Władysław Findysz przyszedł na świat 13 grudnia 1907 r. w Krościenku Niżnym k. Krosna. Dzisiaj dom rodzinny Sługi Bożego znajduje się w granicach miasta Krosna przy ul. Chopina 30, na terenie parafii
pw. Świętego Ducha, gdzie duszpasterzują Księża Michalici. Już następnego dnia, 14 grudnia, został ochrzczony w kościele parafialnym. Rodzicami Sługi Bożego byli: Stanisław Findysz i Apolonia z domu Jamroga.
Władysław miał brata Jana, który zmarł w roku 1908 jako 2-letnie dziecko oraz siostrę Helenę, która wstąpiła do zakonu. W wieku 5 lat doświadczył uczucia sieroctwa - zmarła jego matka. Ojciec przyszłego
Sługi Bożego powtórnie się ożenił - z Katarzyną z domu Miezin. Z małżeństwa tego przyszło na świat pięcioro dzieci, z których w chwili obecnej żyją dwie siostry przyrodnie: Emilia i Maria.
Władysław ukończył 4-klasową Szkołę Podstawową prowadzoną przez siostry Felicjanki - obecnie jest to Szkoła Podstawowa nr 4 w Krośnie; w roku 1919 był wśród ośmiu jej absolwentów. W latach 1920-1927
uczęszczał do krośnieńskiego gimnazjum, które ukończył 1 czerwca 1927 r. egzaminem maturalnym. W tym czasie był członkiem Solidacji Mariańskiej.
Po maturze, podczas wakacji odprawił rekolekcje w Chyrowie u ojców Jezuitów, które prowadził o. Jan Roztworowski, znamienity kapłan. Tam chyba zapadła decyzja. Tam przyszło powołanie! Wstąpił do Seminarium
Duchownego w Przemyślu, gdzie w latach 1927-1932 zdobywał wiedzę i formował się do sakramentu kapłaństwa. Studiował teologię i filozofię oraz języki: łacinę i niemiecki. 19 czerwca 1932 r. Władysław
Findysz otrzymał w katedrze przemyskiej święcenia kapłańskie z rąk bp. Anatola Nowaka.
Pierwszymi placówkami Sługi Bożego były wikariaty w Borysławiu i Drohobyczu. We wspomnieniach ludzi znających w tym czasie ks. Władysława przedstawiany jest on jako przyjaciel ludzi, traktujący wszystkich
jednakowo, a były to miasta i tereny zamieszkałe przez ludzi wyznania mojżeszowego, prawosławnego i unitów. Następnie ks. Władysław pracował na wikariatach w Strzyżowie i Jaśle. Ludzie pamiętają jego
lekcje nauki religii, pogodę ducha i wesołość. Miał bardzo dobry kontakt z młodzieżą, znany był z głoszenia kazań, które ludzie lubili słuchać.
Po śmierci proboszcza ks. Franciszka Wilczewskiego, Sługa Boży przybył 27 lipca 1941 r. do Nowego Żmigrodu, by objąć funkcję administratora parafii, a od 13 sierpnia 1942 r., po otrzymaniu
tzw. prezenty od lokatora hr. Potulickiego, objął obowiązki proboszcza. Początki probostwa Sługi Bożego przypadły na czas wojny, czas bardzo trudny. Razem z parafianami przeżywał gehennę wojny, prześladowania,
wysiedlenia i wywózki ludzi na przymusowe roboty. Utrzymywał z nimi korespondencję. W miarę swoich możliwości pomagał wszystkim, widząc w każdym cierpiącym człowieku Chrystusa. Bardzo przeżywał nierozsądne
działania ruchu oporu, które przyczyniły się do śmierci wielu niewinnych mieszkańców Nowego Żmigrodu i okolic. We wrześniu 1944 r. Nowy Żmigród został zbombardowany przez samoloty radzieckie, większość
miasta legła w gruzach. 1 października1944 r. mieszkańcy Nowego Żmigrodu zostali wysiedleni. Razem z nimi podążył Sługa Boży.
Do parafii ks. Władysław powrócił 23 stycznia 1945 r. zastając wszystko zniszczone, splądrowane i zrabowane. Rozpoczął wszystko od nowa. Ks. Findysz wspomina: „Naród dziwnie zdziczał, kradzież
na porządku dziennym, spowiedzi bardzo mało, trudno poznać swoich ludzi”. Trzeba było rozpocząć pracę w duszpasterstwie na nowo.
Wielkie są zasługi Sługi Bożego dla rodzin łemkowskich. W czasie akcji „Wisła” uratował około 500 Łemków przed wywózką na Ziemie Zachodnie, dając im metryki przynależności do Kościoła
rzymskokatolickiego. Do dzisiaj niejeden jest mu za to wdzięczny!
W Tygodniku Nasze Słowo nr 20/1764/ z 19 maja 1991 r. w artykule O Stanisławie Fajksie z Polan Tatiana i Grzegorz Bowankowie dziękują ks. Findyszowi za dobroć i pomoc.
Obfitym plonem pracy duszpasterskiej Sługi Bożego były liczne powołania kapłańskie i zakonne na czele z abp. Edwardem Nowakiem, Sekretarzem Kongregacji ds. Świętych w Watykanie. Duszpasterstwem objął
wszystkich, dzieci, młodzież, starszych, bogatych i biednych. Szczególną troską otaczał ludzi chorych, jeździł wiele kilometrów wozem konnym zaopatrzyć chorego. Troszczył się o każde małżeństwo i rodzinę.
Przygotowywał młodzież do sakramentu małżeństwa. Na kazaniach mówił o prawdach wiary, moralności i życiu według przykazań Bożych. Był ojcem dla wszystkich. I dlatego nie wszystkim się to podobało!
We wrześniu 1963 r. Sługa Boży zachorował. W Gorlicach poddany został operacji na tarczycę. Po kilku tygodniach rekonwalescencji ponownie miał się poddać planowanej operacji, która według opinii
lekarzy miała przywrócić mu zdrowie. Choroba spowodowała, że nie mógł mówić kazań i nauczać religii. Wiadomo czym taka przeszkoda jest dla kapłana! W tym czasie w Kościele trwał II Sobór Watykański. Sobór
przełomu, nowych wyzwań dla Kościoła i jego duszpasterzy. Episkopat Polski odpowiedział Ojcu Świętemu Janowi XXIII „Soborowym Czynem Dobroci”, czyli ożywieniem pracy duszpasterskiej w parafii
oraz ożywieniem pracy duchowej świeckich ludzi Kościoła! To było wyzwanie! Dzisiaj po 40 latach widzimy jego efekty. Mając poważne trudności z mówieniem Sługa Boży opracował list do parafian w sprawie
„Soborowego Czynu Dobroci”. List był skierowany do ludzi żyjących w niesakramentalnych związkach, milicjantów, ormowców, rozwodników i alkoholików, do ludzi zaniedbanych religijnie, niepraktykujących,
będących z dala od Kościoła. I to się pewnym ludziom nie podobało! Władze uznały wysłanie listu do tych ludzi jako mieszanie się do spraw osobistych, i zaczęły działać. Już po kilku dniach od wysłania
listów Sługa Boży otrzymał wezwanie do Prokuratury Wojewódzkiej w Rzeszowie na dzień 25 listopada 1963 r. Pojechał do Rzeszowa i tam został aresztowany. Władzom nie podobały się metody pracy Sługi
Bożego. Był to czas wprowadzania ateizmu w Polsce. Dzisiaj wiemy czym i jak to się skończyło! Ojczyzna straciła dwa pokolenia! Bóg wystawił naród polski na próbę. I tę próbę przeszedł również Sługa Boży
ks. Władysław Findysz. Po śledztwie, 17 grudnia 1963 r., ks. W. Findysz został skazany przed Sądem Wojewódzkim w Rzeszowie na 2 lata i 6 miesięcy więzienia. W uzasadnieniu wyroku powtórzono slogany
o zmuszaniu do praktyk religijnych. Apelacja do Sądu Najwyższego została odrzucona.
Sługa Boży przebywał w więzieniu na Zamku w Rzeszowie do 25 stycznia 1964 r. W tym dniu został przewieziony do więzienia dla więźniów politycznych i największych zbrodniarzy na Montelupich w
Krakowie. Nie wyleczona choroba szybko doprowadziła w warunkach więziennych do pogorszenia stanu zdrowia Sługi Bożego. Uciążliwe śledztwo, ciągłe nękanie i naciski psychiczne były przyczyną nawrotu choroby
nowotworowej. Sługa Boży nigdy nie przyznał się, że był torturowany. Nie mieli chyba jednak odwagi! Władze komunistyczne nie chciały, aby ks. W. Findysz umarł w więzieniu jako męczennik za wiarę.
Gdy po ponad 3-miesięcznym pobycie w więzieniu ks. Władysław został zwolniony, był cieniem człowieka. Trzeba było go wynieść na rękach z samochodu. Był wycieńczony i załamany. Miał tylko duszę! 1
marca 1964 r. wrócił do Nowego Żmigrodu. Tutaj otoczony opieką i miłością starał się powrócić do normalnej pracy duszpasterskiej, jednak nieuleczalna choroba robiła szybkie postępy. 21 sierpnia 1964 r.
ks. Władysław Findysz zmarł. Pogrzeb Sługi Bożego odbył się 24 sierpnia 1964 r. przy udziale sufragana przemyskiego bp. Stanisława Jakiela, bardzo licznej rzeszy parafian i około 130 księży. Sługa
Boży spoczął na cmentarzu parafialnym w Nowym Żmigrodzie, wśród swoich parafian, których prowadził do Boga przez prawie 23 lata.
Parafianie pamiętają o swoim Proboszczu! Dzisiaj po 40 latach od jego narodzin dla Nieba, grób ozdabiają kwiaty i płoną znicze. 18 października 2002 r. biskup rzeszowski Kazimierz Górny zakończył
na szczeblu diecezji proces beatyfikacyjny Sługi Bożego ks. Władysława Findysza, syna ziemi krośnieńskiej i osobiście dostarczył dokumenty procesu beatyfikacyjnego do Sekretariatu ds. Kanonizacji w Watykanie.
Módlmy się o Jego rychłą beatyfikację.
Może ten skromny artykuł przybliży i pozwoli bliżej poznać postać Sługi Bożego mieszkańcom ziemi krośnieńskiej, może będzie impulsem i sygnałem dla władz miasta Krosna, aby upamiętnić Sługę Bożego
np. nazwą jednej z ulic w dzielnicy Krościenko Niżne... Wierzę, że tak się stanie!
Artykuł ten napisałem na podstawie książki pt. Oto człowiek ks. Antoniego Bieszczada, który od 19 lipca 1962 r. był wikariuszem w Nowym Żmigrodzie i ostatnim najbliższym współpracownikiem Sługi Bożego. Dziękuję ks. Antoniemu za imprimatur. Bóg zapłać!
Pomóż w rozwoju naszego portalu