Reklama

Kościół

Śpiewacy Pana Boga

O potrzebie istnienia muzyki w liturgii nie trzeba nikogo przekonywać. W przededniu wspomnienia patronki muzyków kościelnych – św. Cecylii warto przypomnieć, że śpiew liturgiczny to nie tylko sztuka, ale przede wszystkim modlitwa. Bo jak mówił św. Augustyn: kto śpiewa, dwa razy się modli

Niedziela Ogólnopolska 46/2019, str. 50-51

[ TEMATY ]

muzyka

Archiwum scholi Domine Jesu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie lubią, gdy mówi się o nich: występują. Oni posługują. Swoim śpiewem chcą pociągać innych do modlitwy i pokazywać piękno Pana Boga. Dotykać nie tylko zmysłów, ale też serc – i swoich własnych, i ludzi, którzy ich słuchają. Choć z pewnymi rotacjami w składzie, śpiewają razem od 8 lat. A wszystko się zaczęło od zachwytu pewną dominikańską scholą...

Początki

Reklama

– Jeszcze w czasach kleryckich trafiłem na Mszę św. w kościele Ojców Dominikanów w Krakowie, podczas której śpiewała czterogłosowa schola dominikańska. Zachwyciłem się – mówi ks. Mateusz Ociepka, założyciel i dyrygent Scholi Liturgicznej Domine Jesu. – To był pierwszy ważny moment. Drugi – gdy w Częstochowie odbywały się pierwsze warsztaty muzyki liturgicznej. Zainicjował je Łukasz Grabałowski, a prowadził Paweł Bębenek z Krakowa. Przy okazji jednej z prób Paweł poprosił mnie o pomoc. Wtedy pierwszy raz w życiu mogłem zadyrygować naprawdę dużą grupą ludzi i gdy zdałem sobie sprawę z potencjału, który w nich drzemie, ze skali ich talentu i możliwości, pomyślałem: czemu mamy się spotykać na warsztatach tylko raz w roku, skoro możemy to robić częściej? Może nie na takim profesjonalnym poziomie, ale częściej – wspomina. – Zaczęliśmy organizować warsztaty. Pierwsze nie wzbudziły zbyt wielkiego zainteresowania, przyszło może dwadzieścia osób, ale na następne już prawie cztery razy tyle... I wówczas zrodził się kolejny pomysł, by z tej grupy wyłonić osoby, które śpiewają najlepiej, a potem sprawdzić, czy coś nam wyjdzie z tego śpiewania na głosy. Wyszło. Zaczęliśmy się regularnie spotykać i śpiewać dla siebie, a z tego śpiewania dla własnej radości wykiełkował cel, który nam przyświeca do dzisiaj – żeby w ten sposób służyć Panu Bogu i wszystkim ludziom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dziś w scholi śpiewa ok. dwudziestu osób. Soprany, alty, tenory, basy. Każdy głos inny, niepowtarzalny, ale tylko razem tworzą całość.

Na drugim planie

Reklama

Można ich usłyszeć najczęściej w kościołach archidiecezji częstochowskiej, ale nie tylko. Śpiewają podczas uroczystości ślubnych, w trakcie nabożeństw, zdarza się, że swoim wielogłosowym śpiewem włączają się w Msze św. prymicyjne. Próżno ich szukać na pierwszym planie – wolą się schować na chórze czy w nawie bocznej, bo nie siebie samych stawiają w centrum tego, co robią. – Nasz podstawowy cel, zadanie, które staramy się realizować, określa nazwa naszej scholi: Domine Jesu, czyli: Panie Jezu. We wszystkim, co robimy, zwracamy się do Niego – mówi ks. Mateusz. – Pieśni, które wykonujemy, mają poruszać serca i pomagać w modlitwie. Chodzi o to, by skupiać uwagę nie na ludziach, którzy śpiewają, ale na samym Panu Bogu. – Staramy się, by nie zakryć sobą Pana Boga, a raczej być takim narzędziem w Jego rękach, żeby nami się posłużył i dotarł do tych, którzy nas słuchają – dodaje Dominika Pietrasik, która śpiewa w scholi nieprzerwanie od pierwszej próby. – Słowa pieśni, które mamy w repertuarze, bardzo często są zaczerpnięte z Pisma Świętego, więc staramy się podczas liturgii dobierać pieśni tak, aby były one spójne z tym, co można usłyszeć w czytaniach czy też antyfonach mszalnych. Mnie zawsze łatwiej jest wychwycić coś takiego, co mnie dotyka i porusza, właśnie z pieśni – i myślę, że nie tylko mnie.

Pieśni mało atrakcyjne?

Czym jest dla Was muzyka w liturgii? – pytam moich rozmówców. W odpowiedzi słyszę: Muzyka jest integralną częścią liturgii. Nie dodatkiem, nie czymś, co ma tylko cieszyć ucho. Jest elementem dobrze skonstruowanej całości. – Staramy się nasz wielogłosowy śpiew pieśni liturgicznych traktować zawsze jako modlitwę, nawet kiedy jesteśmy na próbie – podkreśla ks. Mateusz. – Bo liturgia nie jest prywatną sprawą ani księży, ani osób świeckich – dopowiada Dominika. – Pieśni (nie piosenki!) liturgiczne mają to do siebie, że mogą się wydawać mało atrakcyjne, i to nie tylko świeckim, ale też księżom. Panuje pogląd, że jeśli liturgia będzie wyglądała tak, jak to jest zapisane w przepisach, to ludzie nie będą przychodzić. Wydaje się, że młodych są w stanie przyciągnąć tylko gitara, perkusja. A ja uważam, że wielogłosowe pieśni liturgiczne swoim pięknem obronią się same, tylko musimy się tego uczyć, musimy do tego po prostu dorosnąć.

Śpiewać każdy może

Reklama

Gdy śpiewają, wokół nich panuje zwykle przejmująca cisza, ale zdarza się, że wierni włączają się w śpiew. – Ludzie nie chcą nam przeszkadzać, nie chcą nam psuć, w ich rozumieniu, tego, co śpiewamy – mówi ks. Mateusz. – Tymczasem my chcemy dotrzeć do ludzi, by modlili się razem z nami. Nieraz śpiewamy najpierw refren pieśni w jednogłosie, główną linię melodyczną. Powtarzamy, by ludzie się włączyli, i dopiero wtedy zaczynamy śpiewać delikatnie na głosy. Zawsze staramy się nieco uwypuklić sopran, żeby był słyszalny dla wiernych... – wyjaśnia ks. Mateusz – ...bo naszą ideą nie jest koncertowanie, tylko modlitwa – dopowiada Dominika. – Nawet jeśli jakieś nasze wydarzenie nazywamy koncertem, to staramy się przede wszystkim przekazać całość w formie modlitewnej.

Na pytanie, czy śpiew przyciąga ludzi, pada jednoznaczna odpowiedź: tak. – To widać po ich twarzach – mówi Dominika i dodaje: – I to też bardzo zmienia nas. Pamiętam, że gdy zaczynaliśmy śpiewać jako schola, pierwszym wydarzeniem, które organizowaliśmy, był koncert pieśni pasyjnych. Dla mnie to było takie mocne doświadczenie Kościoła, bo na tym koncercie był obecny biskup. Widać było, że przez to swoje zasłuchanie w tekst, który wyśpiewujemy, on się modli. Przy śpiewaniu jednej z pieśni był moment, w którym zupełnie zapomniałam, że stoję przed ludźmi, że występujemy czy koncertujemy. Targało mną za to ogromne pragnienie, żeby się odwrócić do wszystkich plecami, spojrzeć na krzyż, który był zawieszony nad nami, i w ten sposób się modlić. Popatrzyłam wtedy na twarze ludzi, którzy nas słuchali, i odniosłam wrażenie, że oni są trochę w innym miejscu... Tak, śpiew przyciąga ludzi.

Z talentem przed Bogiem

Reklama

Nie są profesjonalnym chórem. Część osób w scholi ma wyższe wykształcenie muzyczne, część uczęszcza do szkoły muzycznej, ale są wśród nich i tacy, którzy po prostu kochają muzykę i śpiew, a brak wykształcenia zupełnie im nie przeszkadza w rozwijaniu talentów, które otrzymali od Boga. – Mamy świadomość, że ludzie nas oceniają, dlatego zależy nam na tym, żeby rozwijać się nie tylko duchowo, ale też wokalnie – podkreśla Dominika. – Bierzemy udział w różnych warsztatach wokalnych, emisji głosu, żeby szkolić, doskonalić swój warsztat – po prostu żeby to, co robimy, było przyjemne dla ucha. – Podnoszenie umiejętności wokalnych pomaga nam być wrażliwymi na Piękno, którym jest sam Bóg, i to Piękno jak najlepiej pokazać – uzupełnia ks. Mateusz. A Dominika przywołuje jeszcze jeden ważny aspekt: – To jest tak jak w przypowieści o talentach. Pan Bóg złożył w nasze ręce talenty muzyczne i my mamy je pomnażać, rozwijać – to jest nasz obowiązek. Musimy być bliżej Pana Boga, bo z tego, co dostaliśmy, będziemy rozliczeni. Żeby stanąć przed Nim i uczciwie powiedzieć, że nie zmarnowaliśmy tego, co nam dał, musimy się po prostu rozwijać.

Wspólnota

Schola to nie tylko wspólna praca, na zasadzie: odbyć próbę, wyśpiewać, co trzeba, pożegnać się i na tym zakończyć działalność. Domine Jesu to grupa ludzi, którzy tworzą prawdziwą wspólnotę. Dominika: – To jest chyba istota naszego funkcjonowania. Wiemy dużo o swoim życiu, część scholi jest ze sobą spokrewniona. Spotykamy się nie tylko na próbach, ale także poza nimi – bo my się po prostu lubimy! Chodzimy razem na pizzę, do kina, wspólnie wyjeżdżamy, jak np. ostatnio w góry. Wiemy, jak reagujemy na różne sytuacje, co przeżywamy w życiu prywatnym. Razem odbywamy też rekolekcje, żeby rozwijać duchową stronę naszej działalności...

Reklama

Prowadzący warsztaty wokalne zgodnie podkreślają, że jest zasadnicza różnica między pracą z profesjonalistami a z amatorami. Ci drudzy przyjeżdżają, bo chcą, a nie dlatego, że mają do wykonania jakieś zadanie – to jest ich potrzeba serca. I właśnie to zaangażowanie, nawet mimo pewnych braków w wykształceniu, tworzy z nich prawdziwą wspólnotę. – My jesteśmy przykładem takiej właśnie wspólnoty. Spotykamy się na różnych wydarzeniach – modlitewnych, muzycznych – i poza nimi nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że naprawdę chcemy. Więzi między nami są mocne, bo mamy dobry fundament – zwraca uwagę Dominika i wskazuje sedno sprawy: – Fundamentem, na którym my budujemy, jest Pan Jezus, więc nie ma lepszego. Od tego się wszystko zaczyna: mamy relację z Panem Bogiem i przez to nawiązujemy relacje ze sobą nawzajem, z drugim człowiekiem. Mamy w scholi już dwa małżeństwa, a kto wie, co będzie dalej. Pan Bóg tak jakoś to układa, że wszystko jest na swoim miejscu.

* * *

Owocem działalności scholi Domine Jesu jest płyta pt. „Pasterz”. Nagrania 11 pieśni zostały zrealizowane w 2015 r. w kościele Najświętszej Maryi Panny Królowej Anielskiej w Kalei.

Płytę można nabyć, kontaktując się drogą mailową: schola.liturgiczna@gmail.com lub przez profil scholi na Facebooku: facebook.com/ScholaLiturgicznaDomineJesu .

2019-11-13 08:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Muzyka jest jedna

Niedziela Ogólnopolska 20/2018, str. 44

[ TEMATY ]

muzyka

igorsinkov/fotolia.com

Wśród wielu opinii dotyczących muzyki czy raczej podziału jej na gatunki przekonywające jest dla mnie zdanie Michała Urbaniaka, który stwierdził – i tu z nim się zgadzam – że muzyka jest jedna, Bóg nam ją dał, ale to my ją podzieliliśmy na gatunki i style. Z perspektywy 47 lat obcowania z muzyką – od uczniaka po profesjonalną działalność w obrębie niemal wszystkich gatunków – zauważyłem, że podział muzyki bardziej potrzebny jest jako klucz marketingowy niż konieczność. Ot, sprzedawca w sklepie musi wiedzieć, na której półce postawić Jana Sebastiana Bacha, a na której Milesa Davisa. Paradoksalnie, w czasach, kiedy za sklepową ladą czy w salonie płytowym może nas obsługiwać osoba kompletnie bez wiedzy (czego, niestety, już nieraz doświadczyłem), mnożą się płyty (szczególnie te zza Atlantyku), na których obok kodu paskowego widnieje napis: stawiać na półce z muzyką... W miejscu wykropkowania wpisany jest gatunek. Znak czasu? Niestety, dla mnie ma on szerszy wydźwięk. Lata wychowania w tzw. komunie, piosenka propagandowa wychwalająca zdobycze socjalizmu i komunizmu, sprawiły, że w Polsce pokutuje sztywny podział w muzyce. Jest piosenka patriotyczna, religijna, popowa czy raczej rozrywkowa (z wszystkimi odłamami), jest jazz i muzyka poważna, często określana mianem klasycznej. Kiedy słucham przebojów amerykańskiego r’n’b, odnoszę wrażenie, że tam nie mają tego problemu. Co mam na myśli? Odwołam się do przykładu sprzed niespełna roku. Na opolskiej scenie w czasie popularnego festiwalu piosenki w konkursie debiutów wystąpił zespół MOA. Jego wokalistka, skądinąd znakomita Marta Fitowska, w refrenie piosenki, która przyniosła im laur jury, śpiewała: „Jak wiele może niebo znieść, gdy modlę się, gdy modlę się...”. Ile trzeba mieć w sobie odporności na logiczne słuchanie tego, co ma do powiedzenia artysta, skoro niemal za chwilę, po ogłoszeniu werdyktu jury (dodam, że nagrodę publiczności otrzymał zespół Ogień), zarówno w kuluarach opolskiego amfiteatru, jak i niebawem na internetowych forach pojawiły się zdumiewające komentarze, określające zespół jako ulubieńców... „katoprawicy”, a tekst był tym czymś, co przesądziło, że w czasach dobrej zmiany wygrywa grupa, która modli się na scenie. Zgroza? Zgroza. I nie chodzi o to, że ktoś kompletnie nie zrozumiał przesłania warstwy literackiej utworu, ale nadawanie czemuś (czy może raczej komuś) etykiety bez choćby chwili refleksji, to przejaw złej woli. Jednak nie o sam fakt mi chodzi, ale o szerszy kontekst. Odnoszę wrażenie, że Tischnerowski „homo sovieticus” siedzi w nas głęboko. Nawet jeśli Fitowska chciałaby w popularnej piosence wpisanej w nurt indie rocka przekazać nam coś wyższego, bliższego niebu, to dlaczego nie mogłaby tego zrobić na scenie festiwalu w Opolu? Dlaczego Michael Jackson i jego rodzeństwo spod szyldu Jackson 5 (później The Jacksons), podobnie jak Al Jarreau, Take 6 czy inni mistrzowie soulu wychodzącego z gospel, czy też niezliczone kapele rockowe i formacje country odwołujące się do przesłania Boskiej miłości, dlaczego tam, w Ameryce, artyści spokojnie mówią o tym, co w ich sercach gra od strony duchowej, podczas gdy w Polsce, kraju głęboko katolickim, nawet minimalne wejście w duchowość czyni artystę od razu przedstawicielem nurtu sakralnego? To jakieś pomieszanie!
CZYTAJ DALEJ

Nowy przewodniczący Papieskiej Akademii Pro Vita

2025-05-27 13:01

[ TEMATY ]

Watykan

Vatican Media

Ks. Renzo Pegoraro

Ks. Renzo Pegoraro

Ojciec Święty mianował Przewodniczącym Papieskiej Akademii Pro Vita ks. Renzo Pegoraro, dotychczasowego kanclerza uczelni.

Ks. Renzo Pegoraro urodził się w Padwie 4 czerwca 1959 r. Święcenia prezbiteratu przyjął 11 czerwca 1989 r. Dyplom lekarza medycyny i chirurgii uzyskał 12 listopada 1985 r. na Uniwersytecie w Padwie. Licencjat z teologii moralnej zdobył w 1990 r. na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a następnie uzyskał dyplom specjalizacji z bioetyki na Uniwersytecie Katolickim Najświętszego Serca Jezusowego w Mediolanie.
CZYTAJ DALEJ

Francja: Zgromadzenie Narodowe zgodziło się na legalizację eutanazji

2025-05-27 21:04

[ TEMATY ]

Francja

eutanazja

Zgromadzenie Narodowe

Adobe Stock

Po dwóch tygodniach dyskusji francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło w pierwszym czytaniu dwie ustawy: o opiece paliatywnej i prawie do pomocy w umieraniu, która oznacza legalizację wspomaganego samobójstwa i eutanazji. Pierwszy projekt uchwalono jednogłośnie, drugi stosunkiem głosów 305 za do 199 przeciw.

Katoliccy biskupi tego kraju od pewnego czasu wzywali do wyrażania sprzeciwu wobec tej drugiej propozycji. Jeszcze dziś biskupi regionu paryskiego (Ile-de-France) zwrócili się do parlamentarzystów z listem, w którym wskazali, że przyjęcie ustawy o pomocy w samobójstwie i eutanazji stanowiłoby „zbrodnię przeciwko godności, zbrodnię przeciwko braterstwu, zbrodnią przeciwko życiu”. Wskazali na konieczność rozróżnienia między śmiercią naturalną a świadomym spowodowaniem czyjejś śmierci. Wyrazili obawę, że prawo to mogłoby zostać w przyszłości wykorzystane wobec osób małoletnich, czy dotkniętych chorobą Alzheimera. Zaprosili parlamentarzystów do wsłuchania się w głos lekarzy, którzy mówią, że zadanie śmierci nie jest leczeniem, i w głos prawników, którzy przekonują, że ustawa taka naruszałaby równowagę prawną dotychczas obowiązujących przepisów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję