Reklama

Wiadomości

Brak reakcji na krzywdę dziecka będzie karany

Niedziela Ogólnopolska 22/2017, str. 46-47

[ TEMATY ]

dzieci

przemoc

dmitrimaruta/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy ojczym bił 4-latka, bo maluch nie umył rąk przed wyjściem z ubikacji, w mieszkaniu były matka i babka chłopca. Nie zareagowały. Dziecko straciło przytomność, więc wezwano pogotowie. A ono policję. Babcia tłumaczyła potem z rozbrajającą szczerością, że tego samego dnia wnuk dostał także od niej, bo narobił w pieluchę. Policjanci byli wstrząśnięci, bo wiele już widzieli, ale nigdy tak skatowanego ciałka.

Julkę lekarze reanimowali ponad godzinę. W akcie zgonu zapisali: rozległy uraz czaszkowo-mózgowy. 2-letnia dziewczynka nie miała szans w starciu z rosłym partnerem matki, którego „zdenerwowała”, gdy grał w gry komputerowe. Inny miłośnik gier komputerowych tak się wściekł, że gra mu nie idzie, iż rzucił przechodzącą obok córką swojej dziewczyny o drzwi. Matka dopiero po 2 dniach przyniosła dziecko do szpitala. Za późno – dziewczynka zmarła. Inną 2-latkę trzeba było reanimować już w karetce. W dokumentacji medycznej napisano potem, że miała krwiaki wewnątrzczaszkowe, stłuczone płuca i liczne sińce na całym ciele. Partner matki tłumaczył policji, że mała wypadła z wózka. Dziecko ma niedowład twarzy i nie oddycha samodzielnie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

4-miesięczną córeczkę do szpitala przyniósł ojciec. Lekarze z przerażeniem oglądali rany na główce dziecka. Ojciec wmawiał im, że spowodował je kubek, którym uderzyła maleństwo jego 2-letnia siostra. Dziewczynka miała podbite oko, zasiniaczoną buzię, obrzęk mózgu i pęknięte obydwie kości ciemieniowe. Personel wezwał policję. Postawny ojciec bez zmrużenia oka wmawiał policjantom, że córka wypadła mu z rąk. 3-miesięczny Sebastian trafił do szpitala z połamanymi nóżkami, rączkami i żebrami. 26-letni ojciec tłumaczył, że to przez nieumiejętne przewijanie malca.

Grozę budzi historia z Łodzi – 4-letnią dziewczynkę przywiozła tam do szpitala matka. Lekarzom mówiła, że mała spadła z huśtawki. Okazało się, że dziecko już nie żyło. Lekarze podczas sekcji stwierdzili wielonarządowe obrażenia i wiele wskazywało na to, że nad dziewczynką znęcano się długo i ze szczególnym okrucieństwem. W mieszkaniu matki i jej konkubenta znaleziono krew w łóżeczku, na ścianach, a w łazience zakrwawione dziecięce ciuszki.

Sprawa zawsze pilna

Reklama

Te dramatyczne historie zdarzyły się w ciągu kilku minionych miesięcy i podobne zdarzają się nadal – niemal codziennie. Bulwersują społeczeństwo i skłaniają do ostrych, zdecydowanych komentarzy, żąda się powstrzymania bestii, które katują bezbronne dzieci. W Internecie huczy, że oprawcom należy zgotować ten sam los, że więzienie to za mało. Jesteśmy słusznie oburzeni, ale to nie wystarczy. Wszystkie opisane wyżej dramaty łączy bowiem jeszcze jedna rzecz – dzieci te były dręczone nie raz, nie dwa. Do ich kaźni przyczyniła się więc też obojętność otoczenia. Dlatego najpierw trzeba uderzyć się we własne piersi i zapytać: Na ile my sami – ślepi, głusi i obojętni sąsiedzi, znajomi czy przypadkowi świadkowie przemocy wobec dzieci – jesteśmy współwinni? Chyba nikt w Polsce nie wierzył sąsiadom w jednej z łódzkich dzielnic, którzy twierdzili, że nie słyszeli płaczu i wycia katowanej po sąsiedzku Oliwii. Wiadomo, że łatwiej im było udawać głuchotę niż cokolwiek zrobić. Cokolwiek! Czasem wystarczy jeden telefon, by uratować życie takiemu maluchowi. Przykład: łódzka lekarka i pielęgniarka, które zaniepokojone posiniaczoną buzią maluszka nie dały wiary tłumaczeniom matki. Gdy lekarka rozwinęła becik, jak sama potem wspominała – nie mogła powstrzymać płaczu. Wezwały policję i przetrzymały matkę do czasu przyjazdu służb. Rzecznik Praw Dziecka dziękował paniom osobiście. List w sprawie ochrony polskich dzieci przed przemocą napisała także premier Beata Szydło. Pamiętajmy jednak, że nawet najlepiej działające służby – policja, pogotowie, szpitale, pomoc społeczna – nie są w stanie zaradzić temu zdziczeniu, natomiast świadome społeczeństwo może wiele zdziałać, by minimalizować krzywdy. Gdy w Wielkiej Brytanii czy USA dochodzi do znęcania się nad dziećmi, sprawę przejmują nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale także interdyscyplinarny zespół, którego zadaniem jest m.in. mieć na oku człowieka, który już raz skrzywdził dziecko. W Szwecji za niepoinformowanie służb o tym, że ktoś bije dziecko, idzie się siedzieć. A u nas?

Stan prawny i realia

W Polsce bicie dzieci jest zakazane od 2010 r., jednak dotąd nie ponosili odpowiedzialności karnej ludzie, którzy biernie przyglądają się złemu traktowaniu dziecka, biciu go, głodzeniu czy innym formom znęcania się. To się zmieni. 13 lipca br. wejdą w życie nowe przepisy, które nakazują surowiej karać oprawców dzieci, osób nieporadnych pod względem fizycznym i psychicznym, ale także – uwaga – zostaną wprowadzone kary pozbawienia wolności za niepoinformowanie organów ścigania o dokonywanym przestępstwie, np. w przypadku pedofilii milczenie karane będzie więzieniem.

Badania na temat tego, czy Polacy dopuszczają bicie dzieci, przeprowadził Rzecznik Praw Dziecka. Okazuje się, że większość z nas dopuszcza klapsy, ale mało; z biegiem lat coraz mniej Polaków uznaje lanie jako środek wychowawczy. Ciągle jednak zbyt wielu z nas uważa, że np. nie da się wychować chłopca bez bicia i nie należy się wtrącać, gdy osoba uprawniona do opieki nad dzieckiem nadużywa swych praw.

Od dawna Rzecznik Praw Dziecka apelował o zmianę prawa w kwestii ochrony najmłodszych, inicjatywę ustawodawczą szybko podjął prezydent Andrzej Duda. Efektem jest wspomniana wyżej nowelizacja Kodeksu karnego.

Reklama

Rzecznik praw dziecka Marek Michalak powiedział, że do tej pory sprawców szczególnie okrutnych działań wobec dzieci sądzono z paragrafu grożącego karą, „jakby wyłamali zamek do mieszkania i ukradli telewizor”. Zadziwiające jest to, że gdybyśmy widzieli włamanie do sąsiadów, bez wahania zadzwonilibyśmy po policję. Czy jesteśmy tak samo zdecydowani w przypadku krzywdy dzieci?

Jak się zachować?

Reagować zawsze – radzą specjaliści. W miejscu publicznym także. Trzeba tylko wiedzieć, jak to zrobić, bo przecież chodzi nam nie o to, by zwymyślać rodziców czy opiekunów, ale o to, by ochronić dziecko. Należy działać bez agresji, pyskowania i nie wszczynać awantur. Trzeba się opanować, choćby miotały nami emocje. Mama, która przy nas uderzyła malca, powinna usłyszeć spokojny komentarz: – Jesteśmy zdumieni, że uderzyła pani dziecko, przecież ono jest takie małe.

Reklama

Do sąsiada, którego metody wychowawcze budzą nasz sprzeciw, zwracamy się spokojnie i z uśmiechem: – Słyszę, jak wasze dziecko często płacze. Może mógłbym jakoś pomóc? Psycholodzy rodzinni tłumaczą, że czasem wystarczy dać do zrozumienia, że nie uchodzi naszej uwagi to, co się dzieje za ścianą, by agresja zmniejszyła skalę. Czasem rzucenie mimochodem zdania, że w Polsce karze się więzieniem za bicie dzieci, może zadziałać jak kubeł zimnej wody. Ale trzeba liczyć się z tym, że czasem nie zadziała. Grzeczne zwrócenie uwagi może spowodować ripostę krewkiego sąsiada, a nawet grożenie. Wtedy trzeba powiadomić stosowne władze. W sytuacji, naszym zdaniem, poważnej należy zadzwonić na policję, czasem, zwłaszcza w małej miejscowości, warto podzielić się swoimi obawami z proboszczem, z paniami z kościelnej organizacji, zaczepić nauczycielkę z prośbą, żeby przyjrzała się dziecku, czy nie ma sińców, czy może warto je podpytać o sytuację w domu itd.

Pamiętajmy o jednym – to nie jest składanie donosów, ale zachowywanie się jak porządny człowiek, który nie tchórzy, ale broni słabszych.

Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, powiedział, że nowe przepisy to sposób na zwalczanie znieczulicy społecznej. – Nie można udawać, że u sąsiadów nic się nie dzieje, w przypadku, gdy dziecko jest maltretowane. O tym, że nowelizacja prawa przyniesie zmianę społecznej świadomości, przekonana jest też doradczyni RPD Agnieszka Rękas.

2017-05-24 09:58

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież przesłał telegram solidarności do Kościoła w Meksyku po zabójstwie dwóch księży

[ TEMATY ]

przemoc

Franciszek

Grzegorz Gałązka

Papież jest głęboko zmartwiony smutną wiadomością o zamordowaniu dwóch księży w Meksyku - zapewnił w imieniu Franciszka sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin. Przesłał on wyrazy współczucia na ręce biskupa diecezji Papantla, w której popełniono tę zbrodnię.

Ojciec Święty modli się za te „ofiary nie dającej się usprawiedliwić przemocy" – czytamy w przesłaniu kondolencyjnym. A "wyrażając raz jeszcze zdecydowane potępienie dla wszelkich zamachów na ludzkie życie i godność, zachęca duszpasterzy tej diecezji, by prowadzili dalej z energią swą misję kościelną niezależnie od trudności, idąc za przykładem Jezusa Dobrego Pasterza” - napisał sekretarz stanu.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

USA: za przykładem Eriki Kirk aktor Tim Allen wybaczył zabójcy swego ojca

2025-10-01 19:17

[ TEMATY ]

świadectwo

świadectwa

adobe Stock

Amerykański aktor i komik Tim Allen, znany z ról w ponad 30 filmach i w kilku serialach telewizyjnych, wyznał, że wybaczył zabójcy swego ojca sprzed ponad 60 laty. Na stronie X napisał, że do podjęcia tej decyzji skłonił go "przejmujący gest" Eriki Kirk, która niedawno oświadczyła przed milionami widzów w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach, iż wybacza mordercy jej męża Charliego. Aktor zapewił, że jej przykład sprawił, iż znalazł w sobie siłę, aby przebaczyć człowiekowi, który pozbawił życia jego ojca, gdy on sam miał 11 lat.

Podziel się cytatem Przywołał w tym kontekście niedawne "poruszające" słowa wdowy po zamordowanym 10 września działaczu chrześcijańskim Charlie Kirku, która przez łzy powiedziała m.in.: "Ten człowiek... ten młody człowiek... wybaczam mu". Aktor oświadczył, że właśnie te słowa głęboko go poruszyły i to pod ich wpływem postanowił po ponad 60 latach przebaczyć temu, kto zabił jego ojca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję