Reklama

Wrzesień 1939 r.

Bitwa na polach Choronia i Dębowca

Niedziela częstochowska 36/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Są wśród nas tacy, którzy mówią: "nie wspominaj bez potrzeby, masz obowiązki, dzień dzisiejszy i czekającą cię przyszłość - tym się zajmij". Natomiast starsza, wypraktykowana zasada głosi, że " historia jest nauczycielką życia". Tyle nas jest, ile pamięci zachowamy dla potomnych. Nasz Papież mówi: broń nas, Panie, od wojny, nienawiści i niepamięci.

Druga wojna światowa była dla nas, Polaków, szczególnie groźna, ponieważ znane niemieckie "Drang nach Osten" zostało wzmocnione poleceniem faszystowskiego wodza, wygłoszonym przez Hitlera 23 sierpnia 1939 r. na odprawie wyższych dowódców: "Bądźcie bezlitośni! Bądźcie brutalni [...] Trzeba postępować z maksymalną surowością [...] Wojna ma być wojną wyniszczenia". Do tego nieszczęścia doszła jeszcze druzgocąca przewaga nieprzyjaciela, wsparta nowoczesną myślą operacyjną.

Pierwszego września, w piątek o godz. 4.45, rozpoczął się nowy akt w dziejach Polski, Europy, a jak się później okazało - również świata. Wieś Choroń i Dębowiec znajdowały się wówczas w odległości 40 do 50 km od byłej granicy z Niemcami. Nieprzyjaciel oskrzydlając Górny Śląsk, uderzył na odcinek lubliniecki broniony przez 7 Dywizję, w tym 74. Pułk Piechoty z Lublińca, 27. Pułk Piechoty z Częstochowy, 25. Pułk Piechoty z Piotrkowa, 7. Pułk Artylerii Lekkiej Częstochowa-Stradom i dywizjonu 4. Pułku Artylerii Ciężkiej. Nieprzyjaciel posiadał trzykrotną przewagę w żołnierzach, czterokrotną w ilości dział artylerii, trzydziestokrotną w wozach pancernych, dziesięciokrotną w samolotach. Wśród wydanych dzieł historycznych znajdują się bardzo skromne wzmianki o walkach jednostek 7 Dywizji z nieprzyjacielem. Tym cenniejsza i godna podkreślenia jest obszerna publikacja prasowa tygodnika Niedziela Częstochowska w nr 35-38 z ubiegłego roku, w których pan Krzysztof Wielgut przedstawia walki jednostek tej Dywizji w pierwszych 4 dniach wojny, na odcinku od ówczesnej granicy z Niemcami do okrążenia i rozbicia Dywizji w rejonie Janowa. Starsi mieszkańcy wsi Choroń i Dębowiec pamiętają krwawą walkę, o której, niestety, brak jest dotychczas jakiejkolwiek wzmianki.

Na szkicu opublikowanym w Niedzieli przedstawiono marsz II Batalionu 74. Pułku Piechoty drogami leśnymi od Wrzosowej na Dębowiec i Siedlec nocą z 2 na 3 września, jako ubezpieczenie boczne od południa, dla głównych sił 7 Dywizji maszerującej z Częstochowy przez Olsztyn do Janowa. W artykule Niedzieli Częstochowskiej z dnia 12 września ub.r. napisano: "Noc upływała spokojnie". "Nieprzyjaciel nie zakłócał odwrotu". Niestety, zakłócił i opis tego przypadku można byłoby przyjąć jako uzupełnienie do obszernej, wymienionej na wstępie publikacji.

Na ówczesnej drodze gruntowej, tzw. gościńcu z Częstochowy do Żarek znajduje się niezalesione wzniesienie o nazwie "Zielona" . Centralnym obiektem tego wzgórza jest kościół i plebania z zabudową gospodarczą oraz wówczas tylko trzy budynki mieszkalne. Teren Zielonej zajęli Niemcy w sobotę dnia 2 września wieczorem o godz. 21.00 na nocny postój (informacje znane współautorowi z autopsji). Wystawili posterunki, z których jeden od strony Dębowca w zabudowaniach pana Ormana. Tymczasem w niedzielę rano 3 września, między godz. 4.00 a 5.00 pojawiła się od strony Częstochowy nasza jednostka piechoty, maszerując przez wieś Dębowiec w kierunku Zielonej. Śpiący niemiecki posterunek - czujka (dwóch żołnierzy spaliło się podczas walki) przepuścił polski patrol szperaczy prowadzony przez podporucznika. Spotkanie z nieprzyjacielem było zaskoczeniem dla obydwu stron. Rozpoczęła się walka, która trwała około 3-4 godz. W walce brały udział tylko siły piechoty. Niemcy mieli przewagę terenową, atakując z góry. Nasza jednostka znalazła się na otwartym terenie pod górą.

Przypuszcza się, że z naszej strony walczyła tylko jedna kompania piechoty. Pozostała siła II Batalionu 74. Pułku Piechoty zmieniła trasę marszu z Dębowca w kierunku Biskupic i Siedlca. Na polu walki pozostało 39 poległych żołnierzy, nie licząc osób cywilnych.

W monografii I. Przemszy-Zielińskiego, Księga chwały wrześniowej pułków śląskich, Katowice 1993, s. 205 znajduje się następująca wzmianka: "Na szczególne wyróżnienie zasłużył nieznany z nazwiska podporucznik, zastępca dowódcy 5. Kompanii 74 Pułku Piechoty, który bardzo energicznie i skutecznie prowadził natarcie plutonu na Choroń" . Jest tu mowa chyba o tym podporuczniku, który prowadząc patrol szperaczy, poległ z pistoletem w ręku na początku walki. Na podstawie listy poległych można byłoby wnioskować, że jest to p. por. Jerzy Tęsiorowski.

Nie mieli "szczęścia" żołnierze 5 Kompanii 74. Pułku Piechoty, ponieważ maszerowali bez rozpoznania terenu i spóźnili się z wcześniejszym zajęciem wzgórza Zielona. Po bitwie brutalni Niemcy, nie szanując praw międzynarodowych, strzelali z bliska do ciężko rannych znajdujących się na pobojowisku, a pozwolenie na pochówek wydali dopiero w czwartek 7 września. Ponadto po bitwie podpalili połowę wsi Dębowiec od strony lasu, strzelając do osób cywilnych ratujących dobytek. Zginęło kilka osób cywilnych.

Aresztowanie Księdza Proboszcza

Krytycznego dnia na plebanii przebywali: proboszcz parafii Choroń i dziekan dekanatu żareckiego ks. Augustyn Kańtoch, rodzice księdza, bratanek Tadeusz Kańtoch - organista w kościele parafialnym i gosposia. W sobotę wieczorem 2 września na plebanii zakwaterował się dowódca niemieckiego oddziału ze swoim sztabem, pozostawiając w spokoju domowników. Następnego dnia w niedzielę po bitwie Niemcy aresztowali proboszcza pod zarzutem naprowadzenia w nocy Wojska Polskiego. Zdemolowano kancelarię parafialną, strzelając do portretów i obrazów.

Dla rodziców ks. Augustyna Kańtocha i jego bratanka Tadeusza byłem (A. R.) tłumaczem kart pocztowych, jakie przysyłał on do nich napisane w języku niemieckim i redagowałem listy do księdza. Gdzieś do połowy roku 1940 karty te pisał ks. Kańtoch z obozu jenieckiego ( Oflagu), następne z obozów koncentracyjnych Buchenwald, a następnie Dachau. Tadeusz mówił mi, że w czasie przebywania księdza w obozie jenieckim, widziano w Choroniu umundurowanych wojskowych niemieckich, którzy dokonywali rekonesansu dróg i ścieżek wokół wzgórza Zielona. Chodzili z psem. Po wojnie w 1955 r. odwiedziłem ks. Kańtocha w Kłobucku. Był tam proboszczem. Opowiedział pokrótce przebieg wydarzeń od aresztowania w Choroniu do wyzwolenia w Dachau. Z opowiadania tego przytoczę fragmenty, które utkwiły mi mocno w pamięci.

Niemcy zajęli i obsadzili wzgórze Zielona 2 września 1939 r. wieczorem. Dowódca ze sztabem zakwaterował się w budynku plebanii, ale wobec ks. Kańtocha nie zdradzał żadnych agresywnych zamiarów. Dopiero po bitwie stoczonej nad ranem 3 września dowódca ten zaaresztował ks. Kańtocha pod zarzutem naprowadzenia Wojska Polskiego na wzgórze obsadzone przez wojsko niemieckie. Jako aresztowany przez Wehrmacht był przetrzymywany razem z oficerami wziętymi do niewoli. Latem 1940 r. ks. Kańtoch został przewieziony na salę rozpraw sądu wojskowego. Był oskarżony o to, że dostarczył Wojsku Polskiemu wiadomości o zajęciu wzgórza przez wojsko niemieckie. Na tej rozprawie zeznawał również oficer Wojska Polskiego, jeniec wzięty do niewoli. Oficer ten wyliczył poszczególne jednostki, które wycofywały się z Częstochowy traktem leśnym do Dębowca, wyliczając równocześnie ich uzbrojenie ( karabiny maszynowe, działa). Na stole sędziowskim była rozłożona wojskowa mapa sztabowa. Na mapie tej oficer pokazał plan strategiczny zaatakowania wzgórza, jaki byłby zastosował, gdyby dowiedział się, że na tym wzgórzu są Niemcy. Zostaliby okrążeni ze wszystkich stron. Przewaga Wojska Polskiego w ludziach i w sprzęcie była tak duża, że pełne zwycięstwo nastąpiłoby już po pierwszej wymianie ognia. A to, że po stronie Wojska Polskiego były tak duże straty jest dowodem rzeczowym świadczącym wymownie o tym, że pierwsze strzały ze wzgórza były całkowitym zaskoczeniem dla Wojska Polskiego. O rozwinięciu szyków w tych warunkach nie mogło już być mowy. Sąd wydał wyrok oddalający oskarżenie i uniewinniający ks. Kańtocha. Ale on nie wyszedł na wolność. Bezpośrednio po odczytaniu wyroku został zabrany przez gestapo i osadzony w obozie koncentracyjnym Buchenwald.

Mogiła poległych

Grzebanie zmarłych jest uczynkiem miłosierdzia. Po ukazaniu pozwolenia 7 września mieszkańcy wsi Dębowiec zajęli się pochówkiem w mogile zbiorowej, grzebiąc poległych w 3, lub 4 warstwach, przekładanych kocami i przesypywanych wapnem. Teren na wykonanie grobu dał mieszkaniec wsi Dębowiec, nieżyjący już Antoni Wolski. Pochowano 39 poległych żołnierzy oraz nieznane 2 osoby cywilne. Mogiła była zawsze zadbana. W roku 1958 przyjechali żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i wykonali niedbale częściową ekshumację, zabierając, nie wiadomo dokąd, 3 skrzynie po amunicji wydobytych szczątek. Wojsko grób zrównało z terenem. Nie sposób wyjaśnić drogą logicznego rozumowania, w jakim celu zakłócono spokój zmarłym. To można nazwać po prostu profanacją. Mieszkańcy Dębowca byli i są przekonani, że po tej ekshumacji pozostały w grobie przynajmniej dwie warstwy szczątek poległych. Staraniem ówczesnego sołtysa, ludności i leśniczego mogiłę ogrodzono i postawiono nowy krzyż.

Obecnie na mogile znajdują się tablice granitowe, na których umieszczono 106 nazwisk poległych 74. Pułku Piechoty, bez wyjaśnienia, gdzie polegli i gdzie zostali pochowani.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: odrestaurowano sześćsetletni fresk Fra Angelico, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa

2025-07-12 10:03

[ TEMATY ]

Włochy

commons.wikimedia.org

Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

Sześćsetletni fresk, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa, autorstwa bł. Fra Angelico (1395-1455) - jednego z najwybitniejszych malarzy wczesnego Odrodzenia, pieczołowicie odrestaurowano w przyklasztornym kościele św. Dominika we Fiesole koło Florencji. Dzieło, ukryte pod wieloma warstwami farb, odzyskało swój pierwotny blask dzięki wsparciu amerykańskiej organizacji non‑profit Friends of Florence (Przyjaciele Florencji).

Dominikanin Guido di Pietro, w zakonie - Jan z Fiesole, znany jako Fra Angelico, zwany „Malarzem Anielskim” ze względu na swój subtelny, wręcz eteryczny sposób używania barw i światła, łączył średniowieczną duchowość z technicznymi osiągnięciami Renesansu. Jego obrazy były nie tylko wyrazem kunsztu artystycznego, lecz także aktem głębokiego oddania i modlitwy. 3 października 1982 św. Jan Paweł II wyniósł go na ołtarze, ale nie była to klasyczna beatyfikacja, lecz potwierdzenie kultu przez wprowadzenie jego imienia do mszału.
CZYTAJ DALEJ

Rocznica masakry w Srebrenicy: pojednanie pamięci trudne, ale konieczne

2025-07-11 16:06

[ TEMATY ]

masakra

Bośnia i Hercegowina

Srebrenica

@Vatican Media

Memoriał ofiar masakry w Srebrenicy

Memoriał ofiar masakry w Srebrenicy

Trzydzieści lat po masakrze, która kosztowała życie ponad 8 tysięcy bośniackich muzułmanów, arcybiskup Sarajewa ponownie podkreśla konieczność dialogu i wzajemnego zrozumienia, aby przezwyciężyć ból i przerażenie. „Dialog jest fundamentalny, zwłaszcza dialog międzyreligijny. Kościół bardzo się w to angażuje” – mówi abp Tomo Vukšić.

Abp Vukšić mówi, że dziś czuje to samo co w dniu, w którym dowiedział się o straszliwej masakrze w Srebrenicy: „Z jednej strony jest niedowierzanie i wstrząs wobec bezsilności wspólnoty międzynarodowej, która nie zdołała zapobiec tak potwornej tragedii, a z drugiej strony – modlitwa za zmarłych oraz ludzka i chrześcijańska solidarność z cierpiącymi”.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent: z Michniowem miała zniknąć nie tylko wieś, lecz także prawda o jej męczeństwie

2025-07-12 15:12

[ TEMATY ]

Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej

Andrzej Duda

pl.wikipedia.org

Niemieccy policjanci w płonącym Michniowie. 12 lipca 1943

Niemieccy policjanci w płonącym Michniowie. 12 lipca 1943

Prezydent Andrzej Duda w liście do uczestników obchodów 82. rocznicy pacyfikacji Michniowa podkreślił, że w zamyśle niemieckiego okupanta miała zniknąć nie tylko wieś, lecz także prawda o jej męczeństwie. Dodał, że pamięć o ofiarach zbrodni to ważny element tożsamości całego narodu.

Jak wskazał prezydent w liście, Michniów chlubił się wielopokoleniową tradycją udziału w walkach o niepodległą Polskę. „Wielu mieszkańców służyło w Wojsku Polskim podczas wojny obronnej 1939 roku. Wieś pomagała też oddziałowi partyzanckiemu Armii Krajowej pod dowództwem porucznika Jana Piwnika ps. Ponury” - napisał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję