Reklama
Ewa z Piaseczna napisała:
Z radością zobaczyłam swój list o chodzeniu do kościoła w „Niedzieli”.
W tym samym numerze (3/23) znów poruszyli Państwo temat, który mnie
nurtuje... Czyli – o modlitwie; jak się modlić itd.
Są różne książki, prawie podręczniki, na temat modlitwy. Podczas Wielkiego
Postu lub Adwentu zwykle „sama” wpada mi w ręce jakaś odpowiednia na taki
czas lektura, na każdy dzień. Jakby sam Anioł Stróż mi ją podsuwał. No i jest
codzienna modlitwa. To jedno z trudniejszych wyzwań. Mam przeważnie taki
jakby zestaw, w nim obowiązkowo znajduje się Nowenna Pompejańska w jakiejś
konkretnej, kolejnej intencji... Już omodliłam całą rodzinę! Rzadziej się widujemy,
bom już – co tu dużo mówić – stara i mało się ruszam. Ale modlić się przecież
mogę, nawet w tym stanie.
Długo już żyję i w moim życiu podejmowałam różne działania w kierunku
pogłębiania swojej wiary. Różne rekolekcje – stacjonarne, wyjazdowe, nawet
radiowe, w różnej formie. Za każdym razem dochodził jakiś nowy sposób
porozumiewania się z Bogiem. Na przykład podczas rekolekcji REO (Odnowy
w Duchu Świętym) dostaliśmy małe wycinki z Pisma Świętego do medytacji
domowych. W innym przypadku trwaliśmy w milczeniu przed Najświętszym
Sakramentem...
Dla mnie najbardziej wstrząsające są doświadczenia związane z osobistą
adoracją Najświętszego Sakramentu, np. w dzień powszedni, w pustym kościele.
Mam nawet schemat do tej adoracji, ale można i bez tego... Takie trwanie
w milczeniu i w całkowitym poddaniu się to jakby czekanie na głos Pana.
I Pan się odzywa! Trzeba tylko cierpliwie czekać i otworzyć się na ten głos!...
Bardzo lubię, jak nasi Czytelnicy komentują na bieżąco to, czym aktualnie żyjemy. Są to także tematy przewodnie w Niedzieli. Ciekawi mnie np., jak nasi P.T. Czytelnicy odbierają nowy dodatek do naszego tygodnika – Bliżej Życia z Wiarą... No i, naturalnie – kto i dlaczego czyta nasz kącik korespondencyjny. Teraz z pisaniem jest i łatwiej, i trudniej. Łatwiej – bo istnieje poczta internetowa. Po takim liście jednak bardzo trudno rozszyfrować człowieka, bo maszyna poprawi nawet błędy ortograficzne. Inaczej jest w przypadku pisma odręcznego. Dlatego tak się upieram, aby pierwsze listy do osób ogłaszających się były pisane odręcznie. To także – obok pewnej charakterystyki człowieka – jakaś gwarancja, że ten ktoś istnieje naprawdę, a nie podszywa się pod inną osobę...
Teraz, w dobie triumfującego materializmu, okazuje się, że jest na tym świecie tak wiele cudów! Oj, tak!
Pomóż w rozwoju naszego portalu