Reklama

Nauczyciel życia

„Ze wzruszeniem wspominam tego dobrego i nieustraszonego Pasterza Kościoła Sandomierskiego, który z taką wiarą, nadzieją i miłością oddał się bez reszty na służbę Ewangelii, nie bacząc na trudności i cierpienia” - te słowa papieża Jana Pawła II, napisane 30 lat temu, po śmierci bp. Piotra Gołębiowskiego, przywołane zostały podczas Mszy św. w intencji sługi Bożego w bazylice katedralnej w Sandomierzu 6 listopada br.

Niedziela sandomierska 47/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Modlono się o dar rychłej beatyfikacji bp. Piotra Gołębiowskiego, dziękując zarazem za lata posługi kapłańskiej i 23 lata posługi biskupiej w czasach prześladowania Kościoła przez władze komunistyczne. Do diecezji należał wówczas Radom, toteż Eucharystię koncelebrowali biskupi i księża diecezji radomskiej i sandomierskiej pod przewodnictwem biskupa radomskiego Henryka Tomasika. - Dzisiaj dwie diecezje gromadzą się przy doczesnych szczątkach swojego biskupa, uznając aktualność jego przesłania. Świadectwo życia biskupa Piotra jest fascynujące. Wśród wielu epizodów, które poświadczają heroiczność jego cnót, jest wydarzenie z czasów wojennych, kiedy to ks. Gołębiowski, będąc proboszczem parafii Baćkowice, ratował swoich parafian z niebezpieczeństwa śmierci, prowadząc ich przez pola minowe. On szedł pierwszy, ryzykując życiem, szedł jak pasterz prowadzący swe owce. Dziś pragniemy i my podążać za nim, śladami jego świętego życia i nauczania, jak za pasterzem, który prowadzi do domu Ojca - powiedział bp Krzysztof Nitkiewicz, wyrażając radość z przybycia do świątyni, w której posługiwał sługa Boży, pielgrzymów diecezji radomskiej. We wspólnej modlitwie uczestniczyli m. in. biskupi, prezbiterzy, alumni seminarium duchownego z Radomia i Sandomierza wraz ze swoimi profesorami, delegacja z parafii Jedlińsk, z której pochodził biskup Gołębiowski, jego krewni, siostry zakonne.
- Upływający czas nic nie zmienił, żyje on w naszych sercach. Kieruje nami pragnienie, aby być w katedrze, w jej podziemiach, przejść się uliczkami Sandomierza i odgrzebać ślady sługi Bożego, który spędził tutaj połowę swego ziemskiego życia, w tej katedrze sprawował Msze św. Nie z ciekawości próbujemy odgrzebywać te ślady, ale pragniemy być kontynuatorami jego nauczania i posługiwania jako kapłana i biskupa. On jest dla nas wszystkich nauczycielem życia. Pozostawił słowo pasterskie, kończące się zawsze wezwaniem do Matki Bożej. Przemawiał do serc różaniec w jego ręku na spacerze i na szyi w czasie nocnego spoczynku - powiedział podczas homilii bp Stefan Siczek, sufragan radomski. Przypomniał, że w wędrówce sł. Bożego bp. Gołębiowskiego, cudownie uzdrowionego przez Matkę Bożą, przez życie towarzyszyło zawołanie: „Maria spes nostra” - „Maryja naszą nadzieją”. Te słowa - mówił - stanowiły też cały jego program duszpasterski w latach kierowania diecezji, oparty na obecności Matki Najświętszej w życiu Kościoła. Zawierzając wszystko Maryi, w Niej widział nadzieję lepszego jutra. - Dla nas kapłanów obydwu diecezji sługa Boży pozostanie jeszcze na lata księgą, nad którą nieraz wypadnie się pochylać i uważnie ją studiować - podkreślił bp Siczek.
Na temat procesu beatyfikacyjnego bp. Piotra Gołębiowskiego, który prowadzi diecezja radomska, mówił bp Henryk Tomasik, po czym poprowadził modlitwę w intencji wyniesienia na ołtarze sługi Bożego. Po zakończeniu Mszy św. biskupi, księża, siostry zakonne, alumni oraz wierni z obu diecezji modlili się przy grobie bp. Gołębiowskiego w podziemiach sandomierskiej katedry.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak będzie w czyśćcu? Fulla Horak o życiu pozagrobowym

[ TEMATY ]

czyściec

Adobe.Stock

Nieprzeliczona, nieobjęta wprost myślą jest rozmaitość tych mąk, gdyż każda wina ma swój odpowiednik w cierpieniu. Najstraszniejszą męką duszy jest tęsknota za Bogiem, którą odczuwa stale z wyjątkiem okresu, który spędza w niektórych kręgach czyśćca, gdzie niemożność zwracania się do Niego myślą – jest najokrutniejszą męką właśnie.

We wszystkich zresztą innych kręgach dusza rwie się ku górze, ku światłu, ku Bogu i cierpi z powodu niemożności zbliżenia się do Niego przez swoje nieodpokutowane jeszcze winy. Żadne pragnienie, do jakiego serce ludzkie jest zdolne, nie może się z tym równać, gdyż jest to pragnienie powrotu do swego Stwórcy i Pana wiedzącej, wyzwolonej już z ciasnoty zmysłów, nieśmiertelnej duszy. Bóg ciągnie ją ku sobie jak olbrzymi o prze-możnej, obezwładniającej sile magnes. Tęsknota za Bogiem jest więc czymś, czego dusza wyzbyć się nie może, tak jak ślepe, bezwolne opiłki metalu nie mogą przestać rwać się ku przyciągającym je biegunom. Tęsknota ta jest więc niejako tłem, na którym zarysowują się rozmaite desenie i zygzaki cierpień, udręczeń i stanów pokutującej duszy.
CZYTAJ DALEJ

Kudowa-Zdrój. Kaplica, w której spoczywa trzydzieści tysięcy istnień

2025-11-02 00:00

[ TEMATY ]

Kudowa Zdrój

ks. Romuald Brudnowski

kaplica czaszek

Archiwum parafii Św. Bartłomieja w Kudowie-Zdroju

Wnętrze Kaplicy Czaszek w Kudowie-Zdroju – Czermnej. W centrum ołtarz z krucyfiksem, otoczony ścianami z ludzkich kości i czaszek, ułożonych z niezwykłym szacunkiem dla zmarłych.

Wnętrze Kaplicy Czaszek w Kudowie-Zdroju – Czermnej. W centrum ołtarz z krucyfiksem, otoczony ścianami z ludzkich kości i czaszek, ułożonych z niezwykłym szacunkiem dla zmarłych.

W najstarszej dzielnicy kudowskiego kurortu - Czermnej, znajduje się miejsce, gdzie cisza ma głos, a spojrzenie w śmierć staje się lekcją życia. Kaplica Czaszek nie straszy, ona wzywa do refleksji, by wśród tysięcy czaszek dostrzec znak nadziei, który prowadzi ku Zmartwychwstaniu.

Oprócz walorów uzdrowiskowych Kudowa słynie z jeszcze jednego powodu. To właśnie tutaj w drugiej połowie XVIII wieku, dzięki niezwykłemu kapłanowi ks. Václavowi Tomáškowi, powstała jedyna w Polsce Kaplica Czaszek. Choć podobnych miejsc na świecie jest kilka, ta dolnośląska wyróżnia się sakralnym charakterem i przesłaniem skupionym na Jezusie Cierpiącym i Zmartwychwstałym.
CZYTAJ DALEJ

Mazowieckie/ Podczas pościgu radiowóz uderzył w drzewo; policjant w szpitalu

2025-11-02 17:50

[ TEMATY ]

policja

Adobe Stock

Radiowóz, którym policjanci ścigali osobową skodę, wypadł z drogi i uderzył w drzewo; wskutek wypadku do szpitala trafił jeden z funkcjonariuszy - poinformował w sobotę PAP mł. asp. Paweł Chmura z Komendy Stołecznej Policji. Kierowca skody w dalszym ciągu jest poszukiwany.

Do wypadku doszło w Pęcicach (pow. pruszkowski). Policjanci ścigali osobową skodę, której kierowca nie zatrzymał się do kontroli drogowej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję