Silnymi ruchami ramion rozgarniam rześką wodę jeziora. Płynę ku zachodzącemu słońcu. Właśnie spłoszyłem perkoza, za to dwa łabędzie dzielnie mi towarzyszą, trzymając bezpieczny dystans. Unoszą się na wodzie z gracją nieosiągalną dla żadnej modelki. Wsłuchuję się w miły plusk wody, chłonę wrażenia. Kiedy za sprawą chmur znika miodowy blask na niebie, zawracam, wychodzę na pomost, zarzucam ręcznik na plecy. „Jak miękkie gruszki brzmieje lato, wiatrem sparzone jak pokrzywą” – podszeptuje mi Krzysztof Kamil Baczyński z leżącego na mokrych deskach tomiku, który łagodny zefirek otworzył na stronie z wierszem „Piosenka”. Po południu idę na spacer. Dzieciaki biegają pomiędzy starymi parowozami, pod kołami kolorowych wagonów, rodzice pokrzykują, pstrykają niezbędne wakacyjne fotki – Muzeum Kolejki Wąskotorowej ma się dobrze. Gdy idę dalej, po kilkunastu minutach dostrzegam urzekający widok: czerwony kościółek otoczony grobami. Siadam na kamieniu, wyjmuję z plecaka notes, zapisuję. Tyle mogę.
* * *
W Wenecji na cmentarzu śpiewają ptaki
Nie, nie tej na wodzie, nad laguną, daleko
Bliżej, na Pałukach
Pośród pól i jezior
Biała Matka Bolesna opłakuje Syna
Obok cała w błękicie depcze głowę węża
W małym kościele trzyma Dzięciątko na ręku
Na lipowej desce, od lat czterystu.
Patrzę i serce moje doznaje pociechy
Widać w kim wenecjanie składają nadzieję
Żeglując po morzu życia
Pośród łanów zboża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu