Reklama

Wiadomości

Samotnych wilków przybywa

W kraju, w którym przynależność do Kościoła katolickiego deklaruje 92,1 proc. rodaków, coraz bardziej popularne staje się życie na kocią łapę

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obecnie w Polsce młodzi później niż kiedyś decydują się na założenie rodziny. Jest to następstwo zmian kulturowych i ekonomicznych. W Europie Zachodniej ten trend był już widoczny od połowy lat 60. XX wieku. Łączy się to z indywidualizmem. Niektórzy socjologowie sądzą, że ta zmiana orientacji wspólnotowej na indywidualną ma powiązanie z kryzysem nie tylko aksjologicznym, ale głównie ekonomicznym. W Polsce jest podobnie – pary żyjące w nieformalnych związkach, deklarujące się jako osoby wierzące, pochodzące z tradycyjnych domów, często odkładają decyzję o ślubie na niesprecyzowane „później”.

Socjolog dr Mariola Racław stwierdza: – To, że mamy do czynienia ze zmianami kulturowymi i bytowymi, nie oznacza, że po naszych ulicach spacerują „samotne wilki”. Choć rośnie liczba związków nieformalnych, nadal zawierane są małżeństwa. Dane z 2012 r. wskazują, że ponad 60 proc. z nich to związki wyznaniowe. Często o ślubie decyduje pojawienie się na świecie dziecka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bardzo często jednak życie na kocią łapę staje się normą. Młodzi się do tego przyzwyczajają, lata płyną i to, co tymczasowe, utrwala się.

Uwarunkowania bytowe

Reklama

Samotne matki mają prawo do wspólnego rozliczania się z dzieckiem. Ulgę prorodzinną w wysokości 120 zł można odliczyć od podatku. Dziecko samotnej matki ma pierwszeństwo w dostaniu się do żłobka, przedszkola. I na tym właściwie koniec. Dla kobiet o najniższym dochodzie dostępny jest jeszcze dodatek w wysokości 170 zł na dziecko. Nie są to aż tak znaczące ulgi, które mogłyby decydować o życiu w konkubinacie.

– Od 14 lat żyję w nieformalnym związku z Marcinem – mówi 33-letnia Weronika z Warszawy. – Córeczkę urodziłam w wieku 19 lat, a Tomka 3 lata temu. Mój partner jest ode mnie młodszy i gdy zaszłam w ciążę, wybuchła rodzinna afera. Wówczas nie było mowy o ślubie. A potem, w miarę upływu lat, ta sytuacja stała się dla nas normą. I choć jestem wierząca, trudno mi skłonić mojego partnera do sformalizowania związku. Jest dla mnie krępujące naciskać na ślub. Poza tym nie mamy pieniędzy na tę uroczystość. Byliśmy zapraszani na wesela naszych przyjaciół i teraz musielibyśmy się im zrewanżować. Pewne znaczenie mają również ulgi dla samotnych matek, ale nie one są główną „przeszkodą” w zawarciu związku sakramentalnego.

Reklama

Przyzwyczajenie do tego, co jest, brak pieniędzy na wesele – to najczęściej wysuwane argumenty przez osoby żyjące w konkubinacie. „Jesteśmy jeszcze młodzi, zdążymy się pobrać. Żyjemy jak małżeństwo, więc po co nam ten papierek” – mówią, traktując ślub jak jeszcze jedną sformalizowaną decyzję. Często ślub zawierają dopiero wtedy, gdy na świat przychodzi dziecko. Nie jest to jednak reguła. Z raportu Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że są u nas powiaty, w których co drugie dziecko rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Najwięcej takich dzieci jest w powiatach: gryfickim (50,2 proc.), wałbrzyskim (46,4 proc.), słubickim (40 proc.), słupskim (42,8 proc.). Są to najbiedniejsze obszary w Polsce. Bezrobocie przekracza tam 20 proc. – Nie mam żadnej wątpliwości, że znacząca część urodzeń pozamałżeńskich w Polsce wynika z kalkulacji, że związek nieformalny i dziecko pozamałżeńskie są bardziej opłacalne niż małżeństwo i posiadanie dziecka małżeńskiego – mówi Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, autor raportu „Urodzenia pozamałżeńskie w Polsce”. – Mamy dziwne prawo, które nie dostrzega, że niezamężna kobieta mieszkająca ze swoim partnerem, wychowująca z nim dziecko, traktowana jest jako samotna matka. Z tego biorą się przywileje, nie tylko finansowe.

Ekonomiczne bariery, które utrudniają ułożenie sobie życia we dwoje, można dostrzec zwłaszcza w małych miastach i miasteczkach. Natomiast w dużych aglomeracjach miejskich problemem są przemiany kulturowe.

Wielkomiejska awangarda

Reklama

Socjologowie uważają duże miasta za przyczółek awangardy zmian związanych ze stylem życia. Młodzi z tych miast o wysokich dochodach nazywają siebie singlami. Chcą się najpierw wyszumieć, a dopiero później pomyśleć o życiu we dwoje w sakramentalnym związku. Ale ta metoda odraczania małżeństwa jest zwodnicza, bo w przyszłości może być już za późno na zmianę stylu życia. Podobnie jest z problemem bezdzietności. Kiedyś była to decyzja sytuacyjna, dobrowolna, a obecnie staje się mimowolna. Jakie zmiany kulturowe decydują o takiej postawie? Zdaniem socjologów, dużo w tym winy wyemancypowanych kobiet. Są często lepiej wykształcone niż ich partnerzy, więcej zarabiają, a od mężczyzn wymagają, aby osiągali więcej niż one. Mężczyzna powinien nie tylko zarabiać więcej niż kobieta, ale także musi mieć mnóstwo pasji: grać w squasha, tenisa, znać się na literaturze, potrafić robić sushi, musi akceptować przyjaciółki, matkę, zapewnić ciekawy weekend. Ciągle są w pogoni za tym wymarzonym ideałem i nawet nie spostrzegają, jak wpadają w pułapkę uzależnienia. Tak akcentowana przez nie wolność zniewala je. Nie zdają sobie sprawy, że ten idealny – ich zdaniem – człowiek jest dobry tylko na krótki czas, a nie na całe życie. Zauroczenie utożsamiają z miłością, a później dziwią się, że ich bycie razem nie może przetrwać próby czasu. Budując trwały związek, kobiety powinny zastanowić się, czy lubią swojego partnera, czy dobrze czują się w jego towarzystwie, czy zawsze mogą na niego liczyć. W trudnej nieraz codzienności właśnie to kryterium jest najlepszym sprawdzianem.

Warto sobie uświadomić, że życie z drugą osobą, z dziećmi jest wartością samą w sobie, a trwałym tworzywem musi być miłość. Nie można traktować współżycia jak handlowej transakcji i dbania jedynie o to, aby była na jak najwyższym poziomie. Kobiety żyjące w konkubinacie wiele ryzykują. Odczuwają brak poczucia stałości i bezpieczeństwa, a także wynikający z tego lęk przed przemijającym czasem. Wszystko to budzi niepotrzebne frustracje i napięcia, które potrafią zniszczyć taki związek. Socjolog Tomasz Szlendak, zwracając uwagę na pułapki konkubinatu, mówi o odmiennym postrzeganiu swojej roli przez mężczyzn i kobiety. – Kiedy my myślimy o mężczyźnie, z którym mieszkamy, jak o mężu, on traktuje nas jak swoją dziewczynę. Dla niego związek bez ślubu to idealny sposób na zyski jak z małżeństwa, bez strat finansowych i emocjonalnych. Dlatego tak wielu jest jeszcze niegotowych – stwierdza.

Sakrament czy tradycja?

Czy ślub jest decyzją bardziej dojrzałą, niehołdującą modzie? Czym kierują się młodzi, wybierając związek sakramentalny?

– Jestem wierząca i nie wyobrażam sobie innej uroczystości ślubnej niż w kościele. Przecież to taka piękna tradycja – mówi Magda.

Reklama

– Jestem niewierząca i wzięłam ślub kościelny. Po co? Dla tej całej otoczki – biała suknia z welonem, półmrok kościoła, blask świec, organy, cały ten mistycyzm i romantyzm. Lubię tradycję, obrzędowość, zwyczaje – zwierza się Justyna.

– Piękna, magiczna uroczystość – rozmarza się Edyta – biała suknia, rodzina sypiąca ryż na szczęście, wystrojony kościół...

– Zdecydowaliśmy się na ślub kościelny, bo to piękna tradycja – stwierdza Paweł – i nie chcieliśmy, żeby później nasze dzieci miały kłopoty z racji tego, że ich rodzice nie mają ślubu kościelnego.

– Ślub w kościele bierzemy tylko dlatego, że jest zgodny z przekonaniami naszych rodziców. Nie chcemy im sprawić przykrości – dowodzi Bartosz.

Można by w nieskończoność mnożyć podobne wypowiedzi. Ich autorami są „młodzi, wykształceni, z dużych miast”. Tradycja, tradycja, tradycja… i nic poza tym? Żadnej refleksji nad powagą samego sakramentu, składanej przysięgi wierności, miłości przed samym Bogiem? Sakrament małżeństwa sprowadza się do obrzędu ubrania choinki na Boże Narodzenie lub uroczystej kolacji w dzień Wigilii. Nierzadko młode pary swoją obecność w kościele ograniczają do ceremonii ślubnej, a później nikt ich nie zobaczy w świątyni. Pojawią się dopiero wtedy, gdy przyniosą swoje dziecko do chrztu – znowu dlatego, że tak wypada, że ładna uroczystość, że taka tradycja. Nie mówię tego gołosłownie, z taką argumentacją spotkałam się w wielu rodzinach.

Reklama

Jeżeli można jeszcze zrozumieć osoby deklarujące swój ateizm czy agnostycyzm, to zdziwienie budzi postawa ludzi wierzących. Wynika ona albo z nieznajomości podstawowych zasad naszej wiary, albo z bezmyślności.

Reklama

Stanisław Kiczman, świecki wieloletni katecheta działający przy warszawskim kościele św. Wojciecha, nie sądzi młodych ludzi tak surowo: – Trzeba do nich trafić tak, aby się otworzyli. Unaocznić im, jak wiara jest niezbędna w codziennym życiu, jak pozwala przetrwać najtrudniejsze momenty i jak nas hartuje, wzbogaca. A najlepiej to uczynić na własnym przykładzie. Młodzi szukają autorytetów i są bardzo wyczuleni na fałsz. Od razu poznają, kto prowadzi z nimi zajęcia na zasadzie zaliczenia godzin, a kto odnosi się do nich z miłością – taki człowiek może dużo dobrego zrobić dla przyszłych małżonków. Należy pamiętać, że młodzi podchodzą do problemów bardzo emocjonalnie, a ich buńczuczne nastawienie często wynika z niewiedzy. Dlatego trzeba im unaocznić, jakie obowiązki spadają na przyszłych małżonków, że w rodzinie tak ważna jest ewangelizacja, stworzenie domowego Kościoła. Ale do tego niezbędne są odpowiednie narzędzia, i ja podczas nauk przedmałżeńskich staram się im je dać. Rozmawiam z nimi na temat wczesnej budowy więzów z dziećmi, która rozpoczyna się już w czasie ciąży. Młodzi powinni wiedzieć, że w związku dwojga ludzi muszą przepracować swoje charaktery, swoje słabości. Muszą wiedzieć, że od czasu ślubu są jednym ciałem, a życie nie składa się tylko z różowych stron. Gdy opadną emocje i porywy zakochania, przyjdzie szarość dnia, z którą będą musieli się zmierzyć. Muszą nauczyć się wspólnie rozwiązywać trudności, są bowiem ze sobą związani na dobre i na złe.

Chyba ma rację Stanisław Kiczman, sądząc, że często postawa młodych ludzi wypływa z niewiedzy. – Wolę do Boga pomodlić się na łące, wśród zieleni, śpiewu ptaków. Jest mi bliższy niż w ponurym kościele – twierdzi 22-letnia Michalina. – I ślub zawarłabym najchętniej w takiej scenerii, jak to się widzi w zachodnich filmach – dodaje.

– Ślub kościelny nie jest mi potrzebny do szczęścia – mówi Michał (25 lat). – Po co mam nabijać kiesę księżom? Bóg jest dobry i błogosławi zakochanym za darmo.

Patrząc z takiego punktu widzenia, ślub staje się jedynie uroczystym obrzędem. Liczy się sceneria, romantyczna oprawa, biała suknia, kwiaty, a rozpływa się to, co najważniejsze – sakrament. Boga uda ci się spotkać wszędzie: na łące, w lesie, na plaży, ale zjednoczyć się z Nim możesz tylko przez Eucharystię.

– Dla mnie ślub kościelny to przede wszystkim sakrament, pobłogosławienie nowo tworzącej się rodzinie. To przyrzeczenie, że wytrwam w tym związku na dobre i złe. To przysięga, którą składam narzeczonemu, biorąc kapłana za pośrednika łączącego nas, nowożeńców, z Bogiem. Tym samym owa przysięga składana jest przed Bogiem – mówi Kasia, która brała ślub 4 lata temu.

– Jak w takim dniu składać przysięgę, to tylko przed Bogiem – stwierdza Dorota, przygotowująca się do zawarcia związku małżeńskiego. – Nie wyobrażam sobie życia bez Darka, ale wiem, że gdy opadną emocje, skończy się święto i przyjdzie zwykły dzień, staniemy nieraz przed trudnościami i bez pomocy Boga nie będzie łatwo. Dlatego do naszego związku zaprosiliśmy Pana Boga.

Gdyby każdy podchodził tak odpowiedzialnie do sakramentu małżeństwa, nie byłoby tylu rozwodów, próśb o stwierdzenie nieważności związku. I właśnie aby zminimalizować emocjonalne impulsy, powierzchowne powody, papież Benedykt XVI prosił duchowieństwo o większą rozwagę w wydawaniu pozwoleń na ślub kościelny. – Bo sakrament małżeństwa – mówi ks. dr Lucjan Świto, wikariusz sądowy z Metropolitalnego Sądu Archidiecezji Warmińskiej – to szczególnego rodzaju umowa, w której narzeczeni w nieodwołalnym przymierzu przekazują sobie siebie nawzajem. Przed zgromadzoną rodziną i przyjaciółmi, a przede wszystkim przed sobą i przed Bogiem uroczyście zobowiązują się, że będą się nawzajem kochać, że ich miłość będzie wierna i płodna i że pomimo różnych trudności, które przyjdą, nie opuszczą siebie nigdy. Dlatego tak ważne stają się nauki przedmałżeńskie, które – zdaniem ks. Świty – powinny pomóc rozeznać podjęty wybór nowej drogi życia, wprowadzić w etykę odpowiedzialnego rodzicielstwa oraz pogłębić wiarę w tajemnicę włączenia narzeczonych w Boży plan zbawienia i uświęcenia.

2014-09-09 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Samotność jest jak szept

„(...) bo człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności” – napisał Paulo Coelho w swoich Jedenastu minutach. Ile jest w tych słowach prawdy?

Pięć lat temu zmarł mój mąż. Dorosłe dzieci i wnuki od dawna mają swoje życie. Odwiedzały nas regularnie, ale rzadko. Ten system dobrze działał za życia męża. Gdy zostałam sama, nie umiem, zwyczajnie nie potrafię przyzwyczaić się do ciszy czterech ścian, do samotnych zakupów, spacerów, chodzenia do lekarza. Do tych wszystkich dawniej niezauważanych drobiazgów, które robiło się wspólnie. Zamęczam więc dzieci. Jak tylko poczuję się gorzej, stawiam je na nogi. Dzwonię pod byle pretekstem kilka razy dziennie. Nieustannie proszę o załatwienie mi jakiejś sprawy, kupienie czegoś. Mieszkamy kawałek od siebie, czyli są to alarmy, które zmieniają im często cały plan dnia. Potem mam wyrzuty sumienia, głupio mi, zdaję sobie sprawę, że jak naprawdę coś się stanie, mogą już tak szybko nie przyjechać. Wreszcie zdecydowałam się na rozmowę z najstarszą córką i na wylanie swoich żalów. Rodzicom mojej generacji niezwykle trudno się przyznać, że sobie z czymś nie radzą. Ale się przemogłam. Przygotowałam sobie przemowę, żeby się nie popłakać, nie popaść w histerię. Córka jest mądrą kobietą, doświadczoną przez życie matką i żoną. Dobrze sobie czasem uprzytomnić tę prawdę – nasze dzieci mogą być mądrzejsze od nas, rodziców... Wiele nam ta rozmowa dała.
CZYTAJ DALEJ

Św. Antoni

[ TEMATY ]

św. Antoni

Karol Porwich/Niedziela

Podobno głosił kazania, siedząc w konarach orzechowego drzewa w pobliżu Padwy, gdzie dziś znajduje się niewielki kościółek Sant’Antonio di Noce. 13 czerwca Kościół katolicki wspomina w liturgii św. Antoniego Padewskiego – doktora Kościoła, jednego z najpopularniejszych świętych, patrona „od zagubionych osób i rzeczy” oraz ubogich.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę bp. Andrzeja Przybylskiego: Uroczystość Najświętszej Trójcy

2025-06-13 12:46

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Marian Florek

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Tak mówi Mądrość Boża: «Pan mnie zrodził jako początek swej mocy, przed dziełami swymi, od pradawna. Od wieków zostałam ustanowiona, od początku, przed pradziejami ziemi. Przed oceanem zostałam zrodzona, przed źródłami pełnymi wód; zanim góry zostały założone, przed pagórkami zostałam zrodzona. Nim glebę i pola uczynił, przed pierwszymi skibami roli. Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód; gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej Otchłani umacniał, gdy morzu ustawiał granice, by wody z brzegów nie wystąpiły; gdy ustalił fundamenty ziemi. I byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim. Igrając na okręgu ziemi, radowałam się przy synach ludzkich».
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję