U kresu życia na pytanie, co ją boli, mówiła: „nie wiem, co mnie nie boli - jestem zanurzona w cierpieniu”, ale dodawała: „jeszcze mnie do drzewa krzyża, jak Pana Jezusa nie przybito, więc to nie jest znów takie cierpienie”. Nowotwór zabrał ją w wieku zaledwie 47 lat. Miejsce wiecznego spoczynku znalazła w Kielcach na Cmentarzu Nowym. Jest jedną z trzech nazaretanek upamiętnionych w czerwcu 2011 r. szkolną tablicą i przypomnianych współczesnej młodzieży. - To wzór postawy godnej człowieka i świadek swoich czasów - uważa s. Leticja Łasek, dyrektor Zespołu Szkół Nazaretanek im. św. Królowej Jadwigi w Kielcach.
Rodzinne losy
Reklama
Julia Westwalewicz, córka Tadeusza i Zofii z d. Rutka, urodziła się 16 stycznia 1908 r. w Petersburgu w rodzinie pielęgnującej patriotyczne tradycje (ojciec - legionista Piłsudskiego, w l. 1919-1920 walczył w obronie ojczyzny przed inwazją bolszewicką). Julia miała pięcioro rodzeństwa. Jedna z sióstr - Katarzyna, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Laskach i była znana jako s. Nulla - osoba o głębokim życiu wewnętrznym, poetka. Druga z sióstr - Zofia, wdowa po H. Dembińskim, publicyście o poglądach komunistycznych, pod koniec lat 40. wstąpiła do PZPR, a gdy władze likwidowały w Polsce szkoły katolickie, w tym prowadzoną przez jej siostrę - była wiceministrem w ministerstwie oświaty. Bracia Westwalewiczowie mieszkali jeden w Warszawie, a drugi w Londynie, trzeci zginął na wojnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szkoły i młodzież
Gimnazjum Państwowe w Krakowie to był dla Julii zarazem czas pobytu w internacie prowadzonym przez nazaretanki przy ul. Warszawskiej 13, i kto wie, może etap umacnianego powołania? Po maturze w 1927 r. Julia wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu i odbyła nowicjat w Albano pod Rzymem. Przyjęła imię zakonne Benigna. Od 1930 r. przez 5 lat pracowała we Lwowie jako sekretarka w gimnazjum i liceum nazaretańskim oraz jako wychowawczyni i opiekunka. Po złożeniu profesji wieczystej w Rzymie w1935 r. skierowano ją do Rabki - tam także zajmowała się szkolnym internatem i sekretariatem - do 1941 r., tzn. do czasu, gdy Niemcy zabrali dla siebie zakonny budynek. S. Benigna w latach okupacji opiekowała się młodzieżą w domach dziecka, które z ramienia Rady Głównej Opiekuńczej istniały w domach nazaretanek w Krakowie i Częstochowie. W Krakowie m.in. prowadziła schronisko dla warszawiaków, wywiezionych ze stolicy po upadku Powstania Warszawskiego.
Przełożona
Reklama
W 1945 r. po ustaniu działań wojennych s. Benigna obejmuje obowiązki przełożonej w Rabce, a w 1948 r. zostaje przełożoną domu w Krakowie. W jednym ze wspomnień o niej napisano: „W ubogim Domku Krakowskim, gdzie poprzednio była Przełożoną, znano Ją dobrze jako opiekunkę «dziadówek», bo też umiała sercem i ofiarami materialnymi dotrzeć do każdego rodzaju nędzy ludzkiej. Zwłaszcza, gdy poznała kogoś, kto w biedzie wstydził się żebrać, znalazła sposób subtelnego wspierania. I dużo było tej «klienteli» koło Dobrej Matki i w Krakowie, i w Rabce i w Kielcach (…)”.
W 1951 r. s. Benigna otrzymała nominację na przełożoną do Kielc, gdzie siostry nazaretanki prowadziły liceum, szkołę powszechną i przedszkole. Czas był wyjątkowo trudny, tak ze względu na zniszczenia wojenne, jaki i na „nowe porządki” wynikające ze zmiany ustroju, niemniej pierwsze lekcje w reaktywowanej po wojnie szkole im. Królowej Jadwigi trwały już od lutego 1945, a wkrótce uruchomiono pełny zakład naukowo-wychowawczy, obejmujący zarówno szkołę średnią (gimnazjum i liceum), jak i szkołę powszechną dla dziewcząt i chłopców oraz przedszkole. W pierwszych powojennych miesiącach pobierało tam naukę 568 uczniów i uczennic, a w l. 1950-1951 - 756 osób. Szkoła kielecka była jedną z największych w Polsce katolickich placówek oświatowo-wychowawczych.
„Intensywnie przesłuchiwać Westwalewicz”
Reklama
Tymczasem nowe władze komunistyczne nasiliły ataki na Kościół, w tym na oświatę prowadzoną przez instytucje kościele. Kielce z ordynariuszem diecezji bp. Kaczmarkiem miały się stać wkrótce słynnym „poligonem doświadczalnym” - jak ujął to Prymas Wyszyński - w tej bezpardonowej walce. Kontakty bp. Kaczmarka m.in. z ambasadorem USA w Polsce Arthurem Blissem Lane’em stały się dobrym, choć jednym z wielu pretekstów do oskarżeń... Gdy w 1945 r. ambasador złożył wizytę ordynariuszowi kieleckiemu, został przezeń zaproszony do odwiedzenia szkoły nazaretanek i spotkania ze środowiskiem szkoły. Bp Kaczmarek został aresztowany 20 stycznia 1951 r., wkrótce po nim - grupa współpracowników biskupa - 20 księży i osoby świeckie.
S. Benigna od 1950 r. była radną prowincjalną w zarządzie prowincji krakowskiej nazaretanek i kierowniczką kieleckiej szkoły od 1951 r., ale została nią już po aresztowaniu bp. Kaczmarka - nie było więc łatwo włączyć ją do sprawy. Sekcja I Wydziału V Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego rozpoczęła zbieranie informacji o s. Westwalewicz na początku 1952 r. Wniosek o planowanym aresztowaniu zatwierdziła dyrektor Departamentu V MBP „słynna” płk Julia Brystygierowa. We wniosku zapisano m.in.: „Wezwać do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Westwalewicz Julię i zażądać od niej wskazania miejsca, w którym są ukryte dolary. (...) Jeżeli Westwalewicz nie przyzna się do posiadania dolarów i nie wskaże miejsca ich ukrycia - przeprowadzić w domu nazaretanek szczegółową rewizję (...). Jeżeli rewizja nie da pozytywnych wyników - zatrzymać Westwalewicz i wystąpić z wnioskiem o sankcję na tymczasowy areszt. Opieczętować kilka pokojów w domu nazaretanek, w których mogłyby się znajdować dolary i intensywnie przesłuchiwać Westwalewicz w celu ustalenia miejsca ukrycia dolarów. (...). Zakwestionowanie u nazaretanek w Kielcach dolarów i ewentualne aresztowanie Westwalewicz można będzie w odpowiedni sposób wykorzystać w celu odebrania im prowadzonych szkół i przedszkola”.
Przestępcza obca waluta
Przeciwko s. Benignie wykorzystano nagłaśniany propagandowo argument zakazu posiadania obcej waluty, w oparciu o ściśle polityczne, karne ustawy dewizowe z 1952 r. Inicjatywa aresztowania przełożonej nazaretanek wyszła od „góry” i została przekazana do szczebla wojewódzkiego.
S. Westwalewicz została aresztowana na początku czerwca 1952 r., w rok po podjęciu obowiązków przełożonej domu nazaretanek w Kielcach. Aresztowanie poprzedziła rewizja w domu zakonnym sióstr przy ul. Słowackiego 5 oraz u dwóch rodzin zaprzyjaźnionych z siostrami. W protokole zachował się zapis o sporządzeniu fotokopii zakwestionowanych dolarów „przechowywanych przez Westwalewicz”.
Więźniarka
Reklama
W więzieniu śledczym w Kielcach Siostra przebywała od 6 czerwca 1952 do 23 stycznia 1953 r. Pisze s. Danuta Kozieł CSFN (m.in. art. „Intensywnie przesłuchiwać i aresztować” w „Nasz Dziennik”, 8/9 VIII 2009): „Siostra Benigna została oskarżona o współpracę z ośrodkiem antypolskim i czerpanie korzyści materialnych ze szpiegostwa oraz o bezprawne posiadanie i spekulację obcą walutą. W tym kierunku prowadzono kolejne przesłuchania aresztowanej nazaretanki, rozpytując głównie o sprawy dotyczące przechowywania dewiz oraz o osoby wtajemniczone w te sprawy. Znalezione dotąd protokoły początkowych przesłuchań pochodzą z 10, 12 i 15 lipca. Podczas przesłuchań siostra powtarzała wielokrotnie informacje dotyczące dewiz, w większości należących do ordynariusza kieleckiego i przeznaczonych na potrzeby diecezji. Przełożona domu posiadała także pieniądze przygotowane na kontynuację remontu budynku szkolnego dla młodzieży kieleckiej (…). W więzieniu w Kielcach stosowano wobec s. Benigny różne metody nacisku i presji psychicznej, które zniszczyły jej zdrowie i doprowadziły do szybkiego rozwoju nowotworu. Siostrom, które sporadycznie i na krótko mogły ją odwiedzić w więzieniu, pokazywała zewnętrzne objawy towarzyszące chorobie”.
Nazaretanki tak zapamiętały tamten okres: „Swoim towarzyszkom niedoli (dzieliła celę z osiemnastoma kryminalistkami) ukazała ideał życia czystego i pięknego, budującego nawet tych, którzy żadnym dobrym wpływom się nie poddawali… Tak że one, które na początku wspólnego pobytu nie umiały nic innego, jak opowiadać sny - w najlepszym razie - a poza tym marzyły głośno o swoich zbrodniach i powrocie do życia w kałuży niemoralności, przy końcu pobytu ś.p. S.M. Benigny klękały z Nią do pacierza, «słuchały» Mszy Świętej, którą Ona na pamięć recytowała i… umiały cieszyć się, że sprawiedliwości staje się zadość, gdy Ona opuszczała więzienie. A dozorca więzienny Siostrom odwiedzającym powiedział z uznaniem: «Rajem stałoby się więzienie, gdyby wszystkie więźniarki były takie…»”.
Podczas pierwszej rozprawy w grudniu 1952 r. s. Benigna otrzymała wyrok skazujący na 2 lata więzienia. W czasie procesu osoby wezwane do składania zeznań, np. ks. Kazimierz Dworak, oficjał Sądu Biskupiego, widzieli postępującą chorobę siostry. Nie wpłynęło to na zastosowanie jakiegokolwiek środka łagodzącego. 21 stycznia 1953 r. w Warszawie odbyła się rozprawa apelacyjna. Wyrok został zmniejszony do 14 miesięcy więzienia, z czego połowę sąd darował na podstawie ustawy o amnestii z 1952 r., a resztę uznał za odbytą w więzieniu śledczym. Siostra opuściła więzienie w Kielcach 23 stycznia 1953 r. z widocznymi już objawami nieuleczalnej choroby.
Po krótkim pobycie w szpitalu bonifratrów w Krakowie, podjęła obowiązki przełożonej domu w Kielcach i radnej prowincjalnej, ale postępująca choroba była silniejsza. Zmarła 20 stycznia 1955 r. w domu zakonnym w Kielcach w wieku 47 lat, po przeżyciu 27 lat w Zgromadzeniu Sióstr Nazaretanek.
Dzień po pogrzebie..
Ze Wspomnienia o. s. Benignie Westwalewicz, spisanego w Kielcach 24 stycznia 1955 (APKNaz, pudło „Wspomnienia Sióstr”, teczka „po S. Angelice Kułach zmarłej w Rabce”): „Była przede wszystkim duszą modlitwy «Przełożoną z klęcznika» (…). Zwykle pierwsza na dzwonek zjawiała się w kaplicy i klęczała nieruchomo, bez opierania się o klęcznik z rękami złożonymi błagalnie (…). Wypadło, że trumna na Jej wzrost była za wąska na normalne ułożenie rąk, więc złożyły się Jej i zastygły w tej samej postawie błagalnej jak za życia. (…). Powiedziała Kapłanowi 4 dni przed śmiercią: «Ja się modlę nieustannie, całym dniem modlę się, … przychodzą do mnie, mówią - tym mówieniem też się modlę…, modlę się „zamroczeniem”, czasem nie rozumiem co mówię…, trzymam Krzyż…, całym moim szczęściem jest Krzyż; on jest moim „zaręczeniem” w modlitwach za wszystkich, na wszystkie intencje…» (…). Ostatnie, słyszane przez Siostry, słowa w agonii były 12 razy powtórzone: „Za Księdza Prymasa, za Księdza Prymasa…”.
Radosna i spontaniczna
„W pierwszych miesiącach mojego pobytu w Kielcach Matka Benigna jeszcze na tyle lepiej się czuła, że była z nami na modlitwie w kaplicy i na posiłkach w refektarzu - wspomina przełożoną s. Elżbieta Gotszald. - Zwłaszcza rekreacje z Matką były bardzo radosne, spontaniczne i pełne humoru. Potem, gdy zdrowie pogarszało się, mogła tylko przychodzić do kaplicy (mieszkała obok), ale przyszedł taki moment nasilenia choroby, że nawet nie mogła podnieść się z łóżka. Czasem, bardzo rzadko, gdy były dni, że czuła się trochę lepiej, zapraszała nas do siebie do celi na rekreację. Wiedziała, że dla nas młodych te chwile są zawsze wyczekiwane i dają nam dużo radości (…) - pisze s. Elżbieta. I dodaje: - Była osobą bardzo skromną, nie kreowała się na bohaterkę - chociaż nią naprawdę była”.
W następnym numerze sylwetka ks. Jacka Kopcia, dyrektora Zespołu Szkół Katolickich w Kielcach