Czym jest sąd kościelny? - Tym samym, czym każdy inny sąd - jest powołany do szukania sprawiedliwości. I nie tyle chodzi o sprawiedliwość w potocznym znaczeniu tego słowa, ale raczej o dochodzenie swoich praw, a z drugiej strony o egzekwowanie obowiązków - wyjaśnia ks. Janusz Zieliński. - W Kościele istnieją podstawowe prawa i obowiązki wiernych, w tym prawa szczegółowe, dotyczące świeckich i osób duchownych. Każda posługa jest unormowana jakimś zakresem praw i obowiązków, zarówno tych, do których jest adresowana, jak i tych, którzy ją wykonują - albo na mocy zlecenia biskupiego, albo w sposób wynikający z przyjęcia sakramentów. Jeżeli np. ktoś przyjmuje sakrament bierzmowania czy kapłaństwa, to siłą rzeczy nabywa pewne uprawnienia i jednocześnie obowiązki z tego wynikające.
Sądy kościelne powstały u początków działalności Kościoła, a pod względem proceduralnym kształtowały się zwłaszcza w średniowieczu, kiedy zaczęła rozwijać się doktryna prawa kanonicznego. Dawniej zajmowały się sprawami nie tylko „kościelnymi”, ale pełniły także rolę dzisiejszych sądów cywilnych, karnych i administracyjnych. Współcześnie sądy kościelne opierają się na prawie kanonicznym skodyfikowanym w XX wieku (najpierw w oparciu o Codex Iuris Canonici z 1917 r., a obecnie o Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r.).
Oficjał i notariusz to minimum
Reklama
Na czele sądu kościelnego stoi oficjał (delegat biskupa, według prawniczej terminologii - wikariusz sądowy). - Biskup posiada w diecezji władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą; on jest zatem też pierwszym sędzią. Dwie władze - rządzenia i sądową - biskup może delegować. Prowadzenie spraw sądowych zleca właśnie wikariuszowi sądowemu. Może powołać też jego zastępców - wyjaśnia ks. Zieliński.
W sądzie kościelnym musi też być notariusz, bo akta sądowe bez jego podpisu nie mają mocy prawnej, są nieważne. Oficjał i notariusz to minimum, bez którego nie może istnieć sąd.
Oprócz tego są jeszcze sędziowie diecezjalni. Niektórzy z nich mogą mieć etat w sądzie kościelnym, jednak z reguły biorą udział w pracach sądu przez procedowanie w określonych sprawach, np. w sprawach o stwierdzenie ważności małżeństwa, które prowadzi trybunał kolegialny trzyosobowy. Za akceptacją Konferencji Episkopatu urząd sędziego kościelnego może pełnić również osoba świecka.
Osobną funkcję pełni obrońca węzła, który jest niezbędny przy procesach małżeńskich lub dotyczących ważności przyjętych święceń. Jego zadaniem jest szukanie argumentów wskazujących na ważność sakramentu.
- Obecnie w siedzibie naszego sądu pracuje sześć osób, w tym trzy osoby świeckie: jedna pełni urząd notariusza sądowego, a dwie pracują w sekretariacie - mówi ks. Zieliński.
W naszej diecezji sąd kościelny mieści się w Gorzowie przy ul. Żeromskiego 22.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Głównie sprawy małżeńskie
Reklama
- Sąd kościelny zajmuje się wyłącznie sprawami, które mają związek z jakimś zdarzeniem lub aktem prawnym - jak długo nie wpłynie skarga, wskazująca na naruszenie porządku prawnego, sąd nie może wszcząć żadnego postępowania - tłumaczy oficjał. - W sądownictwie cywilnym dużą rolę odgrywa tu postać prokuratora, który w kościelnym sądownictwie nie występuje. Zbliżoną, acz nie tożsamą rolę pełni tu promotor sprawiedliwości, który może wszczynać z urzędu niektóre postępowania sądowe.
Jakie sprawy trafiają najczęściej na sądową wokandę? - W praktyce większość sądów kościelnych zajmuje się sprawami dotyczącymi prawa małżeńskiego, w szczególności sprawami o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Wzrastające z roku na rok zainteresowanie wiernych tym rodzajem postępowania procesowego wskazuje, że wola uregulowania swojej sytuacji - duchowej, moralnej i kanonicznej - jest, co trzeba przyjąć z uznaniem, istotnym elementem w kształtowaniu dalszej życiowej przyszłości, a z drugiej świadczy, niestety, o rosnącej liczbie małżeństw nieudanych - mówi oficjał.
Sporadycznie zdarzają się sprawy sporne, kiedy ktoś dochodzi swoich praw o charakterze prywatnym czy publicznym. Sąd prowadzi też sprawy w formie zleconej przez biskupa, np. instrukcję do dyspensy od małżeństwa ważnie zawartego a niedopełnionego. Udzielenie tej dyspensy leży w kompetencjach Stolicy Apostolskiej, ale zanim prośba trafi do Watykanu, jest czynione postępowanie przygotowawcze. Nie jest to, formalnie oceniając, właściwe postępowanie procesowe, jednak z uwagi na konieczność m.in. przesłuchania zainteresowanych i wskazanych zwykle zajmuje się tym właśnie sąd kościelny. Spraw tego typu jest kilka rocznie.
Czasami trafiają się sprawy karne. - W przypadku naruszenia prawa karnego biskup wstępnie rozważa, czy zaszła możliwość popełnienia przestępstwa i decyduje, czy postępowanie należy przeprowadzić na drodze administracyjnej (bo tą drogą też można nałożyć karę), czy też wyrok zostanie ogłoszony przez postępowanie sądowe. Te dwa tryby różnią się od siebie formalnie, jednak kierują się tym samym prawem materialnym - tłumaczy ks. Zieliński. - Przede wszystkim proces sądowy daje większe prawa stronom do obrony, do pomocy ze strony adwokata, do zgromadzenia środków dowodowych. To postępowanie trwa dłużej, z natury swej ma charakter publiczny. Sąd, wydając wyrok, musi dotrzeć do prawdy obiektywnej na tyle, na ile jest to możliwe, oraz dowieść istnienia winy (umyślnej bądź nieumyślnej), bierze pod uwagę okoliczności łagodzące bądź zaostrzające karę - oczywiście tylko w takim zakresie, jaki przewiduje prawo karne. Natomiast w postępowaniu administracyjnym nie jest się tak ściśle związanym wymogami prawa formalnego, chociaż tu również wymaga się rzetelności w dochodzeniu do sprawiedliwego rozstrzygnięcia.
Nie skaże za kradzież
Czy w sytuacji, kiedy osoba duchowna staje przed zwykłym sądem, automatycznie rozpoczyna się proces w sądzie kościelnym? - Nie, a w każdym razie nie zawsze. Poza tym, jeżeli przeciwko jakiemuś księdzu toczy się rozprawa w sądzie świeckim, nie znaczy wcale, że wystąpił on przeciwko prawu kościelnemu - podkreśla oficjał. - To są dwa odrębne porządki prawne, w których istnieją różne katalogi działań, uznanych za przestępstwa, a zatem zagrożonych sankcją karną. Nie zawsze czyn, na podstawie którego np. duchowny staje przed sądem cywilnym, jest czynem naruszającym prawo kościelne. Jeśli ksiądz, nie płacąc podatków, narusza w opinii wiernych dobre imię urzędu proboszczowskiego, wówczas biskup może w tej sytuacji również zainterweniować, nakładając na niego sankcję za naruszenie tego imienia, przy czym interwencja ta wynikać będzie z innego tytułu prawnego (kościelnego) niż formalne oskarżenie przed sądem cywilnym. Czyli kara została przez biskupa nałożona nie ze względu na owo niepłacenie podatków, ale ze względu na naruszenie godności urzędu.
„Rozwód kościelny”?
W ostatnich latach wzrosła liczba spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Jest o nich głośno zwłaszcza wtedy, kiedy dotyczy to jakiejś znanej osoby. „Rozwód kościelny” to chwytliwy temat, choć w rzeczywistości coś takiego nie istnieje, bo Kościół rozwodów nie udziela. - Nazwa jest oczywiście błędna, chociaż coraz częściej przekonuję się, że ludzie stosują ją jako pewien skrót myślowy i „z grubsza” wiedzą, że chodzi w tym wypadku o rzecz zgoła odmienną od rozwodu - mówi ks. Zieliński. - Faktycznie, samych spraw „małżeńskich” mamy rzeczywiście coraz więcej. Dokładnie nie wiem, jakie są statystyki w innych sądach, ale ten wzrost jest widoczny. W naszym sądzie w ostatnich 3 latach ta liczba wzrosła niemalże o 100 procent. Jeszcze kilka lat temu w ciągu roku wpływało ok. 25 do 30 spraw, obecnie liczba ta przekracza 60.
Czy wiąże się to ze wzrostem liczby rozwodów cywilnych? Po części tak, ale nie jest to jedyna przyczyna. Przede wszystkim wzrosła świadomość ludzi. Znacznie więcej osób wie już, że istnieje taka możliwość, nie ma też problemu z dotarciem do informacji, na jakiej zasadzie takie sprawy są przeprowadzane, jak można rozpocząć proces. - W gazetach pojawiają się artykuły na ten temat, powstają programy informacyjne, które przybliżają ludziom to zagadnienie. Z takimi informacjami kontaktują się z nami, a w trakcie udzielanej porady prawnej wyjaśniamy bliższe szczegóły - tłumaczy oficjał.
Przede wszystkim dowody
Jak wygląda sama procedura? Najpierw trzeba złożyć pisemną skargę, w której powinny znaleźć się uzasadnienie, dlaczego zdaniem składającego skargę małżeństwo jest nieważne, oraz prośba o rozpoczęcie procesu. Wtedy sprawdza się, czy akurat ten sąd jest właściwym organem do zajmowania się tą konkretną sprawą. Trzeba też ustalić, czy np. strony są zdolne do stawania przed sądem (tzw. zdolność sądowa). Jeżeli skarga nie zostanie odrzucona, rozpoczyna się przewód sądowy. Inaczej niż w sądzie cywilnym - strony są wzywane raczej pojedynczo i nie prowadzi się rozprawy ustnej wobec obecnych na sali stron i świadków (są przesłuchiwani w odrębnych terminach). Jeżeli ktoś nie może przyjechać do siedziby sądu, oddelegowana osoba przeprowadza przesłuchanie w parafii - miejscu jego zamieszkania. Strony - co oczywiste - mają wgląd do akt procesu. W razie konieczności pomocą prawną może służyć adwokat z listy adwokatów kościelnych.
Najważniejsze są dowody. - Nawet jeśli mamy intuicyjne przekonanie, że to, co napisał powód czy powódka może wskazywać na nieważność małżeństwa, jednak przedstawieni świadkowie np. znają sprawę zbyt słabo czy też odmawiają złożenia zeznań, a w innym przypadku brakuje dowodów z dokumentów, sąd musi orzec brak podstaw do stwierdzenia nieważności - podkreśla ks. Zieliński.
Podstawą do stwierdzenia nieważności mogą być np.: brak wystarczającego używania rozumu, poważny brak rozeznania oceniającego co do praw i obowiązków małżeńskich, niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej, wprowadzenie w błąd czy ślub pod przymusem.
Nie ma rozprawy kończącej proces, podczas której spotykają się strony i słyszą zapadający wyrok. Wyrok w sprawie zapada w trakcie obrad trybunału kolegialnego, kiedy to każdy z sędziów uzasadnia swoją opinię, po czym odbywają się dyskusja i głosowanie. Ogłoszenie wyroku (sporządzanego zawsze z uzasadnieniem) następuje przez przekazanie go stronom (osobiście lub drogą pocztową). - Nasz sąd kościelny, jako sąd pierwszej instancji, z chwilą ogłoszenia wyroku pozytywnego, czyli stwierdzającego nieważność zawartego małżeństwa, z urzędu przekazuje akta procesu do sądu drugiej instancji, którym jest w tym przypadku Sąd Metropolitalny Szczecińsko-Kamieński. Przy wyroku negatywnym apelację mogą złożyć same zainteresowane strony procesowe. Wyrok stwierdzający nieważność małżeństwa staje się wykonalny tylko wtedy, gdy potwierdzi go sąd II instancji (dekretem lub wyrokiem). W sytuacji, gdy sąd II instancji wyda jednak odmienny wyrok, zainteresowana strona może złożyć od drugiego wyroku apelację do sądu III instancji, czyli do Roty Rzymskiej (Watykan). Nie sposób mówić z dokładnością o liczbie spraw, które zakończyły się stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Statystycznie rzecz ujmując (za okres kilku ostatnich lat), można przyjąć, iż około połowa spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa, które wchodzą na wokandę sądu kościelnego, zakończyła się wyrokiem pozytywnym - mówi oficjał.
Ze względu na czas potrzebny do przesłuchania wszystkich świadków i inne formalności związane z procesem, w naszej diecezji trwa on mniej więcej 2 lata. Są też koszty postępowania. - Nie przekraczają one obecnie z reguły wysokości 1 tys. Warto o tym wiedzieć, bo krążą krzywdzące opinię sądu nieprawdziwe informacje, że „domagamy się” za prowadzenie procesu kwot niebagatelnych, nawet 40 tys. - dodaje ks. Zieliński.