Nie tylko Skłodowska-Curie, ale także Kopernik i Einstein byli kobietami! Już dawno odkryli to ludzie oglądający polskie komedie. Dziś odkrycia też są niebanalne, o czym zaświadcza lektura m.in. obu tomów Krakowianek. Ich autorka śledzi feministyczne wątki w życiu i twórczości wielkich (znanych) głośnych pań. Nie do końca jej to wychodzi i całe szczęście, bo czytelnik dostaje ciekawe – reporterskie, żywe opowieści o kobietach z Krakowa, które kształtowały historię miasta i całej Polski; od Nawojki, przez Helenę Rubinstein i Helenę Modrzejewską, po Zofię Stryjeńską i Wisławę Szymborską.
Choć zdaje się, że autorka i, jak można sądzić, wydawca wpychają opowieści o bohaterkach książki w „herstorię” (historię opisywaną, jak powiada Wikipedia, z perspektywy feministycznej, ze szczególnym uwzględnieniem dziejowej roli kobiet), im samym niekoniecznie by to odpowiadało. Marketing też ma jednak swoje prawa. A przecież możliwy był/jest kompromis, który wskazała autorka we wstępie do pierwszego tomu, pokazując, jak mniej więcej, według wskazówek cioci Reni, powstawała ta książka. Mogłaby wymienić całe mnóstwo nazwisk mężczyzn związanych z Krakowem, o których powinno się opowiadać i pisać. „A jednak nadal mam poczucie, że powinnam działać zgodnie z metodą cioci Reni – wybierając kobiety. Ponieważ w zbiorowych opracowaniach o historii nie tylko Krakowa, ale i Polski, jest ich nadal za mało” – wyznaje autorka. „Czuję, że muszę dać im przestrzeń...”. Pisze historię, nazywając ją herstorią. /w.d.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
