Michael Hesemann, niemiecki historyk i publicysta, w wywiadzie dla portalu Exaudi twierdzi: „Istnieje ogromna rozbieżność między samym raportem z jednej strony, a konferencją prasową i jej międzynarodową relacją z drugiej. Jest to o tyle istotne, że wszyscy dziennikarze, którzy relacjonowali konferencję prasową w Monachium, przyznali, iż nie czytali jeszcze raportu. Oczywiście, że nie, bo nikt nie jest w stanie przeczytać 1893 stron w jeden dzień!”.
Pretekst do ataku
Reklama
Jednym słowem – dziennikarze pisali o raporcie, którego nie znali, a w swoich artykułach powoływali się na to, co zostało powiedziane w czasie konferencji, dlatego Hesemann podkreśla: „Większość z tego, co słyszeliśmy, (...) było tylko fałszywymi wiadomościami – fake newsami, opartymi na celowej dezinformacji mediów”. Największa manipulacja raportem dotyczyła osoby papieża seniora, bo to na nim skupiła się uwaga mediów, chociaż dokument dotyczy przypadków nadużyć seksualnych wobec małoletnich od 1945 do 2019 r., a w okresie 5 lat rządów abp. Ratzingera mamy do czynienia z 65 przypadkami, z których tylko o 4 mógł on wiedzieć. Historyk podkreśla, że „jeśli przestudiuje się te przypadki, okazuje się, że Ratzinger jest tylko postacią poboczną, kimś, kto nie odegrał większej roli w tym, co się wydarzyło”. Autorzy raportu twierdzą, że abp Ratzinger musiał wiedzieć o sprawach nadużyć, chociaż nie mają na to żadnych dowodów. Hesemann konkluduje, że „nadużycia seksualne nie były poważnym problemem podczas 5 lat jego (Ratzingera – przyp. W.R.) rządów w Monachium. Nie mamy ani jednego przypadku, w którym jakikolwiek małoletni lub dorosły byłby molestowany seksualnie”. Najbardziej nagłośniony został przypadek ks. Petera Hullermanna. Chodzi o kapłana, który molestował dzieci w swojej rodzinnej diecezji Essen, przed objęciem przez Ratzingera urzędu arcybiskupa Monachium. Następnie „Hullerman został wysłany przez swojego biskupa na leczenie psychiatryczne do diecezji monachijskiej. (...) W czasie leczenia pozwolono mu przebywać na plebanii w miejscu, w którym się leczył, a tamtejszy proboszcz zaangażował go w kilka działań. Benedykt XVI zapewnia, że nie został poinformowany o sytuacji tego człowieka, o tym, że molestował dzieci w swojej diecezji, i nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej!”. Dlaczego więc wszyscy skupiają się na nim?”Stawianie go (Ratzingera – przyp. W.R.) w centrum uwagi jest łatwym sposobem na ukrycie wykroczeń kilku jego następców, zwłaszcza kard. Marxa, który od 2008 r. jest arcybiskupem Monachium i Fryzyngi” – zauważa historyk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co ważne, w czasie prezentacji raportu całkowicie zignorowano szczegółową deklarację papieża seniora dotyczącą faktów analizowanych w tym dokumencie. Przemilczano także stanowcze i nadzwyczajne działania Benedykta XVI przeciwko pedofilii w Kościele.
Oczywiste jest to, że wciąganie Ratzingera w skandal dotyczący nadużyć seksualnych jest atakiem „świata” na „stary” Kościół; atakiem, któremu w środowisku kościelnym sprzyjają w sposób szczególny niektórzy niemieccy pasterze i świeccy kroczący drogą synodalną. W historii Kościoła nie jest to nowe zjawisko. Teraz jednak środowiska „modernizatorów” pozostają w Kościele i starają się wprowadzić do niego tzw. białe herezje, aby go zmienić od wewnątrz, uczynić „otwartym” na świat. Tę strategię wypróbowały już jansenizm – na przełomie XVII i XVIII wieku, a zwłaszcza modernizm – na początku XX wieku. Kolejna próba podejmowana jest w naszych czasach.
Antyrzymski resentyment niemieckiego Kościoła
Reklama
Wybitny teolog Hans Urs von Balthasar już prawie 50 lat temu w książce Antyrzymski resentyment zaznaczył, że w Niemczech „katolickie uczucia są ciągle podkopywane przez nieustannie napastliwe wypowiedzi mediów, prasy i licznych publikacji, które swą chrześcijańską dojrzałość wystawiają na pokaz przez zarozumiałe czy wręcz nienawistne wywyższanie się nad wszystko, co przychodzi z Rzymu, co dzieje się w Rzymie i idzie do Rzymu”. Kiedyś w rozmowie ze mną kard. Paul Josef Cordes, emerytowany przewodniczący Papieskiej Rady „Cor Unum”, podkreślił, że „antyrzymski resentyment jest w Niemczech – w kraju, w którym Luter rozpętał reformację – szczególnie wyrazisty”. – Na północ od Alp jest awersja do Rzymu i papiestwa jako takiego. Święty Jan Paweł II spotkał się z nią po wielkim aplauzie, którego najpierw doznał w Niemczech – przyznał hierarcha. Wyjaśnił mi też, że „w przypadku Benedykta XVI ta antyrzymska choroba dochodzi do głosu jeszcze z powodu jego przeszłości jako nauczyciela teologii. Jako profesor i kardynał niejeden raz wyzywał na słowny pojedynek swych kolegów i kładł ich na łopatki”.
Watykan o raporcie
W Stolicy Apostolskiej aferę z raportem skomentował Andrea Tornielli, dyrektor programowy watykańskich mediów. Podkreślił, że ten dokument „nie jest dochodzeniem sądowym ani definitywnym orzeczeniem. Jest to raport, który pomaga wyjaśnić, co się wydarzyło w przeszłości. Analizuje to, co działo się przez wiele lat, od końca wojny do naszych czasów, za rządów różnych biskupów. Ale trzeba uważać, by nie zredukować tego raportu do poszukiwania winnego, kozła ofiarnego”. Tornielli zwrócił uwagę, że dochodzenie trzeba traktować z wielką ostrożnością, bez popadania w ryzyko instrumentalizacji i upraszczania rzeczywistości, co niestety, coraz bardziej nam grozi we współczesnej kulturze. Tym bardziej że „sposób radzenia sobie z tym problemem, prawa, którymi dysponowano, wrażliwość i mentalność uległy, dzięki Bogu, głębokiej przemianie. I zmieniło się to również dzięki pontyfikatowi Benedykta XVI”.
Reklama
Dyrektor watykańskich mediów przypomniał przede wszystkim, że to właśnie papieżowi seniorowi zawdzięczamy systematyczną walkę z nadużyciami wobec nieletnich: „To on ustanowił najsurowsze prawa, niemalże prawa wojenne przeciw pedofilii, a nade wszystko dał przykład całemu Kościołowi i wszystkim biskupom, spotykając się systematycznie z ofiarami nadużyć podczas swych podróży po świecie. W ten sposób pokazał, że potrzebna jest zmiana mentalności, a ofiary nie są wrogiem Kościoła, lecz osobami, które trzeba przyjąć i okazać im opiekę”.
W obronie Benedykta XVI
Reklama
O skomentowanie ataków na Benedykta XVI poproszono kard. Fernanda Filoniego, dziś wielkiego mistrza Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie, a przez wiele lat jednego z najbliższych współpracowników papieża emeryta – najpierw jako substytut ds. ogólnych Sekretariatu Stanu, później prefekt Kongregacji Ewangelizacji Narodów. Kardynał wspomina, że „w tamtych latach «kwestia pedofilii» pojawiła się w Kościele w sposób gwałtowny. Nie była znana w wymiarze, w jakim stopniowo się pojawiała. Ale pragnienie Benedykta XVI, by stawić jej czoła z determinacją, było dla mnie zawsze oczywiste. Mogę zaświadczyć przede wszystkim o jego głębokiej i bardzo wielkiej uczciwości moralnej i intelektualnej. Jest to niewątpliwe, nawet jeśli nie brakuje dziś ludzi, którzy go zwalczają. Mogą to robić, ale ja z mojej strony mogę potwierdzić, że nigdy nie znalazłem nic, co rzucałoby cień na niego – nie próbował niczego ukryć ani minimalizować. Nie można też mylić jego delikatności w traktowaniu spraw o głębokim sensie moralnym z niepewnością czy czymkolwiek innym. Doskonale zdaję sobie również sprawę z jego ogromnego niepokoju w obliczu poważnych problemów kościelnych i doskonale pamiętam wyrażenie, które wypowiedział z głębokim westchnieniem: «Jak niezgłębiona jest otchłań, w którą wpada się z powodu ludzkiej nędzy!». Tym bardziej jeśli ta ludzka nędza dotyka ludzi Kościoła. To bardzo go martwiło i czasami pozostawał w milczeniu przez długi czas”.
Reklama
Jednoznacznie o ludziach, którzy dziś atakują Benedykta XVI, wypowiada się inny jego współpracownik – kard. Gerhard Ludwig Müller w rozmowie z Lotharem C. Rilingerem, którą można przeczytać na niemieckojęzycznym portalu internetowym kath.net: „To wręcz groteskowe, że chce się przedstawić światu człowieka takiego jak papież senior Benedykt XVI/Joseph Ratzinger jako kłamcę, przypisując jedno wydarzenie 42 lata później, jedno z setek spotkań, w których, jak mu się wydaje, mógł uczestniczyć lub nie. (...) Oskarżanie go o tak niską moralnie postawę nie tylko świadczy o całkowitym braku szacunku dla osoby i chrześcijanina o wielkich zasługach dla Kościoła i społeczeństwa, ale też ujawnia intencje tych, którzy realizują tę szaleńczą kampanię oczerniania jego osoby”. Kardynał Müller nie szczędzi krytyki wrogom papieża seniora – „reformatorom Kościoła”. Mówi: „Po soborze rozpowszechnił się także postępowy wizerunek księży, których bohaterowie nie chcieli już być tak «spięci» w kwestiach moralności seksualnej. Liberalny ekskardynał McCarrick z USA był przez lata usprawiedliwiany w tych kręgach wymówką, że jego ofiary były tylko (!) kandydatami do kapłaństwa, którzy jako dorośli wiedzieli, co robią. Na tej frywolnej linii utrzymują się dziś obłudni «reformatorzy Kościoła», którzy chcą zapobiegać przestępstwom seksualnym wobec nastolatków, legalizując hetero– i homoseksualne kontakty księży lub świeckich pracowników z dorosłymi. Czyniąc to, podważają moralność objawioną i etykę naturalną, celibat zamieniają w bluźnierczą farsę i bezczeszczą małżeństwo mężczyzny i kobiety jako Boski dar”.
Niemiecki purpurat uważa, że na medialne ataki związane z nadużyciami wobec nieletnich Kościół nie może odpowiadać, podważając katolicką naukę o moralności seksualnej. „Z nędzy seksualizacji i komercjalizacji naszej cielesnej egzystencji, która odzwierciedla jedynie rozpaczliwą pustkę sensu europejskiego nihilizmu, możemy się wydostać tylko wtedy, gdy zrozumiemy nasze bycie mężczyzną lub kobietą jako dyspozycję do miłości osobowej i gdy przeżyjemy je jako łaskę. Seksualność jest zawsze nadużywana, gdy staje się narkotykiem; ma znieczulać poczucie bezsensu”.
24 stycznia 125 księży i pracowników Kościoła katolickiego w Niemczech wystąpiło jako osoby queer i wezwało do położenia kresu instytucjonalnej dyskryminacji osób LGBTQ. W filmie dokumentalnym wyemitowanym w telewizji publicznej pojawiają się księża, biskup oraz urzędnicy struktur kościelnych, takich jak Caritas i kurie. Czy to przypadek, że emisja tego filmu zbiega się z atakami na Benedykta XVI?... Może „nowy” Kościół chce ostatecznego starcia z papieżem emerytem, który postrzegany jest jako symbol i strażnik „starego”.