
na ustępstwa. (...) SLD od dawna zapewniał, że wejście Polski do
Unii traktuje priorytetowo". Dziennikarka GW, jak można było oczekiwać,
najwyraźniej popiera SLD-owską gotowość do ustępstw wobec UE. Zaznacza
to nawet w jednym z podtytułów, pisząc: Trzeba ustępować. Z wyraźną
satysfakcją Zagrodzka przytacza wypowiedź polityka SLD-owskiego,
a dziś przewodniczącego komisji europejskiej w Sejmie Józefa Oleksego: "
Nie jesteśmy w negocjacjach równorzędnym partnerem. Ci, którzy wzywają
do wymachiwania szabelką w rozmowach z UE, zapominają, że to Polska
jest petentem i musi się przystosować do warunków układu, do którego
chce przystąpić".
Zagrodzka tylko nie dodaje, dlaczego Polska znalazła
się w sytuacji petenta bez silnych argumentów w rękach. Otóż zapłaciła
właśnie za ponad dziesięć lat ciągłych ustępstw wobec Unii Europejskiej,
do których prowadziły kolejne działania polityków SLD-owskich i tak
bliskiej Gazecie Wyborczej Unii Wolności. Płacimy między innymi za
fatalne tolerowanie przez lata bez żadnych ograniczeń, kosztem polskiego
rolnictwa, wielce dotowanego importu z krajów UE. Minister w rządzie
Buzka - Jerzy Kropiwnicki ze zrozumiałą goryczą uskarżał się na to,
że oddaliśmy przez lata negocjacji niemal wszystko UE, nie dostając
niemal nic w zamian. Tyle że tego typu polityka ciągłych ustępstw
budzi coraz większe opory w poza SLD-owskich kręgach. Coraz częściej
postuluje się, abyśmy w naszych negocjacjach z Unią stosowali prosty
rachunek zysków i strat, tak jak to robią choćby Węgrzy i Czesi.
Premier Węgier Viktor OrbaMn mówił o tym przy niejednej okazji. Ciekawe,
że nawet dziennikarka Wyborczej - Zagrodzka przyznaje, że w Polsce
wyraźnie spada poparcie dla integracji z UE za wszelką cenę. Jak
pisze Zagrodzka: "W ostatnim roku to poparcie najbardziej spadło
właśnie wśród kadry kierowniczej, inteligencji, prywatnych wytwórców,
czyli entuzjastycznych dotąd zwolenników Europy. Także oni w trudniejszej
sytuacji gospodarczej zaczynają się bać zachodniej konkurencji, marginalizacji
w bogatej Europie. (...) Obywateli zupełnie nie interesuje to, czy
Polacy znajdą się w Unii w pierwszej czy drugiej grupie. Większość
i tak sądzi, że będziemy tam członkiem drugiej kategorii. W dodatku
- co wynika z wcześniejszych badań - trzy czwarte Polaków uważa,
że do tej Unii nie należy się spieszyć: lepiej iść wolniej, ale dobrze
się przygotować. Czyli zupełnie inaczej, niż sądzi rząd". W tym kontekście
warto przypomnieć ostrzeżenia
korespondenta prasy niemieckiej w Polsce - Klausa Bachmanna,
który pisał, że bardzo kosztowne w skutkach dla Polski może okazać
się wejście do UE z tak korupcjogenną administracją, jaką dziś mamy.
Obawiam się jednak, że przy rządach SLD-owskich szybko nie nastąpi
poprawa akurat w tej dziedzinie. Przeciwnie, widzimy na każdym kroku,
jak mianuje się na nowe stanowiska ludzi nie tyle według kompetencji,
co na znanej zasadzie doboru "krewnych i znajomych Królika". Tyle
że dość szczególnej czerwonej rasy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielka czystka
Reklama
Tak zatytułował Piotr Jakucki artykuł wstępny w Naszej Polsce z 30 października, poświęcony postkomunistycznym czystkom prowadzonym bardzo rozlegle, od służb specjalnych po administrację państwową i samorządy. Marcin Gugulski pisze w tekście pt. Rząd odsłania karty ( Głos z 3 listopada), że komuniści, "łamiąc sejmowe obyczaje, forsują zgodę na zmiany w tajnych służbach (...). Spełniły się czarne prognozy związane z powoływaniem sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Powołana z lekceważeniem sejmowych obyczajów i w urągającym zasadom demokracji 5-osobowym składzie, firmuje ona prowadzoną przez L. Millera czystkę w kierownictwie tajnych służb". Nasza Polska z 30 października pisze w dziale Sensy i nonsensy o dość szczególnej decyzji minister Barbary Piwnik, reklamowanej głośno w mediach jako "odnowicielki" polskiego sądownictwa. Otóż: "jedną z pierwszych swoich decyzji powołała na stanowisko zastępcy prokuratora generalnego i szefa Prokuratury Krajowej Andrzeja Kaucza, człowieka zasłużonego dla ´wymiaru sprawiedliwości´ PRL, orzekającego w latach osiemdziesiątych w procesach politycznych działaczy podziemia solidarnościowego (m.in. Władysława Frasyniuka), a po 1989 r. bliskiego politycznego ´znajomego´ Władysława Wachowskiego i współtwórcy słynnej Instrukcji nr 0015 o inwigilacji prawicy". Gazeta Wyborcza z 30 października w tekście pt. Dlaczego Kaucz? cytuje za Radiem Zet rozmowę Jacka Żakowskiego z minister Piwnik na temat sprawy nominacji prokuratora Kaucza. Piwnik uznała za najważniejsze to, że "nikt nie kwestionuje wiedzy, doświadczenia, fachowości, znajomości problemów prokuratury pana prokuratora Kaucza". A więc niezbyt chlubna przeszłość typu orzekania w procesach politycznych nie ma dla nowej minister sprawiedliwości żadnego znaczenia. Nawiązał do tej sprawy Jarosław Kaczyński w wywiadzie pt. Chcemy silnego państwa (Życie z 29 października), mówiąc: "Okazuje się, że mianowanie Barbary Piwnik ministrem sprawiedliwości to była zasłona dymna. Za jej plecami wracają ludzie dawnego systemu, nawet ci, którzy w latach 80. szczególnie angażowali się w niszczenie opozycji".
"Newsweek" krytykuje pomysły gospodarcze SLD
W najnowszym wydaniu polskiej wersji Newsweeka (z 4 listopada) - dwa teksty Dariusza Stasika, krytykujące politykę gospodarczą rządu Millera. W pierwszym z nich, pt. Żonglerka pracą, Stasik pisze, że: " Rząd Millera chce być w Unii Europejskiej, ale nie chce tak jak ona zmniejszać bezrobocia, liberalizując rynek pracy". W drugim tekście, pt. Cięcie klasy średniej, Stasik pisze, że: "Lewicowy rząd Millera, ratując budżet podatkami, pogrąża klasę średnią. Budżet zyska na tym niewiele, a gospodarka straci (...). Tych, którzy się dorabiają, uderzy po kieszeniach likwidacja ulgi budowlanej. Z niej korzystali wszyscy, ale najwięcej klasa średnia. Teraz, gdy do jej drzwi pukają nowe pokolenia, lewicowy rząd utrudnia im wyższymi podatkami drogę do nowego mieszkania (...). Średniacy ucierpią też na opodatkowaniu oszczędności. Ale ten przepis uderzy we wszystkich, z biednymi włącznie. Ponad 30% oszczędności, jakie Polacy trzymają w bankach, należy do drobnych ciułaczy".
Starzy działacze "przepadli"
Reklama
Rzeczpospolita z 29 października informuje w tekście M. M. pt.: Nowe twarze Frasyniuka o ogromnie radykalnych przetasowaniach we władzach Unii Wolności. W toku wyboru do nowego, 15-osobowego zarządu UW dramatyczną klęskę ponieśli tacy czołowi działacze unitów, jak były szef Klubu Parlamentarnego UW Jerzy Wierchowicz i rzecznik tej partii Andrzej Potocki (otrzymał najmniej głosów). Rozgoryczony Potocki wyszedł z sali. Do nowego zarządu weszli w przeważającej większości działacze szerzej nieznani.
Robin Hood kreowany na homoseksualistę
Literaturoznawca z Uniwersytetu Cardiff - prof. Stephen Knight " zabłysnął" dość szczególną hipotezą, głosząc, że Robin Hood, który zabierał bogatym i rozdawał biednym, był w rzeczywistości tylko prześladowanym homoseksualistą. Według tekstu M.R. pt. Robin Hood. Też kochał inaczej ( Rzeczpospolita z 22 października). Robin Hood był rzekomo "kochającym inaczej, jego weseli chłopcy - grupą homoseksualistów, którym co innego było w głowie niż wspieranie biednych, a wszyscy razem schronili się do lasu Sherwood przed prześladowaniami za odmienność zainteresowań" . Jak komentuje autor Rzeczpospolitej, wg prof. Knighta: "XV-wieczne ballady o Robin Hoodzie pełne są symboli erotycznych, zwłaszcza fallicznych. Wszystkie miecze, strzały, kociołki mówią - zdaniem profesora - same za siebie. Wydaje się, że mówią raczej o stanie umysłów niektórych naukowców, ale brytyjskie stowarzyszenie homoseksualistów Outrage przyjęło odkrycie z entuzjazmem".
Ks. Bartnik o globalizmie
Z obszernego, bardzo ciekawego artykułu ks. prof. Czesława Bartnika Globalizm - przyszłość czy gwałt (Nasz Dziennik z 27-28 października) warto przytoczyć choćby uwagi o ciężkiej sytuacji polskiego szkolnictwa i kultury: "Nie przypadkiem zapewne L. Balcerowicz od lat obniżał budżet na szkolnictwo. Nauka polska i kultura mają się nie rozwijać, żeby nie wyparły globalistycznej i ateizującej kultury postkomunistycznej. U podstaw tego leży ogromna nienawiść do wszystkiego, co polskie. Polakowi ´nie wolno´ być wysoko wykształconym, a zwłaszcza naukowcem i badaczem". Ks. Bartnik z goryczą pisze o tym, jak chciał przesłać swą książkę wartą 20 zł znajomemu profesorowi ze Szwajcarii jako przesyłkę poleconą i na poczcie zażądano od niego za to 120 zł opłaty. Zdaniem ks. Bartnika: "Chyba chodzi o to, żeby myśl polska jako katolicka nie oddziaływała na Zachód. A skąd taka walka o podatek VAT na książki naukowe? Ano, żeby książkę kształcącą uzależnić od sponsoringu naszych magnatów oraz myśleć i pisać tak, jak oni chcą, i żeby ogół społeczeństwa uczył się tylko na propagandowej TV".
Wyzwiska kompromitują "Rzeczpospolitą"
Bardzo cenię utrzymany na wysokim poziomie intelektualnym cotygodniowy
dodatek kulturalny Rzeczpospolitej Plus-Minus i nieraz prezentowałem
tutaj zamieszczane w nim artykuły. Od pewnego czasu jednak dochodzi
do kompromitującego wręcz zaniżania poziomu tego dodatku przez Smecza (
Tomasza Jastruna), którego teksty już kiedyś wywołały rozliczne protesty
w Życiu swym żałosnym poziomem, pełnym obelg i wyzwisk. Najnowszy
numer Plus-Minus, z 27-28 października, przyniósł kolejny "popis"
stylistyczny Smecza. Oto parę typowych próbek tego stylu: "Na obrzeżach
przegranej AWS jak zdziczały cień naszej prawicy wyrosła Liga Rodzin
Polskich (...) nasi narodowcy, o, to przypadek beznadziejny, bez
trepanacji czaszki ich nie zmienisz". Jacek Kwieciński już wiele
lat temu nazwał w Gazecie Polskiej
T. Jastruna "chorym z nienawiści". Co prawda, to prawda!