Stolica się bawi, stolica się zbroi
Reklama
„Warszawa do ostatnich dni niemal nie doceniała grozy położenia - pisał Kurjer Warszawski. „Ludność wiejska a szczególnie ludność Warszawy przebywająca na letniskach prawego brzegu Wisły
w początkach sierpnia gromadnie zaczęła opuszczać siedziby letnie i kosztem dużym ciągnęła do Warszawy. Ludność miejscowa aż do dnia pierwszego huraganowego ognia trzymała się odpornie. Nadciągający wróg
drobnych gospodarzy i licznej rzeszy ludu wyrobniczego nie przerażał, a nawet miało się wrażenie, że ci ostatni z pewną tajoną nadzieją oglądać bolszewików pragnęli - donosił Kurjer Warszawski 24
sierpnia.
W stolicy bawiono się, chodzono do kina i teatru. Kurjer Polski tą postawę oceniał jako bardzo słuszną. „Cywile spacerują pod pogodnem słońcem sierpniowem, czyniąc co mogą najlepszego: zachowują
równowagę”. Tą niefrasobliwą pogodę ducha warszawiaków przypisywano wierze w dzielność naszego wojska.
Nie oznaczała ona jednak przyjemnej beztroski i zdania się na los. W stolicy trwała mobilizacja cywilów różnych stanów, wieku i płci. Liga Akademicka wyekspediowała na front prawie wszystką młodzież
studencką stolicy. Oddziały ochotników kresowych nawoływały do zgłaszania się do armii, Centralny Związek Kółek Rolniczych wzywał do zbiórki pieniędzy, produktów spożywczych, bielizny, płótna, butów.
Służba Narodowa Kobiet zaś zbierała mydło, bieliznę, aby zorganizować odświeżalnię żołnierzy na froncie. W pierwszą niedzielę sierpnia 4 wiece, zwołane przez Związek lud. narodowy zgromadziły 11 tys.
ludzi. Uchwalono, że ludność stolicy gotowa jest do walki i żąda od naczelnego dowództwa mianowania komendanta stolicy. Cała stolica mobilizowała się w wysiłkach. W rubryce Ofiary Kurjera Warszawskiego
wyczytać można nazwiska darczyńców składających marki na „potrzeby armii ochotniczej do rozporządzenia jenerała Józefa Hallera i na wojsko polskie”. Z każdym dniem lista była dłuższa a ofiary
płynęły z serca: „Zamiast kwiatów w dniu imienin śp. Anieli Berezówny, przyjaciółka 50 mk; Z: S: pierwszą pensję: 301 mk: 92 fen; Aniela Rynkiewicz na znak zgody przy zajściu d. 1-go sierpnia 150
mk.” Ofiarodawcy składali też ofiary zbiorowo: Mieszkańcy wsi Ostrówek, gmina Karczew 719 mk, mieszkańcy gminy Wawer 5.000 mk, gminy Bródno 6525 mk, z funduszów gm. Wilanów 5.000 mk.
Usypiana czujność
Reklama
Jak pisał Kurjer Warszawski 1 sierpnia 1920 r., sowieci próbowali uśpić naszą czujność. Z Moskwy wydano rozkaz, aby „przeciągać gawędy rozejmowe do 4 sierpnia”. Takie plany ujawniły przejęte
depesze i rozkazy bolszewickie. „Komedia rozejmowa inscenizowana przez rząd sowietów od miesiąca prowadzi właśnie do tego, aby Rosja bolszewicka podczas ewentualnych rokowań z rządem polskim posiadała
w swym ręku atut tak poważny jak opanowanie Warszawy” - pisał Kurjer Warszawski 14 sierpnia. W tym samy dniu jak stwierdzano według opinii wybitnych przedstawicieli kół wojskowych, bój o Warszawę
będzie nieuniknioną konsekwencją rozgrywających się wypadków.
Na stolicę zwrócone były oczy nie tylko Polaków. - Czy Polska ugasi pod Warszawą w zarodku pożar światowy? Pytania te są dziś na ustach całego świata - komentował Kurjer Warszawski. Francuskie
pisma Matin i Petit Parisien wyrażały przekonanie, że rząd polski nie podpisze nieodpowiednich warunków z rządem sowietów. Nie dopuści, żeby Polska była rozbrojona, aby jej narzucono ustrój sowiecki oraz
przyjęcie granic mniej rozległych, niż zakreślone przez państwa ententy. 11 sierpnia Osservatore Romano ogłosiło list papieża nakazujący biskupom całego świata odprawianie modłów za Polskę. Przypominano,
że Polska broni ideałów chrześcijańskich od nawały bolszewickiej. W tym samym dniu kard. Kakowski wydał pismo do kapłanów, aby ochotnicy stawali do obrony ojczyzny, pozostali zaś nie ratowali się ucieczką
ze swoich parafii, pod groźbą utraty powrotu po wojnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dzień próby
Od 14 sierpnia do stolicy docierały suche komunikaty wojenne pisane przez wojskowe dowództwo. Pierwsze uderzenie nieprzyjaciel skierował w kierunku na Radzymin. Miasteczko kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. „Dn. 15 b. m. w południe po ostrej walce Radzymin został ostatecznie przez nas opanowany - pisano. W zwycięskim dniu, kiedy jeszcze los bitwy nie był przesądzony, żołnierzy odwiedzili na froncie prezes ministrów Witos, wiceprezes Daszyński, minister spraw wewnętrznych Skulski i minister oświaty Rataj. - Osobiście zachęcali żołnierzy do ataku. Obecność ich podziałała podniecająco na szeregi naszej piechoty - pisze Kurjer Warszawski. O tym, że siły wroga słabły, świadczyły między innymi odezwy znalezione u sowieckich jeńców. Dowództwo zagrzewało do walki przez przypominanie dawnych zwycięstw i pomniejszanie waleczności polskich żołnierzy. - „Jak lwy rzuciliście się na pańską Polskę. Po przejściu Bugu (...) ulękliście się drobnego, na wpół rozbitego przeciwnika. Uciekliście od trupa pańskiego.(...) Ściskaj broń krzepko! Zdobyłeś Brześć - i Warszawa będzie twoją!”.
Ks. Ignacy Skorupka
Reklama
Już po zwycięskiej bitwie gazety odtwarzały szczegółowe wersje wydarzeń. „14 sierpnia niemal tuż za Warszawą na polach Osowa pod Rembertowem parł wróg całą siłą. Wysłano tu 236 pułk piechoty ochotników
wojsk polskich. Szedł w pierwszym szeregu dowódca bataljonu ochotników, Stanisław Motarewicz, kapelan ks. Ignacy, Jan Skorupka, Karol Płoszko, 16-letni młodzian, porucznik Szybowski obok żony swej sanitarjuszki.
Na znak dowódcy poszli wszyscy w ogień. Kapelan-ochotnik, ks. Ignacy Skorupka z krzyżem w ręku, chcąc zagrzać ochotników, z pieśnią na ustach Serdeczna Matko, ruszył ku linji wroga. Zasypały pierwszą
linję gęste strzały z karabinów maszynowych. Polegli wszyscy prócz por. Szybowskiego - pisał Kurjer Warszawski.
16 sierpnia w Kurjerze Warszawskim nekrologi o śmierci ks. Skorupki zamieścili rodzice, siostra i dwaj bracia, drugi zaś kapłani koledzy, a w następnym dniu Kuria Biskupia Wojska Polskiego. Ks. Skorupka
zmarł po krótkich, lecz ciężkich cierpieniach w wyniku ran postrzałowych oraz zadanych bagnetem.
Groza zniszczenia
Pod wieczór 16 sierpnia na miejsca po zwycięskiej bitwie wpuszczono dziennikarzy polskich i zagranicznych. Kurjer Polski podawał: „Wszędzie gruzy. A jeżeli co ocalało, to ze szczerbami, o potrzaskanych
drzwiach. O wybitych szybach. Za całego miasteczka nietkniętymi pozostali: Kościuszko na placu przed kościołem i wysoki zgrabny kościół”. Świątynia nosiła jedynie ślad pocisku działowego w czerwonej
dachówce. „Oto mała restauracyjka. Nie tylko, że zabrali wszystko co zjeść można i wypić ale porąbali bilard, kredens, meble, popruli pierzyny i poduszki, rozbili lampy i szkła - opisuje Kurjer
Warszawski. - „A oto mieszkanko szewca. Nie ma dosłownie nic prócz połamanych stołków. A czego zabrać nie mogli, jak harpie mityczne zapaskudzili swym kałem” - pisze gazeta. Tak
byli zajęci rabunkiem, że nie mordowali cywilnej ludności. Ludzie wychylają się lękliwie zza węgłów. A pytani opowiadają z płaczem. Ktoś prosił, żeby mu zostawili mąki dla dzieci. - Trzasnęli pięścią
między oczy. Krzyknęli: Niech zdychają z głodu - opisuje dziennikarz. Jak opowiadał burmistrz z Radzymina Sowieci wpadli do miasta w piątek. Na niedzielę 15 sierpnia zapowiadali swoje wejście do
Warszawy. Pomnik Kościuszki ocalał dla tego, że informowałem ich, iż Kościuszko był pierwszym rewolucjonistą w Polsce. Po wkroczeniu naznaczyli Moskala komisarza i jego pomocnika, Polaka. Zaczęli od rabunku
pozostałości po wojsku polskiem”. Na drzwiach jednego z urzędów widniał rozkaz komisarza bolszewickiego, obwieszczający o rozpoczęciu urzędowania z nakazem natychmiastowego zgłoszenia się dla rejestracji
pozostałych żołnierzy polskiej armii i osób posiadających broń lub wiedzących o składach amunicji i broni. Rozkaz pozostał jedynie na piśmie jako ślad ich bytności w miasteczku.
16 sierpnia po południu na jednym z radzymińskich podwórek miało odbyć się uhonorowanie najwaleczniejszych żołnierzy orderem Virtuti Militarii. Zebrało się 100-120 żołnierzy opisuje Kurjer Warszawski.
Krzyże miał przypinać bohaterom gen. Haller. Wodza zatrzymały trwające jeszcze w rejonach podwarszawskich walki, dlatego uroczystość przełożono na dwa dni później. „Na placu radzą jenerałowie. Co
chwila zajeżdża jakiś automobil, z którego wyskakują przedstawiciele Sejmu polskiego. Jakaś pozorna niefrasobliwość jest w całem tem zgromadzeniu, żadnej gorączki bojowej, żadnego napięcia, żadnego uczucia
grozy. Uśmiechają się i gawędzą swobodnie. Pochyleni nad mapami sztabowemi” - relacjonuje Kurjer Warszawski.
Już drugiego dnia po tym wydarzeniu francuskie i wiedeńskie dzienniki pisały, że to, co wydarzyło się nad Wisłą można porównać do „cudu nad Marną”, w 1915 r., kiedy to udało się wojsku
francuskiemu ocalić przed najeźdźcą Paryż.
W tekście została zachowana oryginalna pisownia według relacji prasy ukazującej się w 1920 r.