Liturgia i duchowość Konklawe
„Konklawe to jedna wielka liturgia. Kardynałowie przez cały czas uczestniczą w nim w strojach chórowych, by uświadamiać sobie, że najważniejszym punktem odniesienia jest Pan Jezus” - podkreślił kardynał Ryś. Opisał moment składania przysięgi na Ewangelię: „Każdy z nas wypowiadał słowa: Biorę na świadka Jezusa Chrystusa, który mnie będzie sądził w dniu ostatecznym, że oddałem głos na tego, o którym myślę, że powinien być wybrany”. Wspomniał również o przejmującej ceremonii po wyborze papieża, gdy odczytano Ewangelię o św. Piotrze: „Gdy najstarszy kardynał diakon mówił — Ty jesteś Piotr — wszyscy mieliśmy ciarki. To doświadczenie, że słowo wypełnia się w konkretnej osobie”.
Leon XIV: tradycja i nowoczesność
Reklama
Nowy papież przyjął imię Leon XIV, nawiązujące do dwóch poprzedników: Leona Wielkiego, który „dialogował z Hunami w czasach kryzysu”, oraz Leona XIII, autora przełomowej encykliki społecznej Rerum Novarum. „Ojciec Święty wskazał, że stoimy dziś przed rewolucją związaną ze sztuczną inteligencją. Jego pontyfikat ma być odpowiedzią na te wyzwania” - wyjaśnił kardynał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Priorytety: ewangelizacja, pokój, synodalność
Kardynał Ryś wskazał trzy filary pontyfikatu Leona XIV: ewangelizację, zaangażowanie społeczne i synodalność. „Papież podkreślał, że Kościół ma być latarnią i arką zbawienia. Musimy pytać, co ludzie mówią o Jezusie - to nie jest pytanie banalne” - cytował słowa z pierwszej homilii papieża.
Zwrócił uwagę na styl nowego papieża: „To człowiek konkretny, skracający dystans. Pierwszy papież, którego numer telefonu mam w komórce. Zawsze pytał: "Czy masz czas? Czy dasz radę?". Nigdy nie narzucał rozkazów”.
„Doświadczenie paschalne”
Kardynał opisał atmosferę w Rzymie jako „przejście od śmierci do życia”. „Ludzie, którzy płakali przy trumnie Franciszka, po kilkunastu dniach biegli jak oszalali na wieść o białym dymie. To zmartwychwstanie - Kościół nie wraca do przeszłości, ale rodzi się na nowo” - mówił.
Wyzwania i nadzieje
Na pytanie, czy Leon XIV to „papież środka”, odpowiedział: „Jeśli przez to rozumieć zdolność słuchania każdego - tak. Ale ma klarowne poglądy. To nie jest ktoś, kto mówi i tak, i nie”. Podkreślił też znaczenie synodalności: „Papież pracował z nami metodą synodalną - najpierw modlitwa w ciszy, potem dialog w małych grupach. To jego styl”. „Patrząc na papieża, który mówił: Zniknąć, aby pozostał Chrystus, chcemy go wspierać modlitwą” - zakończył kardynał Ryś.
PUBLIKUJEMY PEŁNĄ TREŚĆ WYWIADU
Konklawe jest jedną wielką liturgią
Reklama
Nikt nie oczekuje od Leona XIV, że będzie Franciszkiem II, Benedyktem XVII czy Janem Pawłem III. Nie, Pan Bóg nie klonuje ludzi. Jest Leon XIV i on będzie kimś innym - powiedział kard. Grzegorz Ryś po konklawe w rozmowie z Julią Saganiak i ks. Pawłem Kłysem.
Julia Saganiak: Ksiądz Kardynał zapewne sporo słyszał i czytał o konklawe. Czy doświadczenie tego konklawe potwierdziło wyobrażenia Księdza Kardynała czy było zupełnie inaczej?
Reklama
Chyba was rozczaruję, bo nie miałem żadnych wyobrażeń, nie czytałem wiele o konklawe. Jest dokument, Konstytucja Apostolska Jana Pawła II, dotyczący czasu w Kościele, kiedy umiera papież: jak ma przebiegać pogrzeb, jak ma funkcjonować Stolica Apostolska w okresie sede vacante i jak potem dokonuje się wybór papieża. To jest bardzo detaliczna konstytucja, można by żartem powiedzieć, że z większą wyobraźnią niż rzeczywistość – opisana jest w niej niemal każda możliwa sytuacja. Trzeba się z nią zapoznać, zanim pojedzie się do Rzymu, a w trakcie trzeba do niej wracać. Poza tym nie miałem żadnych wyobrażeń. Bardziej przejmowałem się problemami dość oczywistymi, poczynając od tego, że jest 133 elektorów z całego świata. To są kardynałowie tak bardzo różni, jak abp Sao Paulo, który mieszka w mieście 20-milionowym czy kardynał z Mongolii, który ma około 3,5 tys. wiernych, których mógłby ich na spotkaniu zmieścić w katedrze. A pośrodku są tacy biskupi jak ja, którzy mają diecezje na poziomie mniej więcej 1,5 mln. Są kardynałowie z Azji, Afryki, mocne grono biskupów latynoskich, z Europy, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Z tego, co mówię, możecie domyślać się, że my nie mamy żadnych szans się znać, a w konstytucji jest określony czas od śmierci Ojca Świętego do możliwego rozpoczęcia konklawe.
Na przykład, to konklawe nie rozpoczęło się w pierwszym możliwym dniu. Rozpoczęło się w drugim, ale nikt nie chciał przyspieszać tego czasu. Równie dobrze mogłoby się rozpocząć w trzecim lub czwartym. Z perspektywy ludzkiej nie ma zbyt wiele czasu, żeby poznać się w tak licznym gronie.
Pytałem kardynałów z dłuższym stażem kardynalskim od mnie, ilu znają ludzi z tego kolegium i wcale nie byli lepsi ode mnie. Znali swoich rówieśników, ale tych, którzy byli gronem elektorów już niekoniecznie. Myślę, że to był główny temat kardynałów elektorów, jak się poznać, usłyszeć, otworzyć się na siebie nawzajem. Więc to było największym wyzwaniem, a własne wyobrażenia to już mniej.
Ks. Paweł Kłys: Według komentatorów to właśnie kongregacje przygotowujące do konklawe miały służyć temu, żeby księża kardynałowie mogli się poznać, podzielić się swoimi perspektywami na Kościół. Czy mógłby Ksiądz kardynał powiedzieć coś więcej o tych kongregacjach, przygotowaniu do konklawe?
Reklama
Wiadomo, że w trakcie tych kongregacji siedzi przyszły papież. Były takie wypowiedzi kardynałów, którzy ni stąd, ni zowąd zwracali się tak: „A teraz mówię do ciebie, przyszły Ojcze Święty…” i mówili wprost do tego, który będzie wybrany. Główny sens nawet nie jest taki, żeby kardynałowie się wzajemnie poznali, bo mimo wszystko nawet poprzez kilkuminutowe wystąpienie niewiele można powiedzieć o człowieku. Właściwie poza kuluarami nie ma wiele przestrzeni na takie bezpośrednie rozmowy. Nie było pracy w grupach, aby w większym gronie podebatować o tym, co usłyszeliśmy.
Cel najważniejszy jest taki, żeby ten przyszły papież, który siedzi na sali, usłyszał, jakie są problemy Kościoła powszechnego. Wszyscy kardynałowie, którzy byli na konklawe po raz drugi, podkreślali, że Ojciec Święty Franciszek dużo rzeczy, które czynił, wyniósł z tego prekonklawe. To znaczy, uważnie słuchał kardynałów i poszedł za tymi wyliczonymi problemami, chciał je podjąć. Temu służy prekonklawe, kongregacje. Obecny Ojciec Święty też w tym kluczu do nich podszedł, bo kiedy spotkał się z nami po wyborze na dwugodzinnej audiencji, popracował z nami metodą synodalną - sam powiedział krótkie wprowadzenie, a potem wszystkich nas zaprosił do modlitwy w ciszy, dialogu z sąsiadami, a potem do wypowiedzi plenarnych. On sam wypunktował cztery tematy z kongregacji i prosił o wypowiedzi w ich kontekście.
JS: Już po śmierci śp. papieża Franciszka media głośno komentowały wybór następcy św. Piotra. Im bliżej było wyboru, tym więcej pojawiało się fake newsów, spekulacji. Czy ta burza medialna wywoływała presję na kardynałach? Jakoś bezpośrednio na nich wpływała?
Reklama
Myślę, że nie. Gdy zaczęły się kongregacje, to wszyscy nabrali postanowienia o minimum kontaktu z mediami, a im bliżej konklawe tym bardziej. To nie chodzi o to, że jest brak transparentności w Kościele, albo że to jest ucieczka od mediów. W konklawe nie ma exit pollu. Konklawe jest jedna wielka liturgia. To jest coś, co nawet przez media katolickie za bardzo się nie przebija. Kardynałowie przez całe konklawe uczestniczą w stroju chórowym, więc w tych szatach purpurowych, z komżą. Nie chodzi o to, żeby pokazać swoją pozycję, tylko by uświadamiali sobie ze uczestniczą w liturgii. To tak samo jak w każdej liturgii najważniejszy jest Pan Jezus. Za każdym razem, gdy wrzuca się głos w kolejnym glosowaniu, to wypowiada się taką łacińską formułę: „Wzywam na świadka Jezusa Chrystusa – Pana, który będzie mnie sądził – że mój głos został dany na tego, którego uznaję, według Boga, że winien być wybrany”. Kiedy człowiek idzie w tej procesji, niosąc jeden głos, to widzi ścianę ołtarzową, na której jest Jezus Chrystus na Sądzie Ostatecznym i krzyż na ołtarzu. Wtedy nie ma się przed sobą tytułów gazet czy portali, nawet katolickich.
XPK: Widzieliśmy kardynałów w strojach chórowych, idących ze śpiewem Litanii do Wszystkich Świętych, potem Veni Creator, a później byliśmy świadkami przysięgi kardynałów. Co Ksiądz Kardynał czuł, idąc w tej procesji do Kaplicy Sykstyńskiej, stojąc przed Sądem Ostatecznym Michała Anioła i podchodząc do Pisma Świętego?
Wiadomo, że każdy z nas czuł powagę sytuacji, bo trudno nie czuć tego, że stajemy przed wielkim wyzwaniem, potrzebą Kościoła. Naprawdę Kościół katolicki jest tak przez Pana Jezusa poukładany, że jak nie ma Piotra, to niby wszystko wiadomo, a nic nie wiadomo, poczynając od tego, jak funkcjonuje Kuria Rzymska, której wszyscy prefekci dykasterii są zawieszeni, właściwie odwołani. Są dwa wyjątki: jałmużnik i penitencjarz. Można powiedzieć, i to jest piękne, że w Kościele rzymskim wszystko zamiera z wyjątkiem miłosierdzia. Wszystko inne przestaje funkcjonować, nie ma papieża, koniec. Przysięga odnosi się do tego, co się przysięga. Na przykład, składanie przysięgi, że jeśli zostanę wybrany, to zobowiązuję się dbać i zabezpieczyć wszystkie prawa i przywileje Stolicy Apostolskiej… Tak, przysięgam - to jest w ogóle ponad jakiekolwiek ludzkie siły i możliwości. Tam nic nie dzieje się bezmyślnie, na to pracowały cale wieki, żeby za każdym z tych słów kryła się poważna rzeczywistość.
Reklama
JS: Miał Ksiądz Kardynał moment szczególnego wzruszenia?
Reklama
Na pewno takim momentem było stanie przy trumnie papieża Franciszka. Dla mnie był on bardzo ważnym człowiekiem, był Piotrem, ale też wypracował własny styl pełnienia funkcji. Taki styl, który jest dla nas do dziś z jednej strony wymagający, ale z drugiej skracający dystans, więc to nie jest łatwy moment stanąć przy trumnie takiego Papieża. Doświadczenie Rzymu w tym czasie to jest takie prawdziwe doświadczenie paschalne. Przechodzi się od śmierci do życia, jedno i drugie jest bardzo prawdziwe. Jest śmierć papieża, która jest naprawdę trudna i bolesna, i człowiek ma prawo się popłakać. Po kilkunastu dniach pojawia się radość, która jest nie do opisania. Kiedy protodiakon staje na balkonie wybucha taki okrzyk radości, którego pewnie nie słyszy żaden nowo wybrany prezydent czy król, czy ktokolwiek. Wszyscy mają przekonanie, że to jest paschalne, że z tej śmierci rodzi się życie. To nie jest tak ze Kościół wraca do momentu sprzed śmierci papieża. Tak jak w zmartwychwstaniu nie chodzi o to, żeby wrócić do momentu śmierci, ale żeby się odrodzić w zupełnie nowy sposób. Nikt nie oczekuje od Leona XIV, że będzie Franciszkiem II, Benedyktem XVII czy Janem Pawłem III. Nie, Pan Bóg nie klonuje ludzi. Jest Leon XIV i on będzie kimś innym, a jednocześnie to jest to samo papiestwo, to jest ten sam Piotr, który pojawia się w Kościele. Wracając do emocjonalnych momentów… Było kilka wystąpień na kongregacjach, które poruszyły mnie do głębi, niektóre niesłychanie pozytywnie, niektóre mniej. Były poruszające momenty prywatne. Dwa razy z kard. Konradem Krajewskim wybraliśmy się do grobu Franciszka już po godzinach, kiedy w bazylice nie było nikogo. Przeklęczałem trochę przy tym grobie, nawet myślę, że Papież powiedział mi ze dwa słowa w tej rozmowie. Przed samym wejściem na konklawe byliśmy po raz drugi i mówiliśmy nieszpory.
Trochę się śmialiśmy, że odmawiamy z papieżem, ale kard. Konrad powiedział, że Franciszek odmawiał nieszpory zawsze o godz. 15.00. Moment najmocniej przejmujący był po wyborze, po zgodzie Ojca Świętego, gdy wyszedł przebrany i stanął przed wszystkimi kardynałami. Wówczas był ciąg dalszy tej niezwykłej liturgii. Kardynał prowadzący konklawe zwrócił się do nowo wybranego Ojca Świętego i powiedział: „Skoro zostałeś przez Pana Boga głosem kardynałów powołany do misji, to posłuchaj teraz Ewangelii, która się do ciebie odnosi” i najstarszy z kardynałów czytał Ewangelię z Cezarei Filipowej: „Ty jesteś Piotr, czyli skała” i czyta mu prosto w oczy, a wszyscy mają ciarki. W Kaplicy Sykstyńskiej nie ma nikogo, kto słuchałby tego beznamiętnie, bo to jest doświadczenie słowa wypełniającego się na konkretnej osobie.
JS: Dlaczego po ukazaniu się białego dymu tak długo czekaliśmy na zobaczenie Ojca Świętego?
Po odczytaniu Ewangelii było Homagium i Te Deum. To wszystko trwało. Do Homagium podchodziło nie tylko 133 kardynałów, ale także kardynałowie nie elektorzy, ceremoniarze, więc tych osób było prawdopodobnie ok. 155.
XPK: Nie możemy pytać o konklawe, bo wiąże się to z tajemnicą…
Reklama
Możecie pytać, ale nie powiem wam nic takiego, co sprawiłoby, że ja albo wy będziecie ekskomunikowani, bo nie mam w tym żadnego interesu. O tym wszystkim, co dotyczy wyboru podczas konklawe pośrednio lub bezpośrednio – takie są przepisy Konstytucji Apostolskiej - można mówić wtedy i tylko wtedy, kiedy Papież i tylko on, wprost wyda na to zgodę.
XPK: Kiedy kończy się konklawe?
Konklawe kończy się z wyborem i z przyjęciem wyboru. Chociaż w Konstytucji Apostolskiej jest taki zapis, że gdyby Ojciec Święty chciał, to może je jeszcze przedłużyć, na przykład, prosić kardynałów, żeby jeszcze następny dzień spotykali się ze sobą, bo chciałby z nimi ten dzień spędzić na rozmowie, konsultacjach czy modlitwie. To jest możliwe, choć z reguły papieże nie korzystają z tego prawa.
XPK: Jakie było pierwsze skojarzenie księdza kardynała, kiedy usłyszał imię Leon?
Miałem trzy skojarzenia. Jednym skojarzeniem podzieliłem się nawet z Ojcem Świętym - ku jego zdumieniu.
Reklama
Pierwsze skojarzenie było z Leonem Wielkim, wcale nie Leonem XIII, może dlatego, że jednym z problemów, z którym Kościół musi się mierzyć na całym świecie to są migracje, a Leon Wielki mierzył się z Wędrówką Ludów, no i mierzył się z tym, że wszystkim wydawało się, że świat się kończy, że upada cywilizacja grecka, helleńska i rzymska, a Leon nie wierzył, że tak jest. Wiedział, że kończy się jakiś świat, ale nie świat w ogóle. Wiedział, że powstaje też nowy świat, nowa rzeczywistość i miał odwagę wchodzić w dialog z tą nową, wykluwającą się rzeczywistością i robił to po swojemu jako papież. Potrafił wyjść i rozmawiać z wodzem Hunów wtedy, kiedy nikt nie wyobrażał sobie tej rozmowy, a on uczynił to, nie używając siły, ale wchodząc w dialog. To są wszystkie sytuacje, które jakby były wyjęte z naszych dzisiejszych realiów.
Drugie skojarzenie to Leon XIII. Ojciec Święty sam potwierdził, wyjaśniając dlaczego to imię przyjął za Leonem XIII - pierwszym papieżem Nauki Społecznej Kościoła. Papieżem, który odpowiadał na wszystkie dramaty, które zrodziła rewolucja przemysłowa - a odpowiedzią była wielka Encyklika Rerum Novarum, której ważną rocznicę będziemy obchodzili w przyszłym roku. Papież Leon XIV powiedział, że dziś stoimy przed podobną rewolucją, którą wytwarza nie tyle rozwój przemysłu, ile rozwój sztucznej inteligencji i tych najnowszych technologii.
Mnie przyszło jeszcze skojarzenie z Leonem, które było związane z pierwszym i najbliższym uczniem św. Franciszka z Asyżu. To właśnie bratu Leonowi św. Franciszek z Asyżu zostawił błogosławieństwo na skrawku pergaminu i przesłał dla brata Leona. Kiedy podszedłem do Ojca Świętego, to właśnie powiedziałem: „Nie wiem, czy Ojciec Święty wie, ale jest takie błogosławieństwo św. Franciszka dla barta Leona - najbliższego ucznia. Pewnie Papież Franciszek z nieba błogosławi Ojcu Świętemu Leonowi”.
Reklama
Papież uśmiechnął się bardzo szeroko, chyba - przynajmniej w tym momencie - nie wiedział tego, że był taki Leon przy Franciszku. To jest to, co Papież ogłosił, mówiąc, że nie chce być kopią Papieża Franciszka, natomiast te najważniejsze rzeczy, które Papież Franciszek zaproponował, są mu bliskie i w pierwszym przemówieniu jeszcze przed błogosławieństwem o nich mówił. To jest bliski uczeń Papieża Franciszka, który go znalazł w Ameryce Łacińskiej i ściągnął go do Rzymu.
JS: Po wyborze Papież udał się do Pokoju Łez. Skąd ta nazwa? Co tam robił?
Jest to miejsce, gdzie Papież przebiera się w szaty papieskie, a ile przy tym płacze, to nie jego. Myślę, że właśnie dlatego ta nazwa. To jest taki moment pożegnania z poprzednim życiem. Proszę zobaczyć, co ma napisane na płycie grobowej Franciszek. FRANCISCVS - nie ma Bergoglio. Nie ma tego, kim był przed objęciem stolicy rzymskiej, nie ma tego, co zrobił jako jezuita, jako biskup, jako kardynał. Nic z tych rzeczy się nie pojawiło, jest tylko imię papieża. Każdy sobie zdaje sprawę z tego, że umiera. Myślę, że nie ma człowieka, który nie wie, na co się zgodził. Stąd ta nazwa.
XPK: Na Loży Błogosławieństw zobaczyliśmy nowego Ojca Świętego w mucecie papieskim, ale bez brązowych butów, usłyszeliśmy o Papieżu Leonie - imię historyczne, ale ze smartwatchem na ręku. Czy to dowód na to, że to Papież środka, Papież łączący tradycję z nowoczesnością?
Reklama
I tak i nie! Jeśli przez środek rozumieć zdolność rozmowy z każdym - to tak, ale czy to oznacza, że samemu jest się człowiekiem środka? Nie, to nie oznacza tego. Mam wrażenie, że Ojciec Święty ma dość wyklarowane przekonania i poglądy. Wielokrotnie je wyrażał i formułował. On nie mówi i tak, i nie, a reszta po przerwie. Kiedy jest stawiane pytanie, to On się zgłasza z konkretną odpowiedzią. To, że ma jasne, zdecydowane poglądy wcale mu nie przeszkadza, w tym, by spotykać się z innymi i z uwagą ich słuchać. Nie wiem, czy to właściwy desygnat tego określenia - człowiek środka. Mówię tak dlatego, że trochę go znam, bo pracowałem przy nim w Dykasterii ds. Biskupów. To jest człowiek wielkiej pracy - bardzo solidnej. Człowiek nie narzucający swoich przekonań i uważnie słuchający. Jego funkcja była taka, że on się wypowiadał jako ostatni. Ale można się wypowiadać jako ostatni i powiedzieć - nagadaliście się, a ja wiem swoje! To nie ten Papież!
Wtedy, kiedy nie przylatywał na plenarnie, bo trudno jest przylatywać do Rzymu co dwa tygodnie, kiedy się pracuje w Peru, to zawsze przesyłał na piśmie oczekiwane od niego odpowiedzi. To bardzo sumienny człowiek - jeszcze zanim został prefektem Dykasterii. Jest człowiekiem, który czyta Ewangelię i na swój własny - twórczy sposób ją rozumie i do niej się stosuje. To jest konkretna wizja Kościoła, a wcześniej Pana Jezusa. Nie jest ona układana pod skrajności, żeby się znaleźć w środku!
JS: Znał ksiądz kardynał o. Prevosta, kiedy był generałem augustianów, kiedy przyjeżdżał do Krakowa?
Nie, nie znałem, ale znam augustianów, którzy go znali i mówią o nim w takich wysokich terminach jako o generale. On ich zna! Chyba pierwszego dnia konklawe, kiedy siedzieliśmy razem na obiedzie, zapytałem go o polskich augustianów, a on bardzo pięknie mi o nich opowiadał. Ja też ich znam, choć nie wszystkich, wprawdzie nie ma ich za wielu w Polsce. Kilku bardzo dobrze znam i cieszyłem się, bo mamy podobne zdania.
XPK: Jakim przełożonym w Dykasterii ds. Biskupów był kard. Prevost?
Reklama
Myślę, że jest człowiekiem, który bardzo skraca dystans. Jak podchodziłem do Niego, by złożyć homagium to było: „Gregory!”. To też pokazuje kogoś! Ten skrócony dystans pokazuje też dostępność - to jest pierwszy Papież, którego numer telefonu mam w swojej komórce, mam Jego maila w swojej własnej skrzynce. To nie jest ktoś, kto komunikował się z nami przez urząd, ale bezpośrednio. Niejednokrotnie do mnie dzwonił, mówiąc, że trzeba coś zrobić. Pytał, czy mogę, czy mam czas, czy dam radę. Zawsze w taki sposób, a nie - proszę to natychmiast przygotować, bo to jest ważne, tylko pytał czy to możliwe! To była bardzo piękna współpraca. Nie powiem złego słowa.
XPK: Słuchając wypowiedzi Ojca Świętego Leona XIV, można zapytać: jakie priorytety nowy Papież wyznaczy Kościołowi?
Pierwszym priorytetem jest ewangelizacja - rozumiana jako wyjście „ku”. Ten motyw - to pytanie, co o mnie mówią ludzie - który pojawił się w pierwszej homilii Papieża Leona, nie jest pytaniem banalnym, nie jest pytaniem małoznaczącym. Ktoś, kto chce iść z Ewangelią do ludzi, musi sobie zdawać sprawę z tego, co oni mówią o Jezusie. Pewnie są takie miejsca na świecie, że w ogóle o Nim nie mówią i nie dlatego, że nie wiedzieli, ale dlatego, że ich nie obchodzi. To pytanie nie jest banalne, to pytanie jest ważne, by stawiać je sobie w Kościele. Co o Jezusie mówią ludzie?
Drugim priorytetem - na co wskazuje imię - będą sprawy społeczne! Trzecim będzie pokój, o którym najwięcej Papież mówił z Loży Błogosławieństw. Te priorytety kształtują się w miarę wyzwań, które się pojawiają. Kościół jest osadzony w konkretnej rzeczywistości, musi ją czytać i do niej się odnosić. Czwartym priorytetem będzie synodalność, ponieważ Papież ją wprost wypowiedział w tej pierwszej mowie jeszcze przed błogosławieństwem.