Agnieszka Bolewska-Iwaniuk: - Mały Feniks to przede wszystkim docenienie Przeglądu Ksiażki Katolickiej „Vade mecum” (z łac. pójdź ze mną). Może nam Ksiądz opowiedzieć o jego początkach?
Ks. Andrzej Witerski: - Tu trzeba wrócić do 2002 r., a może troszkę wcześniej. Byłem wtedy wikariuszem w Węgrowie i zadawałem sobie pytanie, czy moi parafianie mają dostęp do książki dotyczącej wiary, duchowości, teologii, do książki która zawsze mnie pociągała i pasjonowała, której jako człowiek wierzący (ksiądz, ale najpierw po prostu jako człowiek wierzący) tak potrzebowałem, żeby wzrastać w przestrzeni wiary. Można tu odnieść się do czasu wcześniejszego, do początków naszej demokracji - chyba tak można to nazwać, kiedy rynek książki katolickiej pięknie się rozrósł. Wchodziłem do księgarni i zachwycałem się: tyle pięknych, dobrych książek. Połowę chciałbym mieć, kilkanaście trzeba byłoby przeczytać, kilka koniecznie.
- A gdzie były te Księdza ulubione księgarnie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Lubiłem jeździć do Warszawy na ul. Miodową, była też księgarnia przy katedrze św. Jana. Właśnie! Księgarnie były w Warszawie. Poprzez te książki spotykałem wielu ludzi i świadków wiary, ludzi mądrych, mogłem poznać niesamowicie bogatą myśl teologiczną i historię Kościoła. I to wrażenie jakoś tak głęboko we mnie oddziaływało. Będąc w Węgrowie, zadałem sobie pytanie, czy moi ludzie też mają taką możliwość, przeżywają to doświadczenie, i gdy chodziłem po kolędzie, pytałem, czy jak są w Warszawie, zachodzą do księgarni. A oni odpowiadali, że raczej załatwiają swoje sprawy i wracają do domu. Doszedłem do wniosku, że skoro moi parafianie na co dzień nie mają albo nie szukają takiego doświadczenia, to może by sprowadzić takie doświadczenie, sprowadzić książki do Węgrowa. Zapytałem mojego serdecznego przyjaciela Antoniego Kamieńskiego: „Antoś, co o tym myślisz? Da się zrobić taki przegląd?”. Wtedy nazwaliśmy to roboczo kiermasz książek. Sprowadzimy trochę książek z różnych wydawnictw, postawimy w Węgrowie na Rynku Mariackim na sobotę i zobaczymy - pomyśleliśmy. Antoś powiedział, że powinno się udać.
Zadzwoniliśmy do wydawnictw z pytaniem, czy w ogóle jest to możliwe. Czy oni nam te książki wypożyczą, żebyśmy mogli je zaprezentować. No i 18 maja 2002 r. odbył się pierwszy, wtedy tak go nazwaliśmy, Kiermasz Książki Katolickiej. Było tam chyba 10, 11 wydawnictw. Kiedy rozkładaliśmy książki w czasie przygotowań, zobaczyliśmy ludzi, którzy idąc po zakupy, zachodzą do tych naszych stoisk i oglądają książki. Pamiętam, jak powiedziałem: „Antoś, to działa”. Ludzie po prostu przychodzili i oglądali książki. Bo absolutnie nie chodziło nam o zrobienie sklepu z książkami.
- Więc ta pierwsza nazwa: Kiermasz Książki Katolickiej nie była do końca trafiona?
- No nie do końca. Ta pierwsza robocza nazwa kojarzyła się ze sprzedażą, podczas gdy chodziło nam bardziej, by pokazać książki, by ludzie mogli podejść, książkę wziąć do ręki, popatrzeć. Ludzie znajdowali coś dla siebie. Nieważne, czy kupili, czy nie, bo chodziło o to, żeby właśnie mogli sobie postać, pooglądać. Były krzesła, można było usiąść, poczytać, zobaczyć. I to było fajne. Potem wieczorem był jeszcze koncert, ale później z nich zrezygnowaliśmy.
- A potem zaczął Ksiądz wędrować z tymi książkami po całej diecezji…
Reklama
- Tak, ale między 2002 a 2006, kiedy powstał Przegląd Książki Katolickiej „Vade mecum”, był czas, kiedy ta inicjatywa przetrwała dzięki Antoniemu i ks. Zbyszkowi Bolewskiemu. Ja odszedłem z Węgrowa, a oni to przejęli i utrzymali przy okazji różnych innych imprez.
Po kilku latach spotkałem się z Antonim i doszliśmy do wniosku, że jeśli robimy to dalej, to trzeba rozwinąć ten nasz pomysł. Z perspektywy Węgrowa wiedzieliśmy, że warto się tym zajmować. Mieliśmy już odpowiednie doświadczenie. Jesienią 2005 r. powstała koncepcja przeglądu w kilku miejscach. Trzeba było troszkę przebudować całą rzeczywistość. Poszerzyliśmy ofertę, w sumie prezentując 22, 23 wydawnictwa z kręgu książki katolickiej, związane z Kościołem katolickim.
Widzieliśmy, że jest to niesamowita, szeroka propozycja katolicka, dla wszystkich. Każdy niezależnie od swojej denominacji wiary czy pewnej relacji wobec duchowości może znaleźć coś dla siebie. I także niezależnie od wieku. W zeszłym roku zrobiłem takie ładne zdjęcie dzieciaczkowi w wózeczku. Dziecko trzymało Biblię dla dzieci, którą właśnie kupiła mu mama. Ludzie starsi szukają książek albumowych, historycznych.
- Zadziwiająca jest ta liczba wydawnictw i wartościowych książek.
- To tylko pewna część wydawnictw, dlatego przepraszam wszystkie inne, że do tej pory do nich nie dotarliśmy. A równocześnie dziękuję tym wydawnictwom, które z nami współpracują. Za ich otwartość, za to, że chcą w takim wydarzeniu uczestniczyć, wypożyczając nam książki do prezentacji. Mamy więc co roku ok. 1000 tytułów, każdego tytułu po 3-4 egzemplarze. W sumie ok. 4000 książek. Wizualnie, to trzeba powiedzieć, 60 dużych koszy od chleba. To chyba dobre porównanie, bo przecież nie samym chlebem człowiek żyje. Przy pierwszym przeglądzie w 2006 r. napisaliśmy na plakatach takie biblijne hasło: „ Nie samym chlebem człowiek żyje, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Pana”. Chcieliśmy pokazać szeroką, intelektualną myśl Kościoła, zawartą właśnie w tych publikacjach świadków, ludzi, którzy swoją wiarą dzielą się poprzez karty książek.
- A dlaczego właśnie książki?
Reklama
- Mam takie osobiste, religijne doświadczenie. Mogę powiedzieć, że Pan Bóg w moje ręce włożył klika książek. Boża Opatrzność postawiła te książki na mojej drodze duchowej i towarzyszą mi one na kolejnych jej etapach. Pamiętam, jak w latach 80. na moim biurku przez cały rok leżała książka wydana przez wydawnictwo Znak pt. „Drogowskazy”. Krótkie zapisy, które były dla mnie wtedy taką strawą duchową. W 1990 r. byłem w Hajnówce i Pan Bóg włożył mi w ręce przecudowną książkę pt. „Rozważania na piasku”. To był ważny rok mojego kapłaństwa, a zarazem ważna książka, bardzo mi potrzebna. To takie doświadczenia, które w mojej historii życia są związane z książkami. Może dlatego chętnie podejmuję trud, by tworzyć przegląd.
- A dziś, jaka książka leży na Księdza biurku?
- Dzięki przeglądowi odkryłem niesamowitego autora: ks. Tomasza Halika - Czecha, rektora kościoła akademickiego Najświętszego Zbawiciela w Pradze. Na pierwszym przeglądzie w 2006 r. wydawnictwo „W Drodze” przysłało nam za darmo paczki z książkami, w sumie 50 egzemplarzy różnych autorów, i wyłożyliśmy je, a ludzie brali je sobie. Ta książka była ostatnia, ostatni egzemplarz. Patrzę: Tomasz Halik „Wyzwolenie i jeszcze nie wolni”. Zostawiłem ją sobie i zacząłem czytać: niesamowity tekst, niesamowity autor. Pisze o pewnych doświadczeniach Kościoła czeskiego i pewnych wyzwaniach, które stoją przed Kościołem w Czechach po demokratycznych przemianach. Czytając, widziałem też nasz Kościół polski i siebie w sferze wiary. Książki ks. Halika są moimi lekturami. Np. „Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe” - według mnie - bardzo mądra i ważna książka w doświadczeniu Kościoła, wiary czy chrześcijaństwa w pluralistycznym świecie, w spotkaniu z pluralizmem świata, z różnorodnością religii. Pokazuje, jak siebie postrzegać jako chrześcijanina, jak postrzegać siebie we wspólnocie Kościoła. Przegląd Książki Katolickiej „Vade mecum” (z łac. pójdź ze mną) sprawia, że chcę za nim podążać, w jego refleksji teologicznej, intelektualnej, takiej refleksji dotyczącej wiary w świecie. To jest takie moje odkrycie przeglądu.
Reklama
- Nikogo nie dziwi, że kapłan czyta książki religijne. Ale czy chcą je czytać też ludzie świeccy?
- Należałoby chyba zapytać, czy mają do nich łatwy dostęp. Wydaje mi się, że nie. Bestsellery, książki o Janie Pawle II z pewnością są w naszych księgarniach. Ale jeśli wejdziemy do takiej zwykłej księgarni, to wydaje się, że procent wydawnictw katolickich jest bardzo mały. Można to zbadać dokładnie, ale myślę, że to kilkanaście pozycji. Wydaje mi się, że nasi ludzie nie mają wielkich możliwości dostępu do wartościowych książek. My docieramy do Węgrowa, Sokołowa, Siemiatycz, Hajnówki, Bielska Podlaskiego, Drohiczyna, a ostatnio pojawiliśmy się w Brańsku. To daje efekty. Obserwuję, jak moi uczniowie z Zespołu Szkół nr 4 im. Ziemi Podlaskiej w Bielsku Podlaskim (pozdrawiam serdecznie) pomagają w przygotowaniach do przeglądu i rozmawiają o książkach. Słyszę ich komentarze: chodź, zobacz, jaka fajna książka, chodź zobacz, jaka tu fajna. Oni nagle odkrywają, że tyle tych książek jest.
- Dostał Ksiądz Małego Feniksa, z kim chciałby się nim podzielić?
- O, to długa lista: Antoni Kamiński, Urszula Rogulska, Magda Kamińska, Jolanta Jancewicz, moja mama Halina Witerska. To ludzie, którzy tworzą przegląd. Ale są to też: Akcja Katolicka Diecezji Drohiczyńskiej, Stowarzyszenie Pamięć i Tożsamość „Okno”, oddziały Akcji Katolickiej w: Bielsku Podlaskim, Brańsku, Hajnówce, Siemiatyczach, Sokołowie, Węgrowie. Młodzież, która pomaga nam pakować książki. Piotr Bałdyga z Węgrowa bezpłatnie użycza nam naczepę, Józef Kobus z Siemiatycz udostępnia nam ciężarówki, podobnie firma „Suempol” z Bielska Podlaskiego. Bez tych ludzi nie byłoby przeglądu.