Piotr Lorenc: - Już 2 lata przebywa Ksiądz na misjach w Peru. Jak się tam pracuje?
Ks. Krzysztof Pawłowski: - Praca wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Inna kultura, zwyczaje, mentalność powodują, że doświadczenie Kościoła i pracy duszpasterskiej jest zupełnie różne niż w naszym kraju. Inaczej jest przeżywana wiara, ale po 2 latach pracy jestem zadowolony z podjętej decyzji.
- W jakim miejscu przyszło Księdzu pracować? Kto jeszcze obok kapłana z Polski pracuje w parafii i diecezji?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Pracuję w Pampas, miasteczku położonym w Andach peruwiańskich. Poza mną w parafii działa jeszcze dwóch księży Polaków, z diecezji opolskiej i tarnowskiej. W okolicy, w której pracuję, nie używa się znanego nam podziału na pory roku, lecz ogólnie na porę suchą i deszczową. Tak więc zima to jeszcze pora sucha, ale zimna. W nocy temperatura spada do kilku stopni Celsjusza. W ciągu dnia natomiast słońce mocno grzeje, więc jakiekolwiek opalanie nie wchodzi w rachubę. Pampas leży w najbiedniejszej części Peru. Wiele by można mówić o biedzie materialnej tutejszych ludzi, jak i o biedzie duchowej. Nasza parafia jest bardzo rozległa i liczy ok. 50 tys. mieszkańców. Ponadto obsługujemy jeszcze dwie parafie, w których niestety nie ma księży, a liczą też blisko 50 tys. mieszkańców. Jest to dość uciążliwe, gdyż dojazd do parafii zajmuje nam prawie 8 godzin. Wiosek z kaplicami, do których musimy dojeżdżać, jest ponad 120. Sama miejscowość Pampas liczy około 5 tys. mieszkańców, ale w dolinie, w której ona się znajduje, są także inne miejscowości, jak Ahuaycha, czy Acraquia. Należymy do diecezji Huancavelica, w której pracuje zaledwie 43 kapłanów. W stolicy diecezji, co prawda, funkcjonuje seminarium duchowne, w którym obecnie studiuje 30 kleryków, ale generalnie powołań miejscowych jest mało, zbyt mało. A trzeba powiedzieć, że nauka w seminarium trwa 9 lat. Ciągle liczymy, że ktoś zdecyduje się do nas dołączyć z Polski, aby pomóc w duszpasterstwie.
- Ameryka Południowa, Peru to daleko od Europy, od Polski. Czy dzielą nas duże różnice kulturowe?
- Różnice są bardzo duże. Widać to także w podejściu do wiary. U nas wiara jest głęboka, tradycyjna. Tam wiara związana jest z kultem świętych. Nie jest tak zakorzeniona, jak w Polsce. Ale to wynika z faktu, że brakuje księży. Trudno winić ludzi o to, że nie pogłębiają życia religijnego, jak widzą księdza raz w roku. Co ciekawe, dużo jest kościołów pod wezwaniem Matki Bożej. I na tym bazujemy. Peruwiańczycy wierzą natomiast głęboko w świętych obcowanie i są bardzo przywiązani do modlitwy za dusze zmarłych.
- Jak wygląda w takim razie uroczystość Wszystkich Świętych?
Reklama
- Uroczystość Wszystkich Świętych jest bardzo ważnym świętem dla mieszkańców Peru. Jest to święto na wskroś rodzinne. Ale nie wolne od naleciałości - zmorą jest np. handel na cmentarzach. I nie mówię tu tylko o kwiatach, ale o innych artykułach. Można w ten dzień kupić na cmentarzu owoce, cukierki, ciastka i alkohol. Najgorsze jest to, że najczęściej handlują dzieci, chodząc po cmentarzu z koszykiem pełnym piwa. W uroczystość Wszystkich Świętych cmentarz zamienia się w miejsce spotkań rodzinnych. W tym wszystkim „uczestniczą” też i zmarli, bowiem, gdy jakaś rodzina spotka się na cmentarzu i siedząc dosłownie na grobie je obiad, kładzie też jeden talerz dla zmarłego. Gdzieś w najbardziej odległych wioskach obraz ten jest jeszcze bardziej egzotyczny, bowiem za murem cmentarza miejscowi ludzie rozpalają ogniska i przygotowują w kotłach zupę dla wszystkich przybyłych.
- Jaka jest miejscowa ludność, czym się zajmuje? Jakie są peruwiańskie rodziny? Jak wygląda podział obowiązków?
- Trzeba przyznać ze smutkiem, że w Peru jest dużo rodzin rozbitych. Drugą stroną medalu jest to, że rodziny są wielodzietne. I tak życie kobiety w małej, górskiej wiosce jest bardzo trudne. Mężczyzna idzie pracować w polu, natomiast kobieta wstaje wcześnie rano, żeby przygotować śniadanie. Najczęściej jest to ziemniak na ciepło lub jajko smażone. Dzieci wyruszają wtedy do szkoły, a kobiety razem z małymi dziećmi wypędzają na pole bydło. Bardzo często spotykanym widokiem jest kobieta z małym dzieckiem na plecach i z dwójką, bądź jednym dzieckiem prowadzonym za rękę. Przed nimi natomiast zwierzęta: krowy, owce i świnie oraz pies. Kobiety wszystko noszą na plecach w specjalnych dużych chustach. Począwszy od drewna na opał, poprzez zakupy, a skończywszy na małych dzieciach. Nawet jeśli w jakimś sklepie sprzedawczyni włoży produkt do reklamówki to kupująca pani i tak przełoży to do swojej chusty na plecach. I to, co nie zmienia się chyba w każdym kraju to fakt, że kobiety zawsze stanowią większość w kościele. To one pierwsze przychodzą do kaplicy w wiosce, żeby zapalić świecę przy krzyżu, lub przy ołtarzyku i to przede wszystkim one proszą o modlitwę za zmarłych z rodziny.
Reklama
- Jeśli nie katolicyzm to co? Jakie Peruwiańczycy mają wierzenia?
- 90 proc. Peruwiańczyków uważa się za katolików. Choć wielu z nich jest nie ochrzczonych to jednak uznają wiarę w Boga Trójjedynego. Ich wiara koncentruje się w dużym stopniu na kulcie świętych i związanych z tym kolorowych procesjach.
- Jak wygląda praca misjonarza w Peru? Macie kościół, sale katechetyczne, jakąś bazę, infrastrukturę? Jak często odprawia Ksiądz Msze św., ilu wiernych na nią uczęszcza? Jak Ksiądz ewangelizuje?
- W Pampas mamy kościół i nową plebanię z wybudowanymi salkami do spotkań. Salki służą tylko do spotkań grup parafialnych, gdyż religia jest wykładana w szkole. Jest to jednym kraj w Ameryce Południowej z religią w szkole. Budujemy obecnie bibliotekę i kolejne sale. Pomagają nam dwa żeńskie zgromadzenia zakonne. Siostry prowadza szkołę dla dziewcząt i przygotowują dzieci do I Komunii św. W niedziele celebrujemy cztery Msze św.
- Czy włącza się Ksiądz w życie lokalne?
- Jesteśmy zapraszani na wszelkiego typu uroczystości patriotyczne, lokalne, uroczystości szkolne. Zawsze proszą nas o krótką modlitwę. Można powiedzieć, że Peruwiańczycy z szacunkiem odnoszą się do kapłanów i pozycja nasza jest dość ważna.
- Jak wyglądają w Peru święta - Wielkanoc i Boże Narodzenie?
Reklama
- Do Bożego Narodzenia ludzie nie przywiązują tutaj tak dużej wagi, jak w Polsce. Jest tylko jeden dzień świąteczny - 25 grudnia. I święta te nie są aż tak rodzinne. Natomiast Wielkanoc jest obchodzona bardzo uroczyście. W zasadzie cały Wielki Tydzień jest obchodzony ze szczególnym namaszczeniem. Każdego dnia ruszają procesje z różnymi figurami umęczonego Pana Jezusa. Jest tak aż do Rezurekcji.
- Praca z młodzieżą to chyba priorytet. Jak dociera Ksiądz do młodych ludzi?
Reklama
- Na początku każdego nowego roku szkolnego, a więc w marcu, odwiedzam szkoły i zapraszam młodych ludzi na spotkania grupy młodzieżowej działającej przy naszej parafii. Ruch bardzo przypomina naszą oazę. Działamy w oparciu o program formacyjny opracowany na 3 lata. Co do samej edukacji to jest ona w Peru bardzo ciekawa. Rok szkolny rozpoczyna się w pierwszych dniach marca. Styczeń i luty to miesiące wakacyjne. Ale są one mało atrakcyjne dla dzieci w górach, gdyż na te miesiące przypada pora deszczowa i pada prawie każdego dnia. W naszej pampaskiej dolinie mamy kilkanaście szkół, różnej wielkości. Nie liczę już szkół w okolicznych wioskach. Dzieci jest mnóstwo i czasem potrafią zapełnić cały kościół. Największą szkołą jest gimnazjum, przeznaczone tylko dla chłopców, gdzie na każdym poziomie nauczania jest 6-7 klas. Trzeba wyjaśnić, że w Peru szkoła podstawowa trwa, podobnie jak w Polsce, 6 lat, natomiast gimnazjum 5 lat. Nie ma natomiast szkoły średniej. Po ukończeniu edukacji w gimnazjum rozpoczynają się studia. Oznacza to, że absolwenci gimnazjum rozpoczynają studia w wieku 16 lat. W związku z tym pojawia się pewien problem, np. ze studiami w seminarium i z wiekiem kanonicznym przygotowujących się do kapłaństwa. Dlatego formacja w seminarium trwa 9 lat, by kandydaci osiągnęli wiek umożliwiający przyjęcie święceń.
- Jak Ksiądz porusza się między wioskami?
- Mamy 3 samochody, po jednym na parafię. I jeździmy nimi do okolicznych wiosek, do tych znajdujących się bliżej częściej, a do tych bardziej oddalonych, rzadziej. By wierni wiedzieli, że przyjeżdżamy, piszemy odpowiednio wcześniej list z datą odwiedzin. Prócz tego jesteśmy zapraszani na tak zwane fiesty, czyli miejscowe odpusty. W praktyce wygląda to tak, że jeździmy codziennie, od rana do popołudnia. Mamy oczywiście kancelarię parafialną, którą prowadzi emerytowana dyrektorka szkoły. I to w oparciu o zebrane przez nią zaproszenia tworzymy plan bieżących wyjazdów. Najczęściej jesteśmy zapraszani, by sprawować Mszę św. w rocznicę śmierci zmarłego lub np. w trzy miesiące po jego śmierci. Ważne jest dla ludzi, aby to właśnie w ten konkretny dzień była celebrowana Msza św. i ani dzień później, ani dzień wcześniej. I oczywiście po takiej Mszy św. musimy podejść do grobu, aby przy nim się pomodlić i koniecznie pokropić go wodą święconą.
- Jak wygląda modlitwa Indian?
- Najbliższa jest im modlitwa recytowana, wspólnie odmawiana, oraz śpiew. Natomiast modlitwa kontemplacyjna nie jest popularna, jeśli jest w ogóle znana.
- Jakie Ksiądz napotyka trudności?
- Największą trudnością są odległości i górzysty teren. To powoduje, że w niektórych wioskach jesteśmy za rzadko. Gdyby było więcej kapłanów, byłoby z pewnością lepiej dla rozwoju życia religijnego, bo z dotarciem z Dobrą Nowiną nie ma trudności. Peruwiańczycy chętnie słuchają. Dość powiedzieć, że gdy w sąsiedniej parafii był obecny cały czas kapłan, do kościoła na niedzielna Msze św. przychodziło sporo ludzi. Teraz, gdy dojeżdżamy raz w miesiącu, do kościoła przychodzi garstka.