Jeśli ludzie nie mówią wprost o sumieniu, to chyba dlatego, że próbują je zagłuszyć. Tym bardziej zatem trzeba o nim mówić. Nie ma przecież dnia, żeby media nie przyniosły informacji o złodziejach, gwałcicielach, o rozbojach i korupcji, o przebiegłym wprowadzeniu klienta w błąd itd. A to właśnie tam, w sumieniu, zapadają decyzje o zawłaszczeniu pieniędzy czy innego majątku, o daniu lub wzięciu łapówki, o przyznaniu samemu sobie gigantycznego wynagrodzenia itp. Owszem, prawo ma na przestępców sposób. Niektórych pozbawia stanowisk, innych wsadza do więzienia albo zobowiązuje do wyrównania krzywdy (np. przeproszenie, grzywna). Dlaczego tak się dzieje? Bo nie rodzimy się z nawigacją w głowie, która pozwalałaby odróżniać dobro od zła.
Idź za głosem sumienia – co to znaczy?
Sumienie kształtuje się przez całe życie. Jest rodzajem towarzysza podróży, który nie odstępuje człowieka ani na chwilę, który towarzyszy mu przez całą drogę życia i orientuje się nie na założone z góry i abstrakcyjne normy, ale na konkretne sensy i wartości, które człowiek napotyka na swojej drodze. Jego głos nie mówi, co jest zgodne, a co nie z przyjętym kodeksem norm, ale mówi o niepowtarzalnym i dla każdego tylko pisanym sensie i wartościach, i o tym, co jest z nimi zgodne, a co nie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Sumienie nie tworzy moralnego prawa, lecz jest jego stróżem i świadkiem. Odczytuje Boże prawo i w jego świetle ocenia konkretne działanie. Odczytuje Boże prawo, a nie ludzkie przepisy na życie. Oddzielenie bowiem sumienia od religii i od zasad moralnych prowadzi do permisywizmu moralnego, czyli postawy zwalniania się z obowiązków i odrzucania zasad wymagających jakiegokolwiek trudu. Dzisiaj widać to (aż nadto wyraźnie) m.in. w dziedzinie etyki seksualnej. Skromność i poczucie wstydu zostały obśmiane w duchu rzekomego poszanowania „praw” człowieka. Wydaje się, że ta ideologia wchodzi w skład jakiegoś wielkiego programu, według którego cała rzeczywistość winna być pozbawiona ocen moralnych – winna być odmoralniona, etycznie rozłożona. Ktoś powie, że autor tekstu węszy tu jakiś spisek. Tymczasem nie trzeba nic węszyć, bo odór czuć z daleka. Człowiek dzisiaj bardzo często chce być normą sam dla siebie, chce dobierać sobie zasady w zależności od aktualnych upodobań i potrzeb. Do wartości i norm podchodzi wówczas wybiórczo, zależnie od tego, czy kierowanie się nimi będzie opłacalne, czy będzie przynosiło korzyści czy straty. Tak trudno dzisiaj odróżnić prawdę od kłamstwa, dobro od zła, a świadomość moralna człowieka może zostać zaćmiona i zaczadzona. Nie wystarczy zatem mówić: idę za głosem swojego sumienia. Trzeba pytać siebie: czy moje sumienie mówi mi prawdę czy fałsz? – i nie zniechęcać się nigdy w poszukiwaniu prawdy, bo ona wyzwala.
Troska o sumienie
Dobrze uformowane sumienie chroni człowieka przed lękiem, egoizmem, pychą, przed przesadnym poczuciem winy, chroni przed różnymi nerwicami i psychozami. Prawe sumienie rodzi pokój serca i jest podstawą autentycznej wolności. Jego formowanie odbywa się przede wszystkim w rodzinie. Niestety, rodzina dzisiaj nie daje gwarancji dobrego uformowania sumienia, bo sama jest zbyt słaba i ma za dużą i nieuczciwą konkurencję. Dlatego konieczna jest postawa wsłuchiwania się w słowo Boże, które przyjmowane w wierze, rozważane i urzeczywistniane staje się nieomylnym światłem, wskazującym drogę wyborów moralnych. W kształtowaniu sumienia bardzo pomaga chrześcijanom Kościół ze swoim Magisterium. Kościół pragnie służyć sumieniu, pomagać mu, „abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu” (Ef 4, 14). Chodzi o to, aby sumienie nie odchodziło od prawdy o dobru człowieka, ale by – zwłaszcza w sprawach trudniejszych – mogło pewną drogą dojść do prawdy i w niej trwać. Bardzo ważnym czynnikiem w formowaniu sumienia jest częsty rachunek sumienia. Nie powinien być on buchalterią, lecz modlitwą syna marnotrawnego, wyznającego Ojcu Niebieskiemu, że zdradził Jego miłość.