W rozmowie z Ewą szukamy źródeł jej zainteresowania misjami. Ewa przyznaje, że wszystko zaczęło się od Rycerstwa Niepokalanej, do którego należała przy parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w
Zduńskiej Woli.
Potem przyszedł dalszy rozwój duchowy i religijny. Poznała wspólnotę Młodych z Taize, w ramach której zaczęła wychodzić z pomocą potrzebującym, a były to zwłaszcza osoby niepełnosprawne. W czasie
studiów zetknęła się z Pustynią Miast, która nauczyła ją odwagi ewangelizowania, zwłaszcza w środowiskach trudnych: „Nie było miejsca, gdzie byśmy nie poszli i nie mówili o Chrystusie, a także wspólnie
rozmawiali i modlili się. Poza tym to była wielka szkoła wiary w Opatrzność Bożą”.
Na pytanie, jak to się stało, że zaczęła myśleć o misjach, odpowiada: „Pod koniec szkoły średniej poszłam z pielgrzymką na Jasną Górę. W Księgarni św. Pawła zauważyłam gazetę misyjną. Pomyślałam:
to jest to, co chciałabym robić w życiu, to czego szukam”.
Droga do realizacji życiowej misji była jeszcze daleka. Ewa szukając wolontariatu wysyłającego świeckie misjonarki dowiedziała się, że mogą to być tylko lekarze i pielęgniarki. 3 lata temu wyjechała
z salezjańską wspólnotą Pustynia Miast do Włoch i wtedy dotarła do niej informacja o możliwości wyjazdu do Afryki. Zgłosiła się natychmiast. Salezjański Ośrodek Misyjny zaczął tworzyć Międzynarodowy Wolontariat
don Bosko dla osób świeckich.
Potem było już tylko przygotowanie do wyjazdu: „Przez 2 ostatnie lata propagowałam tematykę misyjną wśród młodzieży i osób starszych. W Słupsku, gdzie studiowałam, utworzyłam grupę misyjną”.
Grupa już w 1. roku istnienia liczyła 18 osób. Należą do niej głównie studenci. „Wiedziałam, że w grupie będzie mi o wiele łatwiej pracować, będziemy jako grupa mogli zrobić o wiele więcej dobrego”
- mówi Ewa. W Pomorskiej Akademii Pedagogicznej organizowali wykłady o Afryce, koncerty, animacje misyjne w szkołach i kościołach, wystawy fotograficzne, konkursy plastyczne na tematy afrykańskie,
spotkania z młodzieżą. Poza tym mieliśmy stały kontakt z mediami”.
Rok temu, podczas wakacji, Ewa wyjechala z grupą wolontariuszy do Rosji. W dalekiej Samarze, wraz z konkretną troską, niosła Chrystusa zaniedbanym religijnie dzieciom. Była zaszokowana spustoszeniem
religijnym, jakie tam zastała. Czuła, że może to być miejsce dla realizacji jej misyjnego zapału. Trzeba było jednak napisać jeszcze pracę magisterską po rosyjsku i obronić ją. Wybrała temat: Kościół
katolicki w Rosji.
Dlaczego ostatecznie Uganda? „Jestem wolontariuszką, a wolontariusz jedzie tam, gdzie jest potrzeba”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu