Trwa miesiąc listopad i wypadałoby napisać coś na temat świętych
obcowania. Mam nadzieję, że uda się zaproponować taką refleksję.
Dziś chciałbym jednak, trochę jakby o zmarłych pamiętając, popatrzeć
na polską Atlantydę, o której pisałem przed kilkoma tygodniami. Zmarli
trwają w miłosiernej pamięci Boga i już zostały im objawione tajemnice,
męczennicy wielkiej komunistycznej hekatomby otrzymali nagrodę za
męstwo, wierność i patriotyzm. Szkoda mi jednak tych steranych życiem,
którzy przeszli przez komunistyczne więzienia i z trudem budowano
prawdę o ich poświęceniu. Na starość doczekali, z naszej winy, że
marszałkiem polskiego senatu został człowiek, który jeszcze kilka
miesięcy temu, cynicznie kłamiąc odebrał im z sejmowej mównicy prawo
do godności, czci i szacunku. Trwa polityczna familiada. Najpierw
pan prezydent przy przekazywaniu nominacji nowemu premierowi nie
krył swoich osobistych sympatii, włączając w to rodzinę pana premiera.
Potem w sejmowej inauguracji jedynie słuszny kreator sądów przeprosił
pana Oleksego i jego rodzinę.
Tak, jak na nieszczęście przewidywałem, wszystkiemu winna
była odchodząca ekipa rządowa.
Pewnie nie był to najlepszy rząd, jaki można sobie wymarzyć.
Są jednak granice uczciwości. Ledwie zasiadła w ministerialnym gabinecie
przekroczyła je pani minister oświaty. Próbne nowe matury wykazały
ogromne braki w podstawowym wykształceniu przyszłych studentów. Wynik,
który każdemu zdrowemu na umyśle nakazywał weryfikację programów
nauczania, postawienia większych wymagań nauczycielom i uczniom,
pani minister skwitowała stwierdzeniem jakby z teatru absurdu. Otóż,
jej zdaniem, młodzież przygotowana była na trudniejsze pytania. Ponieważ
były za łatwe, stało się jak się stało. Przekładając tę sofistykę
na język nieco prostszy należałoby powiedzieć - uczeń był przygotowany
na całkowanie, rachunek różniczkowy, a tu mu postawiono pytanie,
ile jest 2+2 i... on zgłupiał. Spotkałem przypadkowo swojego krewniaka,
który jest w drugiej klasie liceum i opowiadał, że nauczyciel przyniósł
im tematy owej matury, które oni rozwiązali w ciągu dwudziestu minut.
O co zatem chodzi. O dwie rzeczy. Chronić złych nauczycieli i napychać
kieszenie asystentom i innym pracownikom uczelni, którzy nadal będą
prowadzić niezobowiązujące konsultacje przed egzaminami wstępnymi
na różne wyższe uczelnie. Dziewięćdziesiąt procent senatów wyższych
uczelni zaakceptowało nową maturę i pod tym kątem zaczęło przygotowywać
zasady rekrutacji. Uczeń, który w swoim liceum zdał pomyślnie, z
wysokim wynikiem maturę miał szansę dostać się na wymarzoną uczelnię.
To właśnie ci solidni uczniowie zaczęli pisać do rzecznika praw obywatelskich
prośby o interwencję. Pani minister zatem łaskawie pozwoliła chętnym
na zdawanie nowej matury. Burzą się rektorzy uczelni. Przecież na
jeden rok nikt nie będzie ustalał nowych zasad rekrutacji, skoro
w następne trzy lata obowiązywać będzie stary system matur. Istne
pomieszanie. Kolejne przyjdą przy następnych decyzjach innych ministerstw.
Tygodnik Wprost poinformował, że w Polsce żyje 14,4 tysiąca
świętych krów - to znaczy ludzi, którzy pełnią wysokie urzędy państwowe
w sytuacji prowadzonych procesów karnych. Chroni ich immunitet parlamentarny,
sądowy. Wielu z nim pozwoliliśmy na dalsze kariery. Zajęli wysokie
stanowiska.
Amerykanie niewiele zrozumieli z wydarzeń 11 września.
Nawoływali, aby jak co roku obchodzić hucznie tradycyjny Halloween.
My zafundowaliśmy patriotom przeżywającym jesień życia takie święto,
które trwać będzie kolejne cztery lata. Amerykanie zrzucili swoje
maski 2 listopada. Kiedy wreszcie zrobimy to my i pokażemy prawdziwe
oblicza? Warto o tym pomyśleć w chwilach listopadowej zadumy, kiedy
odwiedzać będziemy groby naszych zmarłych. Oni bezgłośnie pytają
o to, co zrobiliśmy z dziedzictwem, które ich kosztowało biedę, poniewierkę,
a często wielkie cierpienie. Familiada trwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu