Rozstrzygnięcie dylematu, jakim cudem pewien znany redaktor naczelny urodził się w 1946 r., skoro – jak sam powiedział w wywiadzie dla niemieckiego czasopisma „Der Spiegel” – jego rodzice zginęli w Holokauście, doczeka się z pewnością nagrody Nobla. Może redaktor urodził się w ramach procedury in vitro? No to rzeczywiście byłby cud na tamte czasy i sensacja na światową skalę, bo okazałoby się, że Polska była prekursorem tej procedury. Tylko dlaczego tak długo trzymano to w tajemnicy?
Obawiam się jednak, że sprawa ma się zgoła inaczej. Redaktor potraktował niemieckich dziennikarzy i czytelników jako mało inteligentnych – łagodnie określając – odbiorców jego „prawd objawionych”, których nie ośmielą się przecież kwestionować. Zwłaszcza gdy do bzdur o swoich rodzicach redaktor dodaje stwierdzenie, że powojenne „wypędzenie Niemców było barbarzyństwem”. Może tak być, bo niemieckiego oburzenia kłamstwem redaktora nikt jakoś nie odnotował.
Potem tylko tysiąc razy trzeba powtórzyć, że rodzice redaktora naczelnego zginęli w Holokauście w „polskich obozach śmierci” i nagroda murowana. Może nie nagroda Nobla, ale Goebbelsa na pewno.
Pomóż w rozwoju naszego portalu