K. B.: - Jak Ksiądz Biskup spędzał święta Bożego Narodzenia, będąc jeszcze małym chłopcem?
Bp Stanisław Stefanek: - Zima na wsi jest bardzo interesującym czasem, wszędzie jest śnieg, a więc i sanki, dużo wolnego czasu, gdyż nie ma pracy w polu. Był tylko dom, pójście do kościoła i niekończące się zabawy. Okres świąt był czasem zabaw domowych.
S. G.: - Czy przeżył Ksiądz Biskup szczególne święta, które najbardziej utkwiły Księdzu Biskupowi w pamięci?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- W moim życiu zdarzyły mi się dwa charakterystyczne święta. Pierwsze, gdy miałem 15 lat i byłem kandydatem do zakonu. Było nas wówczas 70 chłopców w tym samym wieku, ale dla mnie była to zupełnie nowa rzeczywistość - do tej pory spędzałem święta z rodzicami, rodzeństwem, z Kościołem parafialnym. Wtedy byłem sam w Bydgoszczy. W dużym domu pod tym samym dachem kościół i mieszkanie - nie byłem do tego przyzwyczajony. Z rodzinnego domu do kościoła szło się 6 km, a tam miałem do pokonania 2 piętra. Te święta były dla mnie wyjątkową szkołą, musiałem przestawić się z tego domowego sposobu spędzania świąt na spędzenie ich w grupie koleżeńskiej.
A drugie święta, inne niż pozostałe, spędziłem w Kalifornii - w Los Angeles. Tam z kolei nie było zimy, tych zewnętrznych znaków świąt. Byłem już kapłanem i przebywałem tam z racji odbywania studiów. Do dziś pamiętam, jak w koszulce wyszedłem po Pasterce i pod palmą patrzyłem w gwiazdy. Marzyłem o Polsce i o śniegu.
K. B.: - Czy kiedykolwiek spotkał Ksiądz Biskup Świętego Mikołaja?
- Co roku go spotykam. Święty Mikołaj jest bardzo pracowity, nigdy mnie nie ominął, każdego roku odwiedza mnie i to nie z pustymi rękoma. Zawsze przynosi mi jakieś prezenty.
K. B.: - Pamięta Ksiądz Biskup swój pierwszy prezent od niego?
- To były bardzo dawne czasy (mam 63 lata). Osoba, która rozdawała prezenty, była przebrana. Zwykle był to poważny gospodarz, ubrany w piękny kożuch, czapę, obowiązkowo musiał mieć wąsy i trudno go było rozpoznać. Dzieci zdawały egzamin z pacierza. Wiedzieliśmy, że Święty Mikołaj - biskup patronuje w niebie nad nami, a do nas przychodzą jego delegaci. Pamiętam, że wtedy przyniósł mi pastę do butów. Bardzo lubiłem mieć czyste buty i dostałem własną pastę. Oczywiście, rodzice wiedzieli, że taki prezent sprawi mi najwięcej radości.