Reklama

Podróż śladami dziecięcych wspomnień

Niedziela toruńska 6/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dzieciństwo

Do wybuchu wojny mój ojciec pełnił funkcję sekretarza Rady Miejskiej w Toruniu. W 1939 r., gdy miałem 6 lat, ojciec, by uniknąć nieszczęść wojny, postanowił wywieźć rodzinę z Torunia na Kresy Wschodnie. Miał nadzieję, że przez Rumunię uda się nam wydostać na Zachód. Ze względu na powszechną mobilizację, ojciec w randze porucznika wstąpił do wojska w Kowlu. Wojska radzieckie internowały nas pod Tarnopolem i nasza rodzina dostała się do niewoli. Wywieziono nas do Putiwla w okręgu kurskim.
W Rosji chodziłem do przedszkola, a mama ze starszym bratem pracowała w fabryce suszenia jarzyn dla Uralu. Na szczęście, po trzech miesiącach pobytu w Rosji zaistniała dla nas możliwość powrotu na tereny Polski, do Generalnej Guberni, ponieważ obowiązywał układ Ribbentrop-Mołotow. Wspomnienia z dzieciństwa sprawiły, że zawsze pragnąłem odwiedzić tereny zapamiętane z wojennej tułaczki. Każdego roku jeżdżę na groby dwóch sióstr mojej mamy, które zostały pochowane w Łabuniach pod Zamościem. Obie były zakonnicami - franciszkankami, misjonarkami (Stanisława i Pelagia Ciechanowskie; jedna przebywała w Chinach, druga w różnych miejscach zastępowała przełożoną zakonu). Gdy w sierpniu 2005 r. byłem w Łabuniach, postanowiłem chociaż na krótko pojechać do oddalonego o 100 km Lwowa. W podróż wyruszył ze mną ks. Zdzisław Bębnista, emeryt z Kaszczorka.

Przekroczenie granicy w Hrebennem

We wtorek udaliśmy się do Lwowa. Ok. godz. 8.00 dotarliśmy do miejscowości Hrebenne. Przekroczenie granicy nie było łatwe, trwało 3 godziny, ponieważ na przejściu trzeba było załatwić formalności związane z uzyskaniem wizy. Celnicy zasadniczo byli nastawieni przyjaźnie, ale cóż - mieszkańcy Ukrainy mieli większe przywileje przy przekraczaniu granicy od nas, Polaków... Po południu znaleźliśmy się 70 km od granicy w 13-tysięcznej Żółkwi, którą wybudował hetman Stanisław Żółkiewski. Miasto jest miniaturą Zamościa, z pałacem i kościołami, obecnie różnych wyznań. W niektórych świątyniach trwają remonty, a wspaniały niegdyś pałac niszczeje.

Piękny, stary Lwów

Dojechaliśmy do centrum Lwowa. Zwiedziliśmy śródmieście, które swoim charakterem przypomina Kraków; byliśmy w katedrze, zwiedziliśmy pomniki, zabytki, operę. Gdy chcieliśmy ruszyć w dalszą drogę, w samochodzie zepsuł się alternator. W warsztacie oznajmiono nam, że ze względu na brak części samodód będzie gotowy za dwa dni. Czterogwiazdkowy hotel, w którym zamieszkaliśmy, bardzo przypominał czasy PRL-u. Martwiąc się o samochód, nie przespałem nocy i już o godz. 6.00 pobiegłem do katedry. Mszę św. odprawiano tam o godz. 8.00. Uczestniczyło w niej ok. 30 osób, a sprawował ją proboszcz parafii ks. prał. Wiktor Antoniuk. Poprosiłem go o ratunek. Obiecał pomóc. Przysłał nam kierowcę kurialnego, Bogdana Hałasa, który pracował jednocześnie w Konsulacie we Lwowie. Pan Bogdan znalazł mechanika, który obiecał naprawić samochód następnego dnia.
Drugiego noclegu udzieliła nam s. Alicja, franciszkanka Serca Maryi. Następnego dnia mogliśmy zwiedzić Cmentarz Łyczakowski. Pan Bogdan był świetnym przewodnikiem. Obejrzeliśmy grobowce słynnych Polaków. W czasach Stalina obok cmentarza wybudowano gmach „Pohulanki” - pałac rozrywki dla pionierów komunizmu. Dziś ten okazały budynek stoi w ruinie… Wielu wzruszeń dostarczył nam również odbudowany cmentarz Orląt Lwowskich z 1918 r. Groby, pokryte grubą, 2-metrową warstwą ziemi, lwowianie oczyścili, a zniszczone grobowce przenieśli na cmentarz. Wybudowano też kaplicę. Odwiedzenie tej nekropolii polskich żołnierzy było dla mnie największym przeżyciem, bo przywodziło na pamięć wojenne przeżycia i moją dziecięcą tułaczkę jako jeńca.
Podczas naszego pobytu we Lwowie byliśmy świadkami uroczystości związanych z 14. rocznicą odzyskania niepodległości spod władzy rosyjskiej. Na placu przed operą zgromadziły się tysiące młodych ludzi, którzy bawili się i świętowali w kulturalny sposób. Nie było alkoholu, wszyscy zachowywali się poprawnie. Grekokatolicy odprawili nabożeństwo, potem hucznie bawiono się przy muzyce.
Następnego dnia, po Mszy św. o godz. 10.00 i modlitwie do Miłosierdzia Bożego, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Pan Hałas odwiózł nas na rozstaje dróg, a proboszcz lwowskiej katedry podarował mi akumulator. Na granicy w Hrebennem znów czekaliśmy około 4 godzin i do Łabuń dotarliśmy dopiero o godz. 22.00.
Podróż na dawne wschodnie rubieże Polski uświadomiła mi, że serdeczność ludzi tam mieszkających rekompensuje wszystkie niedogodności, wynikające z pozostałości po systemie komunistycznym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa z Lisieux

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

pl.wikipedia.org

Teresa urodziła się 2 stycznia 1873 w Alençon - mieście we francuskiej Normandii. Była najmłodszą córką Ludwika i Zelii Martinów, przykładnych małżonków i rodziców, ogłoszonych wspólnie błogosławionymi 19 października 2008 r.

Drodzy bracia i siostry,
CZYTAJ DALEJ

Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

2025-09-30 07:06

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Damian Burdzań

Druga kwestia poruszona przez Jezusa dotyczy służby. Każe nam mówić: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. Czy są to rzeczywiście nasze słowa? Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
CZYTAJ DALEJ

Wiara, rap i prawdziwe życie!

2025-10-01 19:42

Archiwum organizatorów

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Już w tę niedzielę, 5 października, parafia św. Andrzeja Apostoła na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na wyjątkowe spotkania z Dobromirem Makowskim – RapPedagogiem – pedagogiem, streetworkerem, wykładowcą i raperem, który dzieli się swoją historią życia, nawrócenia i działania Boga.

– To nie będzie typowy wykład. Będzie HIP-HOP, prawdziwe świadectwo i rozmowa – wszystko, co porusza i zostaje w sercu – zachęcają organizatorzy. O godzinie 16.00 rozpocznie się spotkanie RapPedagoga z rodzicami, a o godzinie 19.00 spotkanie z młodymi. Zaproszona jest młodzież od 7 klasy szkoły podstawowej. Wstęp na oba spotkania jest wolny!
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję