Reklama

Świąteczne zamyślenia

Trzy razy Betlejem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podczas świąt można wreszcie
wyłączyć telefon.
Jeżeli urodzi się Bóg
zapuka sąsiadka.
(E. Lipska, Święta)

Reklama

Oczekiwać można bardzo różnie. Inaczej czeka się na przyjaciela, inaczej - na wroga. Na przyjaciela czeka się z radością, nadzieją, utęsknieniem i niecierpliwością, a chwilę spotkania chciałoby się przybliżyć jak najbardziej. Oby już się stała! Na wroga czeka się zupełnie inaczej: z niepokojem, smutkiem, a często przecież z bojaźnią, lękiem, czy po prostu strachem. Od spotkania z wrogiem staramy się uciec, a jeśli to niemożliwe, odwlekamy tę chwilę jak najdłużej. Oby nigdy nie nadeszła!
A jak czeka się na Boga? To zależy. Zależy od tego, kim dla mnie jest, jaki mam Jego obraz, w jakiego Boga uwierzyłem. Kim więc jest Ten, który ma nadejść? Wróg to czy przyjaciel? Przychodzi nas osądzić czy też nam przebaczyć? Wybawić nas czy zgubić?
W noc Bożego Narodzenia Bóg przychodzi do wszystkich: dobrych i złych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych. I wszyscy na Niego jakoś czekają. Jedni z radością i nadzieją. To ci, którzy pojęli, kim jest naprawdę. Inni czekają z obojętnością, niechęcią, obawą, a może nawet z bojaźnią i drżeniem. Niektórzy z nich chcieliby nawet od Niego uciec. To ci, którzy Boga jeszcze nie poznali, albo poznali Go fałszywie.
A przecież - jak przypomniał nam Jan Paweł II - Jezus jest tym, który przekracza wszelkie ludzkie pragnienia i oczekiwania. Jest spełnieniem wszelkiej ludzkiej tęsknoty. A każdy człowiek za czymś tęskni - za bezpieczeństwem, miłością, dobrocią, wolnością, pokojem, za tym, by wreszcie żyć autentycznie, prawdziwie i szczęśliwie. Ale każdy człowiek w gruncie rzeczy tęskni tylko za jednym - by kochać i być kochanym. Co więcej, czy chcemy tego, czy nie, we wszystkim czego prawdziwie szukamy, ostatecznie tęsknimy za Bogiem, za tym jedynym ostatecznym wypełnieniem.
To, co się dzisiaj stało w betlejemskiej szopce, doskonale streszcza pieśń aniołów, którzy śpiewają "Gloria" na cześć Tego, który przyszedł na świat, gdyż właśnie w ludziach, w człowieku ma upodobanie. W noc Bożego Narodzenia świat wyraźniej niż kiedykolwiek rozpada się na dwie części: na tych, którzy odnaleźli już Boga - źródło i cel ludzkiej tęsknoty, i na tych, którzy wciąż jeszcze tęsknią po omacku, nie wiedząc, że już odwiecznie kochani są przez Boga, że i w nich Bóg ma upodobanie. Trzeba więc nam wierzącym wciąż powracać do obrazu Jezusa w betlejemskim żłóbku. W Nim dokonuje się ta cudowna wymiana. On, Bóg - bezbronny w ramionach Matki, zdany tylko na Jej człowieczą miłość. My, ludzie - bezbronni w ramionach Ojca, zdani tylko na Jego Bożą miłość. I dlatego tak bardzo ważne jest, by tej nocy nikt nie był i nie czuł się sam. W noc przychodzenia Miłości nikt nie powinien czuć się samotny i niekochany. Przecież przychodzi dzisiaj Pan. Przychodzi wypełnienie. Rozciągają się ojcowskie ramiona nad nami. Ale wielu o tym nie wie. Do tych wielu, do tych bardzo wielu, którzy wciąż jeszcze w Niego nie wierzą, wierzą źle, a może nawet się Go boją, Pan nie przyjdzie więc inaczej, jak przez nas. Bądźmy dziś dla nich Bożym przyjściem, Bożym narodzeniem, spełnieniem, którego - choć nie wiedzą - to przecież tak bardzo oczekują.

Z przyczyn niejasnych,
w okolicznościach nieznanych
Byt Idealny przestał sobie wystarczać.
(W. Szymborska, Platon, czyli dlaczego)

Ostatnie lata XX wieku obfitowały w dość kasandryczne diagnozy. Zewsząd ogłaszano koniec. Mówiono o końcu sztuki, techniki, literatury, filozofii, moralności, a także czystego powietrza, czy wyczerpujących się złóż naturalnych. Niektórzy ogłaszali zmierzch cywilizacji, a nawet schyłek człowieczeństwa i świata. Ukuto nawet pojęcie "endyzm", które miało w sobie zbierać te wszystkie teorie wieszczące rychły koniec bez mała wszystkiego. Na tej niebezpiecznej fali pojawiły się nawet głosy o końcu Boga, Kościoła czy chrześcijaństwa. Wciąż odżywają idee głoszące śmierć, głoszące nieobecność Boga.
Chrześcijaństwo jest religią radykalnego i totalnego sprzeciwu wobec nieobecności Boga. Wyrasta przecież z odwiecznego pragnienia Boga, aby być możliwie najbardziej obecnym. Apogeum tego pragnienia jest Wcielenie Bożego Syna. Chciałoby się powiedzieć, iż Bóg tak bardzo zbliżył się do człowieka, że stał się nim samym. Wcielenie Boga, Jego przyjście na świat jest ostatecznym przełamaniem wszelkiej ludzkiej samotności. I choć Bóg od zawsze interesował się życiem człowieka, to można powiedzieć, że to zainteresowanie od chwili narodzenia Jezusa Boga - Człowieka nabrało zupełnie nowej jakości. Odtąd przeżywanie ludzkiego losu przestało być tylko "prywatną" sprawa człowieka, a w sposób namacalny i konkretny stało się sprawą Boga, stało się Jego udziałem. Bóg - choć brzmi to dość paradoksalnie - zaczął żyć "po ludzku". Poznanie ludzkiego życia i dzielenie jego losu, owo "posmakowanie" bycia człowiekiem przez Boga jest niezwykłą manifestacją ludzkiej godności. "Wcielenie - jak pisze ks. Jerzy Szymik - ostatecznie mówi nam o tym, że żadna kropla mojego potu, mojej krwi, żaden detal mojego życia, moja miłość, mój płacz, moja praca, wysiłek, a więc to wszystko, co składa się na to, że moje życie jest soczyste, że jest ludzkie, nie zostanie zaprzepaszczone. Bóg właśnie pochylił się aż tak nad człowiekiem, by ocalić to, co w nim jest piękne i warte Boskiego zachodu" (Zapachy, obrazy, dźwięki, s. 153-154). Tak jakby Bóg chciał nam powiedzieć, że warto jest się urodzić człowiekiem, warto jest nim być, warto przeżyć życie po ludzku.
Boże Narodzenie nie jest źródłem taniej, "gwiazdkowej", w gruncie rzeczy naiwnej pociechy, że odtąd wszystko będzie dobrze, a może nawet wszystko będzie jeszcze lepiej. Bożonarodzeniowa nadzieja jest o wiele trudniejsza. Nie obiecuje niczego: żadnej łatwości, szybkiego sukcesu, natychmiastowej obfitości czy bezproblemowej egzystencji. A jednocześnie obiecuje wszystko. Mówi, że po prostu warto, warto jest żyć.
Każdy więc, kto tylko chce, może sobie ogłaszać koniec czegokolwiek. Ale to do niczego nas nie zmusza. Przeciwnie, u nas - jeśliby nawet miało to być wbrew całemu światu - u nas nie koniec, tylko początek. U nas świt, poranek, wiosna pośród zimy. U nas narodziny, prawdziwa nadzieja i niepowierzchowna radość. Bo u nas rodzi się Życie, po raz wtóry rodzi się Człowiek, rodzi się ten, który już więcej nie umiera.

ciągle mnie pytają
co pan myśli o Bogu
a ja im odpowiadam
nieważne jest co ja myślę o Bogu
ale co Bóg myśli o mnie
(T. Różewicz)

Śmierć jest nieodłącznym elementem chrześcijańskiej Dobrej Nowiny. Nie jest żadnym dodatkiem do życia, lecz przeciwnie - najistotniejszą jego chwilą. To prawda, lecz mimo tej wiedzy, zrazu zaskakuje nas, że nazajutrz po świętowaniu narodzenia Kościół każe nam celebrować śmierć. Dziś przeżywamy misterium Bożego Narodzenia, jutro wspominamy śmierć pierwszego świadka Boga, który przyszedł na świat Człowiekiem. Zresztą, to nie jedyny męczeński akcent w oktawie Bożego Narodzenia. Już niedługo wspominać będziemy pomordowane na rozkaz Heroda żydowskie dzieci, które liturgia zwykła nazywać świętymi Młodziankami. Izraelskie niemowlęta oddają swoje życie nieświadomie, św. diakon Szczepan czyni to, wiedząc kim jest Ten, za kogo umiera. To liturgiczne, swoiste "zderzenie się" narodzenia Boga i męczeńskiej śmierci człowieka - Jego wyznawcy, uświadamia nam, jakie mogą być konsekwencje opowiedzenia się za Nowonarodzonym. Jezusa nie można przyjąć "bezkarnie", tzn. bez świadomości płynących z tego faktu konsekwencji.
Świętowanie Bożego Narodzenia niesie niebezpieczeństwo sprowadzenia tej wielkiej tajemnicy wiary do swoistej, choinkowej perspektywy, w której scenografia wychodzi często na pierwszy plan przed tym, co istotne. Celebrowanie męczeństwa św. Szczepana jest przypomnieniem właściwej miary Bożego Narodzenia. Bóg stał się Człowiekiem i odtąd już nic nie jest takie samo - przypomniał nam Papież w Roku Jubileuszowym. Wiara w Nowonarodzonego nie jest tylko mniej lub bardziej pobożną, natchnioną dekoracją życia człowieka. Wiara jest powierzeniem się Bogu, opowiedzeniem się za tym, co On głosi, jest uzależnieniem od Niego swojej własnej egzystencji. To opowiedzenie się jest zawsze mniej lub bardziej wbrew światu, a w swej radykalnej postaci jest męczeństwem. Męczeństwo w jakiś sposób dotyczy każdego, kto opowiada się w swoim życiu za Nowonarodzonym. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak często od tego męczeństwa uciekamy, godząc się na takie propozycje świata, które zapewne obce byłyby św. Szczepanowi.
Św. Szczepan wskazuje nam więc, jaki rzeczywiście jest duch Betlejem, jakie są konsekwencje wkroczenia do groty narodzenia i złożenia pokłonu Dziecięciu. Pokłon, który tam się składa, nie może być zdawkowym kurtuazyjnym gestem. Jest on bowiem gestem - deklaracją wejścia na drogę, która - po wytrwałym kroczeniu - kończy się otwartym niebem. Chcąc być uczciwym, nie można więc stanąć obojętnie przy Bożym żłóbku, nie można stanąć obojętnie wobec tajemnicy Bożego Narodzenia. Tamtej bowiem nocy Bóg ofiarował siebie ludziom niezależnie od tego, czy zostanie przyjęty czy odtrącony. Już wtedy Bóg w swej wielkiej bezbronności zaryzykował i wydał się człowiekowi. Każdy kiedyś musi przyjąć Go, bądź odtrącić. Każdy kiedyś musi wybrać. Żadne spotkanie z Nim nie pozostaje bez znaczenia. Wręcz przeciwnie, jest zawsze spotkaniem życia lub śmierci, bo zawsze jest wyborem za lub przeciw. I zawsze jest wyborem ryzykownym. Nie wiadomo, dokąd nas doprowadzi. Św. Szczepana, a po nim wielu, wielu innych doprowadził do śmierci, męczeńskiej śmierci, do otwartego nieba.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rada Naukowa nie jest potrzebna ks. Jerzemu

2024-11-03 16:13

[ TEMATY ]

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

Milena Kindziuk

Red.

Milena Kindziuk

Milena Kindziuk

Dobrze pamiętam rozmowę z księdzem Grzegorzem Kalwarczykiem, nieżyjącym już kanclerzem warszawskiej kurii, który w imieniu Prymasa Józefa Glempa sprowadził z prosektorium w Białymstoku do Warszawy ciało księdza Popiełuszki, przygotowane już do pogrzebu.

„Uczestniczyłem przy zamknięciu trumny. Myślałem, że jestem mocny, ale to co zobaczyłem, przeszło moje oczekiwania. Nie przypuszczałem, że można aż tak zmaltretować człowieka” – mówił wyraźnie wzruszony. Kiedy – równo 40 lat temu – miały się rozpocząć uroczystości pogrzebowe, przy katafalku siedziało nieruchomo dwoje starszych ludzi: rodzice zamordowanego kapłana. „Mąż głośno krzyczał, a ja milczałam. Każdy na swój sposób przeżywał cierpienie” – mówiła mi po latach pani Marianna Popiełuszko. I dodawała zarazem: „Oboje z mężem przebaczyliśmy mordercom ks. Jerzego. Najbardziej chcieliśmy, żeby oni się nawrócili”. Gdy nieśmiało zapytałam, jak to możliwe, że wypowiada takie słowa, odparła bez wahania: „A co, ty nie znasz Ewangelii? Przecież Pan Jezus kazał miłować nieprzyjaciół. Śmierć dziecka to kamień na całe życie. Tego się nie da zapomnieć. Ale każdego dnia trzeba żyć takim życiem, jakie Pan Bóg daje. Nie można wciąż przykładać ręki do pługa i wstecz się oglądać”. Podobną wymowę miało kazanie prymasa Glempa podczas Mszy żałobnej. „Odpuszczamy zabójcom księdza Popiełuszki….” – mówił łamiącym się głosem. Na parkanie wokół kościoła św. Stanisława Kostki zaś wisiał ogromny transparent z napisem: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom….”.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: Myślenie Jana Kantego było na służbie miłości!

2024-11-03 15:05

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Ks. Piotr Baczek

– To żadna sztuka słuchać Kościoła, kiedy uderza wszystkich świętością, wielkością, pobożnością, ale słuchać wtedy, gdy widać z niego grzech, słabość, kryzys – mówił kard. Ryś w Kętach.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa za pracowników Służby Zdrowia

2024-11-03 18:13

ks.Jacek Kaszycki

Msza św. w intencji posługujacych chorym

Msza św. w intencji posługujacych chorym

Był to przede wszystkim czas modlitewnego dziękczynienia za wszelki trud posługi lekarzy, psychologów, terapeutów, diagnostów laboratoryjnych, pielęgniarek i pielęgniarzy, położnych, farmaceutów, ratowników medycznych, pracowników administracyjnych

Od lat pragniemy i robimy, co możemy, aby zawsze w trakcie modlitwy w Mrowli wybrzmiewało przede wszystkim szczere słowo: „Dziękujemy…” – za wszelkie utrudzenie i zaangażowanie w niesieniu ulgi osobom chorym i cierpiącym.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję