Porażka reżimu była spektakularna, ponieważ to właśnie tam w kwietniu 1960 r. tysiące ludzi, wśród których dominującą grupę stanowili robotnicy Huty im. Lenina, stoczyło walkę w obronie krzyża postawionego przy zbiegu ulic noszących imiona ideologa komunizmu Karola Marksa i jego piewcy Włodzimierza Majakowskiego.
My chcemy Boga!
Reklama
W czasie terroru stalinowskiego nie było żadnych szans na budowę kościoła w Nowej Hucie, którą zaprojektowano niejako w kontrze do konserwatywnego, patriotycznego i religijnego Krakowa. Krótka odwilż polityczna, wywołana wydarzeniami z października 1956 r., ośmieliła wiernych z Nowej Huty do złożenia do władz petycji w sprawie zgody na erygowanie parafii i budowę kościoła. Podpisało ją aż 12 tys. osób, co wprawiło najwyższe czynniki partyjno-rządowe w duże zakłopotanie. Był to jednak czas, w którym Władysław Gomułka – przede wszystkim na użytek zewnętrzny – chciał pokazać „ludzką twarz socjalizmu”. Ku radości wiernych przyszła z Warszawy zgoda! W miejscu, gdzie miał zostać zbudowany kościół, postawiono 17 marca 1957 r. okazały krzyż, którego poświęcenia dokonał metropolita krakowski abp Eugeniusz Baziak. Uroczystość miała bardzo podniosły charakter i zgromadziła wielotysięczne tłumy, a podczas polowej Mszy św. przy krzyżu pieśni religijne grała orkiestra Huty im. Lenina. Dobrze obrazowało to fakt, że polityka laicyzacji Nowej Huty i jej mieszkańców zupełnie spaliła na panewce. „Wzięliśmy na swoje barki krzyż i mamy ten krzyż dźwigać aż do szczęśliwego zakończenia” – powiedział administrator parafii bieńczyckiej ks. Stanisław Kościelny. Jak się okazało, jego słowa były prorocze. Dość szybko władze pokazały, że nie mają zamiaru liberalizować swego kursu wobec ludzi wierzących. „Dawno już minęły czasy średniowiecznej supremacji Kościoła nad państwem – krzyczał Gomułka w 1958 r. na spotkaniu z przedstawicielami Konferencji Episkopatu Polski. – Trzeba dostosować się do postępu i wyrzec się beznadziejnej myśli o walce z socjalizmem”. Rok później cofnięto zgodę na budowę kościoła nowohuckiego, a pieniądze zgromadzone na ten cel przez wiernych w niemałej kwocie 2 mln zł – skonfiskowano. W marcu 1960 r. przekazano kurii krakowskiej decyzję, że w miejscu planowanej budowy świątyni powstanie szkoła, i nakazano usunięcie krzyża. Stanowczo zaprotestował przeciwko temu bp Karol Wojtyła, stwierdzając mocno, że usunięcie obiektu kultu religijnego byłoby złamaniem prawa kanonicznego i ewidentną obrazą uczuć religijnych. Komuniści nie zamierzali jednak ustąpić. Rankiem 27 kwietnia 1960 r. pracownicy fizyczni wysłani przez Dyrekcję Budowy Osiedli Robotniczych zniszczyli ogrodzenie okalające krzyż i podjęli próbę jego usunięcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W obronie wiary
Reklama
Świadkiem tego było kilka spieszących do pracy kobiet. Obrzuciły one grudami ziemi usiłujących obalić krzyż robotników, krzycząc do nich: „komuniści, bezbożnicy!”. Natychmiast dołączyli inni ludzie, a wśród nich Kazimierz Kozub, który donośnym głosem wołał: „nie damy zniszczyć wiary i za wiarę będziemy walczyć do końca”. Robotnicy uciekli w popłochu. Wieść o próbie usunięcia krzyża rozeszła się lotem błyskawicy po Nowej Hucie i Krakowie. Pod krzyżem zaczęły się gromadzić tłumy wiernych, którzy się modlili, śpiewali pieśni religijne i patriotyczne. Jak czytamy w zachowanych raportach SB, tuż przed południem na miejscu było już ponad tysiąc osób, a przybywały ciągle nowe. Kolejna potężna fala protestujących nadciągnęła od strony Huty im. Lenina po godz. 14, kiedy zakończyła pracę tzw. pierwsza zmiana. Ku przerażeniu władz polscy robotnicy z „wzorcowego socjalistycznego zakładu pracy”, noszącego imię wodza rewolucji bolszewickiej Włodzimierza Lenina, stanęli w obronie znaku wiary chrześcijańskiej! Wczesnym popołudniem wielotysięczny tłum zgromadził się już nie tylko przy krzyżu, ale zaczął też manifestować pod siedzibą Rady Narodowej. Siły bezpieczeństwa próbowały rozgonić protestujących, używając pałek i gazów łzawiących, ale ci w obronie obrzucili milicję kamieniami i płytami chodnikowymi. Pod wieczór ulice Nowej Huty przekształciły się w pole regularnej i krwawej walki. Szef krakowskiej bezpieki płk Bolesław Wejner zanotował: „Ok. 19.35 uzyskaliśmy zgodę ministra spraw wewnętrznych na użycie ZOMO, armatek wodnych i innych środków celem uśmierzenia zajść”. Te „inne środki” to nic innego jak zgoda na użycie broni palnej, z której milicja, wsparta oddziałami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wojska, strzelała do tłumu. Padali ranni, a ich liczba jest do tej pory trudna do określenia, bo z uwagi na grożące represje niewielu zgłaszało się po pomoc do miejscowych przychodni i szpitali. Walki uliczne trwały prawie całą noc, a gdy manifestanci podpalili siedzibę komunistycznej Rady Narodowej i zniszczyli jeden z milicyjnych gazików, do tłumienia protestu ściągnięto posiłki z Katowic, Kielc i Tarnowa. Jednocześnie wyłączono w Nowej Hucie prąd, aby nie mogły tu dojechać tramwaje, a protestujący zostali w ten sposób odcięci od świata. Gdy komunistom udało się stłumić protest, zaczęło się „polowanie na ludzi”. Bezpieka wyciągała z domów, klatek schodowych, piwnic każdego, kogo podejrzewano o udział w demonstracjach w obronie krzyża. Skala tej „łapanki”, przypominającej starszym mieszkańcom czasy okupacji niemieckiej, była ogromna. W ciągu kilkunastu godzin aresztowano prawie pół tysiąca ludzi.
Zwycięstwo dobra nad złem
W trosce o wiernych dzień po tych wypadkach bp Karol Wojtyła wystosował list do mieszkańców Nowej Huty. Przypomniał w nim fakty z ostatnich lat, a wśród nich niedawne jeszcze zapewnienie władz, że „krzyż wzniesiony w 1957 r. nie zostanie usunięty z miejsca, na którym stoi”. Przyszły papież apelował, aby zachować spokój, ale jednocześnie twardo podkreślał, że „uczucia religijne każdego człowieka muszą zasługiwać na szacunek”. Wobec takich treści, na osobistą interwencję najbliższego współpracownika Gomułki – Zenona Kliszki, uniemożliwiono księżom odczytanie tego listu z ambon. Dwa tygodnie później do Huty im. Lenina przybył Gomułka i w przemówieniu do załogi kombinatu wykrzykiwał o „antyspołecznych szumowinach, które dały o sobie znać w gorszących chuligańskich ekscesach (...) podszczutych przez klerykałów”. Gomułka grzmiał też, że należy „usunąć poza obręb miasta awanturników i darmozjadów”, a w ślad za tym ruszyła specjalna operacja bezpieki opatrzona znamiennym kryptonimem „Karły”, wpisująca się w cały cykl działań, które były ówczesną formą „opiłowywania katolików”. Równolegle z wyrokami więzienia lub karami grzywny, wymierzonymi przez sądy PRL dla prawie 200 obrońców krzyża nowohuckiego, ruszyła szeroka akcja agenturalna ukierunkowana praktycznie na każdego, kto protestował w pamiętnym dniu 27 kwietnia 1960 r., a także „akcja wysiedleńcza”, której ofiarami padło blisko stu pracowników Huty im. Lenina mieszkających w hotelach robotniczych.
Determinacja wiernych nie poszła jednak na marne. Krzyż pozostał, a 6 lat później kilkaset metrów dalej zaczęła się budowa okazałej świątyni Matki Bożej Królowej Polski (Arki Pana), którą konsekrował na rok przed swym wyborem na Stolicę Piotrową kard. Karol Wojtyła. Gdy jako Jan Paweł II przybył z pierwszą pielgrzymką do Polski, w homilii wygłoszonej 9 czerwca 1979 r. przed opactwem cysterskim w Mogile powiedział: „Nie można oddzielić krzyża od ludzkiej pracy. Nie można oddzielić Chrystusa od ludzkiej pracy. To właśnie potwierdziło się tutaj, w Nowej Hucie. I to był ten nowy początek ewangelizacji na początku nowego tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce. Ten nowy początek przeżyliśmy razem. I ja zabrałem to ze sobą z Krakowa do Rzymu jako relikwię”.
Autor jest historykiem, doradcą Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.