Uroczyste otwarcie odbyło się 25 stycznia br. "Ksiądz Proboszcz pobłogosławił, zaprosiliśmy Radę Gminy, dzieci przygotowały przedstawienie" - wspominają wychowawczynie, Jowita i Katarzyna Dymitrow (przy okazji od razu wyjaśniają, że nie są siostrami). Do świetlicy obecnie przychodzi ok. 20 dzieci, głównie z Sikorza, choć jest też rodzeństwo z pobliskich Kamionek. "Co robimy? Teraz właśnie dzieci robią ozdoby na choinkę, będziemy ją stroić".
Świetlica jest czynna w dni powszednie od 13.00 do 18.00, a w sobotę od 9.30 do 13.00; w czasie wakacji czy ferii od 10.00 do 15.00. Dzieci mają tu szansę w spokoju i z pomocą starszych odrobić pracę domową (głównie z matematyki), pobawić się. Ogromnym powodzeniem cieszą się komputery. "Mamy też stół do tenisa, dzieci malują, rysują, odkrywają swoje talenty - mówią z dumą wychowawczynie, prezentując galerię prac wychowanków, którymi pokryte są właściwe wszystkie ściany świetlicy. Dzieci są bardzo aktywne, mają dużo pomysłów. Teraz przygotowujemy jasełka na Święta, w październiku w czasie Różańca wystawiliśmy przedstawienie, na rocznicę powstania świetlicy przygotowujemy Kopciuszka. W wakacje dzieci ze świetlicy wraz z ministrantami i parafialną scholą wyjechały na wypoczynek na Mazury. Bez pomocy parafii nie mogłyby sobie na to pozwolić.
Na pomysł utworzenia świetlicy wpadł proboszcz ks. Sławomir Wiśniewski. Bardzo szybko w parafii znaleźli się ludzie gotowi pomóc. Przychylnie ustosunkowała się także Rada Gminy, zapewniając pomoc finansową. Wyposażenie świetlicy i lokal zapewnia parafia, a codzienne funkcjonowanie od strony finansowej (pensje dla wychowawczyń, pieniądze na codzienny posiłek dla dzieci) - gmina. Komputery do pracowni komputerowej ofiarował PKN ORLEN S.A.
Z początku, gdy w świetlicy pojawił się ksiądz redaktor z Niedzieli, dzieci zawstydzone zamilkły. Z czasem ośmieliły się. Ania mówi, że chętnie przychodzi na świetlicę, a najbardziej lubi rysować. Bartek zawstydzony jeszcze chowa nos w herbatę. Witek opowiada o swojej wizycie u dentysty. Marta mówi, że przychodzi, bo jest fajnie. - "Co robimy na świetlicy? - zastanawiają się głośno. - Odrabiamy lekcje, głównie matematykę, gramy w tenisa, na komputerze". Z dumą prezentują miśki, czyli maskotki, które pani przywiozła: puchatą biedronkę nazywają osą, głośno liczą wszystkie 24 nogi stonogi (czyżby praca domowa z matematyki?). Dobrze im tu. Bezpiecznie. Nie muszą myśleć o tym, co w domu, gdzie często nie ma co włożyć do garnka. Mają tu swój azyl, w którym nie ma miejsca na ból albo zwykłą nudę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu