Potekście traktującym o byłym prezydencie Lechu Wałęsie spotkałem się z gromkimi słowami nagany. „Ksiądz ma być przykładem, a nie politykiem!” – krzyczała moja oponentka. Nie uważam się za polityka, ale czuję się Polakiem i sądzę, że mam prawo wyrażać swoje poglądy. Nie może nie boleć Polaka, że ludzie Targowicy na europejskich salonach zasiewają pogardę dla Ojczyzny. Gdyby sąsiad spalił i zrujnował wasz dom i gospodarkę, czy próbując odbudować zniszczenia, radziliby się Państwo syna agresora? A nasza Targowica tak robi. W feministycznym dodatku do „jedynie słusznej” gazety pan Bartosz Wieliński przeprowadził wywiad z Niklasem Frankiem, synem Hansa Franka, jednego z przywódców III Rzeszy. I oczywiście zapytał go, co sądzi o sytuacji w nowej Polsce. „Wstrząśnięty” Frank-junior wyperorował: „Tak mnie to boli, tak przeraża, że w «Süddeutsche Zeitung», nie czytam już całych tekstów o Polsce. Wystarczają mi nagłówki. Mniej się wtedy denerwuję. Ja na Polskę nie patrzę tylko z perspektywy Niemiec. Dobrze znam pana kraj. Mam tu przyjaciół i znajomych (…). A teraz w niemieckich gazetach codziennie z żoną czytamy, co się u was dzieje, i jesteśmy przerażeni. To, co robi wasz nowy rząd, jest niewyobrażalne. Czego oni chcą? Cofnąć Polskę? Zmusić ludzi, by się modlili do rządu? By zdusić w kraju wszelką dyskusję? (…) To niestety jest coraz bardziej widoczne. Polska zmierza w kierunku autokracji, ma stać się zamkniętym państwem katolickim. Wydaje mi się jednak, że aby powstrzymać ten rząd, na ulice muszą wyjść miliony. Wierzę, że dacie radę. Polacy to cudowny naród anarchistów”. Czy wolno milczeć?
Pomóż w rozwoju naszego portalu