Reklama

Bp Wilhelm Pluta w oczach Kardynała i Księdza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sługę Bożego bp. Wilhelma Plutę, którego 100 rocznicę urodziny obchodziliśmy 10 stycznia br., bardzo wymownie wspominał przed laty kard. Ignacy Jeż, wieloletni sufragan gorzowski, którego słowa starannie zanotowałem: „Sługa Boży Wilhelm Pluta był człowiekiem o wielkim, szerokim i złotym sercu. Jego biskup pomocniczy Jerzy Stroba powiedział o nim: «rzeczywistość Boża dla biskupa Pluty była bardziej realna aniżeli to, co go otaczało». Patrzył na niego i podziwiał przez 14 lat, ja byłem przy boku biskupa Wilhelma przez 12 lat. Tym stwierdzeniem można bez reszty wytłumaczyć jego wielkie zaangażowanie w sprawy Boże. Jako kapłan diecezji katowickiej miałem możność obserwowania bp. Pluty najpierw w seminarium tej diecezji w Krakowie, będąc trzy lata młodszym od niego klerykiem, potem już jako katecheta po wojnie miałem szczęście spotykać się z nim jako wychowawcą młodych księży, gdy prowadził Studium Pastoralne dla Neoprezbiterów. Jednocześnie był proboszczem dużej parafii w Załężu k. Katowic. Patrzyliśmy na niego z podziwem, że potrafił napisać pracę doktorską jako pracujący proboszcz w Koszęcinie. Dał radę pogodzić obowiązki proboszcza z prowadzeniem wspomnianego Studium dla młodych księży. Było to możliwe tylko i wyłącznie dlatego, że wszystko, co wiązało się z rzeczywistością Bożą, angażowało go bez reszty. Gdy prymas Polski Stefan Wyszyński 13 maja 1960 r. przedstawił mi wolę papieża Jana XXIII, że mam być biskupem pomocniczym w Gnieźnie - z przeznaczeniem dla Gorzowa Wielkopolskiego, byłem zdumiony. Zauważyłem, że w Gorzowie jest już dwóch biskupów z diecezji katowickiej, to mogą tamtejsi księża mieć zastrzeżenia, że pojawi się tu trzeci - też ze Śląska. Wtedy Wyszyński miał gotową odpowiedź: «A może Ojcu Świętemu chodzi o to, żeby między wami była zawsze pełna zgoda!». Prymas musiał bardzo dobrze znać bp. Plutę i jego biskupie zawołanie: «Aby byli jedno», wypowiadając taką opinię wobec mnie. Nazajutrz przyjechałem do Gorzowa pociągiem, a Sługa Boży czekał na mnie; najpierw zaprowadził mnie do kaplicy, bym się pomodlił, a potem - po posiłku, wysłał do Katowic, gdzie była konferencja z rodzicami wychowanków Niższego Seminarium Duchownego im. św. Jacka, którego dotąd byłem rektorem. Biskup Pluta był blisko z Panem Bogiem. Nikt nie potrafi zliczyć, ile godzin spędzał na modlitwie w kaplicy. Wystarczyło popatrzeć na niego, jak celebrował Mszę św., albo jak udzielał sakramentów, zwłaszcza sakramentu bierzmowania. Na ziemi gorzowskiej było bardzo dużo osób pragnących przyjąć ten sakrament, gdyż nie było tutaj przez długie powojenne lata biskupów, np. w Świebodzinie we dwójkę musieliśmy udzielić sakramentu bierzmowania prawie 2000 parafianom. Biskup Wilhelm miał bardzo wrażliwą duszę. Gdy miał wątpliwości, nie wahał się wtedy prosić o spowiedź kogoś ze swoich sufraganów, a mieszkaliśmy razem przez 12 lat w jednym budynku w Gorzowie. Sługa Boży miał wielkie, szerokie i złote serce także dla ludzi. Bardzo przeżywał, gdy musiał podejmować trudne decyzje personalne.
Byliśmy razem na I Sesji Soboru Watykańskiego II w Rzymie. Bardzo cieszył się tym wyjazdem i bardzo głęboko go przeżywał. Była to dla nas pierwsza podróż zagraniczna poza granice PRL. Zwiedziliśmy także Sycylię ze świątynią w Syrakuzach, a we Francji modliliśmy się przy grobie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, do której biskup Wilhelm miał szczególne nabożeństwo. Odwiedziliśmy też Paryż. W styczniowy dzień zauważyliśmy w stolicy Francji leżącego człowieka na kracie podziemnej kolejki metra. Biskup Pluta nie mógł obojętnie przejść obok leżącego mężczyzny i dlatego frasobliwie odezwał się: «A może on nie żyje? Może zemdlał, a może jest chory...?». Poruszony tymi pytaniami podszedłem do leżącego kloszarda i zacząłem go budzić. Ten podniósł się i z wielkimi pretensjami powiedział nam: «To nawet spokojnie nie można się przespać?!». Szybko odeszliśmy, ale bp Wilhelm Pluta uznał, że słusznie zainteresowaliśmy się tym leżącym paryżaninem. Nie znaliśmy tutejszym zwyczajów, że w ten sposób miejscowi bezdomni ratowali się przed mrozami i zimnem, sypiając nad kratami metra, skąd wydzielało się ciepłe powietrze. Wyczulenia na problemy drugiego człowieka uczył wszystkich kapłanów i diecezjan. Wyjątkowe miejsce w sercu dobrego Pasterza zajmowało seminarium duchowne i jego klerycy. Troskę o nie postawił bp Pluta na jednym z pierwszych miejsc, a swoje obowiązki wobec ich wychowania traktował bardzo poważnie. Rzadko nam, biskupom pomocniczym, udawało się zastąpić w seminarium biskupa ordynariusza. Do legendy prawie przeszły w pokoleniach kapłańskich wychowanych w Paradyżu jego dni skupienia z konferencjami, może trochę przydługimi, ale przecież w nich wypowiadał całą swoją troskę o ich wychowanie i to w tematach z życia wziętych, bardzo trudnych i skomplikowanych, które ilustrował przykładami z bogatego życia duszpasterskiego, jakie miał za sobą oraz z książek, które stale czytał, podkreślając w nich najważniejsze momenty... «Być dobrym, najlepszym przewodnikiem do nieba» - takie zadania wytyczał kapłanom swej wielkiej diecezji. Sobie to zadanie ciągle przypominał, gdy powiadał, że najważniejszą troską biskupa jest być duszpasterzem duszpasterzy, dlatego księży gromadził trzy razy w roku na konferencjach rejonowych.
Biskup Pluta spełnił postulat Soboru o stałej formacji duchowieństwa. Bardzo bliska więź bp. Pluty łączyła go z najbliższą rodziną, dla której okazją były spotkania na początku stycznia każdego roku. «Miej serce i patrzaj w serce» - upomina nas nasz narodowy wieszcz; w innej wersji, powtarzając niejako wskazania Pisma Świętego: «Pan patrzy na serce». Dziś są imieniny matki sługi Bożego - Agnieszki Pluty i przeddzień jego kolejnej rocznicy śmierci, by powiedzieć za prorokiem, że cieszyć nam trzeba się za każdym razem, gdy spotkaliśmy w życiu człowieka o wielkim, szerokim i złotym sercu. A takim był bp Wilhelm Pluta”.
Absolwent Wyższego Seminarium Duchownego w Gościkowie-Paradyżu, kustosz sanktuarium maryjnego w Brzesku ks. January Żelawski tak zapamiętał sługę Bożego bp. Wilhelma Plutę: „Bp. Wilhelma Plutę znałem z czasów kleryckich. Dość często przyjeżdżał do Gościkowa-Paradyża z konferencjami dla nas. Dało się zauważyć jego głębokie życie wewnętrzne. Raz się zdarzyło, że na ambonie wyraził się zbyt ostro co do pobytu kleryków w seminarium. Po niedługim czasie z tej samej ambony przeprosił wszystkich, bo nie chciał tego powiedzieć tak, jak zrozumieli go słuchający alumni. A ja zauważyłem wówczas jego wielką pokorę, gdyż przyznanie się do winy świadczy o wielkości człowieka. W czasie rozmowy wyczuwało się, jak bardzo cenił i szanował swego rozmówcę. Każdemu księdzu odpisał na każdy list, chociażby w jednym zdaniu. Jeśli zaś do któregoś z księży musiał się odnieść nieco surowiej i wskazać na jego winę, to po jakimś czasie, np. z racji wakacji w Zakopanem, przesłał kartkę z pozdrowieniami i dopiskiem: «Niech się Ksiądz nie gniewa, że tak wtedy powiedziałem». W opinii kleryków i księży miał określenie jako świątobliwy biskup. Nigdy nie słyszałem, aby któryś z księży żalił się jakoby od biskupa Wilhelma doznał jakiejś krzywdy. Przez duchowieństwo był lubiany i ceniony”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz

2025-09-23 12:37

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz, choćby w niewielkim zakresie. Karze zaś tych, którzy mają serce skąpe i niczego nie dają potrzebującym.

Jezus powiedział do faryzeuszów: «Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”».
CZYTAJ DALEJ

Bp Greger: szatan to nie bajka dla niegrzecznych dzieci, to są realia

2025-09-28 13:26

[ TEMATY ]

szatan

bp Piotr Greger

Monika Jaworska/Niedziela na Podbeskidziu

„Szatan to nie jest bajka dla niegrzecznych dzieci, to są realia. Szatan naprawdę istnieje, chociaż doskonale wie, że jego dni są policzone” - powiedział bp Piotr Greger podczas uroczystości odpustowych 28 września ku czci św. Michała Archanioła w Kończycach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim. W homilii hierarcha przypomniał, że nauka Kościoła o szatanie nie ma wzbudzać strachu, lecz mobilizować wierzących do czujności wobec jego pokus i do całkowitego zaufania mocy Boga.

W kazaniu bp Greger nawiązał do znanej modlitwy ułożonej przez papieża Leona XIII w 1886 r., której słowa: „Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną” odwołują się bezpośrednio do Apokalipsy św. Jana. „Największym osiągnięciem szatana jest wmówić człowiekowi, że diabeł nie istnieje. Wtedy człowiek zupełnie go lekceważy, nie zwraca na niego żadnej uwagi” - przestrzegł kaznodzieja.
CZYTAJ DALEJ

Stężyca. Bezcenny dar - relikwie Drzewa Krzyża

2025-09-28 18:57

Paweł Wysoki

Przychodźcie do źródła, które bije u stóp krzyża – zaapelował bp Mieczysław Cisło.

Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego w Stężycy świętowała jubileusz 100-lecia istnienia. Główne uroczystości odbyły się 14 września pod przewodnictwem bp. Mieczysława Cisło. Jednej z najmniejszych wspólnot w naszej diecezji abp Stanisław Budzik ofiarował bezcenną relikwię Drzewa Krzyża, która została uroczyście wprowadzona do kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję