Reklama

„Wrocław - miasto spotkań” - Jan Paweł II

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Abp Marian Gołębiewski

Reklama

Być wrocławianinem od trzech lat. To bardzo krótko, co nie oznacza, że nie jest to możliwe. Wszystko zależy od misji, jaką człowiek w danym miejscu pełni i od zaangażowania w to, co się robi i przeżywa. W moim przypadku ta misja wpisana jest w działalność Kościoła, którą on pełni na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu od przeszło tysiąca lat. Wystarczy zapoznać się z historią naszej katedry, Ostrowa Tumskiego, ważniejszych kościołów i z historią naszego miasta, aby się o tym przekonać. Dużą pomocą może służyć książka Normana Daviesa pt. „Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego chociaż nie tylko ona”, bo dobrych opracowań historycznych i wspaniałych albumów jest znacznie więcej. Wrocław miał burzliwą i zarazem bardzo ciekawą historię. Różne dominacje wycisnęły na nim swoje widoczne po dziś dzień piętno. Jest to miasto, które po wojnie wymieniło całkowicie swoich mieszkańców. Jan Paweł II nazwał Wrocław „tyglem wielu kultur i miastem spotkań”. Elementy różnych kultur nawarstwiały się tutaj, tworząc cenne patrymonium grodu nad Odrą. Można by w nich odgrzebać ślady epoki Piastów, zabytki z czasów panowania czeskiego, Habsburgów, Prusaków, Niemców z Trzecią Rzeszą włącznie. Przez wieki mieszkały tu inne nacje. Była zawsze obecna wspólnota żydowska, bardzo prężna zresztą, jak i wspólnota polska. To spektrum etniczne i narodowościowe ubogacało miasto, przyczyniając się do jego rozwoju. Powojenne przesiedlania sprowadziły tutaj naszych kresowiaków, którzy przynieśli tradycję chrześcijańską, otwartość i pewne ciepło charakterystyczne dla Wschodu. Tutaj każdy z czasem poczuł, że jest u siebie. Napłynęli również ewangelicy, prawosławni, grekokatolicy, by wspólnie żyć w jednym mieście i wspólnie pracować.
O inspirującym bogactwie kulturowym Wrocławia mówiło się i mówi dość dużo. Wystarczy prześledzić sympozja historyczne lub wystawy, które to bogactwo ukazują. Natomiast otwartości i życzliwości ludzi doświadczam na co dzień, przeprowadzając wizytacje kanoniczne w parafiach, udzielając bierzmowania młodzieży czy uczestnicząc w różnych spotkaniach o charakterze naukowym, kulturalnym czy społecznym. Na szczególne podkreślenie zasługuje charakter ekumeniczny naszego miasta. Jest wiele inicjatyw, które podejmujemy wspólnie z innymi wyznaniami i w ten sposób budujemy ścisłe więzy międzyludzkie, religijne, społeczne i osobiste. Prze te trzy lata nie spotkałem się z przejawami braku tolerancji religijnej, z ksenofobią czy uprzedzeniami na tle etnicznym czy religijnym.
Wrocław to środowisko o potężnym potencjale intelektualnym. Sama ilość wyższych uczelni w tym mieście mówi za siebie. Mam bardzo dobre kontakty z rektorami naszych uczelni, chętnie biorę udział w różnych jubileuszach, inauguracjach, uroczystych sesjach itp. Cenię sobie bardzo zasłużoną instytucję zwaną „Salon Dudka”, która służy wymianie myśli, poglądów i idei. Pozytywnie odbieram wszelkie przejawy współpracy między uczelniami i Papieskim Wydziałem Teologicznym. I tutaj jest jeden zgrzyt, a mianowicie od zakończenia wojny aż po dzień dzisiejszy Uniwersytet Wrocławski blokuje wejście Wydziału Teologicznego w swoje struktury. Jest pewna ilość profesorów, stanowiących swoisty skansen intelektualny i światopoglądowy, którzy na obecność teologii w murach Uniwersytetu dostają gęsiej skórki. Wydawałoby się, że po encyklice Jana Pawła II „Fides et ratio” takie postawy należą już do przeszłości, niestety homo sovieticus daje o sobie znać jeszcze w XXI w. Warto przypomnieć przy tej okazji, że Uniwersytet „stąpa” po kamieniach kościelnych i katolickich. Może dlatego jest tak newralgiczny, bo kroczy nie po swoim gruncie.
Jest w naszym mieście wiele miejsc uroczych, do których chętnie się zagląda, które z radością się odwiedza. W skali całego miasta takim miejscem jest Ostrów Tumski. On się nigdy nie sprzykrzy, nawet gdy na nim się mieszka na stałe. Na wiosnę wabi różnorodnością barw kwiatów Ogród Botaniczny. Zresztą jest on piękny przez cały rok. Natomiast moja ścieżka spacerowa prowadzi najczęściej przez Most Pokoju, brzegiem Odry naprzeciw Ostrowa, w stronę kościoła Matki Bożej na Piasku, Mostem Tumskim do rezydencji. Wiosna dodaje niepowtarzalnego uroku Wrocławiowi. Cieszymy się z jego rozwoju, z nowych inwestycji, z każdego nowego miejsca pracy.

Rafał Dutkiewicz - prezydent Wrocławia

Reklama

Wrocław - miejsce spotkania” („The Meeting Place”). Miasto przyjazne, miejsce które jednoczy. Któż z nas - wrocławian nie zna tych haseł. To właśnie one promują stolicę Dolnego Śląska w Europie i świecie. To prawda o przeszłości i o tym, co jest dziś. Określenie lapidarne, bo zamknięte w zaledwie trzech słowach, ale jakże celne i pojemne. Oddaje charakter i specyfikę naszego miasta. Bogactwo jego dziedzictwa, przenikania się kultur, skomplikowane i dramatyczne losy, ale także dzisiejszą otwartość na świat, odwagę myślenia i działania. Taki był, jest, i myślę, że będzie w przyszłości Wrocław.
„Wrocław - miejsce spotkania”. Czy wiadomo Państwu, jakie jest pochodzenie tych słów?! Kto jest ich autorem?! Otóż wypowiedział je, właśnie tu - we Wrocławiu, Papież Polak. Jan Paweł II. Miało to miejsce w 1997 r., w maju, podczas 46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. Doprawdy trudno w tych kilku frazach zawrzeć cały ogrom emocji, wzruszeń, dumy i radości - wszystkich tych uczuć, jakie wiązały się z każdą wizytą Ojca Świętego w Polsce, a szczególnie we Wrocławiu.
Pamiętam Wrocław czasu Kongresu. Już w nowej rzeczywistości, w wolnej Polsce, ale ciągle jeszcze na początku drogi. To wtedy kształtowaliśmy naszą samorządność i nową tożsamość. Oczywiście, te procesy ciągle trwają, umacniamy je, ale gdy popatrzę w przeszłość, z dzisiejszej perspektywy, tym bardziej dociera do mnie, jak wielką wartością i wskazówką dla nas wszystkich były wizyty Papieża, a także dzieło Kongresu.
Wspominam ważkie, na trwale zapadające w pamięć słowa Jana Pawła II wypowiedziane we Wrocławiu: „Na szlaku Kongresów Eucharystycznych, który wiedzie poprzez wszystkie kontynenty, kolejnym etapem jest Wrocław - Polska, Europa Środkowowschodnia. Dokonały się tutaj zmiany, które dały początek nowej epoce w dziejach współczesnego świata. Kościół pragnie w ten sposób dziękować Chrystusowi za dar wolności odzyskanej przez wszystkie te narody, które tak wiele wycierpiały w latach totalitarnego zniewolenia. Kongres odbywa się we Wrocławiu, w mieście bogatym w historię, bogatym w tradycję życia chrześcijańskiego. Archidiecezja wrocławska przygotowuje się do obchodów swojego tysiąclecia. Wrocław jest miastem położonym na styku trzech krajów, które historia bardzo ściśle ze sobą połączyła. Jest poniekąd miastem spotkania, jest miastem, które jednoczy. Tutaj w jakiś sposób spotyka się tradycja duchowa Wschodu i Zachodu. Wszystko to nadaje Kongresowi Eucharystycznemu we Wrocławiu, a zwłaszcza tej Statio Orbis szczególną wymowę”.
Piękne to słowa o Wrocławiu. Piękne i oddające prawdę o mieście. Wrocław, będąc tyglem wielu narodów, stał się domem nas wszystkich. To tu ścierały się losy ludzkie i odmienne wpływy kulturowe. Wszystko to zrodziło nową jakość, nowego ducha. Właściwą nam - tożsamość.
Czym jest owa tożsamość, co ją wyróżnia na tle innych miast? Być może jest to coś, co bardziej czujemy na co dzień, odbieramy raczej intuicyjnie, z czym nam jest dobrze, albo to, co odkrywają i czego zazdroszczą nam inni. Wszystko to, co sprawia, że chwalimy sobie życie we Wrocławiu, mówimy o Wrocławiu, że to miejsce „magiczne”, „z klimatem”.
Kształtowanie tożsamości i charakteru Wrocławia to proces płynny i ciągły. Także dzisiaj nadajemy naszemu miastu i nam samym nowe oblicze.
Dzisiejszy Wrocław to miasto nowoczesne, szybko rozwijające się. To miasto nowych inwestycji, miejsce chętnie odwiedzane przez turystów. Wrocław kojarzy się z aktywnością, odwagą, sukcesem. Jesteśmy rozpoznawalni w Europie i na świecie. Ciągle się uczymy, ale mam wrażenie, że już teraz dobrze wykorzystujemy naszą samorządność. Mówię o tym z prawdziwą dumą i radością. Jest to bowiem nasze wspólne dzieło. Dzieło pracy i solidarności wrocławian.
Wrocław jest najbardziej europejskim z miast Polski. Świadczy o tym szczególne otwarcie na procesy integracyjne, jakie zachodzą w Europie. Na rzeczy nowe, na ciekawe idee i pomysły. Jest to szczególnie widoczne właśnie we Wrocławiu. I nie chodzi tu tylko o np. inwestycje zagraniczne, ale o przepływ kontaktów i wymianę odbywającą się na poziomie bezpośrednich spotkań ludzi z różnych stron świata, o odmiennych poglądach, różnym pochodzeniu.
Wrocławski Kongres Eucharystyczny był wydarzeniem wyjątkowym w historii miasta. Podobnie jak wyjątkowe są jego owoce. Oczywiście - wartością samą w sobie było spotkanie z Papieżem, religijna, ekumeniczna strona tego wydarzenia. Ja chciałbym jednak zwrócić uwagę na znaczenie Kongresu w wymiarze społecznym miasta. Myślę, że nie będzie przesady w twierdzeniu, że Kongres otworzył Wrocław na świat, zarysował nowe perspektywy i szanse. To było pierwsze, międzynarodowe spotkanie o takiej randze, jakie odbyło się w stolicy Dolnego Śląska po roku 1989.
Dziesięć lat temu miały miejsce wydarzenia, których znaczenie trudno przecenić, o których musimy pamiętać, za które winniśmy być wdzięczni. Zmieniły one oblicze Wrocławia, nadały mu nowy rys, rozsławiły w świecie.
We Wrocławiu, w maju, w 1997 r. odbył się 46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny.
Dziś, obchodząc dziesiątą rocznicę tych wydarzeń, spotkamy się połączeni wspólną modlitwą, refleksją i potrzebą mnożenia dobra. Wrocław - miejscem spotkania, miastem, które jednoczy... Czyż tak nie jest w istocie?!
Dzieło i przesłanie Kongresu jest w nas obecne. Na trwale wpisało się w bogatą tożsamość Wrocławia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kard. Henryk Gulbinowicz

Emerytowany Metropolita Wrocławski. 28 lat był ordynariuszem wrocławskim. Dwukrotnie - w 1983 i 1997 r. przyjmował we Wrocławiu papieża Jana Pawła II

Reklama

Pamiętam, że czytałem kiedyś wypowiedź jednego z profesorów naszego Wrocławskiego Uniwersytetu. Pytano go, jak to jest z naszą współczesnością, czy jesteśmy przywiązani do tych ziem, czy też ciągle jesteśmy gośćmi, którzy mają na wszelki wypadek spakowaną walizkę, aby wyjechać w dalszą podróż. A on powiedział, że są dwa miasta, które mają to do siebie, że ludzie czują się w nich tak jak w domu, jak od wieków u siebie. I to, że chodziło o Kraków, nie zdziwiło mnie, ale Wrocław był dla mnie miłą niespodzianką. Poczułem, że to i mnie dotyczy. Ludzie, którzy przyjechali tutaj po II wojnie światowej i nie mieli dokąd wracać, wnieśli swój trud, swój pot i ponieśli wiele wyrzeczeń, aby to miasto wyglądało tak jak dziś. Przecież było zrujnowane, a sceptycy mówili: zaorać, posiać trawę i postawić tablicę: Tu był Wrocław. Jednak na szczęście zrobiono zupełnie inaczej. Jestem wdzięczny administratorowi apostolskiemu ks. inf. Karolowi Milikowi, że zdecydował się na odbudowywanie katedry, w takim kształcie, w jakim była. Jestem wdzięczny kard. Bolesławowi Kominkowi za dbałość o przywracanie wystroju wnętrza katedry, biskupowi Urbanowi za pokrycie katedry miedzianą blachą. I ze swojej śmiałej decyzji odbudowywania wież katedry wrocławskiej wraz z hełmami też bardzo się cieszę. To miasto przyjmuje do siebie i otwiera możliwości do działania tym, którzy chcą działać, a aktywność ludzka jest przecież współpracą z Bogiem. Wrocław chętnie podaje rękę tym, którzy chcą pracować i tworzyć. Jest coś takiego w ludziach, we wrocławianach, że są otwarci. Może to młodość? Przecież otwartość i ciekawość drugiego, nowego, szczególnie młodość wyróżnia. Życzyłbym, aby dzisiejsi wrocławianie czerpali z tych możliwości, które tu są, chcieli dzielić się swoim potencjałem, i w ten sposób, połączonymi siłami, wznosić, budować i zmieniać. Cały świat stoi dziś otworem, to prawda, ale poszukiwanie ananasów też może się znudzić. Najlepiej człowiek może się rozwijać w aurze swoich tradycji i obyczajów. Dzisiejszy Wrocław różni się od miasta, które poznałem, przybywając tu w 1976 r., przede wszystkim komunikacja jest zupełnie inna. Teraz jest to miasto odwiedzane, pomaga w tym port lotniczy, zabiegi władz miasta. Wcześniej pokutowało jakieś nieradzenie sobie władz z ziemiami odzyskanymi. Widziałem to zwłaszcza podczas podróży zagranicznych. Mówiono mi wtedy o Warszawie, Krakowie, a Wrocław był jakoś nie po drodze. Dziś to się całkowicie zmieniło. Często turyści przyjeżdżając do naszego kraju, zaczynają zwiedzanie właśnie od Wrocławia. Moje ulubione miejsce? To które najlepiej znam, Ostrów Tumski.

Wysłuchała Agnieszka Bugała

Prof. Władysław Bartoszewski

Honorowy Obywatel Wrocławia, od kilku lat sukcesywnie przekazuje własne archiwum Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich

Wrocław to miasto, z którym jestem związany od kilkudziesięciu lat. Bywałem tu często gościem Klubu Inteligencji Katolickiej, regularnie miałem wykłady w ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, kontaktowałem się w latach 70. z wrocławskimi grupami konspiracyjnymi, mam wśród wrocławian wielu przyjaciół. Uważam, że obok Krakowa jest to miasto, które koniecznie należy pokazywać ważnym gościom.

Prof. Tadeusz Luty

Rektor Politechniki Wrocławskiej, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP)

Bardzo trudno jest wniknąć w głębię tych słów Jana Pawła II, że Wrocław jest miastem spotkań, bo - jak wiadomo - Ojciec Święty słynął z takich przemyśleń, które się potem długo analizuje. W mojej skróconej interpretacji widziałbym kilka płaszczyzn. Po pierwsze ważnym aspektem jest fakt, że we Wrocławiu spotkali się ludzie Wschodu i Zachodu w wyniku zawieruchy wojennej, i że tutaj nastąpiło spotkanie kultur.
W swojej ponadtysiącletniej historii Wrocław był miastem, gdzie niemal co 200 lat wymieniały się kultury. Wskutek tego, a nawet takiej mieszaniny genetycznej ludności, mamy do czynienia ze społeczeństwem, które jest ogromnie otwarte na wszystkie inności. Jest bardzo tolerancyjne, a równocześnie nie ma takich tradycyjnych przyzwyczajeń czy stereotypów, jak w innych częściach naszego kraju.
Ponieważ jest miastem akademickim, z przeszło 100-tysięczną rzeszą młodzieży akademickiej, a studia są najpiękniejszym okresem do spotkań, jest to miejsce spotkań w sensie „spotkania na życie”. Tu w okresie studiów rodzą się miłości, które owocują później zakładaniem rodzin. Znamy to z wielu przykładów, czasami własnych czy wśród najbliższych.
Wzruszająca dla mnie jest też refleksja, którą na kanwie tych papieskich słów wysnuł kard. Henryk Gulbinowicz, przy okazji nadania tytułu doktora honoris causa kard. Jaworskiemu ze Lwowa. Powiedział on wówczas, że Wrocław jest miastem spotkań i wdzięczności - bo wielu znalazło tu drugą Ojczyznę, wielu wybitnych profesorów ze Lwowa, Wilna, zakładało tu środowisko akademickie, bo jak wiadomo, korzeni nie tworzy się w ciągu kilku lat. I w tym sensie Wrocław powinien być wdzięczny tym środowiskom, które wniosły tu swoje bogactwo.
A Ojcu Świętemu także powinniśmy być wdzięczni, że zostawił nam tak głębokie i żywe myśli, które wciąż nas pobudzają, bo dziś też możemy zastanawiać się, co to obecnie znaczy „Wrocław - miasto spotkań”.

Wysłuchała Lilianna Sicińska

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Karol Cierpica: Świadectwo żołnierza, za którego oddano życie

2025-09-12 21:15

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Cierpica

Mat.prasowy

Karol Cierpica

Karol Cierpica

Już 18 września ukaże się książka, której nie da się odłożyć na półkę obojętnie – „Ocalony” to historia kapitana Karola Cierpicy, weterana z Afganistanu, którego życie zmienił dramatyczny atak talibów i heroiczna ofiara młodego amerykańskiego żołnierza. To opowieść o walce, kryzysie, wierze i sile, która rodzi się z największej słabości. Autentyczna, prawdziwa i bardzo potrzebna – bo pokazuje, że nawet w najciemniejszym momencie można odnaleźć sens i nadzieję.

Kapitan rezerwy Wojska Polskiego, były spadochroniarz 6. Brygady Powietrznodesantowej, żołnierz rozpoznania, snajper i instruktor spadochronowy. Weteran misji stabilizacyjnych w Bośni i Hercegowinie oraz w Afganistanie. Odznaczony przez Sekretarza Obrony USA Brązową Gwiazdą, Honorową Bronią Białą przez MON i Krzyżem Wojskowym przez Prezydenta RP. 28 sierpnia 2013 roku podczas zmasowanego ataku talibów na bazę w Ghazni, został ranny. Jego życie ocalił wówczas sierżant sztabowy Michael H. Ollis z US Army, który osłonił Karola i zginął na miejscu.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Ksiądz Popiełuszko wciąż mówi

2025-09-13 19:37

[ TEMATY ]

bł. Jerzy Popiełuszko

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

dr Milena Kindziuk

Tomasz Wesołowski

Święci nie odchodzą w ciszę. Oni przemawiają – czasem cicho, czasem z mocą, która wstrząsa sercem. Taki jest ks. Jerzy Popiełuszko, którego 78. rocznica urodzin przypada 14 września.

W tę niedzielę warto zatrzymać się nad jego historią, która nie kończy się na męczeńskiej śmierci w 1984 roku. Ks. Jerzy wciąż żyje – nie tylko w pamięci, ale w swoich pismach, łaskach i cudach, które jak iskry rozpalają wiarę na całym świecie. Jego kazania, pełne odwagi i prawdy, nadal brzmią aktualnie, wzywając do miłości i oporu wobec zła. Wierni opowiadają o łaskach wyproszonych za jego wstawiennictwem – uzdrowieniach, nawróceniach, chwilach, gdy jego obecność zdaje się niemal namacalna. 14 września, wspominając jego narodziny, zatrzymajmy się nad tym dziedzictwem. Ks. Jerzy wciąż mówi, przypominając, że jego ofiara nie była końcem, lecz początkiem drogi, która prowadzi do Boga.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję