Reklama

Szkolne wigilie

Niedziela lubelska 51/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Odkąd do szkół powróciło nauczanie religii, a wychowanie w światopoglądzie materialistycznym i wiara w Dieda Moroza przestały być obowiązkowe, społeczności szkolne powróciły do tradycji obchodów związanych ze Świętami Bożego Narodzenia w ramach programów edukacyjnych i wychowawczych. Katecheci dbają, aby nie zostało utracone poczucie sacrum, nauczyciele łączą świętowanie z realizacją celów dydaktycznych.
W klasach pojawiają się dekoracje, coraz częściej ze zróżnicowaniem na adwentowe, w postaci wieńca adwentowego lub kalendarza i świąteczne, w ostatnich dniach przed feriami. Warto przypomnieć, że ustawianie choinek i dekoracji już w listopadzie, jak to ma miejsce w sklepach, ma cel wyłącznie merkantylny. Tak naprawdę choinkę powinno się ubierać w samą Wigilię, wtedy jest świeża i nieopatrzona.
Pięknym zwyczajem szkolnym jest dzielenie się opłatkiem z kolegami i nauczycielami; zazwyczaj uczniowie łamią się opłatkiem ze swoim wychowawcą i katechetą, a ostatnie katechezy przeznacza się na ćwiczenie śpiewu kolęd. Na katechetów spada zazwyczaj obowiązek przygotowania ogólnoszkolnej uroczystości. Realizowane są w różnej postaci, od skromnych montaży poezji i kolęd, po wystawianie jasełek z okazałymi dekoracjami, tłumami statystów grających pasterzy i aniołów, z czyimś młodszym braciszkiem w roli Dzieciątka Jezus. Jasełka grane są z ochotą przez młodsze dzieci, aktorom grającym główne role, ani tym bardziej publiczności nie przeszkadza, że seplenią, bo właśnie wypadły im mleczne zęby. Takie jasełka opisuje z ciepłym humorem M. Musierowicz w Pulpecji. Publiczność była oczarowana, gdy chór aniołków ubranych we wszystkie odcienie białości i białe adidaski odważył się wyśpiewać drżąco Lulajże Jezuniu, przy czym każdy jechał w innej tonacji, ale za to każdy fałszował w innym miejscu.
W szkołach średnich organizatorzy uroczystości wprowadzają atmosferę autentycznego przygotowania do Świąt. Więcej jest elementów refleksji, poważnego zamyślenia nad istotą Narodzenia Pańskiego. Dzięki Bogu, szkoły, te, które znam, są ostoją tradycji i opierają się fali stylu spłycenia, a właściwie całkowitego oderwania się od sacrum, realizowania show, w którym musi być głośno, kolorowo i głupio. Przygotowują przedsięwzięcia atrakcyjne i kształcące.
W Szkołach ZDZ przy ul. Królewskiej w Lublinie z inicjatywy polonistki Barbary Zarańskiej-Szeplewicz odbyła się Wigilia Trzech Narodów. Pokazano tradycje polskie oraz naszych sąsiadów, Rosjan i Niemców. Klasy o specjalnościach gastronomicznych przygotowały narodowe potrawy wigilijne. Stosowny fragment Pisma Świętego o narodzeniu Jezusa został odczytany po polsku, a następnie w językach nauczanych w szkole, rosyjskim i niemieckim. Był to moment dla uświadomienia sobie wartości Słowa Bożego, niezależnie od tego, w jakim języku jest głoszone. I jaka satysfakcja, gdy okazało się, że wszystko jest zrozumiałe! Uroczystość zakończono tradycyjnymi jasełkami, będącymi świetną realizacją lubianych przez młodzież działań teatralnych.
Dzięki wprowadzeniu do szkół edukacji regionalnej nauczyciele mają możność kultywowania rodzimych tradycji, ocalania ich od zapomnienia i unicestwienia przez zagrażającą coraz bardziej amerykanizację życia społecznego. Wszystkim pedagogom, którzy przygotowują szkolne wigilie w duchu polskiej tradycji należą się wyrazy szacunku oraz zachęty, aby nie ulegli pokusom unowocześniania tego, co piękne i święte.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Marcin de Porres. Jeden z najskuteczniejszych orędowników

[ TEMATY ]

świadectwo

Św. Marcin de Porres

pl.wikipedia.org

Jest jednym z najpopularniejszych świętych w Ameryce Południowej. Każdego roku przybywa cudów dokonywanych za jego wstawiennictwem.

U nas mało popularny św. Marcin de Porres za oceanem jest nieustannie proszony o wstawiennictwo i pomoc w otrzymaniu łask z Nieba. Mieszkańcy Ameryki widzą w nim jednego z najskuteczniejszych orędowników. Bóg obdarzył Marcina darem bilokacji, czytania w ludzkich sumieniach i przepowiadania. Ten czarnoskóry dominikanin z peruwiańskiej Limy, nazywany „murzyńskim psem”, swoją pokorą, spokojem w znoszeniu upokorzeń, łagodnością i miłością zaskarbił sobie serca wszystkich. Współbracia, którzy początkowo nim pogardzali, z czasem nazwali go „ojcem dobroczynności”.
CZYTAJ DALEJ

Rada Naukowa nie jest potrzebna ks. Jerzemu

2024-11-03 16:13

[ TEMATY ]

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

Milena Kindziuk

Red.

Milena Kindziuk

Milena Kindziuk

Dobrze pamiętam rozmowę z księdzem Grzegorzem Kalwarczykiem, nieżyjącym już kanclerzem warszawskiej kurii, który w imieniu Prymasa Józefa Glempa sprowadził z prosektorium w Białymstoku do Warszawy ciało księdza Popiełuszki, przygotowane już do pogrzebu.

„Uczestniczyłem przy zamknięciu trumny. Myślałem, że jestem mocny, ale to co zobaczyłem, przeszło moje oczekiwania. Nie przypuszczałem, że można aż tak zmaltretować człowieka” – mówił wyraźnie wzruszony. Kiedy – równo 40 lat temu – miały się rozpocząć uroczystości pogrzebowe, przy katafalku siedziało nieruchomo dwoje starszych ludzi: rodzice zamordowanego kapłana. „Mąż głośno krzyczał, a ja milczałam. Każdy na swój sposób przeżywał cierpienie” – mówiła mi po latach pani Marianna Popiełuszko. I dodawała zarazem: „Oboje z mężem przebaczyliśmy mordercom ks. Jerzego. Najbardziej chcieliśmy, żeby oni się nawrócili”. Gdy nieśmiało zapytałam, jak to możliwe, że wypowiada takie słowa, odparła bez wahania: „A co, ty nie znasz Ewangelii? Przecież Pan Jezus kazał miłować nieprzyjaciół. Śmierć dziecka to kamień na całe życie. Tego się nie da zapomnieć. Ale każdego dnia trzeba żyć takim życiem, jakie Pan Bóg daje. Nie można wciąż przykładać ręki do pługa i wstecz się oglądać”. Podobną wymowę miało kazanie prymasa Glempa podczas Mszy żałobnej. „Odpuszczamy zabójcom księdza Popiełuszki….” – mówił łamiącym się głosem. Na parkanie wokół kościoła św. Stanisława Kostki zaś wisiał ogromny transparent z napisem: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom….”.
CZYTAJ DALEJ

Kolejna obrzydliwa książka dla dzieci

2024-11-03 20:30

[ TEMATY ]

edukacja

Adobe Stock

"Welcome to sex" to książka skierowana do młodszych czytelników. Przedstawia sceny seksu, uczy o masturbacji, stosunku analnym i oralnym. Jednym słowem – bulwersuje. Porno dla dzieci – oto program rzekomej edukacji wymyślony przez zwolenników gender - alarmuje Fundacja Życie i Rodzina.

Melissa Kang napisała książkę, o której nawet nie można powiedzieć, że dotyczy edukacji seksualnej czy antykoncepcji. Nie, autorka poszła o krok dalej. Ten swoisty poradnik to połączenie porno, nauki masturbacji oraz wskazówek rodem ze stron dla dorosłych. Czynności, o których przyzwoitemu człowiekowi nie wypada rozmawiać z nikim innym prócz własnej żony, są dokładnie opisywane w książce dla dzieci.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję