Doktor Eustachy Krzysztofowicz, znany częstochowski pediatra mówi, że dziecko to najwspanialszy pacjent, bowiem jednym serdecznym spojrzeniem i uśmiechem, potrafi najpiękniej wyrazić wdzięczność za pomoc. Doktor Krzysztofowicz zasłużył sobie na wdzięczność tysięcy małych pacjentów i ich rodziców, bowiem jego ofiarna służba na rzecz dzieci, rozpoczęta już w czasie studiów, trwała jeszcze przez wiele lat po przejściu na emeryturę.
Kilka tygodni temu Doktor obchodził 85. urodziny. Spotkania zorganizowane z tej okazji przez władze miasta i częstochowskie środowisko lekarskie, które pamięta o swoim nestorze, były okazją do przypomnienia jego zasług w ratowaniu zdrowia i życia najmłodszych częstochowian, a także nieprzeciętnego życiorysu.
Niezwykle zasłużony dla Częstochowy lekarz urodził się i wychowywał na Kresach. Przyszedł na świat w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Szkaplerznej. Doktor Krzysztofowicz odbiera tę datę jako szczególny znak, dlatego też przez całe życie nosi na piersiach szkaplerz. Z sentymentem wspomina beztroskie dzieciństwo, szczęśliwy dom - jak jasną latarnię, do której podążało się myślą, kiedy nadszedł okrutny czas wojny i okupacji. „W moich latach szkolnych mieszkaliśmy we Lwowie, w tym samy domu, w który mieściła się rozgłośnia radiowa - mówi Pan Doktor. - Zdarzało mi się spotykać na schodach Szczepcia, Tońcia i inne popularne wówczas postacie” - wspomina.
Fascynował się techniką, planował studia na Politechnice Lwowskiej. Pasjonowała go także fotografia. Ściany mieszkania do tej pory zdobią własnoręcznie wykonane i wywołane zdjęcia. Maturę zdał w 1939 r., to przekreśliło szansę na rozpoczęcie studiów. W czasie okupacji, bojąc się wywózki na Sybir uciekł ze Lwowa. Znalazł pracę w mleczarni, w niewielkiej miejscowości niedaleko Bełza. W tej okolicy była aktywna partyzantka. Trafił do oddziału Armii Krajowej, do lasu.
Po wojnie rodzina znalazła się w Krakowie. „Byliśmy bieżeńcami, nie mieliśmy nic, panował głód, często jedliśmy same ziemniaki - wspomina Doktor. Mimo biedy trzeba było podjąć decyzję, co do przyszłych studiów”. Doktor, zapytany dlaczego wybrał medycynę, ucieka przed zbyt łatwą, jego zdaniem tezą, że po doświadczeniu okrucieństwa wojny, pragnął poświęcić się ratowaniu życia. Mówi: „Chciałem studiować, ale podania o przyjęcie złożyłem na dwie uczelnie: wydział elektryczny Akademii Gospodarki Handlowej oraz na medycynę na Uniwersytet Jagielloński. Dostałem się na obie. Co zadecydowało o ostatecznym wyborze medycyny? Być może tradycja rodzinna. Matka, jeszcze w kresowym dworze, miała dobrze wyposażoną apteczkę i służyła pomocą całej okolicy”.
Doktor Krzysztofowicz już jako student wiele godzin spędzał na oddziałach dziecięcych w krakowskich klinikach. Już wtedy zdecydował, że poświęci się pediatrii. Po latach umocnił się w przeświadczeniu, że dokonał dobrego wyboru. „Leczenie dzieci, przyglądanie się ich rozwojowi od noworodka do progu dorosłości, możliwość obserwowania na co dzień cudu życia to najwspanialsze doświadczenie, jakie mogło mi się przydarzyć” - mówi Doktor.
Po studiach został wcielony do wojska, gdzie pracował przez kilka lat jako lekarz wojskowy. W tym czasie ukończył specjalizację pierwszego i drugiego stopnia w klinice pediatrycznej w Zabrzu. Pod koniec lat 50. wygrał konkurs na ordynatora oddziału dziecięcego w nowo wybudowanym szpitalu miejskim w dzielnicy Tysiąclecia w Częstochowie. W ten sposób został częstochowianinem.
„Miałem wspaniały zespół współpracowników - wspomina doktor. - Na początku sami musieliśmy urządzić oddział, nosiliśmy łóżka i sprzęt. Lekarze, pielęgniarki, salowe, wszyscy pracowali ofiarnie, z wielkim oddaniem małym pacjentom”.
Doktor pracował również w poradni przyszpitalnej oraz w Wojewódzkiej Przychodni Matki i Dziecka w Częstochowie. Jeszcze w wiele lat po przejściu na emeryturę w 1982 r. służył chorym dzieciom swoją wiedzą i miłością. Cieszył się ogromnym zaufaniem, a jego dawni pacjenci wracali do niego później ze swoimi dziećmi. Troszczył się również o kształcenie młodych lekarzy. 50 lekarzy ukończyło pod jego kierunkiem pierwszy stopień specjalizacji z pediatrii, a 20 - drugi stopień. Wszyscy, którzy mieli okazję zetknąć się z Doktorem, czy to jako współpracownicy, czy jako pacjenci, podkreślają jego skromność, bezinteresowność, szlachetność. Irena Machera - dawna pielęgniarka oddziałowa na oddziale dziecięcym szpitala na Tysiącleciu mówi: „Podczas uroczystości jubileuszowych dr. Krzysztofowicza wiele mówiono o jego fachowości, ofiarności i miłości do dzieci. To wszystko mogę potwierdzić osobiście, ponieważ pracowałam z Doktorem przez 20 lat. Był wspaniałym gospodarzem, a małych pacjentów otaczał ojcowską troską i czułością. Wielokrotnie widziałam, że biednym matkom dawał pieniądze na wykupienie lekarstw, że troszczył się, by chorym dzieciom na oddziale zorganizować św. Mikołaja, czy Dzień Dziecka. Dbał także o kształcenie pielęgniarek, wysyłał je na kursy. Dzięki niemu nasz oddział miał najniższy wskaźnik śmiertelności niemowląt w województwie śląskim”.
Dziś Doktor nie prowadzi już praktyki lekarskiej, jednak w miarę możliwości uczestniczy w zebraniach częstochowskiego Towarzystwa Pediatrycznego i Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy. Można go również spotkać w kościele rektorackim pw. Najświętszego Imienia Maryi, popularnie zwanym „kościółkiem”, gdzie, zawsze w tej samej ławce uczestniczy w niedzielnych Mszach św. Jak mówi - zawsze pamięta w modlitwie o swoich dawnych pacjentach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu