Zadajemy sobie nieraz pytanie: jak się zbawić? Pytanie jest dość
ważne; powiedziałbym - najważniejsze. W przeciwnym wypadku - jaki
byłby sens naszego pobytu na ziemi? Zastanawiamy się, czy istnieje
jakaś "recepta" na zbawienie. Pytamy wreszcie - co jest nam do zbawienia
potrzebne, przydatne, konieczne... Wiemy, że łaska Boża jest do zbawienia
koniecznie potrzebna - bez tej pomocy niebo pozostaje poza naszym
zasięgiem; nie można się zbawić "na własną rękę", po swojemu, niejako "
obok" Pana Boga. Wiemy też, że sama łaska to jeszcze nie wszystko
- potrzeba naszej z nią współpracy. Tutaj zaś można już dawać wiele
podpowiedzi, co będzie nam pomocne w osiągnięciu tego najważniejszego
celu, największego dobra. Najlepiej zajrzeć do Pisma Świętego - jest
to przecież swoisty "podręcznik" do zbawienia. Spośród wielu kwestii
poruszanych przez Biblię, dziś chciałbym wybrać taką: czy współmałżonek
jest koniecznie potrzebny do zbawienia? Brzmi cokolwiek dziwnie?
Pismo Święte wielokrotnie mówi o małżeństwie. Pierwsza wzmianka
o nim pojawia się już w opisie stworzenia człowieka. Księga Rodzaju,
opowiadając o "pojawieniu się" człowieka na ziemi stwierdza, że Bóg
stworzył człowieka mężczyzną i niewiastą. Pozwala to na wysunięcie
wniosku, że dopiero mężczyzna i kobieta razem stanowią pełnię człowieczeństwa.
Sam mężczyzna, czy sama kobieta, to dopiero jakby "elementy składowe"
. Sam mężczyzna (podobnie sama kobieta) nie wyczerpuje jeszcze pełni
rzeczywistości, jaką jest człowiek. Dlatego można powiedzieć, że
Bóg wpisał małżeństwo w naturę człowieka i stanowi ono poniekąd element
naszej drogi do zbawienia. Podobną prawdę przekazuje nam tzw. drugi
opis stworzenia (odsyłam do Księgi Rodzaju) mówiący bardzo obrazowo
o powstaniu człowieka. Całe to biblijne opowiadanie o stworzeniu
kobiety z żebra mężczyzny zmierza ku stwierdzeniu: "Ta dopiero jest
kością z moich kości i ciałem z mego ciała" (Rdz 2, 23) - oznacza
to równość istoty i "uzupełnianie się" w człowieczeństwie. Naturalną
konsekwencją tego faktu jest to, że "opuści człowiek swego ojca i
swą matkę i złączy się ze swą żoną tak ściśle, że stanowią jedno
ciało" (Mt 19, 25) - jednego człowieka, dodajmy.
Bardzo ciekawa jest odpowiedź, której udziela saduceuszom
Pan Jezus. Zapytany o małżeństwo stwierdza, że po zmartwychwstaniu
ludzie już nie będą się żenić, czy wychodzić za mąż: "już bowiem
umrzeć nie mogą" (Łk 20, 36). Sugeruje to, iż małżeństwo jest ustanowione
przez Boga na czas naszego pobytu na ziemi; ma być więc jakby pomocą
w osiągnięciu zbawienia. Dlatego to Kościół naucza, że jednym z celów
małżeństwa jest właśnie wzajemne udoskonalanie się, zachęcanie do
świętości. Chrystus ustanawiając sakrament małżeństwa, nie tylko
dodaje małżonkom sił do wypełniania swych obowiązków, ale też uświęca
ich codzienne życie. Dzięki temu najzwyklejsze codzienne obowiązki
sakramentalnych małżonków nabierają charakteru zbawczego. Nie będzie
więc przesady w stwierdzeniu, że mąż i żona zbawiają się nie tylko
przez modlitwę czy inne praktyki religijne, ale też przez wychowanie
dzieci, wzajemną pomoc, troskę o przyszłość; a może nawet przez tak
prozaiczne czynności, jak robienie porządków, czy przygotowanie posiłków.
Każda czynność podjęta dla małżeństwa i rodziny staje się realizacją
powołania do świętości w małżeństwie. I chociaż św. Paweł uważa,
że człowiekowi nie żyjącemu w małżeństwie łatwiej jest zabiegać o
sprawy Boże, to zaraz dodaje, iż wyjście za mąż, czy poślubienie
żony nie sprzeciwia się planom zbawczym Boga. Obydwie drogi, choć
w nieco odmienny sposób, mogą człowieka doprowadzić do zbawienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu