Sentymenty
Danusia Kowalik od 45 lat mieszka w Kielcach, ale każdego roku wraca w rodzinne strony na odpust Piotra i Pawła. Nie wyobraża sobie, żeby mogła być wtedy gdzie indziej.
- Jak się wymodlę w moim kościele, jak się tutaj wyspowiadam, to wiem, że byłam na odpuście - mówi. - Czuję, jakbym wróciła w czasy dzieciństwa. Spotykam kolegów ze szkolnej ławy,
takiej, wie pani, pochyłej, drewnianej, z miejscem na kałamarz.
Pani Jadwiga mieszka sama w drewnianym domku pod lasem. Rodzina rozjechała się do miasta, ona owdowiała 7 lat temu. Jak tu nie cieszyć się na odpust, skoro wszyscy się zjadą, dzieci, wnuki, prawnuki.
Pani Jadwiga przygotowuje się cały tydzień. Sprząta dom, z lubością robi zakupy, piecze placki pachnące dzieciństwem: bułeczki drożdżowe z jagodami, lukrowane pierniczki, sernik przekładany makiem. Na
niedzielny obiad jest rosół z kury i schabowe. Pod obrazem Matki Bożej stawia bukiet z floksów i georginii. Gdy się zjedzie rodzina, to jej - matce, wypada chyba zapytać, czy byli u spowiedzi? Do
kościoła idą wszyscy na odpustową Sumę. W tym roku kazanie głosił Ksiądz Kanonik z sąsiedniej parafii. Pięknie mówił - o życiu Patrona, o naśladowaniu go, o umiłowaniu polskich korzeni i wartości.
Nawet córka, co w dużym mieście chodzi do kościoła, powiedziała, że rzadko się słyszy takie kazanie.
Na stragany!
Reklama
Kasia, Zbyszek i Dominika zaledwie wyszli z kościoła, utknęli wśród jarmarcznych straganów. Dziewczynki oglądają spinki i gumki do włosów, chłopiec przymierza się do kapiszonów i kolorowych piłek. Za
chwilę buszują wśród lornetek, tanich kalkulatorów i elektronicznych gier, które psują się już następnego dnia. Ale to nic, ile oglądania, ile możliwości, ile zabawy! Trudno się oderwać, a już rodzice
nawołują! Ale oto właśnie spotkali znajomych, a tam stanęli sąsiedzi całą rodziną. Zatrzymali się obok trzeszczącej karuzeli, śmieją się, chyba mają ochotę na niej się przejechać... Ciocia Basia kupuje
całe naręcza obwarzanków. O, a tam Foltynowie z Lipia sprzedają swoje czereśnie, żółte i karminowe. Nigdzie nie ma takich czereśni, jak u nich.
No to kupmy sobie jeszcze po cukrowej wacie. Ojej, przylepiła mi się do włosów! Mała Marynia płacze pełnym głosem - balon napełniony helem znika gdzieś pod obłokami, a tak mocno trzymała sznureczek!
Gra muzyka, strzelają petardy, wyją strażackie wozy. W atmosferę i gwar jarmarcznego święta włącza się głos dzwonów, wzywających na kolejną Mszę św.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Uczciwie tu zarabiam
Pewien Pan (nazwisko i imię do wiadomości redakcji) ma tytuł magistra biologii. Uczył w szkole 2 lata, ale trudno było z tego utrzymać 5-osobową rodzinę. Pochodzi z Częstochowy, a tam całe rodziny nauczyły
się żyć z handlu dewocjonaliami. Spróbował więc i on. - Rynek dyktuje tutaj także pewne normy - wyjaśnia. Trzeba wiedzieć, który święty jest „modny”, z jakiego materiału różańce
„schodzą” najlepiej, po co teraz przychodzą dzieci. Świat się zmienia, zmieniają się i stargany na jarmarku - stwierdza sentencjonalnie.
- Tutaj odpust jest niewielki, ale przy sanktuarium to można nawet ubrać się od stóp do głów.
Chwilo, trwaj
Odpust na wsi zachował swą atmosferę wiejskiej zabawy i ważnego święta religijnego. Jeden z księży proboszczów w dekanacie wodzisławskim łatwo wyliczy tych swoich parafian, którzy lekceważąc niedzielną
Mszę św., dobrze pamiętają o odpuście, podobnie jak o misjach i rekolekcjach. Może właśnie z powodu silniejszej w ośrodkach wiejskich tradycji? Przecież jeszcze nie tak dawno rytm życia na wsi wyznaczały
pory roku, święta kościelne oraz jarmarki i odpusty. Nadal dostrzeżemy tutaj silniejszą więź z korzeniami, a zarazem zanik spotkań o charakterze integracyjnym. Nie ma dzisiaj wspólnego kiszenia kapusty
czy darcia pierza, nie ma jarmarków, na których kupowano najpotrzebniejsze rzeczy, godzono służbę, spotykano się w karczmie. Jarmarki zmiotły z powierzchni ziemi markety, prosperujące niemal w każdej
wsi. Ale odpust pozostał, z jego religijnym przesłaniem, solenną i długą uroczystością kościelną, klimatem beztroskiej ludowej zabawy. Tej beztroski bywa za dużo, gdy pojawia się alkohol. Odpust nie stanowi
tu wyjątku, to czas nie zawsze właściwie traktowany, często nadużywany.
Można by snuć dywagacje na temat przerostu formy nad treścią, zagubienia religijnego przesłania i sensu odpustowego święta w atmosferze „cukrowej waty, kogucików na druciku”, a co gorsza
w atmosferze wypitego alkoholu. Że warto o tym aspekcie przypominać, że warto mieć świadomość, co wynika z odpustu, to na pewno. Ale pewnie trzeba też kontynuować tę odpustową tradycję święta i zabawy,
bo jak wyobrazić sobie polską wieś bez kramów na odpuście?
Wyrzekliśmy się już - w imię postępu - wygody i europejskości tak wielu tradycji, tyle obyczajów odeszło w zapomnienie. „Jak kobiety przestaną kisić ogórki, zginie Polska”,
mawiał zabużanin, regionalista Jędrzej Rostowiecki, przewodnik po wileńszczyźnie i ziemi lwowskiej. A co powiedzieć, gdy znikną wiejskie odpusty?
Podczas Soboru Watykańskiego II Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej Indulgentiarum doctrina poprawioną naukę w zakresie praktyki odpustów. Podaje ją w sposób skondensowany Kodeks Prawa Kanonicznego
Jana Pawła II (1983 r.) w kanonach 992-997.
Chrześcijanin popełniający grzech otrzymuje w sakramencie pokuty odpuszczenie winy, natomiast pozostaje jeszcze tzw. kara doczesna. Darowanie kary doczesnej określa się terminem „odpust”,
którego uzyskanie zakłada wewnętrzną przemianę oraz wypełnienie przepisanych uczynków. Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub w całości. Do
uzyskania odpustu zupełnego wymagane są trzy warunki: spowiedź sakramentalna, Komunia św., modlitwa w intencji papieża (chodzi tu o intencję jaką Ojciec Święty wyznacza na każdy miesiąc, a nie w intencji
osoby papieża).