Reklama

Historia

Ludzie ludziom...

„Ludzie ludziom zgotowali ten los” – pisała Zofia Nałkowska w „Medalionach”. Pisała, wierząc, że zbrodnie, jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowej, nigdy się już nie powtórzą. A miliony ofiar zamordowanych w obozach będą przestrogą dla następnych pokoleń. Tymczasem tak się nie stało

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Według rosyjskich danych (Memoriał), w sowieckich obozach po II wojnie światowej zginęło kilkaset tysięcy, a nawet ponad milion osób. Jak do tej pory, nie policzono też ofiar pochłoniętych przez obozy założone po II wojnie światowej dla przeciwników komunizmu w tzw. krajach demokracji ludowej. Podczas zorganizowanej przed blisko dziesięciu laty w Warszawie sesji zatytułowanej „Komunistyczny aparat bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej 1944/45-1989”, padały liczby rzędu kilkuset tysięcy osób.

W tym roku mija siedemdziesiąt lat od czasu, kiedy Sowieci założyli w Polsce pierwsze obozy filtracyjne i represyjne. W granicach dzisiejszej Polski istniało ich ponad pięćdziesiąt. W prowadzonych przez wojskowe bądź cywilne służby sowieckie przetrzymywano ponad pięćdziesiąt tysięcy osób. Nie licząc tzw. dzikich obozów, gdzie więziono drugie tyle Polaków. Wiedza o tym, ilu rodaków wywieziono do Związku Sowieckiego, spoczywa w archiwach sowieckiej Rosji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na wzór ludowy

Reklama

„Hitler zrobił obozy pracy, uważacie, że to jest taka faszystowska idea. Hitler włożył w to taką faszystowską ideę, a my możemy włożyć ideę ludową” – mówił Władysław Gomułka na posiedzeniu plenum KC PPR w czerwcu 1946 r. Nowa „idea” obozów, w miejsce faszystowskich, zastosowana została w Polsce w lipcu 1944 r. W poniemieckim obozie na Majdanku do grudnia więziono polskich żołnierzy. Jak dziś można przeczytać w książce „Śladami zbrodni. Przewodnik po miejscach represji komunistycznych lat 1944-1956” wydanej przez IPN, działał tu obóz filtracyjny „(…) zorganizowany przez NKWD dla żołnierzy AK i innych organizacji niepodległościowych. (…) Do obozu trafiali przede wszystkim rozbrajani lub ujawniający się żołnierze AK. Oficerowie byli często wprost z Majdanka deportowani w głąb Związku Sowieckiego, a żołnierze w większości wcielani do jednostek podporządkowanych PKWN”. Dodajmy: żołnierze, którzy walczyli przed chwilą ramię w ramię z Sowietami przeciwko Niemcom podczas akcji „Burza”.

Nowych gospodarzy, w 1945 r., zyskał również obóz Auschwitz-Birkenau. Sowieci, a później Polacy więzili tam jeńców wojennych, również niemiecką ludność cywilną. Do 1948 r. przesiedziało tam też kilkadziesiąt tysięcy Polaków, w tym żołnierze polskiego podziemia. Obóz od stycznia 1945 r. do marca 1946 r. znajdował się pod kierownictwem NKWD. W marcu tego samego roku zwierzchnictwo nad kilkoma podobozami przejął Główny Zarząd Informacji Wojskowej, później Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Polaków więziono również w filiach Oświęcimia, w okrutnych obozach w Mysłowicach, Jaworznie i Świętochłowicach. W tych kilkudziesięciu sowiecko-polskich obozach na terenie obecnej Polski zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób.

Filtracyjne i karne

Reklama

Tuż po zakończeniu wojny, NKWD i Smiersz (śmierć szpiegom) nadawały sobie nieograniczone uprawnienia wobec obywateli polskich, z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Aresztowali bowiem żołnierzy antyfaszystowskiej koalicji: polskich żołnierzy i oficerów. Osadzano ich nie tylko we wspomnianych wielkich poniemieckich obozach, ale także w organizowanych naprędce setkach pomniejszych: w Ciechanowie, Działdowie, Krzesimowie, Skrobowie… Głośnym obozem był podwarszawski Rembertów. Tu więzieni byli cywilni przedstawiciele polskiego państwa podziemnego, ale też żołnierze i oficerowie. Stąd wywieziono do sowieckiego łagru gen. Augusta Emila Fieldorfa pod zmienionym nazwiskiem – Walenty Gdanicki. Wśród więzionych w Rembertowie znajdowało się wielu innych wybitnych Polaków, którzy mieli ogromny wkład w walkę przeciwko Niemcom, m.in.: gen. bryg. Wojska Polskiego w Korpusie sądowym, były prokurator Najwyższego Sądu Wojskowego – Edward Gruber, wiceprezes konspiracyjnego Stronnictwa Pracy – Jan Hoppe, pracownik Delegatury Rządu na Kraj – Witold Bieńkowski czy wreszcie „Józef Hajdukiewicz, reprezentant Stronnictwa Narodowego w Komisji Głównej Rady Jedności Narodowej, ppłk Zygmunt Marszewski, ostatni p.o. Komendanta Obszaru Warszawskiego AK, ppłk dypl. Stefan Górnisiewicz, szef Oddziału IV (kwatermistrzowskiego) Komendy Głównej AK. (...) W obozie w Rembertowie znaleźli się też (...) pracownicy Polskiego Czerwonego Krzyża”. (Sławomir Kalbarczyk, IPN, „Specjalny Obóz NKWD Nr 10 w Rembertowie”). W nocy z 20 na 21 maja 1945 r., podczas nieudanej próby rozbicia obozu przez oddział AK, części więźniom udało się zbiec. Około dwustu złapanych Sowieci zastrzelili bądź zakatowali, pozostałych wywieziono do obozu w Poznaniu i do Rosji Sowieckiej.

Mniej znany, ale równie okrutny był obóz na terenie podwarszawskiego Pruszkowa, założony w marcu 1945 r. Początkowo Sowieci zorganizowali obóz w hali fabrycznej, później przenieśli go na teren szpitala w Pruszkowie-Tworkach. O tym, co się działo w obozie przez niespełna pół roku jego istnienia, można przeczytać w „Śladami zbrodni…”: „Przez obóz przeszło 2000 internowanych, skierowanych tu przez PUB [Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego – przyp. M.W.]. (…) Przesłuchania prowadzone przez funkcjonariuszy UB często kończyły się wyrokiem śmierci. Egzekucje odbywały się w nocy. Według relacji grabarza zatrudnionego w tamtych latach na tworkowskim cmentarzu, w zbiorowych mogiłach pochowano ok. 200 zmarłych, zamęczonych w czasie przesłuchań lub zamordowanych w inny sposób. Obóz zlikwidowano w czerwcu 1945 roku (…)”.

Wzorem Sowietów

Wzorem Sowietów postępowali „sowietczyki”, czyli polscy komuniści, którzy kolaborowali z Rosjanami, obejmując stanowiska w urzędach bezpieczeństwa czy Informacji Wojskowej. Nauczeni przez swoich przełożonych, budowali kolejne obozy bądź przejmowali je po Niemcach. Idąc też za przykładem swoich mocodawców, postępowali z Polakami równie okrutnie jak Sowieci. Mordowano dziesiątki polskich oficerów, a „małe Katynie” powstawały w kolejnych województwach na terenie obecnej RP.

Reklama

Wspomnianego wyżej rodzaju obozy sowieckie istniały na terenie Polski do 1947 r. Było to wyjątkowym, milcząco przez Zachód akceptowanym pogwałceniem traktatów i umów międzynarodowych. Na wniosek „klasowych związków zawodowych” już w listopadzie 1945 r. powołano Komisję Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Jej szefem został Roman Zambrowski. Swoje delegatury Komisja miała nieomal we wszystkich województwach i mogła skazywać na dwa lata aresztu i wysokie grzywny, które najczęściej zamieniano na obóz pracy. Zatrzymani nie stawali przed trybunałem. Nie mieli obrońcy. Podejrzany trafiał do aresztu, następnie do obozu – tylko na podstawie decyzji administracyjnej podejmowanej w gronie trzech osób. Na ogół „sądził” tzw. czynnik społeczny, a więc nie prawnicy. Komisja była zarówno organem decyzyjnym, jak i wykonawczym.

Każdy pretekst dobry

Mimo że Komisja została powołana do walki z przestępczością gospodarczą, to tylko w niewielkim stopniu zajmowała się tą problematyką. Zadaniem, jakie kierownictwo partyjne stawiało Komisji, było „wyeliminowanie wszelkich przeciwników politycznych drogą administracyjną” – jak podawała tajna dyrektywa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Eliminując prywatnych właścicieli, niszczono również gospodarkę prywatną, w tym gospodarstwa rolne. Ale Komisja Specjalna skazywała też niemal za wszystkie przejawy buntu przeciwko władzy ludowej: za słuchanie zagranicznych rozgłośni radiowych, za czytanie „zakazanych” książek, za przeglądanie zachodnich komiksów, za noszenie kolorowych skarpetek… Ludzie byli skazywani także wtedy, gdy – jak zapisano w ustawie o Komisji Specjalnej: „(...) działalność podejrzanego pozostawała w związku ze wstrętem do pracy albo stwarzała niebezpieczeństwo popełnienia nadużyć lub dopuszczenia się szkodnictwa gospodarczego”. Korzystając z tego zapisu, skazywano najczęściej osoby będące przed wojną urzędnikami państwowymi czy samorządowymi, a w „latach wzmożonej walki z kułactwem” i uspółdzielczaniem wsi – właścicieli ziemskich. Aresztowania wzmagały się także podczas „walki o Plan Sześcioletni” – kiedy brakowało taniej siły roboczej i trzeba było „kogoś” wysłać na „najbardziej zagrożone odcinki gospodarki socjalistycznej”.

Umiłowanie prawa i pracy dla ludowej demokracji

Reklama

Obozy pracy wzorowane były na radzieckich i niemieckich. Ogrodzone drutami kolczastymi podłączonymi do prądu, z wieżyczkami karabinów maszynowych, z pilnującymi ich owczarkami alzackimi, miały przypominać „reedukowanym” nieodległe lata okupacji. Praca w nich miała trwać osiem godzin. W praktyce trwała po dwanaście i szesnaście godzin na dobę, w niektórych obozach – osiemnaście. Pracowano również w niedziele. Więźniów zatrudniano w kamieniołomach, kopalniach węgla kamiennego czy uranu. Kobiety pracowały na budowach, w rolnictwie, w zakładach produkcyjnych na terenie obozów. „Reedukacji” miało również służyć „dozowanie” więźniom jedzenia. Ogólny przydział dzienny na osobę wynosił 500 gramów chleba, litr kawy zbożowej i pół litra zupy: z brukwi, buraków czy zgniłej kapusty. Do reguły jednak należała kradzież części tych przydziałów bądź ich „represyjne zmniejszanie”.

Według założeń pomysłodawców, obozy pracy miały kreować nowy model człowieka. „Ideą przewodnią Obozów Pracy winno być wpojenie osadzonym umiłowania prawa i pracy dla demokracji ludowej. (…) Jego błędne poglądy – sprostowane. (…) Poczucie winy – rozbudzone i spotęgowane. Poczucie krzywdy – rozproszone i rozwiane”.

W latach 1945-56 funkcjonowało w Polsce ok. trzystu obozów pracy, łącznie z tzw. dzikimi organizowanymi przez burmistrzów miast. Przez jedenaście lat uwięziono tam ponad trzysta pięćdziesiąt tysięcy osób. Według historyków, niemal dziesięć procent uwięzionych zmarło lub zostało w nich zamordowanych.

2014-03-10 15:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bitwa pod Wiedniem

Niedziela Ogólnopolska 42/2012, str. 52

[ TEMATY ]

historia

film

kino

"BITWA POD WIEDNIEM" - FOTO ANDREA CHISESI, DYSTR. MONOLITH FILMS

Wiosną 1683 r. na wielkiej równinie wokół Belgradu zebrała się największa w historii muzułmańska armia. Dowództwo armii powierzono wielkiemu wezyrowi Kara Mustafie (Czarny Mustafa). To właśnie jemu sułtan Stambułu Mehmed IV przekazał zieloną chorągiew Proroka, według tradycji - oryginalną chorągiew Mahometa. Miał ją wznieść nad wszystkimi stolicami Europy, kończąc na kolebce chrześcijaństwa - Rzymie, i tam zamienić Bazylikę św. Piotra w meczet. Wizja przedstawiająca arabskie konie pijące z fontanny na Placu św. Piotra miała być zapowiedzią błyskawicznego militarnego zwycięstwa islamu i definitywnego podporządkowania się chrześcijańskiej Europy. To, że do tego nie doszło, zawdzięczamy skromnemu zakonnikowi o imieniu Marco D’Aviano oraz królowi polskiemu Janowi III Sobieskiemu. Najnowszy film Renzo Martinellego opowiada nam tę historię… Wchodzący na ekrany kin film „Bitwa pod Wiedniem” (reż. Renzo Martinelli) jest zapisem kilku lat z życia zakonnika i kaznodziei Marco D’Aviano. Poznajemy go jako człowieka o sile ducha, który nie akceptuje kompromisów. Twierdzi, że wierzyć należy zawsze, niezależnie od czasów i wygody. Papież Innocenty XI uczynił go propagatorem chrześcijaństwa, prosząc usilnie o rozpowszechnianie w każdym miejscu wiadomości o islamskim niebezpieczeństwie i o potrzebie zatrzymania muzułmańskiej ekspansji. To dzięki jego niestrudzonej misji apostolskiej udało się stworzyć armię, która ocaliła osaczony Wiedeń. To on wzywał cesarza Leopolda XIII i innych władców europejskich do walki i obrony flagi Europy, twierdząc, że jeśli nie będą walczyć wszyscy razem, nie będzie Europy. „Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nieznajomości przeszłości” (Marc Bloch). „11 września 1683 r. islam osiągnął apogeum ekspansji na Zachód. Trzysta tysięcy wyznawców Allacha pod dowództwem Kara Mustafy od dwóch miesięcy oblegało zwane «Złotym jabłkiem» miasto Wiedeń”. Te słowa rozpoczynające film w zamiarze reżysera mają uświadomić widzowi, że walka w obronie chrześcijaństwa powraca. XVII-wieczna opowieść o obronie Wiednia przed islamskim najeźdźcą ma również ukazać, że współczesny świat chrześcijański staje przed podobnym zagrożeniem. Międzynarodowy tytuł filmu: „11 września 1683” jest odwołaniem się do tragicznych wydarzeń z 11 września 2001 r., kiedy to muzułmański świat terroryzmu zaatakował Nowy Jork. 11 września 1683 r. Kara Mustafa zapewniał, że jest to ważny dzień - dzień wielkiej siły dla narodu muzułmańskiego: „Nie tylko Wiedeń, ale także Paryż, Rzym i cały świat”. Atak na Nowy Jork, na miasto-symbol wielkości i potęgi świata zachodniego, miało być również objawieniem potęgi świata muzułmańskiego. Reżyser, opowiadając historię obrony Wiednia, mówi do nas również, byśmy nie zapominali o tym, co się wydarzyło 11 lat temu. (Jeśli nie będziemy razem, nie będzie Europy). Wyreżyserowana przez Renzo Martinellego „Bitwa pod Wiedniem” to ogromne epickie widowisko, film ujmujący i piękny, wywołujący wielkie emocje, ukazujący świat, który dawno przeminął. To 2 godziny, które stają się również doskonałą lekcją historii, ukazującą wielkość i dumę narodu polskiego.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent spotkał się z premierem. "Rozmowa dotyczyła spraw ważnych dla Polski"

2025-08-14 14:01

[ TEMATY ]

Prezydent Karol Nawrocki

Premier Donald Tusk

sprawy ważne dla Polski

PAP

Prezydent Karol Nawrocki i premier Donald Tusk

Prezydent Karol Nawrocki i premier Donald Tusk

Rozmowa prezydenta Karola Nawrockiego i premiera Donalda Tuska była rzeczowa, dotyczyła spraw ważnych dla Polski - powiedział w czwartek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Szefernaker przekazał na konferencji prasowej, że rozmowa Nawrockiego i Tuska trwała godzinę. Jak ocenił, była to rozmowa rzeczowa, która dotyczyła spraw ważnych dla Polski. - Przede wszystkim były to kwestie bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych - dodał.
CZYTAJ DALEJ

To pierwsza bazylika na całym Półwyspie Arabskim. Gdzie się znajduje?

2025-08-15 07:48

[ TEMATY ]

Półwysep Arabski

pierwsza bazylika

Arabia Północna

Nasza Pani Arabii

Kuwejt

Adobe Stock

Pierwsza bazylika w Zatoce Perskiej - ku czci Matki Bożej. Zdjęcie poglądowe

Pierwsza bazylika w Zatoce Perskiej - ku czci Matki Bożej. Zdjęcie poglądowe

– Jesteśmy szczęśliwi i wdzięczni – mówi przez telefon mediom watykańskim biskup Aldo Berardi, O.SS.T., wikariusz apostolski Arabii Północnej, nie kryjąc wzruszenia z powodu podniesienia kościoła Naszej Pani Arabii, znajdującego się w Ahmadi w Kuwejcie, do rangi bazyliki mniejszej. To pierwsza bazylika na całym Półwyspie Arabskim.

Dekret w sprawie podniesienia świątyni do rangi bazyliki mniejszej został ogłoszony 28 czerwca przez Dykasterię ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. To uznanie historycznego, religijnego i duszpasterskiego znaczenia tej pierwszej w kraju świątyni, położonej na wybrzeżu Zatoki Perskiej. – To stara parafia, obecnie pod jurysdykcją wikariatu apostolskiego, ale powstała z inicjatywy karmelitów w 1948 roku, a następnie została zbudowana (przez Kuwait Oil Company) dla osób, które przyjeżdżały pracować w przemyśle naftowym. Dwa lata temu obchodziliśmy jej 75-lecie – przypomina bp Aldo Berardi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję