Mijamy wielu ludzi każdego dnia, ale mijamy ich w sposób mimowolny. Jednak kiedy mijamy Was, którzy jesteście tajemnicą Bożego spojrzenia, jest inaczej. Dlatego nazwałem Was sakramentem Bożej tajemnicy, bo zawsze myślę, że większość ludzi, którzy się z Wami mijają, pozostaje w tym głębokim zamyśleniu: po co? dlaczego? jaki jest zamysł Boga?
Mają misję
Mam to szczęście, że w mojej rodzinie od 27 lat mogę rozmawiać z Bogiem, patrząc na moją siostrzenicę, i pytać: po co? Pewnie po to, abym stał się bardziej pokorny. Jesteście wielkim sakramentem Bożego spojrzenia. Pan Bóg jasno daje do zrozumienia, że na świecie nie ma ludzi niepotrzebnych, nie ma ludzi wzgardzonych. Mało tego: w tych, których ludzie uważają za wzgardzonych, On upatruje wielką misję, On w nich pokłada ogromną nadzieję, której pełne barwy ujawnią się nam wszystkim po drugiej stronie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Saul był człowiekiem potężnej postawy. W umysłach tamtych ludzi panowało przekonanie, że król to ktoś, kto także zewnętrznie, fizycznie musi być potężny. Saul także uwierzył w swoją potęgę i przekroczył prawo Boże zabraniające zachowywania jakichkolwiek łupów zdobytych w krajach, przez które przechodzili. Zniecierpliwiony nieobecnością Samuela, dokonał także czynu świętokradczego, składając ofiarę, którą tylko kapłan mógł złożyć. I oto Pan Bóg wysyła Samuela do Jessego. Samuel jest prorokiem, ale jest też człowiekiem tamtych czasów, i kiedy widzi jak wychodzą – sześciu rosłych, silnych mężczyzn – zastanawia się, którego z nich wybrał Bóg. I naraz traci orientację, ponieważ Bóg mu ciągle podpowiada: nie ten, nie ten, nie ten... Samuel zastanawia się, o co tu chodzi. Pyta Jessego: „To wszyscy?”. Wydaje się, że to przypadek, że Dawida nie było wtedy wśród braci, ale jedna z hagad żydowskich mówi, że Jesse świadomie zamknął Dawida w stodole, w zagrodzie dla owiec, żeby go nie było widać, bo był rudy i drobny. Jesse trochę się wstydził tego syna. Ale na pytanie proroka odpowiada, że jest jeszcze jeden: chłopiec, który pasie owce. I wyprowadza tego drobnego, szczupłego młodzieńca, a Pan Bóg mówi z całą stanowczością: „Wstań i namaść go, to ten”.
Dar i błogosławieństwo
Kiedy oczekiwali Was wasi rodzice, mieli podobne myśli jak Jesse, podobne nadzieje jak Samuel i naraz Pan Bóg mówi: To ten będzie Waszym darem i błogosławieństwem”. I dlatego jesteście ogromnie ważni, ponieważ z Wami kroczy też historia zbawienia. Kiedy Bóg zapowiada narodzenie Jana Chrzciciela, odbywa się to w klimacie ogromnej powagi, w miejscu, w którym nie mógł być nikt inny tylko kapłan. Ale kiedy powołuje Maryję na matkę Jezusa, dokonuje się to w dosyć mizernej miejscowości, oddalonej znacznie od Jerozolimy, pogardzanej, w domu, do którego nikt nie pilnuje wejścia, do którego może wejść każdy. Wy jesteście takimi właśnie chodzącymi znakami historii zbawienia. Ja wiem, że jest to dla Was trudne, że jest to trudne dla Waszych rodziców, ale jesteście tym znakiem, ciągle intrygującym, cięgle przytrzymującym nas w pokorze. Chcemy przeniknąć wzrok Boga, żeby przynajmniej po części zobaczyć to, co jest Jego widzeniem Was, Jego widzeniem wielkości. Słyszymy, że Jezus katechizuje apostołów, którzy są bardzo poranieni i przegrani w oczach świata, w oczach tych, którzy się z nich śmieją. Ale Duch Święty sprawia, że apostołowie stają się tacy jak Wy – potężni nie w oczach świata, ale potężni pokorą swojej niemocy.
Skarby wyszły do świata
Reklama
Chcę podziękować tym wszystkim, którzy chcą zobaczyć to, co widzi Bóg w tych starszych i młodszych dzieciach, i którzy otaczają je opieką i troską. Dziękuję Wam. To dzięki Wam świat dostrzegł owo tajemnicze spojrzenie Boga i wyciągnął ręce do tych skarbów, ukrytych jeszcze do niedawna w domach. Kilkanaście lat temu byłem w jednym z ośrodków, w których prowadzono terapię zajęciową. Tam spotkałem młodego chłopaka, który uczył metaloplastyki. Zapytałem go, dlaczego to robi. Odpowiedział: „Przyszedłem tu, bo nie chciałem iść do wojska, ale wystarczyło dwa lata i wiem, że ja już stąd nie odejdę. Odkrywam tu coś, czego nigdzie indziej nie spotkałem...”. Ale w tym samym ośrodku pani dyrektor powiedziała mi też wtedy, że jest w Jarosławiu jedno takie dziecko, którego rodzice nie chcą wypuszczać z domu, nie chcą, żeby widzieli je inni...
Boże spojrzenie
Bp Stanisław Jamrozek opowiadał mi o takim dziecku – dziewczynce, która pewnego dnia przyszła z rodzicami do kościoła. Oni zwiedzali, ona pobiegła do ołtarza. Po chwili zaniepokoili się, że gdzieś zniknęła i zaczęli jej szukać. Kiedy ją znaleźli, zapytali, gdzie była. Ona odpowiedziała, że była u Pana Jezusa. „I co ci powiedział?” – zapytali. „Powiedział, że mnie kocha” – odpowiedziała. Po jakimś czasie zmarła bliska przyjaciółka rodziny, którą dziewczynka nazywała „ciocią”. Poszli na cmentarz razem z córką. Siedzieli, wspominali, a ona przycupnęła na pomniku. Kiedy później zapytali ją, co robiła, odpowiedziała, że rozmawiała z ciocią i że ciocia powiedziała, że jest bardzo szczęśliwa.
Tak, one umieją patrzeć oczyma Boga. A my próbujmy uwrażliwiać wzrok i pytać: co widzi Bóg? Może da nam łaskę, jak temu młodemu człowiekowi, abyśmy umieli dostrzec coś, czego zwyczajni ludzi nie odkrywają. Zostawiam Was z tym pytaniem i z wielkim podziękowaniem Wam, którzy zgłębiacie spojrzenie Boga w stosunku do tych, którymi się opiekujecie.
Zbawiajcie nas, Drodzy, którzy jesteście sakramentem Bożego spojrzenia.