Reklama

Niedziela Łódzka

Skrajności zespolone

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeszcze nie wyblakły stare, poczciwe szyldy „Chemia z Niemiec”, a na mieście zaczęły się już pojawiać nowe reklamy pracy u naszych zachodnich sąsiadów. Na nowiutkim busiku z łódzką rejestracją wzrok przykuwa oferta „Pracy dla opiekunki w Niemczech”. Przy drodze na Widzew (za stacją benzynową „Moya”) duży baner kusi „Pracą w Niemczech”. Na razie nie ma nic o zbieraniu szparagów (wiadomo: temat drażliwy), ale to kwestia czasu.

Każde polskie dziecko wie, że te reklamy są barometrem sytuacji ekonomicznej w obydwu krajach. Jednocześnie stanowią forpoczty wielkiego globalistycznego projektu, który na stałe zachwiał fundamentami zachodniej Europy, a teraz będzie przemieniał nasz kraj. Przysłanie do Polski rzesz czarnoskórych, niewykwalifikowanych „lekarzy i inżynierów”, w zamian za nasze białe, wykwalifikowane pielęgniarki i budowlańców, wywoła u nas potęgujący się chaos i wzrost przestępczości. Chaos stanie się instrumentem nacisku i osłabiania naszej pozycji w Unii. Do Niemiec wrócą Ordnung i koniunktura. Sprytne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wiadomo, że Niemcy – jako naród znany ze swojego heglowskiego idealizmu – nie mogą się powstrzymać, by nie aplikować innym „misji cywilizacyjnej” (tak jak oni ją rozumieją). Tej wiosny byłem na rekolekcjach koło Poznania. W jadalni ośrodka znalazłem dwujęzyczną wizytówkę następującej treści: „Masz problem z piciem? Potrzebujesz pomocy? Zadzwoń na infolinię AA w Niemczech (tu numer). Mówimy po polsku!”. Pomysł, żeby Niemcy odzwyczajali religijnych Polaków od sznapsa, jest tak surrealistyczny, że aż głupi. Może chcą nam wynagrodzić szkody za lata, gdy rozpijali naszych przodków pod zaborami i w czasie wojny (bo ten pamiątkowy kamień w berlińskim parku to ciut za mało).

Ostatnio jedna z telewizji przypomniała film Cafe pod Minogą z 1959 r, (według powieści Stanisława Wiecheckiego). Jego bohaterowie – w lokalu pana Aniołka – topią w gorzale robaka okupacyjnej depresji, planując skok na skarb ukryty pod podłogą willi przedwojennego ambasadora. Ot, taka sobie metaforka „dualizmu polskiej duszy”, nie pierwsza i nie ostatnia: Powierzchowne bohaterstwo i asekuracyjne cwaniactwo w jednym.

W 1778 r. Ignacy Krasicki napisał heroikomiczny poemat Monachomachia. Umieścił w nim parodię swojego dawnego wiersza: „Hymnu do miłości Ojczyzny”. Oto ona: „Wdzięczna miłości kochanej szklenice! Czuje cię każdy i słaby, i zdrowy. Dla ciebie miłe są ciemne piwnice, dla ciebie znośna duszność i ból głowy. (…) Byle cię można znaleźć, byle kupić, nie żal skosztować, nie żal się i upić!” Fakt, że zacny autor tej oskarżycielskiej diatryby wiódł podwójne życie, opisał Juliusz Słowacki w poemacie Beniowski. Nawiązując do sławnego „Hymnu…”, wypomniał mu status wasala i pomagiera króla Fryderyka II. Oto ten fragment: „Ojczyzna minęła! także i ów wierszyk złoty, że dla niej każda smakuje trucizna. Ów wiersz, co niegdyś zachęcał do cnoty, jest dzisiaj… Każdy mi to pewnie przyzna, kto w oblężeniu jadł szczury i koty… że ten wiersz, bez psów, bez liszek, bez czajek, jest dziś najlepszą z Krasickiego bajek!”.

W „Hymnie do miłości Ojczyzny” Krasicki sławił wolność, „której dobra nie docieka Gmin jarzma zwykły, nikczemny i podły”. Niestety, swoim późniejszym życiem zaświadczył, że „przy Frycu” da się całkiem dobrze żyć, nawet pod pruską kuratelą. Trzeba tylko wykazać pewną dozę „elastyczności” i popełnić parę kompromisów, z samym sobą i z Bogiem, dokarmiając bóstwa wygody, zakłamania i lenistwa. Decydujące jest tu lenistwo. Zaszkodzić może nawet odrobina wysiłku w obronie ojczystej wiary i obyczajów.

Na trasie tegorocznej procesji Bożego Ciała w Śródmieściu nie zdołałem dostrzec ani jednego przystrojonego balkonu czy okna (słownie: ani jednego). Mówiono mi, że tak samo było na Retkini i Widzewie. Jeden ze znajomych stwierdził: „To już przeszłość, teraz ludzie nie mają do tego głowy ani czasu...”. Wygląda na to, że zbiorowa dusza naszego narodu spolaryzowała się – jak osobowość Krasickiego – na dwa komponenty: żarliwego patriotę i zakłamanego sybarytę. Najbliższy czas pokaże, jak głęboki jest to rozziew. I jak będziemy z nim żyli na dłuższą metę.

2025-07-13 19:00

Oceń: +4 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pro domo sua

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Karol Porwich/Niedziela

…czyli: we własnym imieniu, albo (ściśle według rzymskiej maksymy): w obronie domu swego.
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Mjanma: biskup zaniepokojony nasilającą się przemocą wobec ludności cywilnej

2025-09-23 16:53

[ TEMATY ]

biskup

przemoc

Mjanma

ludność cywilna

Adobe Stock

Wojsko

Wojsko

Biskup diecezji Pyay w stanie Rakhine w zachodniej części Mjanmy, Peter Tin Wai, wyraził głębokie zaniepokojenie liczbą ofiar konfliktu między Armią Arakan (AA) a juntą wojskową. „Niewinni cywile są uwięzieni między dwiema walczącymi armiami” - poinformowała watykańska agencja misyjna Fides, powołując się na bp Wai.

Mjanma poważnie cierpi z powodu trwających konfliktów między różnymi grupami - głównie lokalnymi milicjami, które powstały w celu obrony społeczności wiejskich lub dzielnic miejskich przed przemocą wojskową w następstwie zamachu stanu z 1 lutego 2021 r. Ostatnio junta wojskowa zintensyfikowała ataki na Armię Etniczną Arakan, która kontroluje większość stanu Rakhine na zachodzie kraju - w tym 14 z 17 gmin.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję